Nimfomanka - Część I

Nymphomaniac
2013
6,0 75 tys. ocen
6,0 10 1 74580
7,3 43 krytyków
Nimfomanka - Część I
powrót do forum filmu Nimfomanka - Część I

Po duecie Gainsbourg i Dafoe w Antychryście, aż strach się bać jaką erotykę pokaże tym razem. Czekam na film z niecierpliwością. Lars wzbudza tak wielkie emocje,że podoba mi się stan dziwnej zadumy po zakończonym seansie. I pytanie : dobry czy fatalny ?

_Lady_

Przecież wiadomo co pokaże Lars tym razem: porno. I dla mnie jest to pozbawione sensu.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

to może być najlepsze porno w historii...szkoda że Kidman nie zagra - w formie cielesnej z "Eyes Wide Shut", hehe, chociaż pokazała w nowym filmie Kaufmana że ciało to ona ma cały czas, tylko na twarzy te kombinacje niepotrzebne.

GhostFace

Dla mnie to się takie porno nie liczy. Co to za porno skoro seksowną Charlottę zastąpi gwiazdeczka porno? Bez sensu, bo albo albo. Gramy na całego albo nie ;)

La_Pier

To ja chciałbym Sharon Stone w roli powiedzmy mentorki głównej bohaterki ;) Kidman na finał ;)

GhostFace

Będzie Kidman w tym filmie. Zagra prawdopodobnie niewielką rolę. Czyli będzie ten finał? ;) Jestem normalnie Nostradamusem.

La_Pier

Myślę, że celem jego filmów jest wywoływanie silnych emocji. Obecne filmy są raczej mdłe (nie wszystkie).
Po Antychryście byłam tak zniesmaczona, zbulwersowana, zszokowana,że stwierdziłam,że ten film nie mógł być fatalny skoro tak mną wstrząsnął.
Co do "Nympho..." powstaną 2 wersje : soft i hardcore. Każdy będzie mógł wybrać i ocenić. Na pewno nie zawiodą się ani przeciwnicy ani entuzjaści. Dalej twierdzę - warto zobaczyć :)

_Lady_

Obejrzeć będzie trzeba. Lars zawsze wywołuje silne, skrajne emocje. Natomiast uważam, że wersja pornograficzna zbyteczna. Charlotta nie zagra w wersji hardcore, skończy się na dublerce porno. Tania maskarada jednym słowem.

La_Pier

Podejrzewam,że wersja soft w wykonaniu Charlotty i tak będzie ciężka. Trzeba przyznać - odważna z Niej Kobieta i Aktorka. Fakt , 2 wersje są niepotrzebne. Pozdrawiam :)

_Lady_

takie filmy nic nie wnoszą

_Lady_

Nie nastawiajcie się na samo porno. Myślę, że to będzie porno z solidną nutą filozofii. Von Trier od zawsze myślał o przeniesieniu czegoś z twórczości de Sade na ekran.

_Lady_

"Film ten jest lekką, poetycką opowieścią" - już się uśmiecham na ten opis.

GregoryHouse

To stwierdzenie jest bardzo szydercze, ale to niestety nie jest jeszcze oficjalny opis dystrybutora. A już myślałem, że Lars na całego rozpoczął kampanię reklamową. Wiadomo, że w pewnych momentach ten obraz może być poetycki, a w innych już nie (seks + wersja hardcore czyli jeszcze ostrzejszy seks).

ocenił(a) film na 8
La_Pier

Poważnie liczysz na jakiś mega - hardcore - sex w "Nimfomance" ? Naprawdę tak nisko cenisz Larsa ? Cała ta gadka o "skandalizującym Duńczyku", to wymysł kilku konserwatywnych krytyków filmowych, który dziwnym trafem rozprzestrzenił się na całym świecie i sprawił, że o von Trierze nikt nie potrafi napisać artykułu bez tego bezmyślnie doczepianego przymiotnika "skandalizujący". Strasznie mnie wkurza, że nawet krytycy, których cenię, ulegają temu owczemu pędowi i doczepiają to idiotyczne określenie do swoich recenzji. A przecież słowo "skandalizujący" jest głęboko krzywdzące dla tego reżysera (jednego z nielicznych ARTYSTÓW dzisiejszego kina), bo sugeruje, że facet jest cwaniakiem zbijającym kasę na obrażaniu uczuć innych ludzi i specjalistą od zadymy, który nie ma tak naprawdę nic do powiedzenia.
Każdy, kto uważnie obejrzał filmy von Triera, zauważy, że słowo "skandal" ma się nijak do jego twórczości, bo cała ich kontrowersyjność mieści się na płaszczyźnie intelektualnej i dotyczy kwestii filozoficznych i światopoglądowych, a nie przedstawiania scen wyjątkowo drastycznych i szokujących od strony wizualnej. No chyba, że dla kogoś "skandalem" jest sam fakt posiadania niekonwencjonalnych poglądów :)
Myślę, że ta cała aura skandalisty bierze się stąd, że Lars robi filmy, które bardzo mocno oddziałują emocjonalnie na widza. Przykładem może być film "Tańcząc w ciemnościach", który sprawił, że niektórzy widzowie wręcz znienawidzili von Triera za to, że wystawił ich psychikę na tak ciężką próbę. A przecież w filmie nie ma ani jednej sceny (poza sceną egzekucji, mieszczącej się przecież w granicach filmowej normy), która sama w sobie byłaby odpychająca, naruszająca tabu czy trudna do strawienia. To tylko doskonała reżyseria, specyficzny sposób prowadzenia aktorów plus dziwny, nerwowy i niestandardowy montaż sprawiają, że widz odczuwa przez cały seans tajemniczy dyskomfort.
"Najostrzejsze" sceny w dorobku von Triera pojawiły się w "Antychryście" i ograniczają się do trzech lub czterech dwusekundowych fragmencików, które w niektórych krajach zostały wycięte przez cenzurę z kopii przeznaczonych do dystrybucji. Sam Lars wyraził zresztą na to zgodę, bo był to jedyny sposób, by zaprezentować film w tych krajach.
Podejrzewam, że w przypadku "Nimfomanki" będzie podobnie. Nie nastawiałbym się na to, że w tej nieocenzurowanej wersji zobaczymy jakieś naprawdę ostre sceny typu : sado - maso, anal, oral, koprofilia, zoofilia itp. :))) Nie sądzę, żeby von Trier poszedł na maxa w kierunku wskazanym przez Pasoliniego w "Salo".
Myślę nawet, że to stwierdzenie o "poetyckim" charakterze filmu nie musiało wcale mieć jakiejś ironicznej wymowy. W warstwie plastycznej "Nimfomanka" będzie pewnie pokazem pięknie skomponowanych kadrów. Cała perwersyjność, kontrowersyjność i przewrotność będzie pewnie zawarta raczej w dialogach, w grze aktorskiej i w wymowie filozoficznej samej opowieści niż w scenach czysto pornograficznych. Wersja hardcorowa będzie zapewne wzbogacona o kilka zbliżeń genitaliów i to wszystko.
Lars musiałby być idiotą, żeby w dzisiejszych czasach próbować szokować widza scenami hard-porno. Dzisiaj pięciolatek ma takie rzeczy na wyciągnięcie ręki :)
Z pewnością będzie się jednak o tym filmie dużo mówiło i pewnie znowu wielu będzie mówiło o "skandalu" :) Feministki już pewnie szykują się do szturmu :))

