W jednej scenie Noi trzyma dzienniczek (organizer) z datą 2001.

Strasznie biedne były te islandzkie mieszkanka. Ciasne i umeblowane starymi gratami. A telewizor był lampowy, z lat 80-ych. I jeszcze te zagrzybione ściany. I to wszystko w podobno tak bogatej Islandii. Nie spodziewałem się, że tam jest tyle biedoty.

Nie powiedziałabym, że strasznie biedne a oszczędne i surowe - taka natura Islandczyków. Akcja rozgrywa się gdzieś na odległym północno-zachodnim fiordzie więc i życie tam na pewno wygląda inaczej niż w bardziej "europejskim" Reykjaviku.

Jak by to nie nazwać- świadczy to o biedzie i bardzo niskim standardzie życia. Tak jak na polskiej zapadłej wsi np. pod Białymstokiem. Nie widać różnicy. W sumie dla mnie- duże zaskoczenie.