PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=683}
7,1 185 tys. ocen
7,1 10 1 184985
6,8 56 krytyków
Notting Hill
powrót do forum filmu Notting Hill

W pamięci miałem ciepłą, romantyczną i lekką komedię - a oglądałem ten film ostatni raz wiele lat temu. Ostatnio obejrzałem ponownie... i okazało się, że to straszliwie czerstwy, banalny, głupi i nieśmieszny.

Nie wiem co mnie kiedyś w tym filmie bawiło, czy naprawdę śmieszyły mnie te dowcipy albo ta historia wydawała mi się w jakikolwiek zjadliwa. W latach 90 byłem nastolatkiem, to i inaczej na to patrzyłem może, ale... aż takiego szoku się nie spodziewałem.

ocenił(a) film na 9
Yawner

mi z każdym razem podoba się coraz bardziej i uważam że nadal trzyma poziom

olgu_

A ja zawsze odpalam" towarzystwo przyjaciół" z tego filmu na poprawę humoru.Nie wiem ile razy go oglądałam i jest wciąż tak samo : wzrusza mnie do łez, rozbawia do łez, podziwiam doskonała grę aktorską i kończę z niedosytem - szkoda, że już koniec. Jednocześnie jest wyjątkowo optymistyczny i przywraca nadzieję, że warto być sobą, robić co się lubi i wierzyć w ludzi.Poza tym podoba mi się przedstawienie różnych "odlotów", którzy paradoksalnie są właśnie zwyczajnymi ludźmi a nie garniturowcami z przylepionym uśmiechem w ciągłym wyścigu...Osada jest boska - wszyscy pasują i super grają jak w Karierze Nikodema Dyzmy z Wilhelmim.

ocenił(a) film na 9
Yawner

Oglądałem chyba z 15 razy w ciągu ostatnich 13 lat i zawsze był świetny.

ocenił(a) film na 6
Yawner

Ja również zapamiętałam ten film zupełnie inaczej...
Przed chwilą trafiłam na niego przez przypadek w tv i choć początkowo nie miałam zamiaru go oglądać, to jednak po zatrzymaniu się na kilku pierwszych scenach doszłam do wniosku, że może jednak warto go sobie odświeżyć.
Nie minęła jeszcze nawet połowa filmu, a ja byłam już zirytowana. Mało tego, z każdą minutą moja irytacja narastała. A wszystko za sprawą roli odtwarzanej przez Julię Roberts - tak jest, wszystko to za sprawą Anny Scott. Kobieta ta (dla uściślenia - postać, nie aktorka) to moim zdaniem jeden z najgorszych typów kobiety. I piszę tak pomimo tego, że sama jestem kobietą :). Ale wybaczcie, panie i panowie, kobieta z przerośniętym ego, przekonana o swojej wyjątkowości, bawiąca się uczuciami mężczyzn działała mi w tym filmie na nerwy. Nie dość, że narzucała się Williamowi, robiąc mu nadzieję, to jeszcze zapomniała poinformować go o tym, że ma narzeczonego. Narzeczonemu zaś słowem nie wspomniała o tym, że wpakowała się do łóżka pewnemu dopiero co poznanemu Anglikowi. A akcja z reporterami pod drzwiami domu Williama to już w ogóle było przegięcie... Kiedy chwilę wcześniej leżeli w łóżku, ona spytała go, czy może tu zostać na zawsze, a gdy wybuchła afera, powiedziała mu, że ma narzeczonego... Choć sama wpakowała mu się do łóżka, dając do zrozumienia, że z nim zerwała... I jeszcze ten tekst przez telefon, że "jej plan z przyjściem tutaj wcale nie był taki doskonały". A on totalnie zaślepiony, mający ją za anioła i latający za nią jak szczeniaczek - nie, nie taki obraz tego filmu miałam w pamięci. Ale to pewnie dlatego, że ostatni i właściwie jedyny raz oglądałam go, będąc nastolatką.