atotocoto

Będzie krótko i na temat. W tym filmie liczę na ciekawą treść. Jeżeli jej nie będzie, to 1/10 i do widzenia.

Za Larsem jestem całym sercem i kibicuje zawsze i życzę tylko samych udanych filmów. A z tym skandalem, to wiesz, jest tak, że gdy mówisz prawdę bez owijania w bawełnę, to później jesteś wyrzucony z Cannes. Kiedy wkładasz kij w mrowisko, jesteś niepokorny, to automatycznie stajesz się skandalistą. Lars nie jest skandalistą wg. mnie. Myślę, że większy skandal mamy w przypadku miernych filmideł Nolana wyniesionych do rangi sztuki filmowej z najwyższej półki.

Lars lubi pić polską wódkę. Wiedziałeś? I za to też nie sposób go nie lubić. A o kobietach wie dużo. Bergman też wiedział i też potrafił być dla swoich aktorek, delikatnie mówiąc brzydki. Przypomina mi się tak anegdota. Harriet Andersson, piękna kobieta i jedna z najwspanialszych aktorek Bergmana, która w wywiadzie opowiadała jak Ingmar znęcał się nad nią. Odrzuciła rolę u niego i przez telefon brzydko się do niej zwracał. Ponoć bardzo brzydko. Tak to jest, kobiety ubóstwiają twardych mężczyzn. Lars z kolei niby taki wielki szowinista, a patrz jak ta Charlotta do nie lgnie! Dlaczego? Bo wie, że żaden inny reżyser nie będzie w stanie z niej tyle wycisnąć, co Lars. Tylko u niego może się wznieść na swoje wyżyny.

A z feministkami to niekiedy jest tak, że one same już nie wiedzą z czym i z kim walczą.

Miało być krótko i na temat...

ocenił(a) film na 8
La_Pier

Cieszę się, że mamy podobne zdanie na temat "skandaliczności" Larsa. Pisząc, że von Trier ma problemy tylko dlatego, że ośmielił się mówić prawdę, trafiłeś w dziesiątkę. To smutne, ale wciąż żyjemy w świecie, w którym prawda jest tematem tabu.
Moim zdaniem Lars nie tylko nie jest szowinistą, ale wręcz największym (obok Almodovara, który jednak spogląda na nie z gayowskiej perspektywy) admiratorem kobiet w gronie współczesnych reżyserów, a w każdym razie twórcą bardzo zainteresowanym zgłębianiem tajemnic kobiecości. Kiedyś takim wybitnym "kobieciarzem" był, wspomniany przez Ciebie, Bergman, którego zresztą Lars uważa obok Dreyera i Tarkowskiego za swego mistrza.
Bergman mógł istotnie trochę się znęcać nad swoimi aktorkami, bo nawet w swoich wspomnieniach opisywał takie sytuacje i pisał o różnych swoich problemach z psychiką i skłonności do nagłych wybuchów agresji. Ale w przypadku Larsa to myślę, że praca z nim może być uciążliwa dla aktorów raczej ze względu na jego specyficzne poczucie humoru i na liczne dziwactwa, niż na chamskie zachowanie na planie czy wywieranie trudnej do zniesienia presji psychicznej. Myślę, że von Trier to całkiem miły facet w porównaniu z niektórymi reżyserami. Nawet Kirsten Dunst, która była na niego nieźle wku...a na sławnej konferencji w Cannes, przyznała później, że ten dziwak jest jednocześnie świetnym człowiekiem, który bardzo dba o swych aktorów.
O prawdziwym znęcaniu możemy mówić w takich przypadkach, jak ten z Iwoną Petry podczas kręcenia "Szamanki" Żuławskiego.
Lars lubi polską wódkę? Super! No to lecę strzelić setę za jego zdrowie! I za Twoje oczywiście też :)

atotocoto

W dzisiejszym świecie (i nie tylko dzisiejszym) nie możesz powiedzieć prawdy, tego co naprawdę czujesz, bo od razu wezmą cię za rewolucjonistę, niebezpiecznego psychopatę, wykopią głęboki dół i wrzucą do niego, przysypując tonami piachu. Niestety na tym świecie nie ma wolności słowa.

Wiesz, nie wiem jakie metody stosuje na planie Lars wobec swoich aktorów i aktorek, pewnie jest dość wymagający, co w zasadzie jest standardem dotyczącym niemal wszystkich wybitnych reżyserów. Ale coś tam musiało być z Bjork, skoro jej wspaniała osoba, stwierdziła po występie w "Tańcząc w ciemnościach", że już nigdy więcej nie da się namówić na zagranie w filmie. Chyba musiało dojść do zderzenia charakterów bardzo odmiennych. I znów dam anegdotkę. Ponoć Lars i Bjork w trakcie kręcenia "Tańcząc w ciemnościach" próbowali się ze sobą zaprzyjaźnić i było coś takiego, że Lars przyniósł na spotkanie muzykę boysbandu Backstreet Boys, wprawiając Bjork w niemałe osłupienie. To chyba było celowe działanie, nie sądzę, aby Lars miał aż tak kiepski gust muzyczny ;) Choć on sam miał powiedzieć coś w stylu "wiem, mam fatalny gust muzyczny" ;)

Z tą wódką jest tak, że przysiągłbym jak na własne oczy widziałem w "Pięciu nieczystych zagraniach", Larsa delektującego się wódeczką marki Sobieski, ale być może chciałem ujrzeć coś, czego tak naprawdę tam wcale nie było widać ;) Fakt jest, że Lars w tym szalonym projekcie, spożywa duże ilości wódki. Wydaje mi się, że to był polski trunek.

