6,0 47 tys. ocen
6,0 10 1 47320
5,2 25 krytyków
Nine - Dziewięć
powrót do forum filmu Nine - Dziewięć

"Nine" nie jest tak prosty w fabule jak "Chicago". Jest to bardziej kolaż różnych emocji niż prosta, jednowymiarowa historia. Wydaje mi się, że stąd te niskie oceny, bo większość zawsze będzie wolała oglądać prostą fabułę: akcja, zawiązanie akcji, suspens itp. Moim zdaniem bardzo dobry film i bardzo dobry musical. Dla koneserów gatunku.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 9
similarien

Jestem tego samego zdania. Aż dziw bierze, że w dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy tak rzewnie i gromko domagają się filmów ambitnych, emocjonalnych, obdarzonych drugim dnem, nie doceniają dzieła Marshala. Ocena 5.9? Dla mnie to jakiś absurd. "Nine" jest chyba jedynym musicalem, który w tak dobitny sposób wyeksponował i dał na pierwszy plan psyche głównego bohatera. Przez dwie godziny dane jest nam zobaczyć kilka oblicz Guido, nie tylko rozdartego pomiędzy niemocą twórczą, a chęciami artystę. Z jednej strony mamy osobę tęskniącą, nostalgiczną, melancholijną, z drugiej zabawną, zadowoloną, z poczuciem humoru, a z trzeciej strony reżyser zaserwował nam oblicze podszyte strachem, depresją, alienacją. Portret psychologiczny jest rozpisany fenomenalnie. Zresztą nie tylko Guido jest tu w centrum. Każda kobieta w jego życiu, mimo tego, iż pojawia się na niespełna 15-20 minut wprowadza swoje ożywienie. Każda pokazuje inne oblicze, które w ścisły sposób łączy się z osobowością Guido. Raz mamy racjonalną i klarowną Lilli, po czym dla kontrastu wchodzi rozedrgana i emocjonalna Luisa. Po niej natomiast wchodzi rozelektryzowana i pełna erotyzmu Saraghina doprowadzającą swoją seksualnością do istnej palpitacji serca. Dla mnie "Nine" jest niesamowitym filmem, gdyż ma bardzo mocną płaszczyznę psychologiczną bohaterów, przez co ja, jako osoba uwielbiająca rozwodzić się nad analizą postaci, byłem wręcz w siódmym niebie. Dopełnieniem perfekcji, jest powalający klimat Włoch, fenomenalne wstawki choreograficzne, z jeszcze lepszą muzyką. Wszakże jest ona lekko depresyjna, ale powala, zarówno dźwiękami jak tekstem. Stroje to czysta perfekcja. Aktorsko na poziomie rewelacyjnym. Zresztą czego innego się spodziewać po takiej plejadzie. Ich wokale również były powalające. Fergie pokazała swoim wykonaniem "Be Italian", że głos ma jak dzwon. Ze 3.5 oktaw w skali bym jej dał. Reszta aktorek czaruje, zabiera nas w świat odrealniony, z Nicole Kidman i jej altem na czele. Kolokwialnie mówiąc cud, miód i orzeszki :D Kończąc, chcę powiedzieć, iż osobiście polecam dzieło Marshala każdemu, kto ma w sobie choć odrobinę duszy artystycznej i emocjonalnej. Jestem pewien, że odnajdzie w "Nine" cząstkę siebie.

tomb2525

Zgadzam się w zupełności. Piękne choreografie. Choć nie ujęłam tego w poście głównym, bo nie chciałam być zlinczowana - moim zdaniem "Nine" jest lepszy od Chicago. Dziwi mnie też niedocenienie tego musicalu przez Akademię Filmową. Być może wyszła z założenia, że po Oscarach dla Chicago na razie wystarczy... cóż, należy pamiętać, że ta sama Akademia przyznała Oscara Nicolasowi Cage'owi, który do dziś jest dla mnie zagadka, jakiś cudem dostał jakąkolwiek rolę. Powracając do obrazu, uważam, że równie niedocenianym filmem z bardzo podobnych względów jest "Parnassus". Fascynujący surrealistyczny obraz, który przez użytkowników filmwebu został nazwany "efekciarską wydmuszką". Facepalm.

