Morderca musiał zginąć i to w tak głupi sposób, spada sopelek na głowę gościu stoi na krawędzi eh, słabo to zakończyli mógł przeżyć i zakończenie byłoby niezłe bardziej dramatyczne a tak jest tylko dobre.
Autor tego tematu ma na myśli ten serial dokumentalny http://www.filmweb.pl/serial/1000+sposob%C3%B3w+na+%C5%9Bmier%C4%87-2008-465635. Ogólnie pokazują tam różne przypadki śmierci. Ciekawy temat, ale sposób jego przedstawiania: kąśliwe, sarkastyczne, przesiąknięte czarnym humorem wypowiedzi narratora są nie mniej pasjonujące jak same wydarzenia. Co do filmu to zgadzam się, że było to takie na siłę, aby uszczęśliwić innych, że życie jest sprawiedliwe. Niestety życie takie nie jest, film ten momentami przesłodzony za bardzo.
W książce ma to sens;) na koloniach na których była Lindsey był konkurs na najlepiej zaplanowaną śmierć. Susie skomentowała wtedy, że według niej najlepszym sposobem byłoby zabicie kogoś soplem lodu, ponieważ broń topnieje.
Wy czepiacie się filmu, że banalny, oklepany, smętny, beznadziejny. A książka jednak jest całkiem inna. Film słaby, chociaż ma ciekawy klimat. A propos sopla lodu. Tak było w książce i według mnie jakaś efektowna śmierć mordercy byłaby jeszcze bardziej denna i oklepana. :)
Zgadzam się. Gdyby np. ojciec Susie się zemścił, byłoby to strasznie oklepane.
Dla mnie taka śmierć to także pokazanie, że dopiero gdy pan Salmon odpuścił i postanowił zacząć normalnie żyć, porzucając chęć zemsty, stał się wolny, a Harvey i tak umarł - siła wyższa? Tego nie wiem.
"Wy czepiacie się filmu, że banalny, oklepany, smętny, beznadziejny. A książka jednak jest całkiem inna." A co ma do tego książka? To jest portal do oceniania FILMÓW. Nie zauważyłam żeby przed każdym filmem (adaptacją książki) była informacja "żeby zrozumieć (i się nie czepiać) film należy wcześniej przeczytać książkę".