A wracając do "Antychrysta" jeszcze. W jaki sposób interpretujesz tę słynną już dedykację na końcu filmu? Według mnie "Antychryst" reprezentuje wszystko to w co Tarkowski nie wierzył, na co spoglądał zupełnie inaczej. Bo Trier zdaje się mówić, że Boga nie ma lub też Bóg niewiele różni się od szatana, a może nawet niewykluczone, że jest jednym i drugim. Tarkowski w swoich filmach ufa naturze, tymczasem Trier pokazuje jak ona jest bardzo zdradziecka i okrutna. Tłumione pragnienia, pierwotne instynkty wyzwalające w nas niszczycielskie siły i degradujące człowieka. Tarkowski jednak bardziej wierzył w człowieka, choć u niego często jedynymi sprawiedliwymi okazywali się być "szaleńcy" ("Stalker", "Ofiarowanie"), których nikt nie chciał wysłuchać, którym nikt nie chciał uwierzyć. Ta dedykacja Tarkowskiemu gryzie się z wymową "Antychrysta" nie sądzisz? Pewne wizualne motywy nawiązujące do twórczości Andrieja są jednak obecne: Dafoe otoczony gęstymi zaroślami w scenie z lisem - "Solaris", płonące ognisko przed domem - "Zwierciadło", albo deszcz padający do słoików (lub szklanek, nie pamiętam).

"Antychryst" i "Solaris":
http://3.bp.blogspot.com/_IqeE5mmwZN0/SwDDSX2vhhI/AAAAAAAAAD4/ZkZLqBq3Gx4/s1600/ Dafoe+Ferns.jpg
http://www.dvdbeaver.com/film2/DVDReviews48/antichrist_blu-ray/4_34-cri.jpg

"Antychryst" i "Zwierciadło":
http://3.bp.blogspot.com/_mqf0FcKHNuw/TGJpUSt1vEI/AAAAAAAAA0s/VMiDZTQ8bmE/s1600/ 4.jpg
http://www.dvdbeaver.com/film2/DVDReviews48/antichrist_blu-ray/mirror.JPG

I jeszcze o wojujących amazonkach na koniec. Nie zgodzę się, że "Antychryst" jest filmem antykobiecym. Pewnie gdyby bohater Dafoe'a był od początku oprawcą postaci granej przez Charlottę, wszystko byłoby ok. Ale gdy się odwróci schemat, to okazuje się, że Lars jest zatwardziałym mizoginem. Ta antynagroda w Cannes dla "Antychrysta", to pomyłka. Sam Trier w wywiadzie wyznał, że nie jest wrogiem kobiet i że znacznie lepiej rozumie bohaterkę "Antychrysta" niż postać zagraną przez Dafoe'a. Czyli znów wracamy do punktu wyjścia: Lars kocha kobiety, często w swoich filmach czyni je bohaterkami umęczonymi ("Przełamując fale", "Tańcząc w ciemnościach", "Dogville"), ale jednak niesamowicie silnymi zarazem. No nie, gdzie ten mizoginizm Larsa? Nie dostrzegam.

Natomiast tak jak już napisałeś, gdzie nie pojawi się info o Trierze, to oczywiście obowiązkowo słowo "skandaliczny" musi zostać wyraźnie zaakcentowane. To się już robi nudne i wiesz co Ci nawet powiem? Że to jest brzydkie i niesmaczne. Gdyby nazwać Larsa manipulatorem, to coś w tym jest. Jego kino charakteryzuje się pewną formą manipulacji dokonanej na emocjach widza. Tyle że to czemuś służy. A służy temu żeby wyrwać widza z letargu i otępienia, nakłonić do samodzielnego myślenia, zmusić do refleksji. Lars kręcąc takie kino świetnie się bawi, a widz może wiele wynieść z jego filmów. Wiem, żyjemy w trudnym, ciężkim kraju, ale może nie wszystko stracone i w końcu Lars przestanie się ludziom jawić wyłącznie jako skandalista?

