Marion podobała mi się tylko w 'bardzo długich zaręczynach". W "nine" jest tak mdła, nijaka i przewidywalna, że aż głowa boli.
Przez cały film grała jedną wyuczoną miną, a popuszczenie paru łez nie jest od razu wielkim aktorstwem.
Fergie mnie zaskoczyła, bo choc szczerze za nią nie przepadam to w tym filmie pokazała co potrafi- świetny głos.
Hudson jakby pochodziła z innej epoki i za dużo tapety na twarzy.
Za to Cruz jest boska. Uwielbiam ją coraz bardziej ;) Była światełkiem tego filmu.
A Kidman przez wielu tak krytykowana miała w sobie tyle czaru i gracji, że dosłownie wszystkie inne aktorki poza Penelope mogłyby byc dla niej tłem.
Najgorszy moment filmu? Pierwsza piosenka Cotillard. Podczas tej sceny miałam chwilę słabości, by wyjsc z kina.
co do głównego bohatera- choc aktor zawsze mnie jakoś irytował to ta rola przekonała mnie do niego zupełnie.
Ogólnie 7,5/10- niestety spodziewałam się czegoś lepszego. Wydaję mi się, że naprawdę męczące piosenki (lubię musicale, więc ogólnie nie jest to dla mnie problemem) najbardziej zepsuły ten klimat.
Ale za Kidman, Cruz i zdjęcia spokojnie mogę podciągnąc do 8 ;)
wyolbrzymiasz- czasami po prostu tak już jest, że jakaś osoba (i w cale nie musimy jej znac osobiście) ma w sobie coś co nas irytuje. To jednak nie oznacza, że uważałam go za złego aktora, bo NIGDY tak nie było.
Zaś dla mnie pierwsza piosenka Cotillard to najlepsza scena filmu. Kipi od emocji. Na jej twarzy widać ból, w jej głosie wysłyszeć można ból.. Świetna interpretacja i perfekcyjna rola.
ja mam szczerze mowiac dosyc Cruz, jest dla mnie przereklamowana, wszedzie ją widać. Piękna kobieta, ale Marion 100 razy lepsza. Cotillard jest piękna nawet bez tapety- ma przepiękne smutne oczy. I w filmie zagrała wspaniale- smutek i rozgoryczenie. Jej ostatnia piosenka była niesamowita :)
najlepszą piosenką dla mnie było 'be italian' i nic nie przebije występu Fergie.
Byc może Cruz ostatnio jest pełno, ale to samo można powiedziec o Cotillard. Typowe. Zbrzydła na potrzeby filmu i od razu dostała Oskara. Potem albo przedtem, już nie pamiętam, krążyły plotki, że uwiodła Depp'a.
I już normalnie od tego czasu ma swoje 5 minut. Zobaczymy czy się utrzyma. Jak na razie to Cruz i Kidman dobrze się trzymają i nie schodzą z poziomu. U Cotillard gra polega właśnie na tych smutnych oczętach i nic więcej. Granie biednych i samotnych (a szczególnie kiedy polega na wiecznym dramacie i ryczeniu) dla aktora jest proste jak jak nie wiem co. I Kidman i Cruz mogłyby by zagrac rolę Luisy, ale Cotillar za nic nie zagrałaby tak jak Penelope czy Nicole- i nie tylko w tym filmie.
'Zbrzydła na potrzeby filmu i od razu dostała Oskara.'
Żarty sobie robisz? Równie dobrze mogłabym powiedzieć to samo o Kidman i jej Virginii Woolf. Oczywiście niczego takiego nie powiem, bo w Godzinach zagrała świetnie... Ale pisać, że Cotillard dostała Oscara dlatego, że dała się ucharakteryzować na starszą kobietę to lekka przesada...
ja również nie zgadzam się z tym, że Cotillard "zbrzydła" na potrzeby filmu. Jej postać jest niesamowicie piękna, a raczej chodziło o jej rozpacz i bezsilność. Dla mnie Penelope by w tej roli wyglądała bardziej jak wybuchowa żona, niż jak załamana. Ale fakt faktem, że ciekawa jestem jak Cotillard wyglądałaby w innej roli. Czas pokaże- może zobaczymy nieco inną kreację w jej wykonaniu :)
Cotillard jest bez wątpienia największym plusem tego filmu! Jest niesamowita. To ona wprowadza prawie wszystkie emocje w tym filmie. Nie mogę się z Tobą zgodzić - jak dla mnie jej "My Husband Makes Movies" jest najlepszym występem obok Cruz i Fergie. UIchyba najbardziej emocjonującym i poruszającym. Z kolei jej drugi występ był dla mnie chyba największym zaskoczeniem filmu - zupełne przeciwieństwo pierwszego wykonania, Marion pokazała pazur - w takiej roli jej jeszcze nie widziałem.
Cieszę się, że Marion udowodniła, że genialna rola Edith Piaf to nie był przypadek i pokazała w "Nine" i "Wrogach publicznych", że jest faktycznie świetną aktorką.
Zaraz za Cotillard stawiam Cruz! Piękna, zmysłowa, gorący temperament - po prostu żywioł. Nie potrafię sobie wyobrazić żadnej innej aktorki wykonującej "A Call from Vatican"! Jednak całe wrażenie nieco umniejsza skojarzenie Carli z jej Marią Eleną z "VCB".
I nie mogę się zgodzić z imd__xD - ja mam niedosyt Cruz! Przyznaję, że kiedyś nie przepadałem za tą aktorką z piękną buźką, grającą w słabych amerykańskich produkcjach (bo z kina hiszpańskiego jej nie znałem! - a po późniejszym zapoznaniu się mogę powiedzieć, że to w swoim ojczystym języku daję najlepsze popisy!).. Jednak w "Volver" (imo, jej najlepsza rola) Cruz przeszła jakąś metamorfozę. Jej każda rola od tamtego czasu (Elegia, VCB, Nine, Przerwane objęcia) jest genialna! Myślę, że to najlepszy w dotychczasowej karierze Penelope i jest ona ciągle na fali wznoszącej. Poza tym piękna kobieta, chyba najpiękniejsza kobieta światowego show-biznesu! Przepraszam, odbiegłem trochę od tematu filmu..
Dalej pokrótce:
Judi Dench - niezastąpiona, nigdy nie zawodzi, zaskoczony byłem jej tak dobrym występem wokalnym! ;)
Kate Hudson - wybitnej roli to tu nie ma, ale i tak mnie pozytywnie zaskoczyła, bo za wiele się po niej nie spodziewałem; świetny, energiczny występ w "Cinema Italiano"; rola Stephanie idealnie do niej pasuje; ogólnie na +
Kidman - świetnie pasuje do roli muzy; jednak nie zachwyca, myślę, że wypadła najsłabiej spośród wszystkich pań; po prostu jest...
Jeśli chodzi o Day-Lewis to jest świetny jako Guido, choć ta rola nie należy do jego najlepszych (bo nie chcę pisać, że najgorsza z tych co widziałem, ale ma on na koncie niemal same wybitne kreacje ;]), ale jest to aktor najwyższej klasy, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu...