Podkreślam, że część pierwsza, bowiem częścią drugą jest w tym przypadku cykl Alien vs Predator, którego autorzy powinni zostać publicznie zlinczowani. Niemniej fakt, że Alien: Resurrection jest zaledwie wstępem do utopienia jednych z najbardziej rozpoznawalnych postaci w SF w szambie, jakiego dopuścili się Anderson z braćmi Strause, wcale nie usprawiedliwia Jeuneta i jego ekipy za popełnienie "czwórki". "Czwórki", która nigdy nie powinna była powstawać.
Jak zakończyła się trylogia Alien, każdy chyba wie - Ripley popełniła samobójstwo w dość spektakularnej scenie, by tym samym ostatecznie zniszczyć Obcego. Było to naprawdę ładne zamknięcie serii i złożenie postaci oficer Ellen Ripley do grobu. Niestety jednak, jak to z plugawicielami bywa, ktoś postanowił odgrzebać trupy, by uszczknąć jeszcze więcej z konfitur.
Mamy zatem "czwórkę", i niespodzianka - Ripley powraca! Pozwolę sobie darować omawianie bezsensu, jakim jest uzasadnienie sklonowania jej wraz z Królową, bo jeszcze paru fanatycznych obrońców tego filmu rozwinie ten temat na dwadzieścia postów, wmawiając mi później bezczelnie, że to cała moja linia obrony. Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że wygrzebywanie Ripley z grobu to zwykła profanacja - bohaterka odeszła w wielkim stylu, z odpowiednim dla jej śmierci dramatyzmem. Powoływanie jej na powrót do życia wywołuje co najwyżej niesmak. Ale artyzm się przecież nie liczy - liczy się tylko to, że ci co bardziej zahipnotyzowani fani Aliena (tzn. tacy, którzy będą wychwalać nawet gówniany film pod niebiosa, jeżeli tylko jest w nim Alien albo Ripley) będą się zachwycać faktem, że Ripley znowu jest. Nieważne, że na chama ją powołano do życia, nieważne, że - o zgrozo - postanowiono przemodelować tę postać, i nakazać Weaver zachowywać się jak jej parodia. Ważne, że jest. I to już tych zahipnotyzowanych fanów zadowoli.
Dajmy jednak na razie spokój detalom. Ripley, jak już się rzekło, powraca - tym razem jako klon, który daje życie również nowej Królowej. I tu mamy nową intrygę - otóż jest sobie grupa uczonych na statku badawczym, "Auridze", która pod wodzą nieco obłąkanego profesorka usiłuje wdrożyć masową hodowlę Alienów - czyli dokonać tego, co Ripley udaremniła korporacji Weyland-Yutani (która to korporacja, niestety, w filmie nie jest obecna - w ramach kiepskiego żartu wspomniano nawet, że wykupił ją Wal-Mart). Obłąkany profesorek i jego poplecznik - generał Perez - sprowadzają nawet dzięki pomocy garstki najemników "żywicieli" dla facehuggerów. I, jak nietrudno się domyślić, po drodze coś idzie nie tak. I przez owo "nie tak" akcja będzie się odtąd ograniczała do ślamazarnego i koszmarnie nudnego przedzierania się przez kolejne korytarze "Aurigi" w drodze do wyjścia.
Mam wiele do zastrzeżenia temu filmowi, ale o ile część owych zastrzeżeń to detale (niemożność sklonowania organizmu z nieistniejącego DNA), o tyle jest tu też kilka elementów dużo poważniejszego kalibru, od których całość leży i kwiczy.
Pierwszym jest absolutny brak jakiegokolwiek klimatu - ani klimatu grozy znanego z jedynki czy trójki, ani klimatu podsyconej dreszczykiem akcji z dwójki. Jeunet, zdaje się, przy kręceniu tego filmu próbował chwycić dwie sroki za ogon - postanowił maksymalnie zagmatwać sprawę, i zamiast po prostu wzorować się na jednym z reżyserów, połączył oba gatunki. I połączenie owo jest niestety marne.
Jako horror A:R bowiem w ogóle nie straszy. Tu od początku wiadomo, co się dzieje, wiadomo, co się stanie, a Alieny albo nie atakują naszych bohaterów w ogóle, albo nie robią tego znienacka - skutkiem czego nie ma tu praktycznie żadnych okazji, żeby się bać. Zamiast tego, Jeunet usiłuje przestraszyć widza, fundując mu szokujące sceny - stąd lejąca się w niektórych sekwencjach fontannami jucha, albo innego formatu okropności, pokroju wizyty w magazynie opatrzonym napisem "1 - 7". Tyle, że wyrosłem już dawno temu z tego, żeby się bać sikającej krwi, a jeśli chodzi o sceny szokujące, to Jeunet pozostaje daleko w tyle za niektórymi pomysłami Scotta czy Finchera. Rezultat można zatem podsumować jednym słowem - żenada.
Jako film akcji A:R jest z kolei koszmarnie nudny. Sceny akcji można tu policzyć na palcach jednej ręki, i są one z reguły krótkie i mało emocjonujące. Czasami też wzbudzają śmiech politowania - tu można podać jako przykład strzelaninę w mesie pomiędzy żołnierzami z "Aurigi", a najemnikami z "Betty", która wręcz poraża swoim kretynizmem i, by delikatnie rzec, umownością. Wiem, że co niektórzy - włącznie z przeciwnikami filmu - chwalą scenę walki pod wodą, ale jak na mój gust, nie ma w niej nic emocjonującego. Bohaterowie pływają, więc ich ruchy są spowolnione, Alieny oczywiście zatracają całą swoją zdolność do ataków z zaskoczenia, więc muszą się posiłkować komicznymi unikami, które sparodiowano zapewne w filmie Matrix. Owe uniki wyglądają jeszcze głupiej, kiedy Alien wisi na drabinie - normalnie Agent Smith w wersji Extra-terresterial.
Na brak klimatu nakłada się też nieumiejętne rozłożenie akcji, co w ostatecznym rozrachunku buduje potworną nudę. Zaczyna się spokojnie - otwarciem wątków, normalnym ich rozwojem i dialogami. Potem dochodzi do momentu kulminacyjnego. Do tej chwili jeszcze wszystko jest OK. Później jednak akcja wlecze się ślamazarnie, kiedy nasi bohaterowie przedzierają się żmudnie przez kolejne korytarze "Aurigi", z rzadka walcząc z pojedynczymi Alienami (właściwie... to tylko ta walka pod wodą była, przez całą ich wędrówkę...) i prowadząc jakieś pseudośmieszne dialogi (jak ten z tym, co Ripley zrobiła, kiedy po raz ostatni spotkała się z Alienami). Nudne toto... ach, no i zapomniałbym o tej końcowej sekwencji z Newbornem, ale ona też mało ciekawa była. Ot, gość paru ludzi zabija (tradycyjnie - przestraszyć ma nas lejąca się przy tym krew, bo sam Newborn, mimo że bardzo się stara być straszny, wygląda i tak debilnie i wzbudza co najwyżej uśmiech politowania), a potem ginie w męczarniach (przyznaję, szkoda mi go było - ale to jeden z niewielu momentów, gdy podczas oglądania "czwórki" miałem jakieś emocje).
Drugim elementem, który kładzie ten film, jest jego generalny brak logiki. Bezsensownych motywów i bzdur z każdą sceną przybywa, a są w tej menażerii zarówno drobiazgi (te, o które fanatycy czwórki tak się wykłócają, bo tylko o nie mogą), jak i dużo poważniejsze brednie (te, których fanatycy czwórki się nie dotykają - i nic dziwnego, bo nie są w stanie ich skontrować, a przenigdy nie przyznają się przed sobą i innymi, że czynią one scenariusz "czwórki" nielogicznym - to poniżej ich godności).
Wyliczenie największych bzdur w filmie nie powinno sprawić trudności nawet średnio rozgarniętemu widzowi - wystarczy jedynie użyć mózgu. Można przetrawić jakoś bezsensowne przebudzenie Ripley i sklonowanie Królowej, z większą trudnością można uwierzyć, że ręczna broń jest w stanie przebić poszycie statku (bo coś takiego nam w filmie kilkakrotnie sugerowano), natomiast nie przejdzie w ogóle fakt, że panowie, którzy wzięli się za badania nad Alienami, nie pomyśleli nawet o tym, żeby zrobić im "klatki" z bardziej trwałego stopu, odpornego na ich kwas. Od tego właściwie momentu zaczyna się cała plejada nonsensów - wspomniana już maksymalnie kretyńska strzelanina w mesie, podczas której kilku obszarpanych najemników wykańcza uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy łatwiej niż bandę przedszkolaków (króluje tu kilka pojedynczych sekwencji, z których najbardziej zapamiętałem rozkładającego przez bite kilka sekund swoją wypaśną giwerę Johnera, oraz stojących tuż przed nim żołdaków, którzy przez cały ten czas stoją tylko, gapią się na niego, i czekają, aż oberwą). Aż tu nagle wydostają się Alieny i oczywiście alarm. Ale panowie z "Aurigi" nie są w ciemię bici, przecież ściągnęli aż czterdziestu sześciu żołnierzy, żeby ci bronili statku. Jaki jest zatem genialny plan obrony uzbrojonych po zęby wojowników? "SPIERDALAAAAAĆ!!!". I nie to nawet, że oni zostali zdziesiątkowani w walce i wycofali się - ONI NIE PODJĘLI NAWET PRÓBY OBRONY! Ledwie huknął alarm, i jedyne, to UZBROJENI ŻOŁNIERZE, przeznaczeni DO OBRONY STATKU, robią w takiej chwili, to noga do kapsuł ratunkowych! Nasuwa się zatem pytanie - po co ci wszyscy żołnierze, skoro są tu tylko po to, żeby zaraz uciec, jak się coś zacznie dziać, albo ewentualnie dać się wystrzelać jak dzieci sześcioosobowej kompanii szajbusów?
W tej całej ewakuacji też było kilka całkiem śmieszno-kretyńskich scen, z tym Alienem wskakującym do jednej z kapsuł i wybijającym ludzi weń (tu zresztą kwintesencja tego, czym próbuje nas przestraszyć Jeunet - tryskającą dookoła juchą), oraz Perezem odwalającym kretyński salut z Alienem za plecami i godną buddysty reakcją na to, że ów Alien mu kark rozdarł na strzępy.
Co się dalej dzieje? Taka plejada mniejszych buraczków - Kapitan "Betty" przez kilka nudnych minut kręci się w miejscu w pustym korytarzu, by w końcu - a to niespodzianka! - zginąć z rąk Aliena. Jego załoga nie oddaje w kierunku napastnika ani jednego strzału, wciskając widzom (ale tylko tym wystarczająco naiwnym), że jeśli strzelą, to mogą zrobić dziury w kadłubie. Nie wiadomo, po co, ktoś wymyślił, jakoby "Auriga" miała przy byle alarmie obierać od razu kurs do bazy, czyli - litości - na Ziemię (typowy problem z rodzaju zrobionych na siłę). Nie wiadomo, po co, pojawia się nowa postać - Purvis (który nie powinien już żyć, skoro wszyscy inni żywiciele facehuggerów daaawno padli), nie wiadomo, po co, jeden z bohaterów zostaje uśmiercony (chociaż ledwie go sparzył kwas Aliena, i nie doznał poza tym żadnych poważnych obrażeń). I mnóstwo tego typu detali.
Najgorsze jednak reżyser zostawił na koniec - Newborn. Kompletna tragedia, zarówno pod względem czysto merytorycznym, jak i wizualnym. Powstanie Newborna nie dość, że godzi w konwencję serii oraz uświęconą tradycję w kwestii wizerunku Aliena, to jeszcze nie jest w żaden sposób logicznie uzasadnione. Niektórzy z fanatycznych obrońców A:R wciskają co prawda, że tak ma być, bo Alien to organizm, który cały czas się doskonali. Ale ja odpowiadam: gówno prawda! Skoro Alien jest "organizmem, który cały czas się doskonali", to dlaczego nieporównywalnie szybszy i sprawniejszy system reprodukcji, ten, który miał oryginał, wymienił na gorszy? Królowa przez pół filmu rodziła jednego Newborna, w czasie, kiedy złożyłaby o wiele więcej jaj z facehuggerami, która to czynność zdecydowanie mniej ją absorbuje i jest dla niej mniej wycieńczająca. I gdzie tu, u licha, "organizm, który cały czas się doskonali"? Nie wspomnę już nawet o tym, że nowy system reprodukcji jest odarty z całej zgrozy, jaka cechowała ten pierwotny. Z sadystycznego potwora, który skazuje żywicieli na ogromne katusze i w potworny sposób rodzi swoje potomstwo, zrobiła się "wielka mamusia". Tragedia!
Nie wspomnę już o tym, jak właściwie wygląda ten cały Newborn. Jest obleśny, ślamazarny, i w ogóle niestraszny. Swoje ofiary, jak to ktoś zauważył, podchodzi podstępem, i nic dziwnego - z tego, co widziałem w filmie, jest zbyt nieruchawy (zwłaszcza w porównaniu do piekielnie szybkich i zwinnych Alienów), żeby zabijać w inny sposób. Żenada na całej linii.
Akcja wlecze się ślamazarnie, brak logiki i sensu wołają o pomstę do nieba gromkimi głosami, całość zaś zbudowana jest na przekonaniu, że jak się do filmu wciśnie Aliena i Ripley, to od razu będzie to film dobry.
Trzecim elementem, kładącym ten film, jest gra aktorska. Chociaż nie, przepraszam - aktorów akurat trudno tu winić. Głównymi winowajcami są bowiem reżyser i scenarzysta. Jeunet nie zawracał sobie głowy jakimkolwiek kreowaniem charakteru postaci na ekranie, w związku z czym te, które czymś się faktycznie wyróżniają, można policzyć na palcach jednej ręki. Sprawy nie ratuje zatem nawet znakomita obsada aktorska, w skład której wchodzi między innymi Ron Perlman i sama Sigourney Weaver. Aktorzy nie mają po prostu zbyt wiele do zagrania.
A skoro już mowa o Sigourney Weaver - Ripley, jaką tym razem kazano jej zagrać, to istna parodia tej prawdziwej. Zachowuje się nie jak Ripley, tylko jak Ripley, której idolem jest Alien. W związku z tym "dziko" się zachowuje, krwawi kwasem (kto to, u licha, wymyślił?), ma na dokładkę nadludzką siłę, a większość sytuacji, które pozostałych bohaterów szokują/przerażają, jej nic nie obchodzi. Ot, taka superwoman, której dodatkową funkcją jest niszczenie klimatu grozu - którego to klimatu grozy i tak nie ma zbyt wiele. Bo czego tu się bać, skoro nie ma ku temu okazji, a nawet jeśli są, to - "nie bójcie się, SuperRipley nas obroni"?
Czy można o Alien: Resurrection powiedzieć cokolwiek dobrego? Na pewno to, że obydwa AvP są dużo gorsze, ale to przecież żaden argument.
O muzyce ciężko mi się wypowiedzieć, z tej racji, że żaden kawałek mi w głowie nie pozostał. Jej rola jest czysto ilustracyjna - ma np. z założenia podkreślać grozę sytuacji, kiedy Wren oświadcza, że Alienów na "Auridze" jest dwanaście, albo że rzeczona "Auriga" zmierza ku Ziemi.
A:R może i miewa jakieś przebłyski, może i da się to obejrzeć bez większego zająknięcia się, ale film z rodzaju "do oglądnięcia z nadmiaru czasu/nudów/braku czegoś lepszego" to o wiele za mało, żeby móc utrzymać ciężar serii Alien.
Jak dla mnie, seria Alien to tylko trzy filmy - nieszczęsną "czwórkę", nieudolnie próbującą się podpinać pod oryginalną serię, potraktujmy zaś jako zupełnie odrębną pozycję.
Alien: Resurrection jest nielogiczny, nudny, wyprany z klimatu i pozbawiony czegokolwiek, co by go wyróżniało - poza samą obecnością Obcego.
I chyba tylko z sentymenty, jako fan Aliena, oraz również przez wzgląd na to, że AvP i AvP2 są mimo wszystko dużo gorsze, wystawiam A:R naciąganą ocenę 4/10.
Dla mnie połowo tego co napisałeś to żenada.
Już bardziej się bałem Newborna niż tych obcych.
Po za tym on był od nich o niebo silniejszy.
Poza tym królowa zniosła o niebo więcej jaj (przecierz jak wracali do Betty niby nic nia miało ich spotkac a tu proszę cała plantacja jaj.
Królowa pod końcem dopierio zamiast jaj zaczęła robic newborna. (WKURWIŁEŚ MNIE PISZĄC ŻE ZAMIAST WIELU JAJ JEDEN NEWBORN,
no może robiła wolniej, ALE KURWA ROBIŁA OD RAZU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! a nie jajami gdzie do każdego był potrzebny nosiciel.
