poważny temat a przeplata sie z komedia, nie wiem co reżyser chcial przedstawić za pomoca szalonej babci sarandon. Nie pasowala do calej konwencji filmu, byla przerysowana, nienaturalna.
Myślę, że była to po prostu kolejna osoba w rodzinie, zmagająca się z bólem na swój własny sposób. Starała się robić wrażenie silnej, zdecydowanej a tak naprawdę były to pozory. Wyraźnie było widać, że niezbyt daje sobie radę. Dla mnie owa postać, była jak najbardziej naturalna. Jej zachowanie było całkiem oczywiste.
Hmmm... a to, że wprowadziła trochę komedii do filmu moim zdaniem zadziałało na plus.
Cały ten film jest przerysowany i nienaturalny. Nachalna muzyka, podpowiadająca kiedy mamy się wzruszać, ckliwe dialogi i "głębokie" metafory. Komediowa babcia idealnie wpasowała się w ten twór. A tematyka może i poważna - szkoda, że w nieco oklepana i podana w najbardziej lekkostrawny i Amerykański sposób. Śmierć jest przykra, ale ból po stracie bliskiej osoby można przedstawić na tysiąc różnych sposobów - tutaj wybrano ten najbardziej banalny i kiczowaty.