Być może zauważyłbym więcej dziur, gdyby cały czas nie kojarzyło mi się z "Johnem Wickiem". Rozumiem, że to ten sam scenarzysta, ale bez przesady.(Scena w domu opieki jest podobna do tej z "Red", a uruchamienie systemu autodestrukcji gramofonem było już w remaku "Mechanika"). A co do dziur, to nie wydaje mi się, żeby taki zawodowiec jak Hutch, zapomniałby zabrać swój bilet miesięczny po walce na autobusie, ani że pracownik opieki nie zuważyłby całej krwi, która na pewno została rozbryzgana przez postrzał ze strzelby z bliskiej odległości.
Równie dobrze można by wytknąć, że sąsiedzi Hutcha z pewnością usłyszeliby strzelaninę z karabinów w jego domu i wezwaliby służby, tymczasem główny bohater wraca do niego jak gdyby nigdy nic. Tylko moim zdaniem nie ma co zwracać na to uwagi, film nie traktuje się poważnie, my też nie powinniśmy ;)
No tak bo ponad 80 letni Lloyd jako ojciec Hutcha jest bardzo wiarygodny w końcówce jako zabijaka I jeszcze ta muzyczka. Nawet mnie nie przekonają argumenty, że to były weteran. Niestety na ten film trzeba patrzeć jak na każdy tego typu, to ma być między innymi kino akcji i w pewnym sensie dobra rozrywka. Ja się dobrze bawiłem.