Film sam w sobie nie jest zły. Pokazuje samotnego chłopca bez perspektyw na przyszłość. Jego postać bardzo mi się podobała i jak niektórzy piszą, że ich irytowała, mnie akurat nie. Może dlatego, że mam słabość do łysych - Bruce Willis, Vin Diesel, Jason Statham, Timothy Olyphant w hitmanie ... no, ale nie ważne.
Dałabym 8/10 gdyby nie ta mocna końcówka. Fakt, że dodało to adrenaliny do całego filmu, który czasem się ciągnął i był trochę przymulony, jednak mogli trochę ją zmienić, bo jest kompletnie nierealistyczna pod względem, że akurat zginęli Ci, których Noi znał - babcia, ojciec, dziewczyna, dziewczyny ojciec, jedyny jego kolega z klasy, sam dyrektor, który siedział w szkole. No rozumiem, że wioska była mała, ale bez przesady. Może to pomysł reżysera, by pokazać, jaki główny bohater był samotny, ale zbytnio nie rozumiem tego przesłania.
7/10 za klimat oraz lubię filmy niskobudżetowe.
A i zapomniałam dodać, kiedy Noi założył garnitur, strasznie przypominał Zombie Boya :D
Ktoś musiał zginąć.
Gdyby byli to inni ludzie, to prawdopodobnie o nich powstałby film (np. policjant, urzędnik, sprzedawca, rolnik, barman, jedyny inny kolega). Należałoby przypuszczać, że domniemane ofiary miałyby jakąś rodzinę, może wspólnego znajomego, jakiegoś zbuntowanego nastolatka Noi-a?
Ten znany nam Noi tymczasem zagrałby jako statysta, a może nawet i nie tyle, bo opalałby się gdzieś na plaży...