Moim zdaniem Clive miałby mieszane uczucia:] W sumie film mnie się osobiście podobał (jakby to kogoś obchodziło), niektóre ujęcia były nakręcone tak jak opisałby je Barker (z taką pewną dozą poetyckości), przemoc nabierała czasami wręcz takiej groteskowości, film był mocny i mroczny, aktorstwo całkiem dobre, no ale ta końcówka...
SPOILER
Barker jak to Barker, kieruje się jakąś logiką i nie często uśmierca prawdziwie zakochanych. U niego miłość zawsze wygrywa (podkreślam, że chodzi o taką prawdziwą miłość).
Ale film ciekawy, chociaż zacząłem się obawiać gdy zobaczyłem na początku napis 'Lionsgate':] Mimo to polecam wszystkim fanom Clive'a Barkera, bo chociaż to film krwawy, to jednak zdecydowanie inny niż inne (s)hity pokroju 'Hills have eyes remake', "Piły' i inne... (to oczywiście moje osobiste zdanie)