Co do ewakuacji to nie mieli szans, przecierz kurwa walczyli z niemalże nieidocznym przeciwnikiem, A perez to o początku było widac że to kretyn. Ten murzyn był chyba przyklejony z tym obcym (obcy jakoś przywarł do jego stopy).
Purvis mógł byc dośc późno zakarzony (albo nie miał zwykłego obcego w sobie) albo jego organizm był dziwny.
Ripley miała geny obcego i tyle (skąd wzieli próbki to chuj wie).
Jak dla mnie film był lepszy od 3 i 2 AvP ale reszcie nie dorównywał.
Dla mnie wszystko z tego, co napisałeś, to żenada.
"Już bardziej się bałem Newborna niż tych obcych"
To współczuję. Bo jeśli jakiś blady, ciastowaty stworek z komiczną mordą jest dla ciebie bardziej straszny, niż wytwór wyobraźni prawdziwego mistrza, samego H. R. Gigera, to coś jest z tobą najwyraźniej nie tak.
"Po za tym on był od nich o niebo silniejszy"
Daruj sobie takie nędzne sofizmaty. On był silniejszy? Niby dlaczego? W czym się ta jego większa siła przejawiała? I na co mu ona, skoro zwykły Alien rozerwałby tego łamagę na strzępy, zanimby zdołał unieść choćby łapę do uderzenia?
"WKURWIŁEŚ MNIE PISZĄC ŻE ZAMIAST WIELU JAJ JEDEN NEWBORN, no może robiła wolniej, ALE KURWA ROBIŁA OD RAZU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"
Ludzie używający więcej niż trzech wykrzykników bądź znaków zapytania naraz, to ludzie z zaburzeniami własnej osobowości - Terry Pratchett.
Co z tego, że "robiła to od razu"? Ta operacja tak ją wycieńczała (i jeszcze na dodatek powodowała u niej trwałe obrażenia, bo ten Newborn dosłownie rozerwał jej brzuch), że nie wyobrażam sobie, aby była w stanie zrobić więcej niż pięciu takich łamag naraz. Jeśli tyle.
I co z tego, że do facehuggerów potrzebni byli żywiciele? Jeżeli Alieny nie mają akurat żywicieli pod ręką - ergo, jeśli z nikim nie walczą ani na nikim nie pasożytują, to rodzenie bez sensu (i ze szkodą dla Królowej) kolejnych Newbornów mija się z celem. Poza tym, jak już mówiłem, pomysł z "wielką mamuśką" jest odarty z całej grozy oryginalnego systemu rozrodczego Obcego.
"Co do ewakuacji to nie mieli szans, przecierz kurwa walczyli z niemalże nieidocznym przeciwnikiem"
Co ty za bzdury pleciesz? Dwieście lat przed wydarzeniami przedstawionymi w "czwórce" garska marines walczyła z grubo ponad setką Alienów, i była w stanie zadać im spore straty. A tu jest KILKUNASTU ALIENÓW, przeciwko KILKUDZIESIĘCIU ŻOŁNIERZOM, i ty mi wciskasz, że oni szans nie mieli? Synku, nie kituj - ja nie okno.
A z tym "niemalże niewidocznym przeciwnikiem", to co to za dyrdymały?
"A perez to o początku było widac że to kretyn"
To go w żaden sposób nie uprawnia do zachowywania się w sposób czyniący całą scenę nierealną. Perez po prostu stoi, kiedy mu Alien rozrywa kark, a po chwili nawet bierze do ręki własne mięcho i podtyka sobie pod twarz... bo... bo "widać, że to kretyn".
Zarzucasz mi pisanie żenady, ale okazuje się, że ty jesteś w tym niepobitym mistrzem. Usprawiedliwiasz iście kretyńskie sceny na jeszcze bardziej kretyńskie sposoby.
"Ten murzyn był chyba przyklejony z tym obcym (obcy jakoś przywarł do jego stopy)"
???
"Purvis mógł byc dośc późno zakarzony (albo nie miał zwykłego obcego w sobie) albo jego organizm był dziwny"
Został zakażony w tym samym czasie, co wszyscy inni. Miał zwykłego Obcego w sobie (bo nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej). Ostatni punkt pominę litościwie milczeniem.
"Ripley miała geny obcego i tyle (skąd wzieli próbki to chuj wie)"
To, że miała geny Obcego, zauważyłem. Nie wpływa to w żaden sposób na moje stanowisko, że kreacja tej postaci w "czwórce" jest śmieszna i kiczowata.
Próbki wzięli z Fioriny. Tyle, że aby faktycznie sklonować na ich bazie całego Aliena, potrzebny byłby w takiej próbce pełny genom.
@Der_SpeeDer
Moim zdaniem trochę nazbyt poważnie podchodzisz do tego fillmu. Oczywiście masz rację z tym, że jest tam cała masa bzdur, więc nie będę tego powielał i to, że w ogóle saga powinna się skończyć na 3 części. Tylko co Ci da Twój wielki protest przeciwko Alien: Resurrection i rypaniu filmu na każdym kroku. Zapewne każdy szanujący się fan Obcego mający trochę oleju w głowie również dostrzegł te wszystkie byki. Nie jesteś jedyny. Mimo wszystko tego, że A:R odstaje od reszty części praktycznie na każdym kroku to ja go nie traktowałem poważnie, raczej z przymrużeniem oka na niedoróbki jako odrębny film co pozwalało dobrze spędzić te 2 godziny. A jak Cię już tak bardzo boli to, że tak strasznie sprofanowano serię to po prostu nie oglądaj. Poza tym porównywanie go z jakąkolwiek częścią AvsP to już przegięcie. A:R dużo lepiej się od nich prezentuje.
P.S.
Jeżeli jesteś miłośnikiem gier komputerowych to polecam zobaczyć grę Alien Resurrection, wypadła o niebo lepiej niż film.
Kurde ten jakiś psycholog, chciałby od razu żeby wszystko było wyjaśnione.
My zaś chcemy dowody czy twoi rodzice to twoi prawdziwi rodzice, masz dowody, jak nie to się wreszcie zamknij,
Nie zapominaj idioto propo marines że nim walczyli w kolonii to najpierw zostali zdziesiątkowani w tym wielkim generatorem atmosfery, jeszcze sobie zrobli warownie a po za tym kwas lał się za rzadko.
Co do strachu to już tak mam, boję się wyłącznie tego co ma oczy (nie wymyślaj sobie że wszystkiego co je ma).
Po prostu dwukrotna szczęka i wieczna ślina mnie nie przekonały.
A skąd wiesz że alien by rozwalił newborna, nikt nie wie jaką miał wytrzymałość (i nie patrz na jego śmierć gdyż coś takiego by zabiło każdą istotę. Co do jego siły to porównaj walkę z królową w 2 z newbornem, przecierz ta maszyna którą kierowała ripley teoretycznie powinna dosłownie zmiażdzyć królową ale stwór był zbyt silny, a tu masz potworka który jednym uderzniem rozwala łeb królowej.
Co do rozmnażania to zwierze zostanie zwierzęciem, nic nie wiemy jak by się później czuła królowa gdyż jej synek rozwalił jej łeb.
Wracając do żołnierzy i ewakuacji to widziałeś jak się dali tym najemnikom (czy kimkolwiek oni byli) jeszcze pewnie jakieś procedury mieli. Co do kwestii "prawie nie widzialni" to czy w jedynce wiedzieli skąd nadchodzi???? NIE
W dwójce było ich tyle że mogły się rzucać jak idioci.
Z Purvisem nie masz żadnych dowodów (jak ja)
Z Fioriny to i ja wiem, ALE SKĄD???? Przecierz skoczyła prosto do gorącego metalu.
Jak dla mnie jesteś zbyt szczegółowy. Napisz który film według ciebie powinien dostać oskara za film roku 2010.
Co do samej sagi to dla mnie 2 to koniec serii, 3 i 4 mogły być ale prawdziwy koniec to dla mnie 2.
Skoro dla ciebie klonowanie to absurd to co myślisz trójce.
Już ona była bardziej naciągana.
Bo niby skąd się wziął obcy na statku marines i jakim cudem w Ripley zaczęła dojrzewać królowa.
Trzeba jednak przyznać że film łączy się z pozostałymi wyłącznie xsenami.
Nawet sławetna firma przepadła co było już przesadą.
no to może teraz ja spróbuję:
"Nie zapominaj idioto propo marines że nim walczyli w kolonii to najpierw zostali zdziesiątkowani w tym wielkim generatorem atmosfery, jeszcze sobie zrobli warownie a po za tym kwas lał się za rzadko."
po pierwsze, jeżeli będziesz nazywał ludzi idiotami tylko dlatego, że logicznie argumentują swoją opinię, która stoi w opozycji do twojej, zostanie ci przyklejona taka łątka jak innemu pieniaczowi forum obcego, czyli rysiuriedelfan/heavy_metal. powinieneś przeprosić Der_SpeeDera, to oznaka dojrzałości. po drugie, marines MIMO tego, że zostali zaskoczeni w przetworniku atmosfery, potrafili oderwać się od nieprzyjaciela zadając mu poważne straty. owszem, sami straty ponieśli, ale ostatecznie ewakuowali się, to raz, dwa, zginęło w czasie tego peel outa więcej obcych niż marines. kolejnym na to przykładem był last stand w wykonaniu uscmc plus przyjaciele. te sentry guny urządziły prawdziwą rzeźnię wśród populacji ksenomorfów na lv-426. i tak, zapewne jeżeli było by mniej wojowników w arsenale królowej, poczynała by sobie bardziej zachowawczo, ale wtedy nie miała by raczej szans na przełamanie znakomitej obrony w wykonaniu tych marines, ani na zadanie tak wielkich strat we wcześniejszej potyczce w gnieździe. tak przy okazji, nie zostali zdziesiątkowani, zostało ich więcej niż 1/10, hehe. co do kwasu to było go więcej niż w jakiejkolwiek innej części, ofiarami tegoż padli przecież drake, hudson, vasquez oraz sam hicks.
"Co do strachu to już tak mam, boję się wyłącznie tego co ma oczy (nie wymyślaj sobie że wszystkiego co je ma).
Po prostu dwukrotna szczęka i wieczna ślina mnie nie przekonały."
cóż, to bardzo subiektywne i nie ma tu o czym dyskutować, mnie jednak, podobnie jak Der_SpeeDera, newborn nie przestraszył, w przeciwieństwie do oryginalnego ksenomorfa, który stał się koszmarem mojego dzieciństwa, a i nawet teraz z rzadka zamieszkuje otaczające mnie ciemności. zresztą sama postać obcego, była tworzona z tych elementów zwierzątek, które budzą w ludziach strach bądź odrazę, stąd tak dobry efekt.
"A skąd wiesz że alien by rozwalił newborna, nikt nie wie jaką miał wytrzymałość (i nie patrz na jego śmierć gdyż coś takiego by zabiło każdą istotę. "
tu się zgadzam, to że w filmie newborn był powolny, mogło być spowodowane wyłącznie tym, że nie musiał niczego ścigać. zauważcie, że w pierwszej części obcego, ksenomorf także ruszał się jak mucha w smole. jeżeli jednak istotnie był taki powolny, to rzeczywiście nie miał by większych szans ze zwykłym obcym, jego wielka siła nie miała by szans zadziałać przeciwko błyskawicznie poruszającemu się i zadającemu śmiertelne ciosy, młodszemu "bratu". to są jednak wyłącznie spekulacje, gdyż raczej nie dowiemy się, jaka była prawda.
"Co do jego siły to porównaj walkę z królową w 2 z newbornem, przecierz ta maszyna którą kierowała ripley teoretycznie powinna dosłownie zmiażdzyć królową ale stwór był zbyt silny, a tu masz potworka który jednym uderzniem rozwala łeb królowej."
to jedynie potwierdza jakim kretynizmem było tworzenie takowego. wspaniale, gatunek właśnie zafundował sobie samozagładę. skoro newborn nie uznawał się za część roju, czy nawet gatunku, a to skończyło się śmiercią królowej roju, gdzie tu doskonała adaptacja gatunku? gdzie jego niesamowita zdolność przetrwania? naturalnie, wniosek jest jeden. "macica" królowej, była dla niej tym samym, czym dla ripley chestbuster, patrząc z tej perspektywy, wszystko nabiera sensu. "macica" nie była, jak to określił nasz szwarccharakter, "darem", była przekleństwem! wymieszanie genów sprawiło, że tak jak ripley "odrodziła" się z cechami obcego i potworem w środku, tak samo królowa z cechami człowieka (macica), ale także z własnym potworem, który ją zabił, tak samo jak chestbuster zabił by ripley, gdyby nie interwencja lekarzy. i tak jak chesbuster po wykluciu się z ripley utożsamiał się z rojem, tak samo newborn po wykluciu się z królowej utożsamiał się z ripley, dlatego zabił królową, która była dla niego tyle warta, co dla zwykłego chestbustera jego nosiciel.
"Co do rozmnażania to zwierze zostanie zwierzęciem, nic nie wiemy jak by się później czuła królowa gdyż jej synek rozwalił jej łeb."
tak jak to opisałem wyżej, nie lepiej niż nosiciel zwykłego chestbustera po jego "wykluciu". królowa po wyjściu z jej wnętrza była w agonii, newborn nieumyślnie skrócił tylko jej cierpienia.
"Wracając do żołnierzy i ewakuacji to widziałeś jak się dali tym najemnikom (czy kimkolwiek oni byli) jeszcze pewnie jakieś procedury mieli."
teoretycznie nie wiemy jaka była DOKŁADNIE przeszłość tych najemników, po ich zachowaniu można by wnioskować, że byli to eks special forces, i to bardzo konkretni. w naszych czasach, tacy ludzie po odejściu ze służby często przechodzą do sektora prywatnego, niektórzy pracując jako pmc (tak jak np ja), inni stając w opozycji do prawa zostają najemnikami. są to ludzie posiadający niesamowite umiejętności i ogromne doświadczenie. tacy ludzie mogli by poradzić sobie w sytuacji przedstawionej w mesie, bez żadnych strat własnych. co do samych strażników służących na auridze, wcale nie jest tak, że do ochrony tego typu obiektów daje się weteranów wojennych. ci żołnierze, mimo szkolenia, które z pewnością przeszli, mogli nigdy nie być w sytuacji, gdzie zmuszeni byli do użycia broni palnej, a to naprawdę wiele zmienia. marines przedstawienie w aliens, to force recon, a więc nie "zwykli żołdacy" jak określił burke hicksa, ale special forces uscmc, najlepsi z najlepszych, z dużym doświadczeniem bojowym. chłopcy z aurigi, mogli być zwyczajnie "dziewicami" jeżeli chodzi o doświadczenie bojowe i skończyło się to tak, jak widzieliśmy. co do ewakuacji, cóż, może rzeczywiście przy jednoczesnemu "rozszczelnieniu się" wszystkich cel, procedura zakładała natychmiastową ewakuację. możemy bowiem spokojnie założyć, że większość z żołnierzy stacjonujących na auridze, nie miała pojęcia z czym pracują, gdyż nie miała odpowiedniego dostępu do informacji (security clearance), a co za tym idzie przeszkolenia, by poradzić sobie w zaistniałej sytuacji.
"Z Fioriny to i ja wiem, ALE SKĄD???? Przecierz skoczyła prosto do gorącego metalu."
a to jest wyraźnie powiedziane: z próbek krwi znalezionych na fiorinie. a: ripley krwawiła, b: istnieje duża szansa, wręcz pewność, że pan doktor pobrał próbki krwi od pani ripley.
amen.
Wedle twojego zdania newborn był dla królowej niczym xsen w człowieku.
Dla mnie przesadziłeś, kiedy newbron się urodził jasno było widać że królowa widzi w nim swoje dziecko a nie potwora.
Co do kwasu to przypomnij sobie jedynkę, kwas przebił się przez 2 piętra, a tu ludzkiej skóry nie przebije.
I on nikogo nie załatwił, najwyżej zranił (Greg dopadł po kwasie xsen).
W dwójce alieny były też jakieś wolne, w czwórce i AvP były szybsze (na trójkę nie patrzę gdyż mamy tam innego xsena).
Wracając do żołnierzy jak się bili z najemnikami to było widać że są zieloni. Najbardziej to było widać jak ostatni żołnierz celował już w murzyna (ma go na muszcze, czarnuch go nie słucha) celował, celował i zamiast strzelić to dalej czeka.
Co do rozmnażania to masz dowody że królowa miał dednąć zaraz???
Co do walki to przypomnij sobie że marines przegrali atakując. Tym bardziej to by się stało z żołnierzami w czwórce.
Ta obrona w koloni wyszła tylko dzięki temu że marines mieli detektory ruchu (czego nie wiem czemu nie ma w przebudzeniu), oraz że xseny szły niczym ślimaki w ich stronę.
Z NEWBORNEM TO WAS NIE ROZUMIEM.
GADACIE CIĄGLE JAKI WOLNY BYŁ, ALE JAKOŚ ZDĄŻYŁ SIĘ DOSTAĆ NA BETTY I TO DŁUŻSZĄ DROGĄ NIŻ RIPLEY.
