Joe: Jestem złym człowiekiem... i nie próbuj zaprzeczać!
Ja: Wcale nie zamierzałam!
Ogólnie film nie był zły, ale wszystko mnie w nim wkurzało. Te nieustanne porównania seksu do wędkarstwa... okropne i nudne! Zupełnie jedno z drugim nie pasuje do siebie. Ta Joe, która za wszelką cenę próbowała udowodnić, że jest złym człowiekiem i ten Seligman, który za wszelką cenę próbował ją wybielić i znajdował stale dziwne usprawiedliwienia, które wyglądały jakby były wymyślane na siłę. I jeszcze ta żona pana H., która przyszła z dziećmi oglądać łóżko zdrady swojego męża i jej żałosna rozpacz. Chociaż sytuacja zrobiła się całkiem ciekawa z uwagi na to, co się tam odpierdalało :D