Ciekawe połączenie kilku różnych wątków, które jednak w trakcie trwania filmu gdzieś się rozchodzą i nie stanowią spójnej całości. Niby dość oczywiste jest zakończenia. Nasza bohaterka zostaje "między światami" żeby ukarać morderce - Sopel lodu, który jest jakby ręką bohaterki w świecie żywych(do samego końca żyłem w strachu czy zostanie ukarany:P) nom i zostaje żeby pocałować chłopaka:) ale moim zdaniem nie wszystko jest jasne... Bo czy te dusze w niebie pogodziły się ze swoim losem i z uśmiechem na ustach czekają na następne ofiary? Trochę to było dla mnie dziwne. Druga rzecz to brak rozwinięcia wątku tego przejścia pomiędzy niebem a ziemią... np. po co? (Swoją drogą piękniejsze wydawały mi się krajobrazy właśnie z "miedzyświata" niż z samego nieba, ale to tylko moje zdanie:P) Klimat powoli rozmywa się razem ze spójnością trzech przedstawionych wątków(tj. losy mordercy, losy rodziny, życie po śmierci). Podsumowując: oglądając ten film łatwo jest zgubić sens:)