TRZEBA TEŻ PAMIĘTAĆ ŻE W PRAWIE KAŻDEJ SCENIE BYŁ KOSTIUM, MAKIETA, NORMALNY XSEN BYŁ SZYBKI TYLKO DZIĘKI KOMPOM.
Co do wątku z Purvisem to kręcili dwie wersje i obie dali do filmu.
W pierwszej (na początku) mamy siedmiu ludzi na jaja, chwilę później z nikąd pojawia się ósmy (czyli Purvis), potem znowu jest 7.
zasadniczo z bardzo skomplikowanej mimiki "twarzy" królowej nie da się jednak wywnioskować co podmiot liryczny miał na myśli szczerząc zęby do newborna. biorąc pod uwagę rozległe obrażenia jej ciała towarzyszące porodowi, raczej nie wróżył bym jej długiego i szczęśliwego życia, wręcz przeciwnie. co do tego czy kwas kogoś zabił czy nie, radzę jeszcze raz przyjrzeć się scenie śmierci drake'a. w aliens ksenomorfy nie były wolne, kilka ujęć pokazuje ich szybkość (scena w kanałach wentylacyjnych, czy też z ripley w gnieździe), zwyczajnie cgi, niestety na szkodę, umożliwiło bliższe przyjrzenie się stworom a co za tym idzie bardziej obrazowe ukazanie ich ruchliwości. marines NIE ATAKOWALI. marines wykonali oderwanie się od nieprzyjaciela, manewr, polegający na taktycznym wycofywaniu się, inaczej mówiąc, spieprzali aż się za nimi dymiło (dosłownie i w przenośni). można założyć, że gdyby mieli magazynki (sic!) oraz odpowiednie rozeznanie w sytuacji, ten oddział mógł by wejść do gniazda, zatłuc królową, i jeszcze się wycofać ponosząc nieznaczne straty. ja nie twierdzę, że new borne był wolny. twierdzę jedynie, że w filmie nie pokazano że był szybki, co wcale nie znaczy że nie był, jak sam zauważyłeś jednak nadążył za uciekającą ripley.
używaj mniej caps lock, nawet jeżeli jesteś młodym człowiekiem, to zwyczajnie mało kulturalne. wciąż nie przeprosiłeś der_speedera za nazywanie go idiotą.
Nie twarz człowieku.
Dźwięk jaki wydała, DŹWIĘK.
To na 99,9% nie było z powodu bulu.
NIBY CO MARINES ROBILI W GNIEŹDZIE??? To był praktyczny atak.
Co najważniejsze xseny zastawiły zasadzkę. Na tym statku taka zasadzka była by jeszcze lepsza ze względu na wentylacje.
Co do szybkości to były za wolne jak na xseny, one potrafią sprintem (w sensie bardzo szybko) biec sufitem potem ścianą i w końcu rzucić się na człeka.
obejrzyj jeszcze raz scenę, w której rodzi się albinos, zapewniam cię, że to nie był wyraz ekstazy. marines NIE ATAKOWALI. marines robili rekonesans, 'coz this is, what reconnaissance marines do. nie atakuje się bez magazynków. oni dokonywali zwiadu, a jeszcze dokładniej przeprowadzali misję search and rescue, mającą na celu odnalezienie żywych kolonistów oraz ich ekstrakcję. powtarzam jeszcze raz: to nie był atak. obce nie zastawiły zasadzki na marines. nieco je przeceniasz. obce zwyczajnie siedziały w gnieździe, tam, gdzie ich miejsce. wydawały się być nawet pogrążone w letargu. z owego letargu wyrwała je dopiero śmierć chestbustera, który sczezł w płomieniach. dopiero wtedy nastąpił atak ze strony ksenomorfów, które zwyczajnie broniły gniazda. naturalnie, gdy już wykryły obecność kolejnych potencjalnych nosicieli na ich terytorium, rozpoczęły pościg. dalej, twierdzisz, że auriga miała lepszą wentylację niż hadleys hope? a może, że hadleys hope w ogóle nie miała wentylacji? a jak myślisz, gdzie ripley uganiała się za newt? gdzie ponieśli śmierć vasquez i gorman? piszesz że ksenomorfy biegają po ścianach? widać, że albo dawno, albo pobieżnie oglądałeś aliens, niemal dokładnie taki sposób ich poruszania się ukazany jest w scenie, gdy ripley urządza jatkę w gnieździe, pod koniec filmu. coraz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że jesteś tym rodzajem fana aliens, który temat zna głównie z 3 części gry oraz filmów A:R i obydwu części AVP, natomiast bynajmniej z oryginalnej trylogii czy też komiksów.
Nie napisałem że xseny zastawiły zasadzkę na marines, po prostu czekały tak żeby jeśli ktoś by przyszedł znienacka go zaatakować.
Bez magazynków to źle napisałeś, prawie każdy marines miał gdzieś rozkazy i albo załadował drugi albo wyjął drugą broń (jak Hicks). Z wentylacją mi chodziło o możliwość ataków od sufitu i spod podłogi, na Auriga było więcej takich miejsc. Komiksów nie czytam bo ich po prostu nie lubię. Co do poruszania się to ripley wiedziała doskonale gdzie one są, po ścianach zaś czołgały się prędzej niż biegały, nie mogło być to jednak wtedy ukazane gdyż kompy były za słabe a manekiny i kaskaderzy nie byli w stanie tak biegać.
Z 3 części prawie nic nie biorę gdyż tamtejszy xsen był jedyny w swoim rodzaju a AvP2 wogóle nie pamiętam.
cóż...
"Nie napisałem że xseny zastawiły zasadzkę"
owszem napisałeś:
"Co najważniejsze xseny zastawiły zasadzkę"
żeby tak opcja kopiuj-wklej istniała w czasie rzeczywistej rozmowy z żoną. dalej:
"Bez magazynków to źle napisałeś, prawie każdy marines miał gdzieś rozkazy i albo załadował drugi albo wyjął drugą broń (jak Hicks)"
zastanówmy się, na 9 marines, drake i vasqez mieli zapasowe złączki do m56, hicks shotgunna, natomiast apone i dietrich biegali z miotaczami ognia, reszcie musiał wystarczyć h&k vp70, czyli równie dobrze mogli mieć proce i kamyki. do tego same miotacze ognia średnio się sprawdzają jako skuteczna broń przeciwko obcym, nie ma to jak karabinkowa amunicja z wybuchającym czubkiem, wersja przeciwpancerna, a tej nikt z marines nie miał, gdyż wszystkie magazynki zdali do torby. NIKT z nich nie używał m41a podczas akcji w gnieździe ani podczas wycofywania się.
"Co do poruszania się to ripley wiedziała doskonale gdzie one są, po ścianach zaś czołgały się prędzej niż biegały"
powtarzam, obejrzyj jeszcze raz ten film, w części w której ripley schodzi do gniazda masz obcych poruszających się po ścianach, czy nawet skaczących w biegu z jednej ściany na drugą. widać, że dawno miałeś do czynienia z aliens, warto sobie temat przypomnieć, zachęcam.
"kompy były za słabe a manekiny i kaskaderzy nie byli w stanie tak biegać. "
tęsknię za czasami, kiedy wykorzystywano makiety i manekiny zamiast wszechobecnego cgi. nie twierdzę, że cgi jest złe, obecnie zwyczajnie film tego typu nie ma już fabuły a wszystko stawia się właśnie na cgi, dlatego nie powstają już takie sci-fi jak aliens.
"AvP2 wogóle nie pamiętam"
bardzo, bardzo ci zazdroszczę.
Ty nie umiesz czytać kurde.
NIE DOCZYTAŁEŚ ŻE MARINES.
NIC NIE NAPISAŁEM ŻE ZASTAWIŁY ZASADZKĘ NA MARINES.
NAPISAŁEM ŻE PO PROSTU ZASTAWIŁY ZASADZKĘ.
Było słuchać odgłosy strzałów z każdej prócz granatników.
Nie zapominaj że było tam cholernie ciasno, więc granatniki prędzej by marines zraniły.
Dobra zakończmy tą nierówną walkę bo żaden z nas nie ustąpi.
Są ważniejsze rzeczy na świecie niż to czym strzelali.
SPRAWDZIŁEM
PURVISA NIE BYŁO TAM GDZIE RESZTA BYŁA ZAKARZONA.
BETTY PORWAŁA 8 PASAŻERÓW JAKIEGOŚ STATKU I PRZYWIOZŁA GO NA STATEK WOJENNY.
KIEDY BYŁO ZAKARZANIE BYŁO TYLKO 7 OSÓB (NIE BYŁO WŁAŚNIE PURVISA).
"To współczuję. Bo jeśli jakiś blady, ciastowaty stworek z komiczną mordą jest dla ciebie bardziej straszny, niż wytwór wyobraźni prawdziwego mistrza, samego H. R. Gigera, to coś jest z tobą najwyraźniej nie tak."
Komiczną powiadasz? Szczerze wątpię żebyś to samo stwierdził stając z nim oko w oko...Ale nie to jest najważniejsze bowiem nie zauważyłeś nawet, że Newborn ma zadanie straszy przede wszystkim swoim zachowaniem, które jest nieprzewidywalne. Tak wiem, że wnikliwa charakterystyka postaci może wykraczać poza zakres niektórych pseudokrytyków ale tak właśnie jest. To przede wszystkim nieprzewidywalność tej postaci buduje wokół niej strach. Dlaczego? Ponieważ ofiara nie ma zielonego pojęcia co gość zechce z nią zrobić? Czy od razu wyśle ją na tamten świat? Czy może zechce poświecić kilka chwil celebracji tej czynności poprzez zastosowanie sadystycznych praktyk. Film jednoznacznie pokazał iż postać ta była zdolna do tego typu zachowań. Istna gra w ciemno która jest niezwykle elektryzująca.
"On był silniejszy? Niby dlaczego? W czym się ta jego większa siła przejawiała?"
W czym? Choćby w jego ciosach. Królowa potrafiła wytrzymać jeden taki cios i było po zawodach. Proste.
"na co mu ona, skoro zwykły Alien rozerwałby tego łamagę na strzępy, zanimby zdołał unieść choćby łapę do uderzenia?"
Jakiego znów łamagę...Newborn w filmie zabijał ofiary które po prostu nie wymagały dużej aktywności fizycznej z jego strony, i tyle. Nie należy zapominać, że jednak potrafił dosyć szybko przemieścić się na Betty za Ripley a to już wymagało z jego strony sprawnego pofatygowania czterech liter.
"Co z tego, że "robiła to od razu"? Ta operacja tak ją wycieńczała (i jeszcze na dodatek powodowała u niej trwałe obrażenia, bo ten Newborn dosłownie rozerwał jej brzuch), że nie wyobrażam sobie, aby była w stanie zrobić więcej niż pięciu takich łamag naraz. "
Był to normalny poród...I teraz najlepsze, mianowicie kłamstwo z Twojej strony ponieważ Królowa podczas porodu nie doznała żadnych obrażeń...Tak, tak to zwykle kłamstwo wymyślone na potrzeby pseudokrytyki. Królowa urodziła Newborna przy użyciu...Macicy. Bravo macicy a wszystko to w otoczeniu płynów ustrojowych. Widać to wyraźnie na filmie oraz jest wyjaśnione za pomocą stosownych dialogów. Żenada i nic więcej.
"Został zakażony w tym samym czasie, co wszyscy inni. Miał zwykłego Obcego w sobie (bo nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej). Ostatni punkt pominę litościwie milczeniem."
A widzisz nie bardzo, ponieważ podczas sekwencji ukazującej transport ładunku do laboratoriów - przez Call i Christie - widać dokładnie osiem tub hibernacyjnych. A skoro osiem tub to jasne jest że ładunek ten zawierał ośmiu nieszczęśników ponieważ każda tuba to jeden człowiek. Z tego wynikałoby, że gatunek Obcych powiększył się o ośmiu przedstawicieli bowiem z jednego żywiciela powstać może jeden Obcy. Z kolei po śmierci Elgyn'a i pózniejszym zabiciu jego oprawcy przez Ripley ma miejsce taki oto ciekawy dialog:
Christie: Doktorze, to zabiło mojego partnera.
To pański projekt naukowy?
Dr. Wren: Tak.
Johner: Załatwię go.
Christie: Powinienem mu na to pozwolić.
Ile ich jeszcze jest?
Dr. Wren: Dwanaście.
Johner: Dwanaście?
Dr. Wren powtarza dwanaście.
Świadczy to o tym, że na początku projektu było trzynastu Obcych, trzynastym był ten który zginął z rąk Ripley zaraz po śmierci Elgyn'a. A skoro było trzynastu Obcych to musiało być również trzynastu żywicieli. W scenach przedstawiających zainfekowanie widać co najwyżej ośmiu żywicieli w ośmiu komorach. Gdzie się więc podziała pozostała piątka? Ano mogła być przeznaczona do drugiego rzutu a co za tym idzie zainfekowana w drugiej kolejności. Ma to logiczne uzasadnienie ponieważ przy okazji ważnych i niebezpiecznych eksperymentów dobrze jest podzielić pracę na etapy tak na wszelki wypadek aby w razie problemów mniej bolało. Także są dowody a już na pewno przesłanki aby stwierdzić, że Purvis mógł być zainfekowany później w drugiej kolejności. Finito. Wystarczy uważnie oglądać film a następnie ruszyć głową.
Popieram opinię, dobra analiza A4.
Osobiście traktuję tą część w sposób odrębny od trylogii. Na nią składają się trzy filmy w których każdy prześciga inne w pewnych kwestiach. Jedynka to najlepszy horror/thriller (i oczywiście najlepszy w serii), dwójka to najlepsze kino akcji, a trójka prezentuje najciekawszą arenę rozgrywania fabuły i udanie zamyka historię Ripley. No właśnie... zamyka historię Ripley.
Czwóreczka, czyli Resurrection to błąd na błędzie, jak piszesz. Sam pomysł na zmartwychwstanie Ripley to blaga. Po co? For money?
Dalej też jest średniawo. Względem trylogii film nie straszy ani trochę, jest o wiele gorszym kinem akcji oraz prezentuje zupełnie nieciekawe otoczenie z którym ciężko się utożsamić (co innego Nostromo, LV-426, baza osadników, Fiorina 161). Newborn zaś to najgłupsza rzecz jaką widziałem, bezsens niszczący i tak niedostatecznie klimatyczny film.
Także rozpatruję A4 jako rzecz odrębną, dla mnie to co dobre w serii skończyło się na Fiorinie 161 w wielki tyglu hutniczym.
Jednak kiedy oglądam Resurrection, to zdaję sobie sprawę, że to wciąż dość dobre kino akcji sf w realiach które znam. Kiedy porównuję je do wielu nowszych produkcji, to nie mogę nie docenić poziomu tego filmu. Jeśli on jest słaby, to jakie jest niedawne Pandorum, czyli popłuczyny po Obcym? Dlatego oceniam tą cześć sagi o Obcych na 7/10, ponieważ to wciąż dobry film. A że świadomie oddzielam go od trylogii, to już inna sprawa.
Życie (Hollywood) napisało nam na temat zepsutej czwartej części Alien nieoczekiwany epilog. Nawet dwa.
Kto wpadł na pomysł, żeby legendę Obcego wymieszać z inną legendą sf, stworzyć kinową wersję zdecydowanie jednej z najbardziej nośnych marketingowo marek sf, czyli AvP, - ten musiał być genialny.
Jeśli była to ta sama osoba która przekazała projekt w ręce W.S.Andersona, to musiał to być genialny idiota.
Jak mozna było przekazać spuściznę Ridleya Scotta, Jamesa Camerona, Dawida Finchera oraz Johna McTiernana (Predator 1) w ręce autora Mortal Kombat, Galaktycznego wojownika i Resident Evil? Jaki reżyser, taki wyszedł AvP1. Byle jaki, bez klimatu, talentu i serca - a tylko takie powinny być kontynuacje tych serii.
Życie (Hollywood) napisało nam jednak także na temat totalnie skopanej AvP równie nieoczekiwany epilog.
Mało kto spodziewał się, że może być gorzej. Ale jest, bo AvP 2 dzieli od poprzednika taki dystans, jak AvP do Resurrection, a tą z kolei część do Trylogii. Mamy więc smutny upadek Obcego, który przy okazji pociągnął na to dno Predatora.
Nadchodzą Predators Nimróda Antala i produkcji oraz scenariusza Rodrigueza. Mam nadzieję, że uniwersum AvP wróci na dobre tory, a samymi Obcymi mam nadzieję udanie zajmie się Ridley Scott w dwóch zapowiedzianych prequelach Alien.
Resurrection stawiam po prostu z boku, a AvP 1 i 2 wyjmuję poza nawias całej serii.