ocenił(a) film na 8
La_Pier

Widzę, że spotkałem kolejną bratnią duszę na filmwebie :) Właściwie pod wszystkim, co napisałeś, mogę się zdecydowanie podpisać.
Jeśli chodzi o wspólną pracę Larsa i Bjork na planie "Tańcząc w ciemnościach", to wiele bym dał, żeby móc z bliska obserwować, jak ta para dotkniętych geniuszem "wariatów" dochodziła do konsensusu :)) Chyba nie często dochodzi do spotkania takich dwóch dziwadeł. I , o dziwo, efekt tej konfrontacji okazał się doskonały. No i udało się Larsowi sprawić, by widz uwierzył, że dwie tak skrajnie różne przecież kobiety jak Deneuve i Bjork łączy wielka przyjaźń i wzajemne zrozumienie. W filmie bardzo mocno się to czuje. To niebywałe!
Pamiętam, że w "Pięciu nieczystych zagraniach" Lars i Leth zajadają się kawiorem i popijają jakieś winko. Może piją też naszą wódeczkę ? Mam ten film i sprawdzę to w wolnej chwili :)
Dedykacja z "Antychrysta" została odebrana przez wielu widzów i krytyków (pewnie tych samych, którzy nie potrafią obejść się w swych recenzjach bez słowa "skandalizujący") jako rodzaj złośliwego żartu albo jako kolejny sposób jaki Lars sobie wymyślił, żeby znowu wszystkich wkurzyć i zaszokować. Moim zdaniem należy ją odczytać jako wyraz artystycznego buntu wobec jednego ze swych mistrzów. Przecież w sztuce jest to zjawisko stare jak świat, że młodzi artyści odczuwają ambiwalentne uczucia względem uznanych, dojrzałych twórców. Z jednej strony są pod ogromnym wrażeniem ich osiągnięć, a z drugiej strony wiedzą, że aby zaistnieć w świecie sztuki jako osobne i niepowtarzalne indywidualności, muszą wypracować swój własny styl. Bardzo często to dochodzenie do własnego stylu przybiera postać "wojny" toczonej z poprzednim pokoleniem twórców. Niekiedy zdarzają się artyści, którzy już od samych początków działalności mają tą umiejętność prezentowania swego intymnego świata w sposób tylko sobie właściwy. Są to jednak raczej rzadkie przypadki. Tego typu artyści są jakby "nieprzemakalni", odporni na rozmaite mody i inne wpływy zewnętrzne. Są od samego początku w pełni ukształtowani i przez kilkadziesiąt lat ich sztuka utrzymuje się na tym samym poziomie, a oni ciągle "wałkują" te same motywy wynikające z ich obsesji, ale w różnych wariantach. W dziedzinie literatury kimś takim był na pewno Kafka. W muzyce Bach. W filmie Polański. Ale są też artyści eksperymentatorzy, których twórczość ewoluuje wraz z ich życiowymi doświadczeniami, przemyśleniami itd. Wydaje mi się, że Lars należy właśnie do tej kategorii artystów. Wystarczy spojrzeć na jego wczesne filmy. Przez długi czas von Trier wydawał się być facetem, który nie może się zdecydować, czy chce robić sobie jaja, czy też być poważnym twórcą. Musiało być mu wtedy ciężko. Trudno było powiedzieć coś naprawdę nowego i oryginalnego w kinie po takich gościach jak Bergman, Dreyer, Tarkowski, Bunuel, Pasolini, Antonioni, Polański, Herzog i inni wielcy. W czasie studiów w szkole filmowej Lars był zafascynowany kinem Tarkowskiego. Głównie stroną formalną tych filmów. A jeśli chodzi o prezentowaną w nich filozofię, to też w tamtym czasie Lars nie miał z tym problemu, bo wtedy określał się jako człowiek wierzący w Boga. Lars wychowywany był w atmosferze skrajnie ateistycznej i pewnie na zasadzie przekory w okresie młodości obnosił się ze swoją wiarą i katolicyzmem (facet, którego uważał za ojca był Żydem). Później jednak przyszła fascynacja filozofią de Sade i Nietzschego, która mocno odsunęła go od Boga. Jeszcze później pojawiła się depresja. "Antychryst" jest z pewnością filmem całkowicie przeciwnym w swej wymowie z dziełami Tarkowskiego. Ale pod względem formalnym są w nim zastosowane celowe nawiązania, a nawet (jak słusznie zauważyłeś) cytaty z filmów Rosjanina. Zastosowanie podobnego odcienia zieleni nie jest z pewnością przypadkowe.
Dlatego zadedykowanie filmu Tarkowskiemu nie było wcale głupim żartem ani próbą szokowania za pomocą tanich chwytów, ale specyficznym wyrazem hołdu dla dawnego mistrza, z którym Lars musi się dziś rozstać, bo ich drogi się rozeszły z powodów światopoglądowych (ale nie FORMALNYCH, bo Lars nie przestał pewnie szanować Tarkowskiego jako jednego z najważniejszych ludzi kina). Tak ja to widzę.
Przypomina mi się też przy tej okazji historia z dedykacją, jaką Polański umieścił na początku "Tess" : "Dla Sharon". Wtedy też rozmaici wredni "krytycy" doszukiwali się jakiś chwytów marketingowych w tym, a prawda była taka, że książka Thomasa Hardy'ego "Tessa d'Urberville" była po prostu ostatnią lekturą przeczytaną przez Tate przed okrutną śmiercią.

atotocoto

Po tym co napisałeś, dedykacja dla Tarkowskiego nabiera większego sensu. Coś w tym jest, że uczeń pobiera nauki od mistrza i jest nim zafascynowany. Ale w końcu przychodzi moment w którym koniecznie musi odrzucić mistrza, a nawet część jego nauk i podążać własną ścieżką.

Wczoraj zrobiłem sobie mini maraton z filmami Larsa. Niestety moja miłość do "Tańcząc w ciemnościach" osłabła. A nawet powiedziałbym, że już nie ma żadnej miłości z mojej strony względem tego dzieła. O ile w relacje Bjork - Deneuve wierzę, mimo iż ta druga jak zwykle sprawia wrażenie nieco wyniosłej, to już końcówka filmu jest przegięciem. Zabrakło na nią pomysłu. W co trzecim ujęciu mamy zbliżenie twarzy Bjork. A to Bjork i jej włosy, a to Bjork i twarz zasłonięta dłońmi... I tak w nieskończoność. A te zbliżenia twarzy dają mocny, dramatycznie efekt, ale tylko do pewnego momentu, bo powtarzane w nieskończoność, zdecydowanie tracą na znaczeniu. I oczywiście egzekucja przedłużana w nieskończoność żeby widz mógł płakać razem z Selmą ;) Nie znoszę takich zagrywek, a te z końcówki "Tańcząc w ciemnościach" należą do wyjątkowo tanich chwytów. Szkoda, bo cała historia trzymała się kupy, była przejmująca, sceny z muzyką ciekawie zrealizowane, wcale nie uważam ich za kiczowate, a piosenka "I've seen it all" bardzo przejmująca i bolesna. Wolę wersję z udziałem Stormare'a, niestety na płycie mamy Thoma Yorke'a, nie rozumiem dlaczego...

Natomiast drugi film obejrzany przeze mnie tego samego dnia, "Dogville", wciąż jest niezniszczalny! Lars po mistrzowsku zdemaskował hipokryzję, podejrzewam, że hipokryzję wielu z nas. Oglądając "Dogville" poczułem się jakbym oglądał jakieś zaginione i dopiero teraz odnalezione arcydzieło Bergmana. Ten narrator, czasami ironiczny, innym razem bezlitosny wobec zakłamania jakie pojawiło się w "Dogville" wraz z przybyciem Grace. Celność spostrzeżeń i bezkompromisowość w ukazywania ludzkich słabości, czasami też obecny na ekranie cynizm. Wszystko to przywodziło mi na myśl Bergmana. I chyba w żadnym innym filmie Von Trier nie zbliżył się do Bergmana tak mocno jak w "Dogville".

