Moim zdaniem nieźle oddawał ducha książki poimo zmian, był bardzo wciągający, piękny od strony wizualnej i bardzo podobał mi się dobór aktorów (Stanley Tucci był wspaniały i zupełnie inny niż zwykle, Saorise Ronan idealna do roli, Susan Sarandon bardzo mi przypadła do gustu jako dość ekscentryczna babcia). To, co krytycy uznali za podstawową wadę filmu - nagłe zmiany nastroju od sentymentalizmu po brutalność - moim zdaniem jest bardzo życiowe. Waham się między 7, a 8/10, w każdym razie - film godny polecenia.
Jutro właśnie się na niego wybieram głównie ze względu na Susan Sarandon chociaż nie spodziewam się po nim czegoś specjalnego
Zgadzam się z autorem tematu. Wskutek różnych gadających bzdury główek
miałem mieszane uczucia przed seansem i w efekcie właściwie zmusiłem się
do seansu, na który po obejrzeniu trailera pół roku wcześniej czekałem z
ogromną niecierpliwością. Okazało się, że 'zmuszenie się' i rezygnacja z
"Alicji" (z dubbingiem) były zdecydowanie szczęśliwą decyzją.
Film jest bezsprzecznie piękny, to nie podlega dyskusji. Zarówno
wizualnie, jak i od strony emocjonalnej. Kij w dupę wszystkim, którym
ten film się dłużył! Jedyny moment, w którym miałem przez chwilę takie
uczucie to sceny poprzedzające morderstwo Suzie, z tym że było to
wynikiem niezwykle długiego budowania napięcia. Przez cały film zresztą
napięcie było serwowane nienachalnie, ale stale w odpowiednich dawkach.
Ujął mnie kontrast między pięknem filmu, a scenami krwawych porządków
mordercy, bardzo twarde zestawienie. Muzyka nie była na tyle wybijająca,
by zapamiętać ją po jednym seansie, ale dobrze podkreślała klimat.
Ogólnie biorąc dużo czytałem na temat filmu przed seansem i zdecydowanie
3/4 zarzutów kierowanych w stronę filmu jest z dupy wziętych. Wytykane
efekty specjalne? Jedyny moment w którym było naprawdę tłusto to kiedy
tata tłukł te statki w butelkach i kiedy w świecie Suzie się one
rozbijały o skały. Pomijając, że był to bardzo ciekawy moment, efektów
specjalnych nie można uznać za nie wiadomo jak wydumane. Odniosłem nawet
wrażenie, że statki były dość niestarannie wykonane, jak na ekipę
Jacksona!
Kolejne zarzuty dotyczyły drewnianego aktorstwa - niech mi ktoś poda
definicję słowa 'drewniany'. Niczego takiego nie zaobserwowałem.
Absurdy fabularne? Cały czas starałem się doszukać czegoś
niedorzecznego, jakiejś niekonsekwencji - niczego wykraczającego poza
ramy fantastyki nie ma. Wszystko jest spójne i logiczne.
Trochę mało pokazali tego międzyświata, właściwie większa część tych
scen pojawiła się na trailerze... Co nie zmienia faktu, że świat
wykreowany przez Jacksona jest piękny i porywający.
Podsumowując, czuję żal do tych wszystkich zdupykrytyków, którzy
obwołali ten film rozczarowaniem roku i banalnym klonem "Między piekłem
a niebem". Film bez przesady można określić jako urywający dupę i wg
mnie powinien stanowczo dać Jacksonowi kolejnego Oscara za reżyserię.
Fakt, że się to nie stało, przypisuję zaślepieniu i arogancji ludzi,
którzy uważają się za krytyków i jestem pewien, że kiedyś ten film
zostanie należycie doceniony i otrzyma należną mu pozycję wśród klasyków
metafizyki i fantastyki.