Chciałbym zauważyć że postacie obcego i predatora zostały ze sobą powiązane na długo przed powstaniem aliens vs predator a zrobiła to firma dark horse wydawca komiksów o obcych.. Poza tym już w drugiej części predatora jest scena w której Danny Glover znajduje się na statku łowcy, proszę się przyjrzeć ścianie z trofeami, znajduje się wśród nich czaszka obcego (a film powstał 14 lat przed avp)
Zamiast komentarza pozwolę sobie na zaproponowanie lektury tego:
http://www.filmweb.pl/user/JaszczurXP/reviews/Śmierć+legendy%2C+przebudzenie+kic zu-9616
I takie jest moje zdanie na ten temat, czyli zasadniczo takie samo jak Der_SpeeDera.
wybacz, ale nie mogę wyjść z podziwu czytając twój post. jaka część 4? przecież obcy kończy się na 3! 4 część to tylko niesmaczny żart żydomasonerii gejów i cyklistów, którzy wywołali tą zbiorową halucynację, znaną jako alien: resurection. a tak serio, zachęcam cię przyjacielu do napisania podobnego podsumowania dla avp2, jeżeli starczy ci sił...
Jako, że autor powyższego tematu postanowił stworzyć go specjalnie dla mnie, zgodnie z tym co raczył napisać w poprzednim temacie:
"Zresztą specjalnie dla ciebie założę temat, w którym zrównam A:R z ziemią. Używając o wiele lepszych argumentów, niż te twoje poronione wymysły, i nie dając się już wciągnąć w bezsensowną wymianę zdań na temat DNA i klonowania, żebyś nie miał później materiału do rozpowiadania na lewo i prawo, że to jedyny argument krytyków."
nie pozostaje mi nic innego jak tylko odnieść się do zagadnienia, dokładając troszkę tego i owego. Jest tu kilka chwastów, które aż proszą się żeby wyrwać je z korzeniami, urywając im łeb. Zawracam również uwagę na motyw który przyświecał autorowi podczas tworzenia powyższego tekstu, jest wielce wymowny i dużo mówi o zasadności stawianych w nim zarzutów. Aspekt genetyczny autor woli zostawić – wreszcie - w spokoju ponieważ zdążył się już raz przekonać iż można sprawę sensownie uzasadnić używając przy tym równie sensownych argumentów. Wystarczy liznąć nieco wiedzy z zakresu genetyki i najważniejsze...Ruszyć głową :) Temat spalony a co za tym idzie gorący, więc lepiej go nie dotykać ponieważ - bez odpowiedniego przygotowania - można się ładnie sparzyć.
Druga sprawa to kultura wypowiedzi Pana o nicku Der_SpeeDer, w tym przypadku również posłużę się cytatem z wcześniejszej konwersacji:
"Masz rację. Szkoda gadać. Sam żeś ani jednego sensownego argumentu nie wytoczył, tylko bez przerwy katujesz wszystkich tym samym bełkotem o obronie wizerunku Aliena, i o głębi, której wprawdzie w tym filmie nie ma, ale ty z uporem ją doklejasz."
żeby potem nie było żadnego ale, kto tutaj operuje, jakim stylem wypowiedzi. Powyższa sekwencja pochodzi z tego wątku:
http://www.filmweb.pl/film/Obcy+-+Przebudzenie-1997-134/discussion/obcy+mutant.. .,1133221
Kończąc wstęp, przechodzimy do meritum sprawy, czyli na początek bierzemy coś takiego:
"Podkreślam, że część pierwsza, bowiem częścią drugą jest w tym przypadku cykl Alien vs Predator, którego autorzy powinni zostać publicznie zlinczowani. Niemniej fakt, że Alien: Resurrection jest zaledwie wstępem do utopienia jednych z najbardziej rozpoznawalnych postaci w SF w szambie, jakiego dopuścili się Anderson z braćmi Strause, wcale nie usprawiedliwia Jeuneta i jego ekipy za popełnienie "czwórki". "Czwórki", która nigdy nie powinna była powstawać."
Nie wiem czy mam się śmiać? Czy może płakać? A może jedno i drugie? Autor krytyki podnosi zarzut iż A:R jest wstępem do utopienia jednych z najbardziej rozpoznawalnych postaci w S-F....Pytam się jakim wstępem do utopienia? W czwórce wręcz manifestuje się wielkość Obcego. Dlaczego? Ponieważ w filmie tym, podkreśla się na każdym kroku jego inteligencję. Już pierwszy kontakt naukowca z Obcym jest wystarczająco czytelnym przesłaniem aby to zauważyć. Dowodem na powyższe będą słowa w/w uczonego:
"Aha! Szybko się uczymy."
Późniejsze poczynania Obcych tylko potwierdzają w całej rozciągłości iż Obcy to przeciwnik, który potrafi niezle pogłówkować ...Jak tu sprawnie ubić zwierzynę. Poczynając od sposobu jakim się posłużyli aby wydostać się z komór bezpieczeństwa, poprzez drogę uciekinierów z Aurigi, która okazała się drogą wprost w jedną wielką pułapkę zastawioną przez Obcych. Teraz co my tu mamy z tej drugiej strony? Czyli AvP? Ano mamy niekiepskiego zonka, bezwładną, zbieraninę, bezmyślnych Obcych, którzy służą jedynie, jedynie za...Mięso armatnie. Tak właśnie! Mięso armatnie. Totalne przeciwieństwo zachowań Obcych z czwórki. Więc po raz kolejny, jaki to wstęp do utopienia tej postaci? Sugerujesz, że ukazanie Obcego jako maszynki do zabijania która przy tym potrafi zrobić z głowy użytek to jest wstęp do utopienia tej postaci? Zestawiasz to jeszcze z zachowaniem Obcego z AvP które właściwie ogranicza sie do hurtowego zejścia na tamten świat w stylu mięsa armatniego? Zarzut całkowicie, nietrafiony, bezzasadny stanowiący strzał w kolano - dla krytyki - już na samym początku tekstu. Tak to jest skoro celem przyświecającym powstaniu krytyki jest coś takiego jak zrównanie A:R z ziemią. Porządnej, rzetelnej krytyki nie zbudujesz na tak żenująco niskich pobudkach. Niestety motyw powstania tego tematu pociąga za sobą kolejne kwiatki na łące zwanej krytyką, powiedziałbym nawet, że pokrzywy o ile nie gorsze chwasty.
Jedziemy dalej kosą spalinową.
"Niestety jednak, jak to z plugawicielami bywa, ktoś postanowił odgrzebać trupy, by uszczknąć jeszcze więcej z konfitur."
Wiesz to są dosyć poważne oskarżenia nieprzystające do czegoś takiego jak przyzwoita krytyka filmu z gatunku s-f. Ale z drugiej strony, czego można się spodziewać po człowieku który wypowiedzi swego adwersarza określa mianem - bełkotu. Milczenie owiec i tyle.
"Mamy zatem "czwórkę", i niespodzianka - Ripley powraca! Pozwolę sobie darować omawianie bezsensu, jakim jest uzasadnienie sklonowania jej wraz z Królową, bo jeszcze paru fanatycznych obrońców tego filmu rozwinie ten temat na dwadzieścia postów, wmawiając mi później bezczelnie, że to cała moja linia obrony. "
Widzę, że powyższą teorię ułożyłeś sobie pod klęskę jaką poniosłeś w temacie "Obcy mutant" - i nie tylko - w kwestii krytyki A:R pod kątem klonowania. Uwidoczniłem, że można to logicznie uzasadnić, wystarczy mieć odrobinę wiedzy z zakresu szeroko rozumianej genetyki oraz uniwersum Alien. Co więcej udowodniłem, że nadmierne odnoszenie się z nauką do jakiegokolwiek filmu serii Alien stanowi nie najlepszy pomysł na rzetelną krytykę. Proste. Dobrze, że to zrozumiałeś lepiej późno niż wcale. PS ja nie jestem fanatycznym obrońcą jednego filmu...Błąd w rozumowaniu, jestem fanem tetralogii. Prawie robi różnicę.
"Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że wygrzebywanie Ripley z grobu to zwykła profanacja - bohaterka odeszła w wielkim stylu, z odpowiednim dla jej śmierci dramatyzmem. Powoływanie jej na powrót do życia wywołuje co najwyżej niesmak. Ale artyzm się przecież nie liczy - liczy się tylko to, że ci co bardziej zahipnotyzowani fani Aliena (tzn. tacy, którzy będą wychwalać nawet gówniany film pod niebiosa, jeżeli tylko jest w nim Alien albo Ripley) będą się zachwycać faktem, że Ripley znowu jest. "
Na takiej zasadzie równie dobrze można Fincher'owi zarzucić, że to co z takim trudem wykreowali Scott i Cameron on zakończył bez pardonu od tak - ciach, bach i po sprawie. Można powiedzieć, że na chama zakończył życie kilku postaci które mogły jeszcze sporo dobrego wnieść do tej całej kosmicznej awantury. Co więcej aby być konsekwentnym w krytyce taki zarzut trzeba byłoby postawić. Także zarzut jak zarzut, cieniutko umotywowany z powodu wyżej wymienionego uchybienia. I nie prawdą jest to co powiedziałeś iż zahipnotyzowani fani Alien'a będą wychwalać nawet miernej jakości film tylko dlatego że jest w nim Obcy albo Ripley. Dowód? Proszę bardzo, ja jestem fanem Obcego i mam krytyczny stosunek do obydwu AvP co zresztą wielokrotnie manifestowałem w odpowiednich do tego tematach. A przecież tam też jest Obcy! I to w jakich ilościach! Idąc więc Twoim tokiem rozumowania powinienem AvP wychwalać ponad niebiosa. Niestety - dla Ciebie - tak nie jest. Powiem Ci tyle kolejna wtopa niczym plama kwasu na kadłubie Aurigi...O czym za chwileczkę.
Kosimy dalej banany.
"Dajmy jednak na razie spokój detalom. Ripley, jak już się rzekło, powraca - tym razem jako klon, który daje życie również nowej Królowej. I tu mamy nową intrygę - otóż jest sobie grupa uczonych na statku badawczym, "Auridze", która pod wodzą nieco obłąkanego profesorka usiłuje wdrożyć masową hodowlę Alienów - czyli dokonać tego, co Ripley udaremniła korporacji Weyland-Yutani (która to korporacja, niestety, w filmie nie jest obecna - w ramach kiepskiego żartu wspomniano nawet, że wykupił ją Wal-Mart)."
Znowu widzę brak konsekwencji niczym wody na pustyni, a co gorsza wiedzy na temat poruszanej problematyki. Mianowicie jeżeli stawiasz zarzut obłąkanemu profesorkowi z Aurigi to dlaczego nie robisz tego samego również w odniesieniu do Weyland Yutani? Przecież oni chcieli zrobić dokładnie to samo co uczeni z Aurigi, co zresztą sam przyznałeś...Czym więc różni się obłąkanie jednych w stosunku do drugich? Widzisz, to kolejny odgrzewany klops. Teraz następna kwestia, dlaczego korporacja Weyland Yutani w czwartym filmie jest nieobecna? Proste. Mineto 200 lat i pewnie przez blisko ćwierć tysiąclecia zdążyła zmienić właściciela, nazwę a nawet profesję. Co tu jest nienormalnego? Przecież to jest normalne działanie odnoszące się do tzw ładu korporacyjnego. Przykład? Wykupienie przez Nvidię firmy 3DFx. Tyle, koniec i basta, zarzut wyssany z palca. Na koniec jeszcze wypisujesz jakieś wymyślone przez Ciebie teksty o rzekomym wykupieniu Weyland Yutani przez Wal-Mart. Szkoda, że jeszcze nie napisałeś, że to było TESSCO. Otóż chciałbym oznajmić wszech i wobec, że jest to zwyczajne kłamstwo ponieważ w filmie tym nic takiego nie występuje. Dowód? Proszę bardzo - u mnie jak zwykle dialogi to podstawa - będzie to wymiana zdań pomiędzy Ripley a naukowcami na stołówce:
Ripley: Ty umrzesz.
Wszyscy w firmie zginą.
Naukowiec: W...w firmie?
Przychodzi Wren i mówi:
Wren: Weyland Yutani
Poprzedni pracodawcy Ripley.
Konglomerat wzrostu ziemskiego.
Mieli...Kontrakty obronne dla armii
Od tego czasu wiele się zmieniło.
Ripley: Wątpię.
Wren: My tu nie robimy nic na oślep.
To są zjednoczone Systemy Militarne, a nie jakaś chciwa korporacja.
Jest to jedyny tekst A:R w którym pojawia się zagadnienie Weyland Yutani...Także nie ma tam nic o żadnym wykupieniu Weyland Yutani przez Wal-Mart. Co ściema to ściema aby tylko osiągnąć cel czyli zrównać A:R z ziemią. Doprawdy, żeś nam spłodził żenujące widowisko.
"Mam wiele do zastrzeżenia temu filmowi, ale o ile część owych zastrzeżeń to detale (niemożność sklonowania organizmu z nieistniejącego DNA), o tyle jest tu też kilka elementów dużo poważniejszego kalibru, od których całość leży i kwiczy."
Nie wiem czy wiesz ale cały organizm, każda komórka zawiera stosowną informację w postaci materiału genetycznego. W świetle powyższego Twoje teksty są po prostu śmieszne. Jak doszło do - nazwijmy to - skażenia organizmu Ripley materiałem Obcego? Proszę bardzo. Embrion podczas cyklu rozwojowego a co za tym idzie pobierania stosownych danych z materiału genetycznego żywiciela mógł zostawić w nim ślady, tj zmienić DNA żywiciela określoną sekwencją swojego DNA na zasadzie jak jest to robione z komórkami nowotworowymi. Nie możesz wykluczyć powyższej teorii ponieważ rozwój embrionu jest dosyć zagadkową sprawą, co jednoznacznie obrazują same filmy. Także niewypał. Tak na marginesie, słyszałeś może kiedyś o czymś takim jak transfer materiału genetycznego? Pojęcie dosyć często występujące w genetyce także w odniesieniu do organizmów należących do grupy tzw mikrobów. Czytając to co nam tu zaserwowałeś odnoszę wrażenie, że jednak nie słyszałeś.
"Pierwszym jest absolutny brak jakiegokolwiek klimatu - ani klimatu grozy znanego z jedynki czy trójki, ani klimatu podsyconej dreszczykiem akcji z dwójki. "
Znowu błąd w rozumowaniu. Film ma klimat tyle, że swój własny, specyficzny. Tak własny...A co za tym idzie – pod tym względem - nie można go przyrównywać do jedynki ,dwójki , trójki. Proste.
"Jeunet, zdaje się, przy kręceniu tego filmu próbował chwycić dwie sroki za ogon - postanowił maksymalnie zagmatwać sprawę, i zamiast po prostu wzorować się na jednym z reżyserów, połączył oba gatunki. I połączenie owo jest niestety marne."
Żadnych gatunków nie łączył, zbudował swoisty klimat o czym za chwilę...I jeszcze jedno dobrze, że żaden z reżyserów nie zdecydował się wzorować na swoim poprzedniku, dzięki temu cała seria jest niezwykle barwną opowieścią.
"Jako horror A:R bowiem w ogóle nie straszy. Tu od początku wiadomo, co się dzieje, wiadomo, co się stanie, a Alieny albo nie atakują naszych bohaterów w ogóle, albo nie robią tego znienacka - skutkiem czego nie ma tu praktycznie żadnych okazji, żeby się bać. Zamiast tego, Jeunet usiłuje przestraszyć widza, fundując mu szokujące sceny - stąd lejąca się w niektórych sekwencjach fontannami jucha, albo innego formatu okropności, pokroju wizyty w magazynie opatrzonym napisem "1 - 7". Tyle, że wyrosłem już dawno temu z tego, żeby się bać sikającej krwi, a jeśli chodzi o sceny szokujące, to Jeunet pozostaje daleko w tyle za niektórymi pomysłami Scotta czy Finchera. Rezultat można zatem podsumować jednym słowem - żenada."
Właściwa interpretacja filmu to podstawa bez której ani rusz. A:R straszy nie tylko widmem obecności samych Obcych oraz tym co mają zamiar zrobić z naszymi bohaterami, strach jest tam również budowany poprzez działalność ludzi. Tak dokładnie działalność ludzi. Skomplikowane? Wiem, to nie jest łatwy film o czym nie raz się produkowałem. Dowodem na to są sceny w laboratorium, przedstawiające różnego rodzaju nieudane próby genetycznej zabawy. Reżyser jasno daje do zrozumienia iż człowieka należy się tak samo bać co przedstawicieli Obcego gatunku. Ty zaś mi tu nawijasz o krwi której rzekomo jest dużo i to ona bierze na siebie główny ciężar budowania atmosfery strachu. Nie ma to jak głębsza refleksja :) Swoją drogą krwi jest tam tyle i powinno być, jej poziom wcale nie odbiega od ogólnie przyjętej konwersji dla tego typu filmów. Nie jest również prawdą, że od początku wiadomo co się wydarzy, Obcy atakują z zaskoczenia stosując zaawansowaną strategię polowania. Już pierwsza pułapka zastawiona przez Obcych na Elgyn'a jest tego dowodem, późniejszy atak na żołnierza w komorze bezpieczeństwa - dla Obcych – również...Wydostanie się Obcych poza teren komór wraz ze sceną podwodnych walko to samo, element zaskoczenia jest tam widoczny jak na dłoni. Wizyta w pokoju – z napisem 1-7 - w którym to przechowywane są nieudane próby eksperymentu służy przede wszystkim budowaniu drugiej strony medalu, strachu opartego o zagadnienie działalności człowieka...I sceny te niczym nie ustępują pomysłom Scott'a czy Fincher'a.
