Zastanawiam się czy Ruscy faktycznie tak Jankesom za skórę zachodzą i tak się panoszą? To już kolejny film z takimi odniesieniami (np Banshee no tam ukraińska mafia niby była), a może to taki "chłopiec do bicia" no bo kogo wrzucić jako bad guys, murzynów nie wolno, Chińczyków też, a ile można latynosów itp. Tak czy siak fajnie że wykorzystują rosyjskojęzycznych aktorów (kto pamięta Sean'a Connery w Czerwony Październik ;) i fajnie się to ogląda. Jeszcze te smaczki "We Have All the Time in the World" w wykonaniu Louisa Armstronga z On Her Majesty's Secret Service i samo spalająca się płyta z hmm... Mission Impossible :). Zgadzam się końcówka zrypana, sceny wzięte żywcem z któregoś kolejnego Rambo, przerost formy nad treścią, tego szkoda.