Wspaniała rola Kidman, jedna z jej najważniejszych ról, bezbłędnie zagrana. Przemiana Grace na końcu pokazana wiarygodnie zarówno przez Triera jak i Kidman. Można uwierzyć, że ta Grace z końcówki będzie prawą ręką tatusia :) I na końcu jakże piękna dedykacja Larsa złożona USA, mam na myśli piosenkę Bowiego i fotografie przedstawiające ten kraj od strony mniej znanej i niechlubnej. Von Trier swoim "Dogville" całkowicie mnie zmiażdżył, geniusz w najczystszej postaci. Wspaniała koncepcja filmu czyli mocno umowne dekoracje, ogląda się całą opowieść jak teatr. Ale myślę, że Trier chciał też powiedzieć: spójrzcie, znakomite kino może być zrealizowane prostymi metodami. Spójrzcie, żeby powiedzieć coś ważnego, nie trzeba budować ogromnych dekoracji (i znów przypomina się dzisiejsze Hollywood). Trier całkowicie zdał się na wyobraźnię i inteligencję widza. I nie pomylił się :)

ocenił(a) film na 8
La_Pier

Wydaje mi się, że problem z "Tańcząc w ciemnościach" polega na tym, że jest to film mający wzbudzać wielkie emocje u widza, podczas gdy sam Lars zrobił ten film całkiem "na zimno", z czystego wyrachowania i jedynie dla udowodnienia, że potrafi zrobić coś z pozoru niemożliwego. Myślę, że Trier sam sobie zadał takie zadanie domowe, którego treść mogłaby brzmieć mniej więcej tak : Proszę wybrać spośród wszystkich gatunków filmowych ten, który uważasz za najbardziej amerykański, a następnie zrealizować w tym gatunku film, który w swej wymowie będzie skrajnie antyamerykański". Jeśli spojrzeć na ten film, jak na szkolne zadanie reżyserskie, to moim zdaniem von Trier zasłużył na szóstkę. Od strony technicznej film jest zrealizowany perfekcyjnie. Lars opowiadał, że w niektórych ujęciach na planie pracowało jednocześnie sto kamer. Nie chce mi się w to wierzyć, ale to pokazywanie bohaterów z różnych kątów widzenia i genialny montaż robią rzeczywiście duże wrażenie.
Ja ten film odebrałem jak wspaniały pokaz iluzjonisty :)) W połowie filmu zrozumiałem, że to na pewno dobrze się nie skończy, bo kapnąłem się, że Lars postanowił zaserwować nam antymusical. Nie wpadłem w tą pułapkę zastawioną przez Triera i jakoś nie przeżyłem tego filmu tak mocno emocjonalnie. Pomyślałem sobie za to, że gość jest naprawdę wielkim reżyserem.
Ale tak naprawdę uznałem von Triera za idealnego reżysera dla siebie po obejrzeniu "Antychrysta". Ten film mnie zachwycił. Później zobaczyłem "Melancholię" i znów miałem to cudowne poczucie, że wreszcie doczekałem się na film, na który czekałem od dwudziestu lat.
Myślę, że "Antychryst" był takim filmem przełomowym w jego twórczości. On po raz pierwszy zrobił coś naprawdę swojego w pełnym tego słowa znaczeniu. Po raz pierwszy się tak odsłonił. Wcześniej był bardzo zafascynowany samą stroną techniczną kręcenia filmów. Lubił na przykład eksperymentować z filtrami i obróbką laboratoryjną taśmy. Nie wiem czy czytałeś "Spowiedź dogmatyka". On tam dużo wspomina o tych sprawach. Lars wyznał tam, że uwielbia trudności na planie :)) To, co innego reżysera doprowadziłoby do kompletnej załamki psychicznej, dla Larsa było świetną zabawą :)) W książce kilka razy powtarza się sytuacja, że po opisie bardzo skomplikowanej maszynerii, jaką trzeba było skonstruować, by móc zrealizować ujęcie zgodnie z jego wizją, Lars stwierdza ze śmiechem : "To było bardzo zabawne".
Ja przez długi czas odnosiłem się do tego faceta i jego dziwnej twórczości z dużą rezerwą. Dostrzegałem jego wielki talent, ale jednocześnie drażniło mnie to, że miałem ciągłe poczucie, że on sobie robi jaja, że te filmy są jak piękna wielkanocna pisanka - puste w środku.
Moje pierwsze spotkanie z jego twórczością to "Przełamując fale". Film wybitny, piękny, mądry i niezwykle poruszający". Zachwyciłem się nim. Ale już "Element zbrodni", "Epidemia" i "Europa" wywołały u mnie mieszane uczucia.
"Dogville" też strasznie mi się spodobało, ale już "Szef wszystkich szefów" wydał mi się kompletnym nieporozumieniem. Pomyślałem nawet, że Trier chyba już się skończył i "wypstrykał się" z talentu, jak wielu innych reżyserów.
I wtedy pojawił się "Antychryst". Prawdziwe objawienie.
Mam wielką nadzieję, że Trier nie zejdzie już z tej intymnej drogi twórczej. Chciałbym, żeby robił już tylko poważne rzeczy, które wynikają z jego wnętrza, a nie filmy, które mają być w założeniu zrobione anty czemuś.

ocenił(a) film na 10
atotocoto

W ogromnej mierze się zgadzam aczkolwiek odnoszę wrażenie, że Trier wciąż idzie to samą drogą. Każdy jego film (pomijając Manderlay i Dogville - oba podobne jeśli chodzi o stylistykę, ale już Manderlay pod względem tematyki i idei jest preludium Antychrysta) prezentuje inny "gatunek", Lars narzuca sobie jakąś forme i walczy z nią, zarazem próbując przekazać swoje spojrzenie na świat. Na początku miał nadzieję, że jednak na tym świecie ma coś znaczenie i starał się to ukazać. Ale od Dogville widać, jak ewoluuje jego światopogląd... a może raczej krystalizuje się. Ja osobiście wole jego póżniejsze filmy niż te wcześniejsze, obecna twórczość (od Dogville) jest surowsza, trudniejsza ale duża bliższa temu co jest prawdą o ludzkim życiu.
On sam ze sobą gra w grę która widać w "Pięć nieczystych zagrań", film który warto obejrzeć by w jeszcze większym stopniu zrozumieć samego Triera jak i jego filmy.

