PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=200209}

Nostalgia anioła

The Lovely Bones
2009
7,1 125 tys. ocen
7,1 10 1 125408
5,3 31 krytyków
Nostalgia anioła
powrót do forum filmu Nostalgia anioła

Bohaterką nowego filmu Jacksona jest młoda kobietka imieniem Susie. Mieszka na przedmieściach, ma kochającą rodzinę i przeżywa akurat pierwszą miłość. Jest narratorem całej opowieści, który - mimo że martwy – radzi sobie z tym zadaniem całkiem nieźle. Tak, Susie nie żyje, umiera zaraz na początku filmu, dokładnie 6 grudnia 1973 roku. I tylko tyle, zastrzegam – mimo iż wszystkie recenzje i opisy zgodnie twierdzą, że Susie została przy tym również zgwałcona, w samym filmie nie ma nawet sugestii ku temu.

Susie po śmierci nie idzie dalej, ale pozostaje między światami. Obserwuje, jak rozwija się życie rodziny którą opuściła, swojego mordercy który wciąż przechowuje jej ciało czy też dziwnej dziewczyny, która wie co się stało z Susie. Nie bardzo jednak wiem, jaki był cel tej obserwacji. Z recenzji pana Burszty, który najlepiej to ujął: „Film jest opowieścią o tym, co dzieje się po życiu, o konieczności zaakceptowania świata bez siebie, jak i o konieczności zaakceptowania przez najbliższych jej nieobecności”. Takie podejście do tematu ma ręce i nogi, owszem. Ale w filmie nie ma to żadnej konsekwencji. Susie i owszem, po wielu miesiącach mówi „Żegnajcie”, kiedy to wszyscy godzą się z jej śmiercią, szczególnie matka która nie umiała sobie poradzić z odejściem córki, więc wyjechała. Jest tylko jeden problem: czemu przez pół filmu oglądałem Susie i jej inny świat, skoro nie miała ona żadnego wpływu na rozwój akcji?

Niestety, największy plus „Nostalgii...” to równocześnie największy minus – wyśnione krajobrazy są wyłącznie sztuką dla sztuki. Gdy tylko wyobrazić sobie ten film bez owych zbędnych scen, wychodzi totalna pustka. Historia nawet przez minutę nie jest w stanie zainteresować – bo nie ma jak, ani czym. I niekoniecznie jest to wina złego przedstawienia sytuacji – najczęściej jest ona nijaka sama w sobie. Morderca siedzi cały czas w domu, ojciec kłóci się z matką przy użyciu miałkich dialogów, czego efektem jest wyjazd matki do dalekich krajów oraz przyjazd teściowej – wyjątkowo antypatycznej postaci: alkoholiczki i nałogowej palaczki. To ktoś, kogo się określa „wrakiem człowieka”, jeśli się chce być uprzejmym. Jednocześnie jest to ktoś, kto wie najlepiej, co powinno się zrobić, by było lepiej – i nie ma w tym cienia ironii. Gratulacje dla osoby, kto napisała tak sprzeczną postać. Oprócz niej na ekranie przez kilka minut pojawia się jeszcze pierwsza miłość Susie, chłopak imieniem Ray. Nie bardzo wiadomo, co się z nim dzieje – czy fakt, że czekał przy Altance miał oznaczać jego wielkie cierpienie? Przecież jej nie znał.

Takich właśnie dziur jest tu naprawdę sporo, i wszystkie co do sztuki są zasypywane wspaniałymi wizjami miejsca, w którym przebywa Sosie. Miesza się tam lęk z cierpieniem, radość ze szczęściem. Ich rozmach i pomysłowość zachwyca całkowicie. Tym bardziej szkoda, że tylko dla nich warto wybrać się do kina. Chyba, że ktoś jest fanem Saoirse Ronan – od czasów „Pokuty” poczyniła znaczny postęp w swoim warsztacie aktorskim a oglądanie jej jest po prostu przyjemnością (nie tylko w kategoriach estetycznych).


5/10

ocenił(a) film na 3
_Garret_Reza_

Punkt wyjścia filmu jest świetny, katastrofalna jest cała reszta…

„mimo iż wszystkie recenzje i opisy zgodnie twierdzą, że Susie została przy tym również zgwałcona”

Walnę małego offtopa – w książce dziewczyna została uprzednio wykorzystana, ale Jackson złagodził ten wątek. Swoją drogą – autorka książki pewnego dnia wracając nocą do domu została brutalnie zgwałcona, a od policjanta, który przybył na miejsce, usłyszała coś w stylu „Ma pani szczęście, bo w zeszłym tygodniu na tej samej ulicy, młoda dziewczyna została zgwałcona, a następnie brutalnie zadźgana”. Stąd pomysł na powieść. Koniec offtopu…

„Niestety, największy plus „Nostalgii...” to równocześnie największy minus – wyśnione krajobrazy są wyłącznie sztuką dla sztuki.”

I nawet to nie bardzo. Spodziewałem się czegoś więcej niż kilku sunących stateczków w butelkach. Swego czasu naoglądałem się chyba zbyt wielu filmów Gilliama (‘Tideland’ included) i szczerze mówiąc obrazy Jacksona nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia…

Aha, psychologia postaci leży i kwiczy, a skąd nikąd dobrzy aktorzy (Surandon, Weisz) z minuty na minutę popadają w autoparodię…

Moja ocena – 3/10