Jak można tak okaleczyć, całkiem udaną przecież, powieść!?
Z opowieści o miłości i pamięci, o pięknie i o tym, co u końca zrobić...
To?! nawet nie wiem jak to nazwać... Horror? Thriller klasy B? Tandetne Love-story?
Ja nawet nie mam pojęcia co TO właściwie miało być?
Czym mają być te psychodeliczne wizje z zaświatów? Gdzie spokój i łagodność tego miejsca?
I jak, u licha, ma się to do książki?
Jedyną cecha wspólną którą widzę są wiek i personalia głównej bohaterki, a także okoliczności jej śmierci.
Jeżeli ten film ma być samodzielną i niezależną odeń produkcją to jakim prawem w ogóle nosi jej tytuł? Nie lepiej było by zmienić po prostu jej dane?
A jeżeli docelowo miał być zeń łączony, to czy nie powinien mieć z nią CZEGOKOLWIEK wspólnego?
Na tym forum się do cholery ocenia film! Jeśli chcesz swoją idealną ekranizację, to przeczytaj jeszcze raz książkę.
Po prostu nieco zawiodła mnie forma jaką historia przybrała w ujęciu tego reżysera. Sądzę, że nie oddaje sensu, klimatu i przesłania oryginalnej historii.
Sądzę, że temat "nieco" wybiega poza "dziedzinę" w jakiej specjalizuje się reżyser. Nie twierdzę bynajmniej, że powinien się ograniczać, mimo to uważam, iż z wyzwaniem rzuconym przez temat filmu sobie w najmniejszym stopniu nie poradził. Zwyczajnie przerosło go.
Niemniej upraszam Cię o zachowanie chociaż minimum kultury osobistej, gdyż Twoje słownictwo świadczy tylko o Tobie. O niczym więcej.
A co do przeczytania książki...
Sądzę, że Tobie też by się to przydało... Dobra literatura, bowiem, wybitnie rozwija zdolność elokwencji.
Skąd wiesz, że nie czytam literatury? Jeśli wywnioskowałeś/aś to z treści mojego komentarza, to gratuluje rozumu... Jaka była twoja ostatnia lektura? 50 twarzy Greya? Nie ma co, ambitnie.
Moje oczytanie i znajomość rynku książek pozwala mi na przytaczanie konkretnego tytułu nawet bez czytania. Zawiedziony/a?