"Jako film akcji A:R jest z kolei koszmarnie nudny. Sceny akcji można tu policzyć na palcach jednej ręki, i są one z reguły krótkie i mało emocjonujące. Czasami też wzbudzają śmiech politowania - tu można podać jako przykład strzelaninę w mesie pomiędzy żołnierzami z "Aurigi", a najemnikami z "Betty", która wręcz poraża swoim kretynizmem i, by delikatnie rzec, umownością. Wiem, że co niektórzy - włącznie z przeciwnikami filmu - chwalą scenę walki pod wodą, ale jak na mój gust, nie ma w niej nic emocjonującego. Bohaterowie pływają, więc ich ruchy są spowolnione, Alieny oczywiście zatracają całą swoją zdolność do ataków z zaskoczenia, więc muszą się posiłkować komicznymi unikami, które sparodiowano zapewne w filmie Matrix. Owe uniki wyglądają jeszcze głupiej, kiedy Alien wisi na drabinie - normalnie Agent Smith w wersji Extra-terresterial."
Uważasz, że ilość scen akcji stanowi o tym czy dany film jest nudny? Nie załamuj mnie. To nie ta liga, nie ta bajka, tu się liczy przede wszystkim jakość. Zresztą każdy film z serii Alien hołduje powyższej zasadzie. Z kolei wspomniana jakość scen jest bardzo dobra. Walka żołnierzy z przemytnikami – w stołówce - jest świetna, nasycona dynamizmem, elementem zaskoczenia a wszystko to doprawione o aspekt humorystyczny zawarty w poczynaniach Johner'a. Sceny pod wodą są wręcz majstersztykiem. Widać w nich zarówno dramatyzm sytuacji jak i stopniowanie napięcia, które wzrasta wraz z bliskością Obcych. Doskonale uwidoczniono bezradność ofiar, które próbują za wszelką cenę uciec śmierci, śmierci która bardzo dobrze pływa robiąc to w widowiskowym stylu. Ruchy generowane przez Obcych są świetne, widać że ludzie od cyfrowej animacji włożyli w to sporo pracy. Całość uzupełnia doskonałe tło muzyczne. Efekt? Sceny walk są długie, emocjonujące nasycone tym wszystkim czego brakuje w niejednej nowszej produkcji. Smutne, że tego nie widzisz ale Ty jedynie miałeś zrównać ten film z ziemią...Cóż winszuję logice rozumowania. I jeszcze jedno jak mają wyglądać te "mądre" uniki? Jednej z walczących stron? Może mają się opierać na twierdzeniu Pitagorasa...Cieniutka imitacja krytyki, przez kogoś kto ma o tym mizerne pojęcie.
"Na brak klimatu nakłada się też nieumiejętne rozłożenie akcji, co w ostatecznym rozrachunku buduje potworną nudę. Zaczyna się spokojnie - otwarciem wątków, normalnym ich rozwojem i dialogami. Potem dochodzi do momentu kulminacyjnego. Do tej chwili jeszcze wszystko jest OK. Później jednak akcja wlecze się ślamazarnie, kiedy nasi bohaterowie przedzierają się żmudnie przez kolejne korytarze "Aurigi", z rzadka walcząc z pojedynczymi Alienami (właściwie... to tylko ta walka pod wodą była, przez całą ich wędrówkę...) i prowadząc jakieś pseudośmieszne dialogi (jak ten z tym, co Ripley zrobiła, kiedy po raz ostatni spotkała się z Alienami)."
Widzę, że klimat to Ty jedynie postrzegasz przez pryzmat akcji związanej z czystą walką...Nie dostrzegasz w ogóle, że atmosfera A:R również jest budowana poprzez ukazanie chorych wizji, które człowiek sobie wymyślił celem zaspokojenia swoich ambicji. A co za tym idzie umiejętne przerwy pomiędzy walkami służą po to aby uwidocznić okrucieństwo człowieka i rozwinąć pozostałe wątki. Jest to normalny zabieg dla kogoś komu logika bardziej zaawansowana niż budowa cepa nie jest obca. Tak na marginesie walk jest więcej, poczynając od wydostania się Obcych na wolność, poprzez podwodne potyczki, kończąc na kilku pomniejszych epizodach. Nie należy zapominać iż Obcy nie stanowią w tym filmie jedynego, głównego zagrożenia. Tym drugim zagrożeniem jest człowiek.
"Nudne toto... ach, no i zapomniałbym o tej końcowej sekwencji z Newbornem, ale ona też mało ciekawa była. Ot, gość paru ludzi zabija (tradycyjnie - przestraszyć ma nas lejąca się przy tym krew, bo sam Newborn, mimo że bardzo się stara być straszny, wygląda i tak debilnie i wzbudza co najwyżej uśmiech politowania), a potem ginie w męczarniach (przyznaję, szkoda mi go było - ale to jeden z niewielu momentów, gdy podczas oglądania "czwórki" miałem jakieś emocje)."
Postać Newborn'a stanowi nijako punkt kulminacyjny chorych wizji człowieka. Newborn ma zadanie straszyć przede wszystkim swoim zachowaniem...Zachowaniem które jest bardzo ciekawe i zarazem okrutne. Osobnik ten potrafi wykorzystywać takie techniki jak wzbudzanie litości ofiary tylko dlatego żeby uśpić jej czujność a następnie móc ją spokojnie zabić. Pięknie wręcz ukazano moment przechodzenia ze zdawałoby sie łagodnego zachowania tej postaci które chwilę później przeistacza się w niczym niekontrolowaną agresję. Widać to już podczas kontaktu Newborna z Królową. Newborn potrafi również znęcać się nad swymi ofiarami, przykład na to stanowi jego zachowanie względem Call. To jest majstersztyk, zwycięzca który wykorzysta wszystko celem pokonania i upodlenia swoich wrogów...Orężem będzie nawet wzbudzenie litości oraz sadystyczne skłonności. Powyższe zachowanie wykracza poza to czym do tej pory legitymowali się Obcy. Newborn jest nieprzewidywalny i to na tym przede wszystkim budowana jest straszna wizja tej postaci. Każdy kto kiedyś miał “przyjemność” przebywać z groźnym, nieprzewidywalnym człowiekiem w jednym pomieszczeniu zrozumie doskonale o czym mówię. Ty zaś wszystko sprowadziłeś do zagadnienia krwi i wyglądu. Jakaż to wnikliwa analiza. Po prostu szczęka opada - ze śmiechu rzecz jasna. Wygląd tej postaci tak samo trzyma poziom, Woodruf i Gillis zrobili kawał dobrej roboty. Co mieli jeszcze zrobić? Ubabrać go w smole? Dołożyć mu ze dwie głowy? Przestań.
"Drugim elementem, który kładzie ten film, jest jego generalny brak logiki."
Moim zdaniem to się położyła ale Twoja krytyka - grzecznie spać. Co zaraz udowodnię.
"Bezsensownych motywów i bzdur z każdą sceną przybywa, a są w tej menażerii zarówno drobiazgi (te, o które fanatycy czwórki tak się wykłócają, bo tylko o nie mogą), jak i dużo poważniejsze brednie (te, których fanatycy czwórki się nie dotykają - i nic dziwnego, bo nie są w stanie ich skontrować, a przenigdy nie przyznają się przed sobą i innymi, że czynią one scenariusz "czwórki" nielogicznym - to poniżej ich godności)."
Przestań wreszcie interpretować swoją wizję świata i do rzeczy, jedziemy z koksem.
"Wyliczenie największych bzdur w filmie nie powinno sprawić trudności nawet średnio rozgarniętemu widzowi - wystarczy jedynie użyć mózgu. "
No właśnie podczas interpretacji obrazu, a tym bardziej tworzenia jego krytyki używanie mózgu to podstawa w przeciwnym razie wychodzą różnego rodzaju pseudo krytyki.
"Można przetrawić jakoś bezsensowne przebudzenie Ripley i sklonowanie Królowej, z większą trudnością można uwierzyć, że ręczna broń jest w stanie przebić poszycie statku (bo coś takiego nam w filmie kilkakrotnie sugerowano), natomiast nie przejdzie w ogóle fakt, że panowie, którzy wzięli się za badania nad Alienami, nie pomyśleli nawet o tym, żeby zrobić im "klatki" z bardziej trwałego stopu, odpornego na ich kwas. "
Przede wszystkim to trzeba się nauczyć poprawnej interpretacji zarówno tego co się dzieje na ekranie jak i gra w głośnikach. O co chodzi? Już wyjaśniam na przykładzie pierwszego dialogu - traktującego o zagrożeniu kadłuba - do którego raczyłeś się przyczepić. Mianowicie, Perez – w momencie kontroli a więc wypowiadania tych słów - jeszcze nie wiedział w co jego goście tak naprawdę mogą być uzbrojeni...Mogli mieć np materiały wybuchowe, pociski przeciwpancerne i kilka innych wybuchowych zabawek. Także kolejny zarzut skasowany. Jakby tego było mało dialog - podczas kontroli - w którym to pada po raz pierwszy zdanie które tak Cię zabolało jest dialogiem o charakterze mało poważnym a nawet żartobliwym...Tak, właśnie żartobliwym. Myślałem, że jest to jasne niestety myliłem się. Dlatego po raz kolejny ładuję sekwencję:
Ojciec: Tu Ojciec.
witamy na pokładzie ZSM Auriga
Proszę przejść do kontroli.
Proszę zgłosić wszelkie choroby zakaźne oficerowi medycznemu.
Wstęp na poziomy od siódmego do dwunastego jest zabroniony dla cywili.
Dziękujemy za współpracę.
następnie trwa kontrola i żołnierz mówi:
Żołnierz: Nie wolno wnosić broni na pokład.
chwilę później znajdują u Johner'a fajną rzecz :) na co on rzecze:
Johner: Według mojego przepisu
To dużo bardziej niebezpieczne.
teraz wtrąca się Elgyn:
Elgyn: Niezłe powitanie, Perez
co to jest, do diabła.
Boisz się, że nasza szóstka porwie twój cholerny statek?
Perez: Obawiam się tylko, że jakiś dupek z twojej załogi
upije się i przestrzeli kadłub
Tak się składa, że jesteśmy w kosmosie.
Elgyn: Nie gadaj
Jak się masz?
Po czym Elgyn uśmiecha się a Perez zaprasza go do siebie. Idea zrównania filmu z ziemią przysłoniła Ci calusieńki horyzont, na tyle skutecznie, iż nawet nie zorientowałeś się, że tekst jest nazwijmy to mało poważny. A fakt, że żołnierze nie chcieli dopuścić do tego aby goście – o zawadiackiej naturze – wałęsali się z różnego rodzaju bronią po niezwykle ważnym statku wojskowym realizującym ważną misję to chyba jest normalne działanie, którego nie muszę uzasadniać.
Zagadnienie pukawek...Nie tyle ręczna broń, co pociski do niej są w stanie nieźle spenetrować poszczycie statku, demolując rożnego rodzaju użyteczne mechanizmy, co jednoznacznie nie może wyjść na zdrowie każdemu poszyciu szczególnie w newralgicznych miejscach. A że przemytnicy posiadali różne niestandardowe rozwiązania potwierdza taki oto dialog rozegrany pomiędzy Christie a Distephano z wersji reżyserskiej:
Distephano: Czy twoja broń działa pod wodą?
Christie: To naboje wyrzutowe. Poradzą sobie.
Distephano: Wyrzutowe?
Słyszałem o takich.
Ile naboi?
Christie: 20.
Rozdzielona końcówka robi niezłą dziurę, nawet jeśli to mały kaliber.
Distephano: Super.
Od siebie dodam, że były to naboje które spowodowały całkiem niezłą eksplozje.
Chwilę później – podwodą - Johner używa takiego niestandardowego pocisku trafiając jednego z atakujących Obcych, z którego to niewiele zostało. Jeszcze później wspomniany Christie robi użytek z kilku swoich wyrzutowych petard niszcząc całą zasadzkę Obcych. Także uwierz mi, że odpowiedni pocisk bez problemu może rozwalić nawet opancerzony pojazd i to wcale nie jest fikcja - już są takie pociski
Teraz sprawa kolejnego dialogu w którym ponownie tak bardzo ubodła Cię kwestia zagrożenia kadłuba. Dlaczego przemytnicy nie otworzyli ognia do Obcego, który chwilę wcześniej załatwił ich szefa? Ponieważ ten stał przed kadłubem statku a więc jakby został trafiony – a z takiej odległości zostałby na 100% zauważony kilkoma ładnymi kulkami - to jego kwas – wydobywający się w dużej ilości – mógłby zrobić z kadłuba ser szwajcarski. Próbkę działania kwasu bohaterowie mieli okazję zauważyć już wcześniej. Na potwierdzenie powyższego zdzielę dialogiem:
Johner: Call, na ziemię!
Christie: Co to, do diabła?
Distephano: Nie strzelaj.
Jest przed kadłubem.
Pamiętasz może jak owy kwas – w dużo mniejszej ilości – w pierwszym Obcym demolował kolejne pokłady statku bezpośrednio zagrażając jego kadłubowi? Teraz co by się stało z kadłubem Aurigi jakby tego Obcego podziurawili i ten calutki kwas z jego ciała znalazłby się bezpośrednio na kadłubie statku? Jesteś w stanie sobie to wyobrazić? Widzisz, w przeciwieństwie do Ciebie bohaterowie z czwórki wiedzieli jak się wyciąga prawidłowo wnioski oraz robi użytek z mózgu. Dzięki temu ocalili kadłub, bowiem kwas poturbowanego Obcego zrobiłby to samo z kadłubem co z poszyciem komory zabezpieczającej którą to Obcy wcześniej mieli okazję sforsować. Naprawdę jak patrzę na Twoją zdolność pojmowania tego co się dzieje na ekranie to aż mi żal Ciebie. Poważnie. To nie jest film na zasadzie budowy cepa jak np. AvP. Nie, nie tu prawidłowe używanie mózgu jest wręcz musowe.
Natomiast w kwestii drugiej...A może panowie od badań nie przewidzieli, że Obcy będą na tyle pomysłowi aby wymyślić sobie scenariusz wedle którego jeden drugiego pomęczy – a konkretnie zabije - aby ogół braci mógł się wydostać? Tym samym Obcy uzyskali i użyli bardzo dużej ilości kwasu aby tylko sforsować zabezpieczenia. Wybacz Obcy byli traktowani jak zwierzęta a zwierzęta raczej tak nie postępują. Zresztą powtarzam po raz kolejny musi być przyczyna żeby powstała zadyma. Jak myślisz dlaczego np w Aliens dowódca elitarnego oddziału marines był żółtodziobem? Zaliczającym dopiero drugą misję, która zresztą okazała się jego ostatnią, na skutek niewykonania rozpoznania? No dlaczego? Musi być pewien ciąg zdarzeń żeby mogła się rozwinąć cała intryga. Krótko mówiąc musi coś pójść nie tak, żeby potem było co oglądać.
"Od tego właściwie momentu zaczyna się cała plejada nonsensów - wspomniana już maksymalnie kretyńska strzelanina w mesie, podczas której kilku obszarpanych najemników wykańcza uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy łatwiej niż bandę przedszkolaków (króluje tu kilka pojedynczych sekwencji, z których najbardziej zapamiętałem rozkładającego przez bite kilka sekund swoją wypaśną giwerę Johnera, oraz stojących tuż przed nim żołdaków, którzy przez cały ten czas stoją tylko, gapią się na niego, i czekają, aż oberwą). "
Przemytnicy byli bardzo dobrze wyszkoleni a poza tym jeszcze lepiej uzbrojeni. Teraz najważniejsze, chyba Ci się filmy pomyliły bo Johner podczas akcji z żołnierzami nie rozkłada żadnej wypaśnej giwery przy jednoczesnej bierności wojskowych. Akcję rozpoczyna Christie strzelając ze swoich ukrytych pistoletów. Tak, powiedziałem ukrytych a więc żołnierze byli zaskoczeni faktem i dlatego przegrali potyczkę. Sama strzelanina była dobrze zrobiona. Wracając do giwery, giwerę to owszem rozkładał ale Vriess i to nie podczas akcji z żołnierzami tylko chwilę później wtedy gdy po raz pierwszy spotkał Obcego. Co więcej Vriess zrobił to nie zdradzając swojej obecności. Wypadałoby przynajmniej znać obraz, który raczy się krytykować...Coś ta Twoja pamięć, ostatnio Cię zawodzi.
