PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=200209}

Nostalgia anioła

The Lovely Bones
2009
7,1 125 tys. ocen
7,1 10 1 125407
5,3 31 krytyków
Nostalgia anioła
powrót do forum filmu Nostalgia anioła

Najnowszy film Petera Jacksona nie zachwycił publiczności na całym świecie. Wytykano mu zbytnie epatowanie przemocą (ciekawe w którym momencie?), bycie ckliwym i niezwykle sentymentalnym oraz zbyt mocne skupienie się na efektach specjalnych, zamiast na samej historii. Coś w tych wszystkich zarzutach niestety jest - choć ja nie będę aż tak srogi w ocenianiu tego filmu, bo bądź co bądź podobał mi się - ale wyraźnie czuć, że nie jest to kino pierwszej klasy, a obraz przeciętny, tylko chwilami zasługujący na miano, po prostu dobrego. Czy warto więc poświęcić kilkanaście złotych na bilet i ponad dwie godziny w kinie? I tak i nie. Z jednej strony "Nostalgia anioła" jest filmem jakiego jeszcze nie było, który wyróżnia się ciekawym klimatem i sposobem opowiadania tej, wcale nie takiej nietypowej historii. Z drugiej jednak strony nie dostarczy on nam ani niezapomnianych, ani niezwykłych przeżyć, które będziemy wspominać przez następne dni czy miesiące, ani nie wpłynie on znacznie na sposób w jaki odbieramy nasz świat.

Najlepsze w „Nostalgii anioła” jest samo rozpoczęcie, czyli wszystkie sceny rozgrywające się w niewielkim odstępie, od znanej już ze zwiastuna informacji o tym, że Susie Salmon mając 14 lat, została zamordowana. W tym czasie poznajemy główną bohaterkę, jej rodzinę oraz jej dopiero co rozpoczynające się życie, które zostanie tak nagle i brutalnie przerwane. Jacksonowi udało się przedstawić nieprzesłodzony obraz zwyczajnej, szczęśliwej rodziny, która żyje spokojnie z dnia na dzień, ciesząc się ze zwykłych rzeczy i z możliwości bycia razem ze sobą. Fragmenty skupiające się wyłącznie na Susie są niezwykle delikatne, łagodne i czyste. Reżyser uchwycił w nich niewinność bohaterki, pokazał jej jeszcze dziecięcą naiwność i pewną wzniosłość życia jakie wiodła, choć było ono w gruncie rzeczy zwyczajne i niczym specjalnym się nie wyróżniało. Ten dość długi wstęp posiada odpowiedni klimat, jest ciekawie nakręcony i ogląda się go naprawdę ze sporym zainteresowaniem.

Niestety później jest już gorzej. Mniej więcej od momentu, gdy ojciec głównej bohaterki zaczyna sam prowadzić dochodzenie w sprawie śmierci swojej córki, film zaczyna się rozjeżdżać. Kolejne wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni kilku kolejnych lat, a my obserwujemy jedynie najważniejsze momenty z życia rodziny Salmon - rozpacz ojca, chęć jak najszybszego zapomnienia o wszystkim przez matkę, nieufność siostry wobec sąsiada, oraz przeczucie najmłodszego w rodzinie Bucke'a, który czuje, że Susie jest gdzieś pomiędzy. W tym skrócie brakuje jednak ciągłości, większego skupienia się na przeżyciach bohaterów. Być może w książce ta historia rozwijała się jakoś bardziej płynnie i naturalnie, mając do dyspozycji więcej stron, ale w filmie to skrócenie kilku lat z życia bohaterów do kilkudziesięciu minut, nie wyszło zbyt dobrze.

Nie przekonało mnie również podglądanie tego co Susie robi w swoim międzyświecie. W każdym zwyczajnym filmie widzielibyśmy tylko dochodzenie w sprawie morderstwa dziewczynki oraz to jak jej bliscy radzą sobie z jej śmiercią. Tutaj te dwa najbardziej normalne i ludzkie wątki są ograniczone do zupełnego minimum, na rzecz właśnie tych wspomnień? sprzed bram Nieba. Pojawia się jednak przy okazji pytanie, po co właściwie znalazły się one w tym filmie? Mogę zrozumieć jeszcze wprowadzenie do tej historii wybrzmiewających zza kadru (niestety dość patetycznych i napuszonych) komentarzy głównej bohaterki, bo mówią one trochę o świecie rzeczywistym, ale przedstawienie jej (nie tak znowu prywatnego) świata miało chyba tylko na celu pokazanie kilku niezwykłych krajobrazów i abstrakcyjnych scen. Do samej opowieści świat Susie wiele bowiem nie wnosi, nie mówi ani o niczym ważnym, ani za bardzo ciekawym. Wygląda to tak, jakby Jackson wolał bardziej pobawić się efektami specjalnymi niż prowadzić główną opowieść. Już nawet o tym, że w tym międzyświecie nie ma za wiele ładu ani składu, bo kolejne malownicze sceny przechodzą za szybko jedna w drugą pisać nie warto, bo można oczywiście powiedzieć, że skoro to jej 'poczekalnia', to może być tak nieprawdopodobna i nielogiczna jak tylko się da. Mnie jednak jakoś nie zachwyciło piękno tej krainy, bo wydała mi się ona po prostu dziwna.

Rozczarowałem się także obsadą, bo prawie wszyscy aktorzy zagrali po prostu poprawnie. Mam też wrażenie, że nie mieli oni możliwości na głębsze przedstawienie swoich postaci, bo niektórzy z nich pojawiają sie na ekranie dosłownie tylko w kilku scenach. Rachel Weisz wydała mi się w związku z tym trochę nijaka, a Susan Sarandon na siłę próbowała być sympatyczna, zabawna i nietypowa, przez co momentami była dość denerwująca. O dziwo lepiej zaprezentował się Mark Wahlberg jako pogrążony w smutku i nie mogący poradzić sobie ze stratą córki ojciec. Najlepiej oczywiście wypadł Stanley Tucci jako przerażający morderca dziewczynki, którego bym nawet nie poznał w tej roli, gdybym wcześniej nie wiedział, że został on za nią nominowany do tegorocznych Oskarów. Nominacja w pełni zasłużona, tym bardziej jeśli pamięta się jego całkowicie inną rolę w niedawnym "Julie i Julia". Na plus można jeszcze zaliczyć delikatną muzykę Briana Eno, którą można było już usłyszeć w trailerze, oraz piękne, przepełnione kolorami zdjęcia Andrew Lesnie'a. Choć sposób sfilmowania tej historii momentami jest również dość dziwny, bo w niektórych scenach reżyser stosuje niezwykłe zbliżenia, czy to na palce, czy na twarz bohaterów, lub na otwieraną butelkę napoju.

6,5/10