W scenach procesu Jacka, zarzucano mu, że wymyślił sobie kobietę z dzieckiem, które spotkał na drodze, ponieważ znał tylko ich imiona. Między innymi na tej podstawie posądzono go również o chorobę psychiczną. Nie znał ani nazwisk, ani miejsca zamieszkania. Dlaczego, kiedy już był w posiadaniu tych informacji, nie powiedział ich nikomu? Przecież kiedy policja dotarłaby do nich, dziewczynka i matka (o ile nie była na tyle pijana by go nie zapamiętać) mogłyby potwierdzić obecność Jacka na ulicy, piechotą. Potwierdziłyby mniej więcej czas, okazałoby się, że między ich spotkaniem a zabiciem policjanta minęło niewiele czasu i nie byłby on wstanie zdążyć ukraść samochodu. Wyjaśniłoby się po prostu, że jest niewinny. Źle rozumuję?
widocznie nie oglądałeś/łaś uważnie bo ona go nie pamiętała, a nawet jeśli to zeznania małej dziewczynki i zamroczonej ćpunki raczej w sądzie nie braliby pod uwage ,ponadto to byłoby za proste i nie byłoby filmu
hmmm, generalnie w filmach takie rzeczy nie są rozstrzygane, bo wtedy dalsza akcja nie miałaby sensu? staram się przyzwyczaić do faktu, że żaden główny bohater jeszcze nigdy nie wyszedł z kłopotów tak jakbym ja to zrobiła, bo gdyby wszystko było tak logiczne i proste to połowa filmów by nie istniała. po co ludzie w filmach idą do piwnicy, gdy słyszą jakiś hałas? po to, żeby zginać, bo inaczej nie byłoby filmu :) też mnie to wkurza.