Dosyć pozytywne zaskoczenie. Może dlatego, że nastawiałem się na porażkę. Zaskoczyło mnie też to, że "Dziewięć" to w zasadzie remake "Osiem i pół" Felliniego. Słyszałem wprawdzie, że "Nine" jest tym filmem inspirowany, ale nie wiedziałem, że aż tak. Jest to oczywiście inny obraz, "nowy, lepszy, bardziej błyszczący, prosty i poukładany" (to sarkazm, gdyby ktoś miał wątpliwości). Myślę jednak, że podobieństwa do dzieła Felliniego wyszły "Nine" tylko na dobre. Jednakże jako musical film nie powala. Piosenki zupełnie bez wyrazu (podobał mi się jedynie utwór Saraginy), a choreografii w zasadzie nie ma. Poza tym numery muzyczne jakoś tak mdło wyreżyserowane. Myślę, że dobrze była też dobrana obsada - no, może poza Kate Hudson. Świetne Cotillard i Dench! Rola Day-Lewisa może nie należy do najlepszych w jego karierze, ale on plamy i tak nigdy nie daje. Cieszył też udział Sofii Loren - wystarczy, że pojawia się na ekranie, nie musi nic wiele robić. Cruz i Kidman pasowały jak ulał do swoich ról - zresztą już takie nieraz grywały. Summa summarum - nieźle. Parę razy, to nawet się wzruszyłem, a to lubię! :)
Tak, uważam, że muzyczna wersja "8 i pół" jest bardzo dobra. Day-Lewis idealnie wpasował się w tę rolę, a typowy papieros, ciemne okulary i chód - istny Mastroianni. Jedyną aktorką, która niezbyt popisała się muzycznie była Hudson. Idaelny wybór Kindman (chociaż Cardinale reprezentuje inny typ urody)czy Cotillard (nie gorsza niż Aimee)i do tego ognista Fergie!