Plusem jest bardzo dobrze oddany gotycki klimat (podobny do tego z "Jeźdźca bez głowy", którego bardzo lubię) i ujęcia Karpat i samej podróży do Zamku.
Film zaczął psuć się w momencie gdy Thomas dotarł do zamku.
To ja ucharakteryzowany jest Nosferatu woła o pomstę do nieba i miałam wrażenie, że oglądam Krzywonosa z Ogniem i Mieczem.
Nie jest też dla mnie logiczna relacja między Elleną a Orlokiem. O ile w Draculi relacja Nina-Dracula miała wręcz historyczną genezę tak tutaj jest to bardzo mocno naciągane (Ellena jest piękną duszą, która przyciąga złe mocne i jest już kochanką Orolka za dziecka... wtf?).
Też nie rozumiem śmierci Orloka...on wiedział, że zaraz po "krwiopijczej kopulacji" zginie?
Chyba jednak wolę Dracule Coppoli. Oba filmy nie były straszne (bo ten pierwszy to bardziej romans niż horror) ale Dracula przynamniej wyglądał jak wampir a nie kozak na froncie po przegranej walce.
dokładnie - Dracula czytelny fabularnie i logiczny, tu niejasności masa, nieudolność scenariuszowa. no i wampir - wschodnioeuropejski gbur i cham, jak wprost z naszych ulic od kilku lat ;)