ocenił(a) film na 9
similarien

Niestety ale w dzisiejszych czasach filmy, które niewątpliwie posiadają drugie dno, wymagają od widza niemałego skupienia i dogłębnej analizy w celu zrozumienia przedstawianego obrazu, są zjeżdżane z góry na dół. Spora część ludzi widząc gatunek "musical" ma przed oczami wizję czystej rozrywki, grę kolorów, wylewającą się magię, czy karykaturalnych oraz przerysowanych bohaterów niczym we wspomnianym Chicago czy nawet docenianym i chwalonym przez wielu Moilun Rouge. Kto oczekuje od filmu, którego głównym założeniem jest sfera niezapomnianych dźwięków, trudnego w odbiorze dramatu? Nikt! Problem "Nine" nie leży w jego artystycznym wydźwięku, a w mylnych oczekiwaniach widzów. Dzieło Marshalla jest niewątpliwie filmem specyficznym, które trafi do wąskiej grupy odbiorców, co jak widać po tymże forum, jest prawdą. Mało kto doceni przesłanie tejże produkcji. Już nie chcę mówić, że według mnie, największym absurdem jest krytyka utworów muzycznych. Już dawno nie słyszałem tak emocjonalnych, ale jednocześnie romantycznych i lekko nostalgicznych dźwięków w dziele kinematograficznym.

ocenił(a) film na 9
tomb2525

Zgadzam się z kolegami powyżej, uwielbiam ten musical, obok "Cały ten zgiełk" i "Chicago" ew "sweeney Todda" to mój ulubiony tytuł - dlatego byłem wstrząśnięty tak niską oceną... 5.9 to półtorej oczka za mało conajmniej.

ocenił(a) film na 9
Jezus_

I ja również się zgadzam. Co więcej - wszystko co chciałem napisać w tym wątku patrząc na jego tytuł zostało przez Was napisane - aaaaaaaaaale..
Czemu nikt nie dostrzega Judi Dench, która jest swego rodzaju głosem rozsądku i najwierniejszą przyjaciółką Guido? Co prawda ja przywykłem do widywania jej w roli 'M' w serii o przygodach Jamesa Bonda, ale pozytywnie mnie zaskoczyła w tym filmie... ;)

ocenił(a) film na 8
similarien

pamiętam że jak to oglądałem w kinie to bardzo mi się podobało i byłem tym mocna zaskoczony, teraz jestem zaskoczony tak niską średnią ocen, muszę jeszcze raz obejrzeć i ocenić.

ocenił(a) film na 6
similarien

Ale i tak mnie nie porwał ten film. Podwyższyłam ocenę bo ponownym obejrzeniu z tego względu, że podobały mi się występy Kate Hudson, Fergie i Marion. Be Italian było najlepsze z tego wszystkiego. Kidman się za to nie popisała niczym.

ocenił(a) film na 9
IKnowWhatYouAre

Kidman wprowadziła magię, czystą subtelność, delikatność, a zarazem melancholię podszytą nostalgią. Jej ból, bezcelowość, beznadziejność były tak widoczne, że aż wylewały się te emocje z ekranu. Postać Claudii była niewyobrażalnie eteryczna i ulotna. Kidman swoją grą upersonifikowała coś co jest poza naszym zasięgiem, coś co jest zwiewne, niedoścignione. Do tego jej alt i Unsual Way to jeden z najmocniejszych punktów całego musicalu.