ocenił(a) film na 8
elloko90

Larsa nie wiązałbym raczej z kinem gatunkowym. On był przez dość długi czas raczej filmowcem - eksperymentatorem. Ale Ty napisałeś to słowo w cudzysłowie, więc pewnie chodziło Ci o to samo.
Ja też zdecydowanie wolę tą obecną fazę jego twórczości, bo mam duży kłopot z niektórymi jego dawnymi filmami. Mam tu na myśli "Element zbrodni","Epidemię" i "Europę", które są zachwycające w warstwie plastycznej, ale dość mętne jeśli chodzi o przekaz intelektualny. Bardzo podobała mi się "Medea".
Ja myślę, że w przypadku von Triera sprawą decydującą jest jego wiek. On pewnie sobie w pewnym momencie uświadomił, że musi przestać jedynie bawić się kinem i jego technicznymi sztuczkami, jeśli chce rzeczywiście przejść do historii jako jeden z największych reżyserów. Zrozumiał, że musi zacząć robić filmy bardziej osobiste, z bardziej wyraźnie sformułowanym przekazem światopoglądowym, filozoficznym. Może jego depresja miała na to też swój wpływ. Nie od dziś wiadomo, że artyści cierpiący tworzą najbardziej wartościowe dzieła. Lars bardzo się zmienił przez ostatnie 15 lat. Fizycznie i psychicznie. Wystarczy porównać jego wygląd i sposób mówienia w wywiadach z lat 80 i 90 z tymi ostatnimi. Na youtube jest kilka filmików. On chyba nie ma już takiej kondycji i poweru jak dawniej. Zrozumiał, że czas żartów i eksperymentów się skończył i trzeba dać z siebie wszystko. Lars się postarzał, ale jednocześnie doszedł do punktu, w którym jego styl się ostatecznie ukształtował. Myślę, że on teraz nie będzie tracił czasu na głupoty i każdy jego kolejny film będzie prawdziwym dziełem sztuki, poruszającym najważniejsze tematy ludzkiej egzystencji.

ocenił(a) film na 10
atotocoto

Dobrze to odczytałeś "gatunek". Po prostu Lars narzuca sobie pewne ramy aby się z nimi mierzyć dokładnie tak jak to robił Lethowi w "Pięć nieczystych zagrań", bo jak tam było ukazane najtrudniej tworzyć jest bez żadnych odgórnych reguł. Stąd też Dogma, przerobił już noir, melodramat, musical, dokument, teatr telewizji, komedię, horror, kino katastroficzne a teraz porno(?). I właśnie to mierzenie się sprawia, że musi się wysilić aby w każdy z nich przerobić na swoją modłę i wyrazić własne myśli.
Masz sporo racji co do pierwszych filmów, są ciekawe technicznie ale może nie do końca przemyślane i niejasne w swoim przekazie, aczkolwiek według mnie "Europa" łączy piękno realizacji jak i ciekawe przedstawienie problemu.
Co do reszty zgadzam się w pełni, i polecam obejrzeć "Młode lata Eryka Nietzschego" którego jest scenarzystą i w pewnym stopniu można określić ten film biografią Larsa ;) Plus już wspomniane "Pięć nieczystych zagrań" dużo mówiące o Leth ale i też bardzo wiele mówiące o Trierze ;)

ocenił(a) film na 8
elloko90

Dzięki za przypomnienie o filmie "Młode lata..." Już kilka razy obiecywałem sobie, że to zobaczę i ciągle wypadało mi to z głowy, bo były jakieś inne pozycje do obejrzenia. Tyle jest dobrych filmów, że zawsze jakiś tytuł wyleci z pamięci :)
A widziałeś film "Moja droga Wendy" ? To też według scenariusza Larsa.
"Pięć nieczystych zagrań" widziałem. Film bardzo interesujący, oryginalny i jedyny w swoim rodzaju, o którym można by dużo pisać. Ale to jest właśnie przykład filmu z tego eksperymentalnego okresu w twórczości Triera. Dzisiejszy Lars to chyba nieco inny facet, ale oczywiście charakter człowieka się nie zmienia i Trier może jeszcze wywinąć nam niejeden numer :) Już po świetnym "Dogville" zaskoczył mnie negatywnie "Szefem wszystkich szefów" i teraz wiem, że z tym gościem nie można nigdy być niczego pewnym na 100 procent :)
Po "Dogville" zrobił jeszcze "Manderlay". Kiedyś oglądałem ten film w TV KULTURA, ale po pół godzinie musiałem niestety wyjść z domu i nie miałem do tej pory okazji obejrzeć go w całości. Odniosłem wrażenie, że jest znacznie słabszy od "Dogville", no ale skoro nie widziałem go do końca, to nie mogę się wypowiedzieć. Ty napisałeś coś, co mnie zainteresowało. Napisałeś, że pod względem tematyki i idei "Manderlay" jest jakby preludium "Antychrysta". Czy mógłbyś to rozwinąć, bo mam małą obsesję na punkcie "Antychrysta" i wszystko, co wiąże się z tym filmem bardzo mocno mnie interesuje :))
Na youtube znalazłem wczoraj bardzo interesującą rozmowę Larsa z jakimś profesorem filmoznawstwa, która była chyba nadana w radio. Tylko, że gadają po angielsku, a ta duńska odmiana angielszczyzny w wykonaniu Larsa jest dla mnie nie do przebrnięcia :)) Ja w ogóle mam problem z tym angielskim, bo przez lata uczyłem się francuskiego i zaniedbałem niestety ten najbardziej międzynarodowy ze wszystkich języków świata, który znam w stopniu uniemożliwiającym niestety oglądanie filmów w wersji oryginalnej. A jak Ty stoisz ze znajomością pięknego języka Szekspira ?
Tu jest link do tej audycji :
http://youtu.be/VFSjObX_e68
Tych filmików jest kilka i w sumie dają dość długi materiał.
Wiem, że od dłuższego czasu interesujesz się twórczością Larsa, więc jeśli ten wywiad też Cię interesuje i jeśli znasz angielski trochę lepiej ode mnie, to daj znać. Będę Ci bardzo wdzięczny za streszczenie w kilku zdaniach, tego co Lars ma do powiedzenia o "Antychryście". Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
atotocoto

"Moja droga Wendy" jeszcze okazji ogladać nie miałem ale wkrótce to się zmieni ;)
Może i "Pięć..." jest z tego okresu ale to znakomity film pokazujący nie tyle samego Letha co właśnie Triera i jego ogólny pogląd na tworzeniu. Do tego bym dorzucił dokument http://www.filmweb.pl/film/Tranceformer+-+portret+Larsa+von+Triera-1997-33150 . Nie jest jakiś genialny ale kilka ciekawych wypowiedzi się w nim znalazło ;)
A "Szef... " wybitny może nie jest ale ogólny zamysł, realizacja i humor dla mnie sprawia, że to jedna z najlepszych komedii jakie widziałem ;)

