Za każdym razem jak Allen nakręci jakiś nowy film wiele osób, w tym także krytyków rozpływa się w pochwałach nad nowym fantastycznym obrazem mistrza. Tym razem było podobnie, ale jak uczy doświadczenie bardziej wynika to z obiegowej, snobistycznej opinii, że to wielki artysta i wszystko co robi jest świetne, niż z faktycznej obiektywnej oceny. Produkcja ta jak wiele innych tego reżysera jest po prostu przeciętna - przegadany, trochę nachalny moralizatorsko, podobny stylowo do wcześniejszych obrazów, no i to co jest największą wadą sporej części jego filmów, czyli pseudointelektualizm na poziomie ucznia gimnazjum. Do tego irytująca rola Wilsona, który za wszelką cenę chciał upodobnić się do sposobu odtwarzania roli przez Allena...
Film chyba tylko dla fanbojów Allena, reszta może sobie odpuścić - słabe 5/10
krotko i tresciwie - OK , szkoda tylko, ze zupelnie bez sensu . ja tam zawsze zaluje ze nie ma przycisku DISLIKE
Zgadzam się. Ogólnie bardzo lubię filmy Allena ale ten niestety nie wnosi nic nowego, a Wilson jako odzwierciedlenie Allena średnio przypadło mi do gustu.
Nie jestem fanbojem Allena a film mi się bardzo podobał. Ma wciągającą historię, ciekawy klimat i sporo niezłego humoru.
Film jest że tak powiem kwintesencją życia, pokazuje że wszyscy szukamy naszego "złotego roku" i tak było już od zawsze. jest to film bardzo głęboki i mądry z odrobiną humoru.
Absolutnie się zgadzam. Po wyjściu z kina zastanawiałam się co za kretyn okrzyknął ten film najlepszą komedią Allena. Ten był nudny i przegadany. Wilson grał bardzo nieudolnie, aż żal było patrzeć, McAdams nie lepsza. Jedyne co mi się podobało to początkowy obrazek Paryża. Wyjątkowo udany.
Nie jestem fanką Allena... Ale trzeba mu przyznać, że generalnie umie dobierać aktorów do ról i dlatego śmiałam się w wielu momentach. Jednakże Owen naśladujący Allena mnie okropnie irytował. Aktorka grająca jego narzeczoną też się nie wykazała. Sam film był okropnie przewidywalny, pełen klisz i zdecydowanie 'pseudointelektualny' (kogo za chwile spotka?-film nie pobudził nawet do takiej ciekawości...). Tylko wspomniane aktorstwo drugoplanowe mnie przekonuje.
To samo jednakże zwykle dzieje się z filmami Allena, gdyby nie aktorstwo często jego komedie nie byłyby niczym innym jak ciągiem gagów do przewidywalnego ciągu zdarzeń...