"Aż tu nagle wydostają się Alieny i oczywiście alarm. Ale panowie z "Aurigi" nie są w ciemię bici, przecież ściągnęli aż czterdziestu sześciu żołnierzy, żeby ci bronili statku. Jaki jest zatem genialny plan obrony uzbrojonych po zęby wojowników? "SPIERDALAAAAAĆ!!!". I nie to nawet, że oni zostali zdziesiątkowani w walce i wycofali się - ONI NIE PODJĘLI NAWET PRÓBY OBRONY! Ledwie huknął alarm, i jedyne, to UZBROJENI ŻOŁNIERZE, przeznaczeni DO OBRONY STATKU, robią w takiej chwili, to noga do kapsuł ratunkowych! Nasuwa się zatem pytanie - po co ci wszyscy żołnierze, skoro są tu tylko po to, żeby zaraz uciec, jak się coś zacznie dziać, albo ewentualnie dać się wystrzelać jak dzieci sześcioosobowej kompanii szajbusów?"
Kolejna nieprawdziwa informacja, ponowie z Aurigi owszem podjęli walkę a dowodem na to są choćby odgłosy licznych strzałów oraz krzyku zabijanych żołnierzy - zaraz po aktywacji systemu alarmowego i potyczce z najemnikami - wystarczy jedynie ogarnąć coś takiego jak dźwięk a następnie umieć to zinterpretować w powiązaniu z wydarzeniami na ekranie. Co więcej poczynania żołnierzy są pokazane na przykładzie sekwencji, kiedy jeden z nich przychodzi do komory - w której wszystko się zaczęło – sprawdzić co się stało. Gość podszedł do wielkiego otworu, niewiedząc, że Obcy właśnie podchodzi do przycisku bezpieczeństwa – tego samego którego wcześniej używali naukowcy do dyscyplinowania Obcych - pragnąc z niego skorzystać. Nieborak nie wykazał się odpornością Obcego i szybko padł. Opór więc był ale okazał się nieskuteczny a w takiej okoliczności następuję ewakuacja niedobitków. Proste. Podobnie było na LV 426 w Aliens, gdy oddział dostał srogie baty żołnierze chcieli się wycofać na orbitę. Znów przeoczyłeś fakty z filmu i jeszcze czynisz z tego zarzut pod adresem autorów obrazu. Masakra połączona z mizerią.
"W tej całej ewakuacji też było kilka całkiem śmieszno-kretyńskich scen, z tym Alienem wskakującym do jednej z kapsuł i wybijającym ludzi weń (tu zresztą kwintesencja tego, czym próbuje nas przestraszyć Jeunet - tryskającą dookoła juchą), oraz Perezem odwalającym kretyński salut z Alienem za plecami i godną buddysty reakcją na to, że ów Alien mu kark rozdarł na strzępy."
Dlaczego to było kretyńskie? Obcy musieli szybko działać aby uzyskać element zaskoczenia będący przeciwwagą dla liczebnej przewagi żołnierzy oraz ich uzbrojenia. Gdyby działali powolnie celebrując każdą śmierć to by zostali zwyczajnie wybici. Proste. Perez co miał robić? Zapewne nie wiedział co się czai za jego plecami, tak trudno to pojąć...Zaś minę to on miał, ale człowieka wystraszonego a nie jakiegoś buddysty. Poza tym tak na marginesie to kim on miał być? Omnibusem? Nie oszukujmy się od myślenia to na statku byli inni ludzie, co zresztą reżyser jasno daje to do zrozumienia, podczas dialogów rozgrywanych pomiędzy Perezem a naukowcami. Kolejna dziwna interpretacja.
"Co się dalej dzieje? Taka plejada mniejszych buraczków - Kapitan "Betty" przez kilka nudnych minut kręci się w miejscu w pustym korytarzu, by w końcu - a to niespodzianka! - zginąć z rąk Aliena."
Nie kręci się w miejscu tylko zauważył leżącą broń którą następnie chciał zabrać bo zapewne uważał, że w tej trudnej sytuacji dodatkowa sztuka może się przydać. Dziwne to? Gość podniósł pukawkę i zobaczył, że dalej leży drugi pistolet, podszedł i okazało się, że to była zastawiona pułapka w którą wpadł. Oczywiście powyższą sekwencję zdarzeń całkowicie olewasz i czekasz na efekt.
"Nie wiadomo, po co, ktoś wymyślił, jakoby "Auriga" miała przy byle alarmie obierać od razu kurs do bazy, czyli - litości - na Ziemię (typowy problem z rodzaju zrobionych na siłę). "
Byle alarmie? Dobrze przeczytałem? Wydostanie sie na wolność wrogo nastawionych przedstawicieli obcego gatunku to jest - dla Ciebie - byle alarm? No, no trzeba przyznać oryginalna interpretacja zdarzeń. Przecież nawet ameba na prochach – po obejrzeniu filmu - wiedziałaby, że to jedna z gorszych rzeczy która mogła sie przydarzyć załodze Aurigi. Zresztą jest to Twoja kolejna, nieudolna próba obarczenia tego filmu urojonymi wadami, bowiem prawdziwa sekwencja wygląda następująco:
Ripley: Statek się rusza. Czuję to.
Wren: Ten statek porusza się niezauważalnie.
Nie można tego czuć.
Call: Ona ma rację.
Ripley: Porusza sie od ataku.
Wren: To jest procedura w nagłych wypadkach.
Distephano: W razie poważnych kłopotów
statek automatycznie kieruje się do bazy.
Call: Zamierzałeś nam o tym powiedzieć?
Wren: Nikt nie pytał.
Jesteś wstanie pojąć coś takiego jak nagłe wypadki i poważnie kłopoty? Jeśli tak to już pewnie się zorientowałeś co żeś napisał w swoim pseudo zarzucie o Auridze, która przy byle alarmie miałaby obierać od razu kurs do bazy. W wersji z lektorem także jest mowa, że kurs jest obierany w przypadku kłopotów. Tak na marginesie nie ma byle alarmów na tak ważnym statku realizującym tak ważną misję.
Poza tym jakbyś uważnie oglądał ten film to byś wiedział, że Ziemia w Alien 4 leży na totalnym odludziu stanowiącym mało atrakcyjne miejsce. Służę pewnym dialogiem wyjaśniającym gdzie leży baza będąca celem Aurigi:
Wren: Na Ziemi.
Christie: Cudownie
Gnój,
Johner: Na Ziemi?
Wolę już tu zostać z potworami
Ziemia co za dziura.
Jakby tego było mało w wersji reżyserskiej nasi bohaterowie lądują na Ziemi w totalnie zrujnowanym Paryżu, zaś całość sprawia wrażenie wyeksploatowanej, opuszczonej planety. Takie miejsce jest wręcz idealne dla tego typu eksperymentów choćby z racji tego iż nie napatoczy się zbyt wielu świadków itd. Rozumiem jakby Ziemia w filmie była globem który znamy obecnie, wtedy Twój zarzut byłby zasadny ale tak nie jest ponieważ jest to totalne odludzie...Tak więc zarzut bezzasadny, podobnie jak jego poprzednicy.
"Nie wiadomo, po co, pojawia się nowa postać - Purvis (który nie powinien już żyć, skoro wszyscy inni żywiciele facehuggerów daaawno padli), nie wiadomo, po co, jeden z bohaterów zostaje uśmiercony (chociaż ledwie go sparzył kwas Aliena, i nie doznał poza tym żadnych poważnych obrażeń). I mnóstwo tego typu detali."
Purvis mógł być zainfekowany nieco później, ot cała tajemnica. Twarzołapy to nie maszyny a ich działanie mogło być rozciągnięte w czasie. Po co Christie został uśmiercony? Dostał kwasem molekularnym w twarz, prosto w oczy - uwierz nie jest to błaha sprawa, mógł stracić nawet wzrok - co spowodowało że puścił drabinkę zaś cały ciężar spadł na ręce Vriess'a. Potem Obcy został trafiony ale zdążył solidnie złapać nogę Christie co tylko zwiększyło ciężar który musiał utrzymać kaleki Vriess. Pozycja nieszczęśnika uniemożliwiała skuteczne uwolnienie się z uścisku Obcego - potwór złapał go za nogę a jego tułów był przypięty do Vriess'a - musiał działać szybko bo Vriess to nie cyborg i siły zaczęły mu drastycznie odchodzić. Miał więc dwie możliwość odciąć pasy na tułowiu - de facto jedyne miejsce w którym mógł wykonać cięcie - i poświęcić swoje życie dla dobra kolegi. Albo nic nie odcinać i pogrążyć zarówno siebie jak i Vriess'a ponieważ ten drugi i tak długo by już nie wytrzymał. Proste, wystarczy pomyśleć. Na koniec taka mała ciekawostka...Dlaczego Obcy postanowił dopaść właśnie Christie? Mógł sobie przecież zapolować na kalekiego Vriess'a... Służę pomocą, ponieważ to Christie strzelał pociskami wyrzutowymi w pułapkę przygotowaną przez Obcych...Zaś Obcy który został trafiony na drabince był tego świadkiem i zapewne było to dla niego mało przyjemne przeżycie. Można to wywnioskować z miny nieszczęśnika widzącego wybuchające jaja i twarzołapy. Od tej chwili osobnik ten miał jeden cel - dopaść gościa z tą pukawką która na górze zrobiła to wielkie bum...I dopadł go.
"I mnóstwo tego typu detali."
Nic podobnego.
"Najgorsze jednak reżyser zostawił na koniec - Newborn. Kompletna tragedia, zarówno pod względem czysto merytorycznym, jak i wizualnym. "
Kompletną tragedię stanowi charakterystyka tej postaci przez ludzi którzy nie potrafią tego zrobić.
"Powstanie Newborna nie dość, że godzi w konwencję serii oraz uświęconą tradycję w kwestii wizerunku Aliena, to jeszcze nie jest w żaden sposób logicznie uzasadnione."
Powstanie Newborna jest zgodne z tym co do tej pory przedstawiano w filmach serii. Obcy przejmuje wartościowe cechy swojego żywiciela na etapie rozwoju embrionalnego. Wszystko to celem zmaksymalizowania szans przeżycia nawet w najbardziej nieprzyjaznym środowisku. Obcy powstali z żywicieli którymi byli ludzie wykazywali inne cechy niż Obcy powstały z psa/wołu. Stwierdza to nawet sama Ripley w trzeciej części tetralogii:
R: Dokładnie takiego jeszcze nie widziałam.
Inaczej się porusza.
Jest to dowód iż Obcy z części trzeciej przejął od swojego żywiciela zdolność poruszania się na czterech kończynach. Z kolei dowodem świadczącym, że taka sekwencja może mieć miejsce także z punktu widzenia czysto naukowego jest poniższa informacja:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7913751,Blizej_stworzenia_sztuczn ego_zycia__Pierwsza_komorka.html
Finito.
"Niektórzy z fanatycznych obrońców A:R wciskają co prawda, że tak ma być, bo Alien to organizm, który cały czas się doskonali. Ale ja odpowiadam: gówno prawda! "
Błąd, nie wciskają ale uzasadniają i to faktami zaczerpniętymi zarówno z filmów jak i ze świata nauki. Patrz wyżej :) Co do drugiej części zgoda Obcy to organizm który cały czas się doskonali o czym za chwileczkę. W kwestii gówna to powiem tyle, że potrafi ono wygenerować niezbyt miły zapach o czym zaraz się przekonasz.
"Skoro Alien jest "organizmem, który cały czas się doskonali", to dlaczego nieporównywalnie szybszy i sprawniejszy system reprodukcji, ten, który miał oryginał, wymienił na gorszy? Królowa przez pół filmu rodziła jednego Newborna, w czasie, kiedy złożyłaby o wiele więcej jaj z facehuggerami, która to czynność zdecydowanie mniej ją absorbuje i jest dla niej mniej wycieńczająca. I gdzie tu, u licha, "organizm, który cały czas się doskonali"?"
Sprawa rzekomego wymienienia systemu rozrodczego jest sprawą dyskusyjną a szerzej problematykę wyjaśni stosowny monolog naukowca wygłoszony w stosunku do Ripley:
N: Mówiłem ci, na początku było normalnie.
Królowa złożyła jaja.
Ale potem zaczęła sie zmieniać.
Dodała drugi cykl, więc...
Więc...
tym razem nie ma żywiciela.
Nie ma jaj.
Jest tylko jej macica.
i stwór w niej.
To podarowała jej Ripley - ludzki układ rozrodczy.
Rodzi dla ciebie.
I teraz jest idealna.
Jest jasno powiedziane iż dodała drugi cykl. Co więcej w filmie jest pokazane, że Królowa pomimo macicy zachowała także odwłok służący składaniu jaj. Widać to wyraźnie na filmie. Jakby tego było mało, nowa umiejętność wcale nie jest wolniejszym systemem rozmnażania a Królowa w cale nie rodziła jednego Newborna przez pół filmu. Urodziła go bardzo szybko w ramach jednej dosyć krótkiej sekwencji, przy minimalnym wkładzie własnym. Nie należy zapominać iż Newborn zaraz po urodzeniu był gotowy do walki. Nie jest również prawdą iż czynność ta była dla niej bardziej wycieńczającą...Kolejny wymysł. Jak już mówiłem Królowa szybko urodziła i wcale nie wyglądała na zmęczoną tym faktem. Mogła więc jeszcze sporo takich potomków wygenerować.
Poza tym podczas porodu Newborn Królowej nie rozerwał żadnego brzucha...Urodził się poprzez macicę a nie brzuch. Powyższy dialog jest najlepszym wyjaśnieniem. Myślałem, że przynajmniej to będzie jasne ale widać za dużo myślałem. Czynność ta odbyła sie sprawnie, Newborn wyszedł przez macicę w otoczeniu płynów ustrojowych z którymi szybko się uwinął. Także kolejna jakaś absurdalna interpretacja mająca na celu zrównanie A:R z ziemią.
Podsumowanie?
Ogólnie przerażająca większość z tego co napisałeś jest pozbawiona jakiejkolwiek wartościowej argumentacji. Zacznijmy od początku. Mianowicie bardzo często powołujesz się na zdarzenia, które w filmie w ogóle nie miały miejsca. Przykład? Proszę bardzo, rzekome rozkładanie giwery przez Johner'a podczas strzelaniny w mesie przy jednoczesnej biernej postawie żołnierzy, czy rzekome wykupienie Weyland Yutani przez Wal-Mart bądź rzekomy bardzo długi poród Newborna z jednoczesnym rozerwaniem brzucha Królowej. Albo totalnie pomieszałeś różne filmy albo świadomie wprowadzasz ludzi w błąd aby tylko osiągnąć swój cel – zrównanie A:R z ziemią. Drugą grupę stanowią zarzuty oparte po prostu o niewłaściwą interpretację obrazu. Krótko mówiąc nie zrozumiałeś tego filmu, przekazu jaki sobą niesie. Przykład? Zagadnienie dotyczące Newborna, klimatu filmu czy też faktu niezastrzelenia Obcego – z molekularnym kwasem w ciele - znajdującego się bezpośrednio przed kadłubem statku. Trzecią grupę stanowi zarzut który owszem może być brany pod uwagę pod warunkiem, że znajdzie odniesienie w stosunku do całej serii a nie tylko jednej jej części - A:R. Przykład? Zarzut odnoszący się do - nazwijmy to - oryginalności fabuły A:R, który – aby być sprawiedliwym w działaniu - powinien się odnosić również do części trzeciej. Na koniec będzie gorzko bo tylko na to zasłużyłeś. Krytyka którą tu stosujesz jest niczym najazd Gargamela na wioskę Smerfów. Wiadomo, że nastąpi, będzie bezzasadny i zakończy się jak zwykle – totalną klęską. Jesteś po prostu zaślepionym przeciwnikiem tego filmu, który zastosuje każdą metodę aby tylko osiągnąć w/w cel, nawet kłamstwo które powyżej Ci udowodniłem. Normalnie temat który założyłeś zostałby przeze mnie olany ponieważ przedstawia mierną wartość merytoryczną ale wstawiłeś tu kilka chwastów w postaci kłamstw, które innym ludziom chcącym zobaczyć ten film mogą skutecznie zagmatwać prawdziwy stan rzeczy. Jako fan Obcego nie mogłem do tego dopuścić. Posłużyłeś się praktyką znaną choćby z reklam loterii a polegającą na głoszeniu, że do wygrania wystarczy jeden darmowy SMS pomimo tego iż na dole ekranu jest malutkie info, że ten SMS jest dopiero pierwszym krokiem na długiej drodze, która wcale taka darmowa nie jest i kosztuje 5zł za każdy kolejny kroczek. Podobnie jest z Twoim tekstem, aż żal cztery litery ściska jak się czyta takie wywody. Poważnie. Szkoda tylko, że wśród zwolenników tego co tu napłodziłeś znalazł się także recenzent...Co jak co ale od recenzenta wymaga się nieco więcej a już na pewno rzetelnej znajomości problematyki którą raczy się zajmować. Tak to wygląda. Napisałeś coś co miało być swoistym ciosem kończącym dla tego filmu...A w konsekwencji rzeczywiście okazało się ciosem nokautującym ale dla Ciebie. Wszystko to za sprawą kłamstw którymi tu się posłużyłeś aby osiągnąć swój nadrzędny cel zrównania filmu z ziemią. Nie dziw się, że tego typu zagrywki ostro denerwują innych użytkowników. Jak widać obraz ten nie ma aż tylu wad skoro te trzeba sobie wymyślać bazując na nieprawdziwych wydarzeniach które w filmie nie miały miejsca. Dla mnie powyższy temat stanowi potwierdzenie tego co mówiłem o jakości, zasadności krytyki jaką reprezentujesz i zarazem kompromitację dla Ciebie. Żenada i nic więcej.