IKnowWhatYouAre

miała pokazać cycki, czy fiknąć koziołka? taak, bez tego rzeczywiście wypada blado...

ocenił(a) film na 6
ladaco

Nie jestem facetem, żeby napalać się kobiece cycki. Film nie jest zły ale dopiero po drugim go obejrzeniu i wgłębieniu się w jego sens wyczuwa się ukryte metafory. Jest on jednak w taki sposób skonstruowany, że nie porywa swoją fabułą. Część utworów mi się podobała, zwłaszcza te w wykonaniu Fergie, Kate Hudson i Kate Hudson ( w takiej właśnie kolejności) ale i tak nie jestem zachwycona tym filmem i tyle. Nie musi mi się podobać to co Tobie więc nie rzucaj się.

similarien

wbrew pozorom to nie jest prosty film. zupełnie nie można porównać go do łopatologicznego, ale niezłego chicago.
podejrzewam, że większości hejtujących nie była w stanie odnaleźć głównego wątku, dziejącego się głęboko w głowie guido, łapiąc jedynie po łebkach bieg wydarzeń. pocieszać może jedynie, ze fellini też nie miał wzięcia u tłuszczy

similarien

Lubię musicale, bardzo więc byłam ciekawa tego.

Niestety, mnie się kompletnie nie podobał. Wciąż pamiętam szeroko zakrojoną kampanię reklamową, więc oczekiwałam wielkiego WOW! Reżyser dostał plejadę gwiazd i wielki budżet, wydaje się, że miał także wielkie ambicje, a nic z tym nie zrobił. I 5 zdobywców Oscarów nie uratuje czegoś tak nudnego i pretensjonalnego. Jestem mocno rozczarowana.

Akcja wlecze się, fabuła jest niczym niezwiązana-mnóstwo małych luźnych wątków, nic niewnoszących do filmu. Jestem rozczarowana-scenariusz sprawia wrażenie pozlepianego na siłę, nic tu się ze sobą nie łączy. Każda z pań wskakuje na chwilę na ekran, śpiewa jedną piosenkę i zaraz znika. Wyjątek: bardziej rozbudowane były partie Marion i Penelope.

Lubię kilku aktorów tu występujących, ale film mnie nie powalił ani nawet nie zainteresował.

Piosenki i choreografia też są wg mnie słabe. Jedyne coś, co mogłabym nazwać "choreografią", występuje u Fergie przy "Be Italian" i może u Hudson. Piosenki sprawiają wrażenie deklamowanych monologów - nudne, niemelodyjne, bez polotu. Po obejrzeniu zostały mi w głowie tylko te 2 wyżej - na początku nie poznałam Fergie,a Hudson mnie pozytywnie zaskoczyła - nie wiedziałam, że tak umie śpiewać.
W czasie seansu spodobała mi się interpretacja "Take It All" Marion, ale teraz za nic nie mogę sobie przypomnieć choćby fragmentu.

Zaraz pewnie zostanę zrównana z ziemią i skomentowana:"Lepiej wracaj do słuchania swojego disco-polo i oglądania głupich filmów akcji/komedii romantycznych/łzawych melodramatów!".

Cóż, disco-polo nie trawię, ani też praktycznie nie oglądam wyżej wymienionych gatunków, bo po prostu nie lubię. Doceniam dobrze nakręcone filmy psychologiczne, typu"Pokój Marvina" czy "Melancholia", ale bardzo nie lubię sztucznego dorabiania etykietki "filmu dla yntelygentów, nie dla plebsu" do filmow zwyczajnie słabych, źle zrealizowanych, kiepsko napisanych, żeby usprawiedliwić kiepski odbiór u zwykłych widzów.

"Sweeney Todd", choć dość marnie zaśpiewany, wzbudza u mnie większe emocje niż "Nine". Aktorzy są lepiej poprowadzeni, scenariusz lepiej napisany, każdy wątek i bohater jest w jakims celu. Mnie naprawdę poruszył życiowy dramat Sweeneya czy niespełniona miłość paszteciarki. W "Nine" rozterki Guida nie są interesujące dla mnie, jako widza, a cały film jawi mi się jako pretensjonalny.