Hmm Manderlay w mojej ocenie, nie jest słabszy. Mimo podobieństwa do Dogville, to zupełnie inna historia i inna idea, bardzo trafnie opisująca świat i przede wszystkim Amerykę.
Nie chcę za bardzo pisać o konkretach, skoro jeszcze nie oglądałeś, ale miałem na myśli przede wszystkim pogląd Larsa na temat natury kobiet, znając Antychrysta, można dostrzec "zalążki" a nawet identyczne mechanizmy które Lars von Trier zaprezentował najpierw w Manderlay a dopiero potem rozwinął w Antychryście. Obejrzysz, to z pewnością sam wyłapiesz co miałem na myśli ;)

Wielkie dzięki za wywiad, angielszczyzną w dość dobrym stopniu władam więc sądzę, że będę w stanie zrozumieć , niestety chwilowo mój internet nie pozwala bym się w to zagłebił. Gdy tylko przesłucham to postaram się mniej więcej opisać co tam ciekawego Trier mówi ;)
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
elloko90

Z tym "Szefem..." to jest tak, że kupiłem płytę z tym filmem "w ciemno", bo tak zachwyciłem się "Dogville", że liczyłem na coś równie wielkiego. Zobaczyłem, że to komedia i poczułem się mocno rozczarowany. Jednak postanowiłem dzisiaj, że wykonam drugie podejście do tego filmu. Tym razem obejrzę to bez negatywnych emocji i może dostrzegę to, czego wcześniej nie zauważyłem.
"Manderlay" też obejrzę sobie w całości i na spokojnie, bo wtedy, kiedy zacząłem to oglądać, miałem różne sprawy na głowie i nie byłem wystarczająco skupiony.
Bardzo się cieszę, że postanowiłeś podjąć się tłumaczenia tej rozmowy, bo cholernie jestem ciekaw, jak Lars tłumaczy pewne sprawy w "Antychryście", który jest filmem (w odróżnieniu od "Melancholii") tajemniczym i wymagającym dla pełnego zrozumienia (tak przynajmniej podejrzewam) wiedzy z zakresu gnozy, psychoanalizy Junga i Freuda, biblii, procesów czarownic, astronomii i cholera wie, czego jeszcze :))
Ta rozmowa może być o tyle ciekawa, że z profesorem filmoznawstwa von Trier był zmuszony rozmawiać na poważnie, bez wciskania kitu i robienia sobie jaj. Pamiętam na przykład z telewizji, że gdy pytania zadawała mu jakaś młoda polska dziennikarka, to nie wysilał się specjalnie i odgrywał rolę etatowego skandalisty, wiedząc, że media właśnie tego od niego oczekują, a nie prawdy na temat przesłania zawartego w filmie.

atotocoto

atotocoto i elloko90 - przeczytałam od dechy do dechy waszą wymianę myśli na temat twórczości von Triera i jestem pod wrażeniem. Oglądałam Przełamując fale i Tańcząc w ciemnościach - filmy zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale fanką von Triera nie zostałam. Antychrysta obejrzałam "z obowiązku", żeby wyrobić sobie własne zdanie, a nie opierać się na opiniach innych - ale przyznaję, że trudno mi było zrozumieć jego przekaz, dlatego dziękuję za Waszą merytoryczną dyskusję na forum, bo rozjaśniła mi trochę mrok twórczości tego szalonego reżysera. Mam w planie obejrzeć Melancholię i Dogvill - dzięki Wam będzie mi na pewno łatwiej je zinterpretować. Serdecznie pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
kociamama

Bardzo się cieszę, że moja pisanina na coś Ci się przydała :) Podejrzewam, że "Dogville" i "Melancholia" znacznie bardziej przypadną Ci do gustu. W "Antychryście" Lars pokazał mroczną stronę kobiecości, bo akurat pasowała ona do tej przerażającej i skrajnie pesymistycznej wizji Natury, jaką pragnął przedstawić. Wiele kobiet ma o to do niego pretensje i oskarża go nawet o mizoginizm. Może Tobie też nie spodobał się sposób, w jaki przedstawiona została postać kobieca ? Odbiór "Antychrysta" przez kobiety bardzo mnie interesuje. Ciekawy jest fakt, że większość osób, z którymi rozmawiałem o tym filmie i którym film bardzo się podobał, to kobiety :) Z całkowitym odrzuceniem "Antychrysta", jako chorego i pseudointelektualnego gniota spotkałem się tylko u facetów :) Czyli może jednak udało się Larsowi dotknąć jakiejś prawdy dotyczącej kobiecości ? Myślę też, że wiele kobiet jest zwyczajnie zniesmaczonych drastycznością niektórych scen. Potrafię to zrozumieć. Może Ty też miałaś z tymi scenami problem ? Myślę, że u niektórych delikatniejszych kobiet te mocne sceny powodują instynktowne dystansowanie się od przedstawionych w filmie postaci i odrzucenie "Antychrysta" jako krwawego i szokującego horroru, pozbawionego głębszego przesłania. Trochę szkoda, że tak się dzieje, ale myślę, że sam von Trier z góry przewidział taką reakcję części widzów, bo sam określał swój film (z właściwą sobie ironią) mianem porno - horroru. Zdecydował się jednak na umieszczenie tych scen w filmie, bo rolą artysty jest maksymalne zbliżenie się do prawdy, nawet jeśli będzie to bolesne dla odbiorcy, a nawet dla samego twórcy. Artysta to niestety nie Święty Mikołaj, który wszystkich głaszcze po główce :))
Chciałbym polecić Ci pewien stary, japoński film, który też opowiada o kobiecie, mężczyźnie i okrutnej, niepokonanej Naturze (którą symbolizuje wszechobecny piasek). Film nosi tytuł "Kobieta z wydm". Jest naprawdę wspaniały, mądry i warty obejrzenia. Pod wieloma względami to taki "Antyantychryst" :))
Pozdrawiam serdecznie!

ocenił(a) film na 9
atotocoto

Czyli są jeszcze mądrzy ludzie na filmwebie. Uff, aż miło się czytało.

Niskobudzetowy

Ty nim nie jesteś, chamie.