"To współczuję. Bo jeśli jakiś blady, ciastowaty stworek z komiczną mordą jest dla ciebie bardziej straszny, niż wytwór wyobraźni prawdziwego mistrza, samego H. R. Gigera, to coś jest z tobą najwyraźniej nie tak."
Komiczną powiadasz? Szczerze wątpię żebyś to samo stwierdził stając z nim oko w oko...Ale nie to jest najważniejsze bowiem nie zauważyłeś nawet, że Newborn ma zadanie straszy przede wszystkim swoim zachowaniem, które jest nieprzewidywalne. Tak wiem, że wnikliwa charakterystyka postaci może wykraczać poza zakres niektórych pseudokrytyków ale tak właśnie jest. To przede wszystkim nieprzewidywalność tej postaci buduje wokół niej strach. Dlaczego? Ponieważ ofiara nie ma zielonego pojęcia co gość zechce z nią zrobić? Czy od razu wyśle ją na tamten świat? Czy może zechce poświecić kilka chwil celebracji tej czynności poprzez zastosowanie sadystycznych praktyk. Film jednoznacznie pokazał iż postać ta była zdolna do tego typu zachowań. Istna gra w ciemno która jest niezwykle elektryzująca.
"On był silniejszy? Niby dlaczego? W czym się ta jego większa siła przejawiała?"
W czym? Choćby w jego ciosach. Królowa potrafiła wytrzymać jeden taki cios i było po zawodach. Proste.
"na co mu ona, skoro zwykły Alien rozerwałby tego łamagę na strzępy, zanimby zdołał unieść choćby łapę do uderzenia?"
Jakiego znów łamagę...Newborn w filmie zabijał ofiary które po prostu nie wymagały dużej aktywności fizycznej z jego strony, i tyle. Nie należy zapominać, że jednak potrafił dosyć szybko przemieścić się na Betty za Ripley a to już wymagało z jego strony sprawnego pofatygowania czterech liter.
"Co z tego, że "robiła to od razu"? Ta operacja tak ją wycieńczała (i jeszcze na dodatek powodowała u niej trwałe obrażenia, bo ten Newborn dosłownie rozerwał jej brzuch), że nie wyobrażam sobie, aby była w stanie zrobić więcej niż pięciu takich łamag naraz. "
Był to normalny poród...I teraz najlepsze, mianowicie kłamstwo z Twojej strony ponieważ Królowa podczas porodu nie doznała żadnych obrażeń...Tak, tak to zwykle kłamstwo wymyślone na potrzeby pseudokrytyki. Królowa urodziła Newborna przy użyciu...Macicy. Bravo macicy a wszystko to w otoczeniu płynów ustrojowych. Widać to wyraźnie na filmie oraz jest wyjaśnione za pomocą stosownego monologu:
Naukowiec: Mówiłem ci, na początku było normalnie.
Królowa złożyła jaja.
Ale potem zaczęła się zmieniać.
Dodała drugi cykl, więc...
Więc...
tym razem nie ma żywiciela.
Nie ma jaj.
Jest tylko jej macica.
i stwór w niej.
To podarowała jej Ripley - ludzki układ rozrodczy.
Żenada w Twoim wykonaniu i nic więcej.
"Został zakażony w tym samym czasie, co wszyscy inni. Miał zwykłego Obcego w sobie (bo nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej). Ostatni punkt pominę litościwie milczeniem."
A widzisz nie bardzo, ponieważ podczas sekwencji ukazującej transport ładunku do laboratoriów - przez Call i Christie - widać dokładnie osiem tub hibernacyjnych. A skoro osiem tub to jasne jest że ładunek ten zawierał ośmiu nieszczęśników ponieważ każda tuba to jeden człowiek. Z tego wynikałoby, że gatunek Obcych powiększył się o ośmiu przedstawicieli bowiem z jednego żywiciela powstać może jeden Obcy. Z kolei po śmierci Elgyn'a i pózniejszym zabiciu jego oprawcy przez Ripley ma miejsce taki oto ciekawy dialog:
Christie: Doktorze, to zabiło mojego partnera.
To pański projekt naukowy?
Dr. Wren: Tak.
Johner: Załatwię go.
Christie: Powinienem mu na to pozwolić.
Ile ich jeszcze jest?
Dr. Wren: Dwanaście.
Johner: Dwanaście?
Dr. Wren powtarza: dwanaście.
Świadczy to o tym, że na początku projektu było trzynastu Obcych, trzynastym był ten który zginął z rąk Ripley zaraz po śmierci Elgyn'a. A skoro było trzynastu Obcych to musiało być również trzynastu żywicieli. W scenach przedstawiających zainfekowanie widać co najwyżej ośmiu żywicieli w ośmiu komorach. Gdzie się więc podziała pozostała piątka? Ano mogła być przeznaczona do drugiego rzutu a co za tym idzie zainfekowana w drugiej kolejności. Ma to logiczne uzasadnienie ponieważ przy okazji ważnych i niebezpiecznych eksperymentów dobrze jest podzielić pracę na etapy tak na wszelki wypadek aby w razie problemów mniej bolało. Także są dowody a już na pewno przesłanki aby stwierdzić, że Purvis mógł być zainfekowany później w drugiej kolejności. Finito. Wystarczy uważnie oglądać film a następnie ruszyć głową.
Musiałem odrobinkę ochłonąć po przeczytaniu tego steku bzdur. Nie dlatego, że gość się ze mną nie zgadza. Dlatego, że pozwolił sobie na szereg oszczerstw. A oszczerców to ja po prostu nienawidzę. NIC tak mnie nie wkurza, jak rzucanie we mnie potwarzy. Nic więc dziwnego, że krew mnie zalała, po prostu.
"Druga sprawa to kultura wypowiedzi Pana o nicku Der_SpeeDer"
Jest nie inna, niż twoja. Ty też operujesz "żenadami" i tym podobnym słownictwem, w odniesieniu do moich wypowiedzi. Przestań więc zachowywać się jak hipokryta.
"Nie wiem czy mam się śmiać? Czy może płakać? A może jedno i drugie?"
Przypominam, że autor tego tekstu przed chwilą narzekał na mój poziom kultury. Hipokryta bezczelny.
Twój wybór, odpowiadając na pytanie. Patrząc na ciebie i te twoje wypociny, można się zarówno śmiać, jak i płakać.
"W czwórce wręcz manifestuje się wielkość Obcego. Dlaczego? Ponieważ w filmie tym, podkreśla się na każdym kroku jego inteligencję"
Nie odwracaj kota ogonem. Czy ja w trakcie całego tekstu mówiłem stricte o postaci Aliena? Nie, do diabła! Mówiłem o to, w jakim to "ambitnym" filmie go umieszczono.
W odpowiedzi na owe przykłady "manifestowania wielkości Obcego" - zgoda. Chociaż - patrz, w AvP dwóch Predatorów jeden Alien załatwił! Czyli ten film też "manifestuje wielkość Obcego"!
"Wiesz to są dosyć poważne oskarżenia nieprzystające do czegoś takiego jak przyzwoita krytyka filmu z gatunku s-f."
To nie są oskarżenia. To jest po prostu pozostawanie na ziemi, a nie bujanie w obłokach.
Bo ty oczywiście, zamiast przyjąć do wiadomości, że jedynym motywem powstania "czwórki" była chęć wyciśnięcia jeszcze tej odrobiny więcej kasy z marki, wolisz snuć te złudzenia o "obronie wizerunku Aliena". I, rzecz jasna, podawać je w dyskusji jako argumenty (ty to powiedziałeś - a to oznacza, że jest to prawda. Bo ty tak powiedziałeś...) Śmiechu warte.
"Widzę, że powyższą teorię ułożyłeś sobie pod klęskę jaką poniosłeś w temacie "Obcy mutant""
Klęskę? Chyba w twoich snach.
Nic żeś w tamtym temacie nie udowodnił - pogrążałeś się tylko coraz bardziej, plotąc kolejne kulawe założenia, i idąc dalej w to błędne koło, przez co doszedłeś do takiego absurdu, że próbowałeś udowadniać jedne teorie (i tylko teorie) innymi teoriami (i tylko teoriami). Finał tego był po prostu tragiczny. Szczyt żenady to to zagadnienie czterech nóg. Przy czym z tamtego stwierdzenia oczywiście się nie wycofasz, tylko będziesz szedł w zaparte - i choć wcześniej zdementowałeś teorię, jakoby "pożyczanie" przez Aliena cech psa/byka odnosiło się do jego masy mięśniowej (bo na żartobliwą sugestię, że w takim razie Runner powinien być postury byka, odpowiedziałeś, że to nie tak), to teraz bezczelnie znowu do niej powracasz - gdy była mowa tylko o czterech nogach, to ty nagle znowu gadasz o budowie mięśni i całej reszty, chociaż wcześniej się od tego odżegnałeś. Jesteś więc żałosnym hipokrytą, który mota się coraz bardziej w swoim steku kulawych głupot, gdzie jedna kulawa teoria podtrzymuje drugą, ale nie ma niczego rzeczowego, co by ten cały pokraczny twór trzymało w jednym, logicznym kawałku.
"Na takiej zasadzie równie dobrze można Fincher'owi zarzucić, że to co z takim trudem wykreowali Scott i Cameron on zakończył bez pardonu od tak - ciach, bach i po sprawie"
Nieprawda. Jest dokładnie odwrotnie - gdyby Fincher bez sensu wcisnął do filmu postacie nie pełniące tam większej roli, po to tylko, żeby były, i tylko dlatego, że były wcześniej, to byłoby to faktycznie nadużycie. On natomiast postąpił konsekwentnie - miał swoją wizję, i nie wciskał do niej na siłę postaci stworzonych przez kogoś innego, przemodelowując je po swojemu.
"I nie prawdą jest to co powiedziałeś iż zahipnotyzowani fani Alien'a będą wychwalać nawet miernej jakości film tylko dlatego że jest w nim Obcy albo Ripley. Dowód? Proszę bardzo, ja jestem fanem Obcego i mam krytyczny stosunek do obydwu AvP co zresztą wielokrotnie manifestowałem w odpowiednich do tego tematach"
Bardzo dobrze - to oznacza, że jest jeszcze dla ciebie nadzieja. I tylko dlatego ciągnę jeszcze tę bezsensowną dyskusję z facetem, który mnie zresztą niedawno obraził do żywego (bo oszczerstwami sypnął - a ja, jak już mówiłem, niczego bardziej nie nienawidzę).
"Mianowicie jeżeli stawiasz zarzut obłąkanemu profesorkowi z Aurigi to dlaczego nie robisz tego samego również w odniesieniu do Weyland Yutani?"
Zarzut? A kto powiedział, że to jest zarzut?
Ty tak powiedziałeś. I tylko ty. Jak przystało na hipokrytę, z rozmysłem interpretujesz wypowiedź po swojemu, rozpowiadasz kłamstwa i oszczerstwa, a potem zdobywasz się na niewyobrażalną bezczelność, żeby coś takiego zarzucać oponentowi.
"Teraz następna kwestia, dlaczego korporacja Weyland Yutani w czwartym filmie jest nieobecna?"
Nigdzie nie pytałem o to "dlaczego". Mnie nie pasuje SAM FAKT, że jej nie ma. Kolejny Alien bez złowrogiej korporacji Weyland-Yutani to jest, jak mawiał Jaskier, niepełne szczęście.
"Na koniec jeszcze wypisujesz jakieś wymyślone przez Ciebie teksty o rzekomym wykupieniu Weyland Yutani przez Wal-Mart"
Tu pierwszy kawałek, po którym krew mnie zalała (fragment pisany pod wpływem ataku słusznego gniewu).
Kłamcą, a na dodatek oszczercą, jesteś ty. Specjalnie odpaliłem film, żeby się upewnić podwójnie, że nie popełniłem gafy, i nie mam zamiaru w związku z tym wycofywać się z tamtego stwierdzenia, które, w przeciwieństwie do twojego zarzutu, NIE JEST KŁAMSTWEM. I jeśli w ogóle masz czelność zarzucać mi, że w ogóle posunąłbym się do czegoś takiego, żeby Z ROZMYSŁEM konfabulować, to... kurde, ciesz się, że kabel nas dzieli. Nienawidzę oszczerców. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Do szału mnie doprowadzają. Krew się we mnie gotuje. A ty właśnie grubo przegiąłeś pałę. Nie dość, że rzucasz oszczerstwa odnośnie tego, co powiedziałem, to jeszcze rozgłaszasz, że jestem człowiekiem zdolnym do CZEGOŚ TAKIEGO...
A, idź do diabła, ty łgarzu. Ty hipokryto. Ty oszczerco. Ty żmijo z jadowitym jęzorem. I chromolę twoje zdanie na temat mojej kultury - bo kolesi twojego pokroju mam, delikatnie mówiąc, w głębokim poważaniu. Okazuję im zatem taki szacunek, jaki na to zasługują. Żmije opowiadające o innych bezczelne kłamstwa nie zasługują na żaden szacunek. Kiedy więc zachce ci się komentować mój poziom kultury, wiedz, że zawdzięczasz go sobie i jadowi, który bezustannie sączysz.
Skoro tak lubisz operować cytatami, mam dla ciebie jeden. Nie ten sfałszowany, w którym pominąłeś kluczową linijkę. Prawdziwy:
- Wyda potomstwo. Umrzesz. Wszyscy w firmie zginą.
- W firmie?
- Weyland-Yutani. Były pracodawca Ripley. Konglomerat wzrostu terenowego. Podpisywali kontrakty obronne z armią. Upadli dekady temu, Gediman. Dawno przed tobą. Wykupił ich Wal-Mart.
Poza tym, nawet gdybym przyznał ci w tym punkcie rację, CZEGO TO DOWODZI? Co chcesz udowodnić wyłuskiwaniem z wypowiedzi takich pierdół? Już ci mówiłem, żebyś kłamstw naokoło nie rozpowiadał na temat mojej linii obrony, nagłaśniając takie pierdoły - a ty nadal to robisz? I jeszcze masz w tym właśnie poście czelność komentować moje umiejętności jako krytyka?
"Nie wiem czy wiesz ale cały organizm, każda komórka zawiera stosowną informację w postaci materiału genetycznego"
Masz tupet i bezczelność rozrośnięte jak stąd do Alfa Centauri. Zagadnienie owo było już w tamtej dyskusji poruszane i rozbijało się cały czas o to, że w krwi Ripley ŻADNYCH KOMÓREK ALIENA NIE BYŁO. Czyli co, wzięli tę informację w postaci materiału genetycznego Z NICZEGO?
"Znowu błąd w rozumowaniu. Film ma klimat tyle, że swój własny, specyficzny"
Właśnie o to się rozchodzi, że mnie ma żadnego. Ani tego z Aliena, ani tego z Aliens, ani tego z Alien3. Po prostu żadnego. Nuda - tego jest za to w bród.
"Wiem, to nie jest łatwy film o czym nie raz się produkowałem"
Wiem, że się produkowałeś. Przypomina mi to do złudzenia brednie jednego takiego małolata - tutaj, na FW - który wszem i wobec rozgłaszał, po obejrzeniu filmu "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" (tego nowego), że to pierwszy film, w jakim podejmuje się dialog z widzem. Jest to po prostu kolejna produkcja spod szyldu "produkowane w pocie czoła wymysły pseudoznawców". I tak, dla ciebie wystarczy garść łopatologicznych scen (jak choćby ten silnie tendencyjny kawałek z pokojem "1-7"), żebyś zaraz zaczął nawijać o trudnym do zrozumienia filmie i wielkim przesłaniu. Wystarczy dla ciebie odgrzewany kotlet z poprzednich części (czyli, że "ludzie są źli"), tyle że podsunięty tym razem prosto pod nos (jak dla prostaków), żebyś chrzanił naokoło głupoty, że ten czy tamten nie zrozumiał filmu.
