Zacznę od tego, że jest to mój 100 film, który oceniłem na FilmWebie.
Wobec tego wypadałoby coś napisać. Taki mały jubileusz :)
Tym bardziej się cieszę, że akurat ten setny przypadł na "O północy w Paryżu".
Nie ukrywam, że na film szedłem z pewnymi obawami. Oglądałem dwa poprzednie filmy
Allena i raczej wysokich ocen im nie przyznałem.
Zapoznałem się też z opiniami osób, które film już widziały. To też nie rozjaśniło mi sytuacji.
Jedni pisali, że film do bani, że nudny itd. Inni, że tym razem jest inaczej, że film jest naprawdę dobry.
Nie ukrywam, że chciałem też zobaczyć jak na ekranie będzie prezentować się Rachel McAdams. I owszem prezentowała się bardzo dobrze ale nie ona była w ostatecznym rozrachunku najważniejsza.
Film mnie oczarował! W końcu Allen zrobił świetny film. Wspaniały pomysł na fabułę.
Czarodziejski klimat Paryża w którym główny bohater przenosi się w czasie.
Powiecie niedorzeczne. A jednak w Paryżu jak najbardziej możliwe.
W filmie gra plejada gwiazd. I wszyscy zagrali wspaniale. Bardzo dobrze wizualnie dobrani aktorzy do autentycznych postaci artystów. Wystarczy porównać Adriena Brodego w filmie i zdjęcie Salvadora Dali. Podobni jak dwie krople wody :)
Tak samo Kathy Bates jako Gertruda Stein.
Dla mnie najbarwniejszą postacią był oczywiście Salvador Dali i Ernest Hemingway.
Film ogląda się bardzo przyjemnie. Nie nudzi. Ogląda się go z dużym zaciekawieniem. Chociaż jest to jak najbardziej film w stylu Allena. Być może to, że poznajemy co i rusz tak wielkich artystów i możemy przyjrzeć się ich życiu. Ja wręcz chłonąłem każdą scenę.
I przez cały czas podczas projekcji miałem uśmiech na twarzy. Film jest naprawdę
zabawny. Jest tam humor sytuacyjny jak i śmieszne dialogi. Owen Wilson bardzo zabawny, szczególnie gdy działa na nerwy rodzicom swojej narzeczonej :)
Podsumowując bardzo udany film. Dla mnie 7 na 10, plus serduszko - zdecydowanie jako mój ulubiony. Naprawdę szczerze polecam, warto obejrzeć.