Brama Stokera (najlepiej w oryginale dla niepodrabialnego klimatu), bądź po Draculę Coppoli.
Po dorobku Eggersa, można było się spodziewać, że jest stworzony do roli reżysera. Postanowił jednak eksperymentować i nie wyszło. Karty są wyłożone na stół od pierwszych minut. Widz jest mazany paranormalnością do samego końca. Brak równowagi. Charakter pierwowzorów zmienił się diametralnie. Sporo uproszczeń i średnie CGI. Groteska poczynając od hrabiego, po nawet nie tyle obrzydliwe, co tanio sensacyjne sceny. A gdy ktoś nie zna oryginału? Otrzyma średniaka. Równo w połowie skali dziesięciopunktowej.
Jestem zawiedziony. Parskałem nawet śmiechem. Dwie w miarę dobre sceny na dwugodzinny film, to za mało dla usprawiedliwienia seansu. I ten nietrafiony casting w kluczowych rolach!