_Lady_

To będzie radosne pseudoartystyczne porno z faszystowskim pozdrowieniem od samego Von Triera dla wszystkich spragnionych szoku i chamstwa.

traveler

Tez mi sie tak wydaje.

traveler

ja uważam, że raczej zaplątał się w swojej wypowiedzi. Lepiej żeby kręcił filmy zamiast udzielać wywiadów.
Z 2 strony współczucie dla A.H. wcale nie musi oznaczać podziwu, poparcia...
Gdyby wszyscy patrzyli jednostronnie i pobieżnie to nie powstałoby wiele wspaniałych książek i filmów.
Jeśli ktoś nakręciłby film o A.H. pokazując go jako człowieka nieszczęśliwego, chorego czy byłaby to pochwała faszyzmu?
Może to pozwoliłoby zrozumieć skąd bierze się zło. Jednostronna, jednomyślna prezentacja to propaganda.
Filmy powinny zmuszać do myślenia, budzić emocje, wzruszać, wkurzać.
I wcale nie chcę oglądać filmu o AH. Po prostu nie godzę się na krótką, pobieżną ocenę.
Nie uważam, żeby jakikolwiek jego film był chamski :-)
Ale szok? tak
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
znykan

On nigdy nie powiedział, że popiera Hitlera. Pseudointelektualiści, którzy boją się pomyśleć o II wojnie światowej aby się nikomu nie narazić tylko tak pomyśleli. Kretyni co nie wyczuwają kontekstu.

_Lady_

w tym filmie podobno mają zamiar pokazać prawdziwy seks

ocenił(a) film na 6
Immortal_Stasin

Tak, fajnie:) Zupełnie jednak serio: Ja do końca tego nie rozumiem. W filmie pokazuje się sceny intymne na tyle, aby widz uwierzył, że aktorzy właśnie uprawiają seks. Jeśli do tego zdjęcia kręcone są "surowo", z ręki itd. to wygląda to już całkiem realistycznie. Nie wiem, co ma zmienić stwierdzenie w materiałach prasowych, że tak samo wyglądające na ekranie sceny przedstawiają coś prawdziwszego. To jedynie buduje jakiś nastrój u widza. Równie dobrze jednak mogłoby być kłamstwem. W końcu film to fikcja.

Immortal_Stasin

Może być też nieprawdziwy seks, jak kto woli.

oruga

najpierw Lars, później inni, ostrzegałem, że do tego dojdzie ....

ocenił(a) film na 9
Immortal_Stasin

Spóźniłeś się Pan. Seks w kinie już był.

Niskobudzetowy

możesz podać jakieś konkretne tytuły ?

ocenił(a) film na 9
Immortal_Stasin

Anatomia piekła i inne filmy Catherine Breillat, Idioci tegoż Triera, Wkraczając w pustkę, Brązowy królik, Intymność i pewnie wielu nie widziałem. W większości nie jest to oczywiści seks pokazany na pełnych zbliżeniach przez 15 minut z wytryskiem na cycki, ale pokazana jest penetracja, seks oralny na żywo, wzwody i takie tam.

Niskobudzetowy

Hmmm, no tak widziałem kiedyś "9 songs" ale to niszowa produkcja, "Brązowego Królika" też, nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć. "Idioci" to już trochę innny gatunek, więc nie brałem tego filmu pod uwagę.

ocenił(a) film na 9
Immortal_Stasin

W Idiotach scena trwała ze 3 sekundy, ale jednak. Szczerze wątpie aby w Nimfomance poszli po całości. Chyba nie o to chodzi w kinie.

Niskobudzetowy

Żałosny psuedoznawca.

_Lady_

Ja odjechałam po Melancholi...ale nadal, kurcze, ciekawi mnie: jak daleko sięgnie jego odjechana psychika...czy tez premedytacja odseparowanego umysłu geniusza....
Obejrzę oczywiście....niemniej, jest toksyczny

_Lady_

Ja w filmach Larsa nie dostrzegam chamstwa. Jest dla mnie wyjątkowy, bo nie kopiuje, nie tworzy komercji,która ma mu nabić kasę. Fakt w Cannes wypowiedział się dość nieciekawie ale jego filmy warto polecić. Antychryst czy Melancholia nie propagują idei faszystowskich. Wydaje mi się,że Lars wyznaje zasadę "Sztuka dla Sztuki", my jesteśmy na drugim miejscu i Chwała mu za to. :)

Pozdrawiam wyżej-duuuużo-piszących Forumowiczów. Miło czytać Wasze posty :)

ocenił(a) film na 8
_Lady_

Jestem jednym z tych co tak duuuuużo napisali i bardzo się cieszę, że czytanie mojej pisaniny było dla Ciebie miłe :) Właściwie miałabyś prawo się na mnie obrazić, bo założyłaś ten temat pewnie z myślą o filmie "The Nymphomaniac" i interesowały Cię opinie ludzi na temat tego kontrowersyjnego pomysłu z kręceniem filmu porno, a ja rozpisałem się na temat jego wcześniejszej twórczości :))
Ale, z drugiej strony cóż można pisać o filmie, do którego zdjęcia jeszcze się nawet nie zaczęły ? :)))
Pozdrawiam serdecznie.

atotocoto

W sumie samo kręcenie filmów porno nikogo nie dziwi ale fakt,że Lars chce zrobić taki obraz sprawia,że z góry będzie skazany na negatywne noty. Myślę,że pokaże naturalne sceny bardziej i mniej grzecznie. Jeśli chodzi o "Antychrysta" nie uchwyciłam tam mizoginii. Szczerze-nigdy nawet w tej kategorii nie podchodziłam do tego filmu.. Wyszłam z kina tak wstrząśnięta..chyba przeżyłam wtedy katharsis ;) Przyznam się,że nie pojęłam samej końcówki, dlatego dziękuje za posty i odniesienia do dzieł, które mogły wpłynąć na Larsa . Pozdrawiam :)

_Lady_

Kompletnie mnie nie obchodzi czy w filmie bedzie seks czy nie. Wiem jedno: jeśli von Trier robi film nastawiony na szok i kontrowersje to to nie bedzie dobry film.

ocenił(a) film na 6
_Lady_

Znowu Gainsbourg.. Nie wiem czy sypia z Trierem czy może jest jego muzą, no ale ile razy pod rząd można dostawać główne role?

JaMajka69

Może Lars przypomina jej sławnego Ojca-skandaliste ? Jest w Niej coś niepokojącego ,co przyciąga widza.