Wybaczcie, ale tak strasznie mnie to zirytowało w tym filmie, że nie mogłam się powstrzymać, by tego nie napisać. I aż się zdziwiłam, że nie znalazłam tu podobnego tematu - choć przyznam się też, że ze względu na późną porę szukałam dość pobieżnie :). Ale jak widać nie tylko ja bardzo zmieniłam spojrzenie na ten film, oglądając go ponownie po latach.

konwalia_majowa

Przyłączam się... Oglądałam ten film jako, nie wiem, 13... może 15latka i zawsze tytuł "Notting Hill" wywoływał we mnie ciepłe, pozytywne uczucia. Pamiętam, że kiedyś bardzo go lubiłam, a patrząc na domową kolekcję filmów z tamtego czasu, był chyba jednym z moich ulubionych, tak więc oceniłam go tutaj na 8, bo zapamiętałam go naprawdę dobrze... no i teraz leciał w tv i to dwa razy, tato obejrzał za każdym razem i zachwycał się jaki to film dobry nie jest - to ok stwierdziłam, że obejrzę ponownie dla przypomnienia, skoro tak go lubiłam :) no i klapa... naprawdę nie wiem co mnie wtedy tak w tym filmie ujęło... chyba masz rację, oglądając ten film jako nastolatka było się zbyt młodym, żeby zrozumieć zachowanie Anny i to, co robiła biednemu Williamowi... wtedy był to słodki obrazek, urocza historia gwiazdy i zwykłego faceta zakończona happy endem... a teraz mając już większe doświadczenie życiowe wychodzi szydło z worka... Anna nie zachowywała się fair wobec Willa i można powiedzieć, że jeszcze trochę zrobiła z siebie ofiarę, a on? Naiwny, z klapkami na oczach leciał na każde jej pstryknięcie palcem i od razu zapominał jak potraktowała go jeszcze chwilę temu... I pewnie zabrzmię teraz melodramatycznie, ale niestety bardzo to jest życiowe, bo nie raz się tak zdarza, że gnamy za kimś na oślep i dajemy sobą pomiatać... pewnie dlatego postać Anny może tak irytować, gdyż takie zachowanie uchodzi jej na sucho... Tak czy inaczej z przykrością stwierdzam, że muszę teraz zmienić ocenę i niestety "Notting Hill" nie będzie mi się już kojarzyć tak kolorowo jak kiedyś...

Najki_90

Tylko twoja analiza traktuje ten film jakby był dramatem, a to jest komedia romantyczna. Inne kryteria i normy konstrukcji fabularnej. I ani zająknęłaś się o humorze, który jest ogromnym atutem "Notting Hill".

ocenił(a) film na 9
Najki_90

Rozumiem, że postać Anny Scott może budzić niechęć. Spotkałem się już z takimi opiniami, co ciekawe, zawsze były to opinie kobiet - taka dygresja. Tylko, że to nie może być argumentem przeciwko jakości tego filmu.
Przecież właśnie taka główna bohaterka umożliwia opowiedzenie tej historii!
W moim odczuciu postać zbudowana jest perfekcyjnie. Pamiętajmy, że Anna Scott nie jest jakąś byle jaką aktoreczką z podrzędnego serialu telewizyjnego. To mega gwiazda, ciesząca się absolutnym uwielbieniem na całym świecie. Jeśli miałbym porównać ją do kogoś z realnego świata, to przychodzi mi do głowy Angelina Jolie - niezbyt wymagające role, filmy takie sobie, w większości mało ambitne - a jednak świat ją kocha. Taka sama jest Anna S. Sama na przyjęciu urodzinowym mówi, że nie rozumie fenomenu swojej popularności, że jest słabą aktorką. Osoba, którą popularność wyniosła do roli bogini nie jest normalnym człowiekiem. Całkowicie zrozumiała jest jej chimeryczność, oderwanie od rzeczywistości, nieliczenie się z uczuciami szarego ludu (czyli Williama również), przedkładanie roli plotki nad wszelkie inne względy. Tak, taka jest Anna!
I właśnie dlatego film jest cudowny. Bo mimo tych cech Anna zakochuje się w prostym księgarzu. Trochę się w tym uczuciu miota, ale cóż w tym dziwnego? Widz może się dziwić (tak jak moje przedmówczynie), że William odwzajemnia to uczucie, może mu współczuć, nawet uważać go za kretyna. Ale czy serce to sługa?
Ktoś tu na forum zarzucał, że to nierealna historia. Możliwe. Również dlatego jest tak wspaniała, bo to opowieść z marzeń. Ten film to po prostu definicja komedii romantycznej.