Cóż, widocznie mój gust jest za mało wysublimowany jak na takie wielkie dzieła światowej kinematografii.

ocenił(a) film na 9
niunia123_filmweb

Nine nie jest musicalem w klasycznym znaczeniu tego słowa. Na próżno szukać tutaj zabawy pokroju Moulin Rouge, Chicago czy Kabaretu. Film Marshalla to przede wszystkim dramat psychologiczny opierający się na genialnej wiwisekcji psychiki człowieka targanego własnymi żądzami, którego korki z góry skazane są na tragiczne skutki ze względu na mocne nacechowanie fatalizmem. Błądzący jak dziecko we mgle reżyser nie potrafiący znaleźć miejsca dla własnego ja oraz inwencji twórczej. Drastyczny katastrofizm i wewnętrzna alienacja.

Moim zdaniem scenariusz "Nine" jest bardzo skrzętnie wykonany. Mamy jeden centralny element w postaci Guido, a cała reszta krąży wokół niego uzupełniając obraz nieszczęśnika zamkniętego w swoim prywatnym piekle namiętności i miłości. Luigi jest niczym Bóg rządzący różnymi światami wyrażającymi się w poszczególnym kobietach. Z jednej strony rozerotyzowana Saraghina, z drugiej trywialna Stephanie, z trzeciej statyczna Lilli, z czwartej realistka Matka, z piątej melancholijna Claudia, z szóstej wyalienowana Luisa, a zwieńczeniem wszystkiego depresyjna Carla szukająca uznania w oczach własnego wyidealizowanego kochanka. Wszystko to wyraża się w grupowych scenach otwierających oraz zamykających obraz, gdzie to poszczególne dziewczyny krążą wokół głównego bohatera obnażając przed widzem wszystkie, nawet najmniejsze skrywane przez niego obawy, marzenia, pragnienia. Każdy element schodzi się w jedną strukturalnie stabilną całość właśnie w osobie Guido.

Co do piosenek, to właśnie miały być one formą monologu. Kochanki zarzucają Guido brak jednoznaczności oraz zdecydowania, rozchwianie emocjonalne, brak stabilności uczuciowej, rozwiązłość. Luigi bezpośrednio konfrontuje się z obrazem samego siebie, który stara się za wszelką cenę ukryć. Z jednej strony mamy przekłamany obraz reżysera ustawiającego się pod media, z drugiej prawdziwy widok na załamanego człowieka, który osiągnął czarny punkt we własnej egzystencji. Taki widok tworzą nam wszystkie poszczególne utwory, które choć przeciwstawne to jednak przeplatające się znaczeniowo i ekspresyjnie.

Nine jest filmem innym, w swoim gatunku innowacyjny, ponieważ pokazuje odmienne spojrzenie na temat. Musical nie musi być tylko i wyłącznie rozbuchaną feerią barw pełną hiperbolizacji i konwencjonalności. Może być również stonowanym obrazem, pełnym wyblakłego kolorytu pokazującego szarość położenia człowieka w świecie. Uczucia negatywne mają równie silną rację bytu. Dla mnie film ten jest idealną harmonią obrazu, dźwięku i wyrazu. Osobiście na pewno nie nazwałbym go pretensjonalnym. Nikt nie dorabia tutaj etykietki filmu dla inteligentnych. Jest to produkcja dla wszystkich, niemniej jej odbiór zależy przede wszystkim od naszych preferencji. Nie jest to konwencjonalne kino do którego przyzwyczaiły nas filmu musicalowe, stąd stagnacyjna atmosfera i powolne tempo narracji może być dla niektórych męczące i mało absorbujące. Na koniec jeszcze dodam, że dzieło Marshalla jest od technicznej i scenariuszowej strony zrealizowane bardzo dobre. Szkopuł leży jedynie w cechahc przedstawianej opowieści.