Czytałem książkę juz jakiś czas temu i właśnie wróciłem z kina wg mnie jeśli chodzi o wierność z oryginałem na co zawsze licze, klimat, kostiumy i wiarygodnośc nie zawiodłem się, paleta kolorów oświetlenie, sama postać wampira żywcem wyjęta z książki. Bardzo mi się podobało też to że ominęli całe backstory potwora i wiemy o nim to co bohaterowie. Nikt na siłę nie chciał robic z tego romansu ani komedii. No ale oczywiście ludzie którzy przeczytali w życiu tylko elementarz i to pewnie tez nie do końca albo nie mają pojęcia o tym że Dracula Stoker'a wyglądał tak jak ten film a nie ten z Garym Oldman'em albo Netflix im juz tak pokolorował głowy że nic co nie ma jump scare'owych scen co 5 min to juz nuda. Eggers jest artystą i nie robi filmów dla każdego a Nosferatu to nie jest Avengers ale w sumie dobrze że sie motłochowi nie podoba przynajmniej moza w spokoju w kinie obejżeć bez bandy gówniaków albo sebiksów komentujących cały film z ryjem pełnym chipsów.
Ogólnie mam wrażenie, że ludziom chyba już się styki w mózgach poprzepalały i nie są w stanie przez dwie godziny zachować uwagi podczas filmu. Albo niezrozumienie bardzo prostej fabuły, albo incelowe pieprzenie, albo, że inaczej sobie wyobrażali sobie wampira drakule nosferatu alucarda, że POWINIEN mieć duże kły a nie wąsa, bo JA tak uważam, i w ogóle za ciemno, nic nie widzę na swoim zasyfionym ekraniku, 'wogule nie straszne'. Masakra z tymi ludźmi
No niestety dzisiejsze kino jest lustrzanym odbiciem ilorazu inteligencji i umiejętności skupienia uwagi dzisiejszego widza. Nie bez powodu na YouTube masz kanały które tłumaczą ludziom zakończenia filmów.
Nie, po prostu banda debili chce przede wszystkim tego co siedzi im w tych zakutych łbach, Jest wprasowane pod gały, więc to czego oczekuję to wieczne powtórki bez najmniejszej krztyny oryginalności. Naturalnie są jeszcze normalni widzowie, ale tutaj to tak, noooo.... nie za wesoło. Pamiętam, że jak byłem na Wikingu to cała sala była pełniutka.
Jak by mało było tego że założyłeś z góry ile mam lat to jeszcze zamiast odnieść się merytorycznie do mojej analizy filmu i porównania z książką Stokera, skupiasz się na personalnychh atakach. Może podzielisz się swoją opinią na temat samego filmu? Chętnie poznam Twoje przemyślenia dotyczące zgodności z materiałem źródłowym, estetyki, kinematografii czy interpretacji postaci wampira. Bo jak na razie Twój komentarz nie wnosi nic do dyskusji o samym filmie.
brawo, już lepiej piszesz, chyba z pomocą kogoś starszego?
ja jeszcze filmu nie "obejżałem", więc jeszcze nie wydam opinii.
Kolejny samozwańczy strażnik poprawności językowej z subskrypcją na Grammarly, który wie że nie ma nic mądrego do powiedzenia w temacie i próbuje zdobyć punkty wytykając błędy ortograficzne. Wróc jak będziesz miał coś konstruktywnego do powiedzenia, tymczasem koniec dyskusji.
Toś ty chyba kolego książki nie czytał jeśli twierdzisz, że Nosferatu to jest wierny z oryginałem. Zacznijmy od tego, że o ile sam oryginał jedynie bazował na motywach z książki to jej wierny nie był, a ten film to remake "oryginału". Rozpisałeś się tak z tą wiernością to gdzie te narzeczone hrabiego? Gdzie scena z karmienia ich dzieckiem? Póki co najwierniejszy pierwowzorowi pozostaje nadal Dracula Copolli, trochę romantyzowany, ale mający swoje
plusy, jak chociażby poprawienie zakończenia. W książce dostajemy całe to budowanie napięcia z wyczekiwaniem zmierzenia się protagonistów z Draculą i kończy się to... zbyt szybko, tak jakby książka się po prostu urywała. Tutaj choć mamy wciśniętą "prawdziwa miłość nie umiera" to jednak zakończenie jest poprowadzone znacznie lepiej. Nosferatu jako odświeżenie swojego pierwowzoru jest solidny, ale pisać, że jest bardzo wierny książce to jest już bzdura, bądź ignorancja totalna.
Dla mnie w Drakuli Stokera nie podobało się, jak ja to nazwałem, przyjaźń od pierwszego wejrzenia. relacje między ludzkie były aż przesłodzone aż niemalże do porzygu. Nosferatu, poza kilkoma elementami, nie ma nic wspólnego z Drakulą.
Ten film nie jest wierny książce ale filmom z 1922 i 1979 r. dla mnie wersja z Klausem Kinskim o wiele lepsza. Plus, że tutaj "Drakula" wygląda jak wołoski hospodar i istota przekleta żywy trup a nie nastolatek z Pamiętnika Wampirów czy brytyjski szlachcic jak w innych wesjach. Jesli ktos szuka wiernej ekranizacji to polecam właśnie Drakule Franciska Forda Coppoli film znacznie lepszy pod każdym względem a muzyka Wojciecha Kilra z tego filmu to wręcz arcydzieło muzyki filmowej!
zgadzam sie, dwie rzeczy mogą być prawdą jednoczesnie, lubie oba filmy ale "realizm" nowego nosferatu bardziej mnie przekonuje. POdoba mi sie jak reżyser sprawia że jesteśmy w stanie uwierzyć w istnienie tego co jest na ekanie poprzez zaczerpnięcie z hostorii regionu na przykład czy też kostiumy.