Nie czytajcie tych komentarzy, film jest świetny! Nie mogę uwierzyć w wasze opinie- nie ma czegoś takiego jak film o niczym. Nie jest łatwy, nie dla każdego. Trzeba się w niego zagłębić aby zrozumieć o co w nim chodzi.
Skupcie się nie na barwnych kreacjach aktorów, muzyce czy choreografii (które swoją drogą są rewelacyjne) tylko na sensie filmu!
No własnie jak go zrozumialas? Wybacz, ale gra aktorow,choreografia czy muzyka sa wazne. One w duzej mierze tworza ten film, wiec chocby nie wiem jak bylo cudowne przeslanie, a reszta bylalby beznadziejna, to film sie staje automatycznie slaby. No coz, gra aktorow byla dobra, ale muzyka i choreografia lezala. Poza tym tak go rozreklamowali i mowili, ze to swietny film muzyczny, wiec jak dostalam takie cos, to sie nie dziw, ze jestem zawiedziona. Wybacz, ale Chicago to nie jest. Chociaz moze nie powinnam porownywac tych filmow, ale liczylam, ze Nine bedzie na podobnym poziomie.
No ja jak pojawiły się końcowe napisy byłam w szoku, bo dla mnie ten film w ogóle się nie rozwinął. czułam się jakby to była najwyżej połowa. Fabuła tragiczna, muzyka irytująca, jedyne choreo zasługujące na aplauz to sceny z Penelope i ta piaskowa scena - rewelacja. reszta totalnie wiała nudą i sztucznym patetyzmem.
Do autora/autorki wątku-zagłębiając się w materię filmu wyszła mi,ot ...
taka głębia pod mostem.
Pomimo tylu fantastycznych składowych, film nie chwyta ani za serce ani za cochones.Obsada,kostiumy,sam pomysł- obietnica wielkiego kina,acz niespełniona.Nie potrafię wskazać ewidentnych błędów reżysera,ale nie opuszcza mnie wrażenie,że to właśnie on sypie piach(nomen omen numer z piaskiem jednym z ciekawszych)w tryby tegoż przedsięwzięcia.Brak atmosfery musicalowej,owych kulminacji choreograficznych powoduje mój chłodny odbiór
Muzyka i piosenki też letnie(wg. mnie),przywołany w recenzji ,,Sweeney Todd" broni się zdecydowanie lepiej.
Szczęściem jest w filmie finał udowadniający,iż twórcy kino jednak kochają.Pojawia się właściwy dla tego gatunku rozmach.Wreszcie oglądam to czego oczekiwałem,szkoda,że z napisami końcowymi... 5/10 ukłony,esforty
wiązałam duże nadzieje z tym filmem ale baaaardzo się rozczarowałam. tak naprawdę główna postać jakoś wyróżniała się w tym filmie. bardzo charyzmatyczna postać. i nic poza tym. oczywiście wizualnie film daje radę. tylko przez większość filmu aktorki wiły się, kokietowały a nie miały szansy stworzyć jakiejś wyrazistej kreacji. nicole pojawiła się może w sumie przez 10 minut filmu. z kobiecych postaci urzekł mnie tylko wątek zdradzanej żony - pięknie zagrane
ja osobiście mam mieszane uczucia co do filmu... Chicago to to nie jest... i musze to przyznac... aczkolwiek warto sie zagłębić w ten film... bo pewne wartości nie są po prostu podane na tacy... a trzeba się wsłuchać... podziałać wyobraźnią... czytać miedzy wierszami.......były momenty kiedy ziwałem... ale także takie kiedy łza kręciła sie w oku..... do tej pory zastanawiam sie czy wszystko zrozumialem.... moze warto zobaczyc to jeszcze raz :P
Ja przyznaję się bez bicia, nie rozumiem. Nie za bardzo łapię, co miała oznaczać finałowa scena, co to był za chłopiec? Może mi ktoś wyjaśnić może?
Wewnętrzne dziecko. :)
Trzeba zachować wewnętrzne dziecko - by dalej żyć, nie rezygnować ze
wszystkiego - by się przypodobać. Bo to jedna z wielkich wartości Guido
za które go kochano.
Film - jest ok. Myślę- że peewne sceny trochę bym zmieniła. Aczkolwiek -
ogólnie NIEZŁY. :)
Same wartości i refleksje, nie są jakieś baaaardzo trudne do
wyciągnięcia, wystarczy się tylko skupić, oglądać i słuchać.
Podobała mi się postać i charakterystyka - postaci Nicole Kidman. Myślę
iż słusznie że odeszła od Guido - on nie kochał jej - a tylko jej
poszczególne wcielenia... ale może to było niezbędne by zachował część z
siebie? Na pewno też go zmieniło.
Penelope (uwielbiamm!) też grała reweeeeeelacyjnie! Bez niej - wrażenie
byłoby wiele gorsze.
no i Guido - ma wszystko, jego niestałość w uczuciach jest wręcz
komiczna momentami, jednak doprowadza do wielu tragedii jednostek, nie
zdaje sobie mężczyzna bowiem sprawy - iż część jego 'szarej' ;)
egzystencji może być dla innych całym światem.
Ogólne wrażenie - warto iść, by się ustosunkować.
Pozdrawiam :)
a tych co nie rozumieją -zachęcam do większego skupienia się na filmie i
by nie bali się - wyrażać uczuć i szukać refleksji - w sobie :).
może i do najlepszych musicali /mu dużo brakuje ale moim zdaniem jest zdecydowanie lepszy od chicago. ode mnie spokojnie 8/10
myślę, że film rozczarowuje wiele osób, ponieważ zrobiono wokół niego bardzo dużo szumu i oczekiwań i to całe porównywanie go przez wszystkich do "CHICAGO". Moim zdaniem dobry i efektowny film.
Szanowni czytający,
dla mnie ten film miał przesłanie, bardzo ważne przesłanie, nawet kilka ważnych przesłań:
- jak zanudzić widza w ciągu niespełna 2 godzin
- jak zrobić film o niczym
- jak nie pisać piosenek, albo jak pisać, żeby wszystkie były nudne
- jak zrobić seksistowski obraz o mężczyźnie w kryzysie wieku, który tak naprawdę jest rozwydrzonym bachorem
- jak nic nie robić na planie ( mistrzynią w tym była Nicole Kidman)
- jak zrobić coś, co jest oklepane i smakuje jak odgrzewane kotlety (Penelope Crus, którą wielbię nie pokazała nic nowego)
i przede wszystkim:
- jak roztrwonić kupę kasy.
zastanawiałem się na tym filmie (a niestety byłem w kinie) nad dwoma rzeczami: kiedy się skończy i jak nisko trzeba upaść po zdobyciu Oscara. Tylko pani Marion Cotillard zachowała klasę i pokazała "dobre aktorstwo".
byłem zażenowany tym filmem dałem 1/10, zaznaczę tylko, że poszedłem jak wielu innych na "fali" Chicago do kina.
Pozdrawiam
hahaha, majkelo_s zgadzam się w 100% xD
No może, co do tych piosenek to fajnie wyszła "Be Italian" w wykonaniu Fergie, która, tak przy okazji powiem, pozytywnie mnie zaskoczyła...postać Saraghiny, która grała była bardzo wyrazista.
Ogólnie liczyłam najbardziej na Kidman, a najmniej na Fergie, a wyszło całkowicie odwrotnie. ;p