Wszystko to da się podsumować jednym eufemizmem "nadinterpretacja". Przy czym, jak wszyscy inni autorzy takich nadinterpretacji, uparcie uważasz, że trafiłeś na objawione prawdy. Tamten szczeniak od "Dnia..." też z uporem "odpierał" (powtarzanie w kółko tego samego trudno uznać za rzeczową kontrę) ataki kilku ludzi bardziej odeń zorientowanych (choć on, podobnie jak i ty, uparcie uważał, że jest odwrotnie) i dopatrywał się głębi w mnóstwie rozmaitych scen (przykład: jego zdaniem niezwykle głęboką sceną, podejmującą dialog z widzem, jest ta, w której Klaatu prosi o szklankę wody).
"Ty zaś mi tu nawijasz o krwi której rzekomo jest dużo i to ona bierze na siebie główny ciężar budowania atmosfery strachu"
A co, według ciebie mam się przez resztę filmu bać tych obrzydliwości z pokoju "1-7"? Te silnie łopatologiczne i tendencyjne obrazy, co do których na kilometr widać, że zrobiono je pod wpływem (m.in.) przekonania, że "klonowanie jest zue", mają mi sen spędzać z powiek? Nie ma to jak głębsza refleksja.
"Nie jest również prawdą, że od początku wiadomo co się wydarzy, Obcy atakują z zaskoczenia stosując zaawansowaną strategię polowania"
Tutaj z kolei pierwszy (i nie ostatni) raz zdradzasz, że nie zadałeś sobie trudu, aby prawidłowo zinterpretować moją wypowiedź. Podkreśliłem bowiem w jej trakcie, że mniej więcej do momentu wydostania się Obcych wszystko jest w miarę OK. A ty podajesz mi przykłady właśnie z tego fragmentu? Nie produkuj się bez sensu.
"Uważasz, że ilość scen akcji stanowi o tym czy dany film jest nudny?"
Drugi raz to robisz. Drugi raz wybiórczo interpretujesz to, co piszę, i podajesz jako obiektywną i prawdziwą informację.
Otóż nie, ilość scen akcji to tylko pojedynczy czynnik. Powiedziałem to wyraźnie (ale nie dla co niektórych). Co się zaś tyczy jakości owych scen w A:R, to chyba wyraziłem się jasno, poświęcając na to prawie cały akapit.
"Smutne, że tego nie widzisz ale Ty jedynie miałeś zrównać ten film z ziemią..."
Smutne, że widzisz to, czego nie ma, ale ty jedynie miałeś wychwalać ten film pod niebiosa...
Ja też mogę w taką kretyńską komedię grać. Ale nie jestem na tyle głupi, aby z tego wykrawać argument.
"I jeszcze jedno jak mają wyglądać te "mądre" uniki?"
A PO CO W OGÓLE ONE BYŁY? Czy w poprzednich filmach Alienom potrzebne były uniki a'la Matrix? Nie? To po co teraz dowalili taką komedię? Żeby fajnie było?
Pseudośmieszne pseudoargumenty, pokroju właśnie tego, i z adnotacją dotyczącą Pitagorasa, doskonale świadczą o reprezentowanym przez ciebie poziomie.
"Widzę, że klimat to Ty jedynie postrzegasz przez pryzmat akcji związanej z czystą walką..."
Aaaa, czyli teraz nie rozumiemy, że "akcja" w tamtym kontekście, to nie był synonim oparty na równaniu "akcja = sceny akcji"? To ty mnie nie załamuj, bo teraz to już naprawdę bełkot z tego wychodzi, jak gdyby pijany do Papuasa nawijał.
"Jest to normalny zabieg dla kogoś komu logika bardziej zaawansowana niż budowa cepa nie jest obca"
Ależ oczywiście. I TYLKO dla takiego kogoś, godzi się rzec...
"Tak na marginesie walk jest więcej, poczynając od wydostania się Obcych na wolność, poprzez podwodne potyczki, kończąc na kilku pomniejszych epizodach"
Trzeci raz. Przypomnij sobie, skoro tego nie ogarniasz samodzielnie - OD KTÓREGO MOMENTU NARZEKAŁEM NA NIEPRAWIDŁOWE ROZŁOŻENIE AKCJI?!?
"Zachowaniem które jest bardzo ciekawe i zarazem okrutne. Osobnik ten potrafi wykorzystywać takie techniki jak wzbudzanie litości ofiary tylko dlatego żeby uśpić jej czujność a następnie móc ją spokojnie zabić"
To było zaskakujące i dobre tylko za pierwszym razem. Natychmiast potem, powtarzane po wielokroć, stało się trywialne. I jeszcze bardziej oddaliło się od wtrętu z rodzaju takich, które uzasadniają nadawanie filmowi łatki ponadprzeciętnego i z przesłaniem.
"Newborn potrafi również znęcać się nad swymi ofiarami, przykład na to stanowi jego zachowanie względem Call"
Wow, a to nowość. Taka "nowość", co to już w postaci Aliena (pierwszego) się pojawiła. Który też się nad ofiarami znęcał i zabijał je niejednokrotnie baaardzo powoli. Przy czym zachowanie Newborna wobec Call nie może iść w porównanie z tym, co Alien zrobił Dallasowi oraz Brettowi.
"Ty zaś wszystko sprowadziłeś do zagadnienia krwi i wyglądu. Jakaż to wnikliwa analiza"
Ty zaś podoklejałeś to, czego nie ma, wyolbrzymiłeś to, co było, po czym określiłeś się z dumą mianem znawcy. To nie jest analiza, to jest autoparodia.
"Wygląd tej postaci tak samo trzyma poziom, Woodruf i Gillis zrobili kawał dobrej roboty. Co mieli jeszcze zrobić?"
Nie robić żadnego Newborna i zostawić wizję geniusza w spokoju.
"Moim zdaniem to się położyła ale Twoja krytyka - grzecznie spać. Co zaraz udowodnię"
Jak zwykle nic żeś w rzeczywistości nie udowodnił. Dołożyłeś tylko kolejne oszczerstwo (zaraz do tego dojdę) i poszedłeś się kompromitować dalej. I, oczywiście, utrzymywać mimo oczywistych faktów, że to ja się jednak kompromituję.
"Mianowicie, Perez – w momencie kontroli a więc wypowiadania tych słów - jeszcze nie wiedział w co jego goście tak naprawdę mogą być uzbrojeni...Mogli mieć np materiały wybuchowe, pociski przeciwpancerne i kilka innych wybuchowych zabawek"
Nawet taka broń, produkowana do tępienia czegoś o wiele mniej trwałego, niż statek kosmiczny, nie powinna mu zaszkodzić. Amunicja przeciwpancerna? Znaczy co, AP na przykład? Cholewcia, przecież w próżni to się pęta całe mnóstwo drobin, pyłu kosmicznego i innego tego typu śmiecia - a że w próżni nie ma oporów, osiąga to kolosalne wręcz prędkości tudzież siłę przebicia. Amunicja AP jak ta lala! A dla tego statku taki rodzaj pocisku jest groźny? To ja wolałbym czymś takim nie latać.
Zarzut zdecydowanie NIE skasowany.
"Jakby tego było mało dialog - podczas kontroli - w którym to pada po raz pierwszy zdanie które tak Cię zabolało jest dialogiem o charakterze mało poważnym a nawet żartobliwym...Tak, właśnie żartobliwym"
Uhu, kolejna spośród Niezawodnych Tudzież Nieomylnych Teorii Pana Wwl1. Naturalnie, choć są teoriami, to jednak są wciąż Niezawodne, jak również Nieomylne (w końcu wwl1 je stworzył! Czyż trzeba lepszej legitymacji?).
Wiesz, ja jednak bym obstawał przy tym, że on jednak mówił serio - zwłaszcza w połączeniu z tamtym faktem, że nie można strzelać do Aliena, bo jest blisko kadłuba.
Zarzut zdecydowanie NIE skasowany.
"Idea zrównania filmu z ziemią przysłoniła Ci calusieńki horyzont"
Daruj sobie wreszcie te wycieczki osobiste, bo z równym powodzeniem można ci zarzucić, że tobie z kolei calusieńki horyzont przysłoniła idea wysławiania tego filmu pod niebiosa.
"A fakt, że żołnierze nie chcieli dopuścić do tego aby goście – o zawadiackiej naturze – wałęsali się z różnego rodzaju bronią po niezwykle ważnym statku wojskowym realizującym ważną misję to chyba jest normalne działanie, którego nie muszę uzasadniać"
A czy ja się tego akurat czepiałem? Samego faktu, że ich rozbrajają?
"Ponieważ ten stał przed kadłubem statku a więc jakby został trafiony – a z takiej odległości zostałby na 100% zauważony kilkoma ładnymi kulkami - to jego kwas – wydobywający się w dużej ilości – mógłby zrobić z kadłuba ser szwajcarski."
Ripley go zabiła, choć postąpił zaledwie kilka kroków od miejsca, gdzie go zauważyli, a nic takiego się nie stało. I nie kłam (bo w innym temacie to zrobiłeś), że te kilka kroków to jest "bardzo daleko". Bardzo daleko to w tej sytuacji byłoby, gdyby w ogóle do innego korytarza uciekli. A on wciąż stał tuż obok zwłok Elgyna, gdzie też został zastrzelony. Ergo - KWAS NIE BYŁ GROŹNY.
"Na potwierdzenie powyższego zdzielę dialogiem"
Ten dialog niczego nie dowodzi. Nawet jeśli powiedział to członek załogi "Aurigi". Bo jeśli przyjąć, że powodem niestrzelania było zagrożenie kwasem Aliena, a nie przebicie kadłuba pociskami, to DLACZEGO ZAŁOGA "BETTY" TAK PO PROSTU POSŁUCHAŁA, NIE WIEDZĄC, Z JAKIEJ WŁAŚCIWIE RACJI MAJĄ NIE STRZELAĆ? Ot, masz po raz kolejny dowód swoich umiejętności interpretacyjnych, którymi się wywyższasz.
"Naprawdę jak patrzę na Twoją zdolność pojmowania tego co się dzieje na ekranie to aż mi żal Ciebie"
Ty się, kurde, o siebie martw. Szczegóły powyżej.
"A może panowie od badań nie przewidzieli, że Obcy będą na tyle pomysłowi aby wymyślić sobie scenariusz wedle którego jeden drugiego pomęczy – a konkretnie zabije - aby ogół braci mógł się wydostać?"
Naciągane to bardziej, niż Durexy. Skoro wiedzieli, co będzie ów stwór miał zamiast krwi, to z jakiej racji mieliby - ot, tak - NIE uwzględniać zagrożenia? Już nawet nie chodzi dokładnie o to, co Alieny zrobiły w filmie - mogły na przykład doznać jakichś drobnych obrażeń, gdyby się miotały po "klatce", wyładowując złość. Albo ich pancerzyk mógł za którymś razem nie wytrzymać ataku ciekłym azotem (czy to co za mrożące świństwo było) i pęknąć na przykład.
Założenie jest banalnie proste - mają taką bombę z opóźnionym zapłonem, i nie pomyśleli nawet o podstawowych zabezpieczeniach?
"Zresztą powtarzam po raz kolejny musi być przyczyna żeby powstała zadyma. Jak myślisz dlaczego np w Aliens dowódca elitarnego oddziału marines był żółtodziobem?"
Zgadza się. Ale czy wymagam tak wiele, żądając, aby ta przyczyna nie urągała mojej inteligencji?
Wysłanie żółtodzioba przeciwko Alienom jestem w stanie zrozumieć, niezależnie od tego, którą teorię przyjmę. Jeśli tę moją, to po prostu potraktowano Obcych jak robale do wytępienia, i uznano, że będzie z nich cel ćwiczebny niewymagający doświadczonego dowódcy. Jeśli przyjmę teorię innych (zakładającą, że korporacja od początku wiedziała o Alienach i chciała je mieć), to tym bardziej trzyma to się kupy - wysłali partacza, bo nie chcieli, żeby wszyscy Obcy skończyli marnie, chcieli sprawdzić je w walce, a przy tym znaleźć możność zdobycia kilku egzemplarzy (vide to, do czego dążył Burke).
Z tego punktu widzenia, tamten motyw trzyma się kupy. Ten z A:R - nie.
"Teraz najważniejsze, chyba Ci się filmy pomyliły bo Johner podczas akcji z żołnierzami nie rozkłada żadnej wypaśnej giwery przy jednoczesnej bierności wojskowych"
A tobie się "rozkładanie" (jak rozkładanie lunety na przykład) pomyliło ze "składaniem" (znaczy składanie lufy, kolby, komory nabojowej itd. w jedną całość). Owszem, Johner w trakcie tej krótkiej strzelaniny przez prawie cały czas stał i przygotowywał do strzału tę swoją "domową recepturę", którą się strażnikowi pochwalił. Wyciągnął toto, potem z wysiłkiem wysuwał jeden element z drugiego, a wszystko to pod nosem żołnierzy, którzy stali na wprost od niego, na schodach, i choć mieli broń praktycznie uniesioną do strzału (mierzyli co prawda jeszcze w Christie, ale to nie zmienia faktu, że nie pociągnęli za spust w czasie, w jakim mogli to zrobić kilkanaście razy). I dopiero, kiedy skończył się tym bawić, wypalił z hukiem. Sorry, ale ktoś tu mnie ma chyba za idiotę. Zgoda, doświadczeni najemnicy mogą chyba pokonać stosunkowo łatwo gnuśnych strażników... ale nie w tak niewiarygodny sposób...
"Kolejna nieprawdziwa informacja, ponowie z Aurigi owszem podjęli walkę a dowodem na to są choćby odgłosy licznych strzałów oraz krzyku zabijanych żołnierzy"
Było ich kilka, i co z tego? Trwało to sekundy, a zresztą nic dziwnego, że mogło otworzyć ogień tych kilku, którzy byli akurat na służbie. Reszta natomiast poderwała się po prostu, nie włożyła żadnego ekwipunku (pędzili do tych kapsuł w podkoszulkach nawet!) i noga do kapsuł ratunkowych. Kilku przypadkowych bohaterów nie zmienia ogólnego wizerunku sytuacji.
"Opór więc był ale okazał się nieskuteczny a w takiej okoliczności następuję ewakuacja niedobitków"
Podejrzanie dużo było tych niedobitków (mimo że garnizon to wszystkiego 46 - zdaje się - żołnierzy), i podejrzanie krótko trwał ów "opór" - zdecydowanie za krótko, moim skromnym zdaniem, aby dojść do jakichś konkretnych wniosków co do jego skuteczności.
"Masakra połączona z mizerią."
Ładnie podsumowałeś własną wypowiedź.
"Dlaczego to było kretyńskie? Obcy musieli szybko działać aby uzyskać element zaskoczenia będący przeciwwagą dla liczebnej przewagi żołnierzy oraz ich uzbrojenia"
A CO MA PIERNIK DO WIATRAKA?
"Perez co miał robić? Zapewne nie wiedział co się czai za jego plecami, tak trudno to pojąć..."
Zdecydowanie za trudno. Bo kiedy narzekam na ów kretyński i sceniczny salut, oponent bajdurzy mi o truizmach, mających się nijak do mojego spostrzeżenia.
Oczywiście, że mógł nie wiedzieć, i co z tego? To czyni ten jego salut mniej debilnym?
"Zaś minę to on miał, ale człowieka wystraszonego a nie jakiegoś buddysty. Poza tym tak na marginesie to kim on miał być? Omnibusem?"
Niski iloraz inteligencji żołnierzy nie tłumaczy od razu absurdu. A tu mieliśmy istną operetkę, kiedy Perez - nie z miną, tylko po prostu ogólnie z postawą godną buddysty - stoi nieruchomo, znosząc z podziwu godnym stoicyzmem atak Aliena. Ten mu kark rozrywa do żywego mięsa, a on co? Nic! Drgnął tylko lekko. Nawet nie krzyknął! A co robi w chwilę potem? Sięga za siebie i podsuwa sobie pod nos własne mięso...
Przepraszam, ale padam, jak widzę tę scenę. Głupia jest w stopniu zabijającym nawet śmieszność.
A ty co? Z inteligencją Pereza wyskakujesz? Ośmieszasz się po raz kolejny.
"Nie kręci się w miejscu tylko zauważył leżącą broń którą następnie chciał zabrać bo zapewne uważał, że w tej trudnej sytuacji dodatkowa sztuka może się przydać"
I trwa to oczywiście dłuuugo, w złudnej nadziei, że to klimat buduje.
"Byle alarmie? Dobrze przeczytałem? Wydostanie sie na wolność wrogo nastawionych przedstawicieli obcego gatunku to jest - dla Ciebie - byle alarm?"
A co, to według ciebie komputer sam ustala, co jest dużym zagrożeniem, a co nie? No, chyba że konkretnie wpisali mu taką informację, bo w końcu zawiadywał statkiem, na którym nad Alienami prowadzono prace. Ale to nadal nie zmienia faktu, że cały ten pomysł z powrotem na Ziemię jest nielogiczny - niezależnie od tego, czy to Ziemia według naszych wyobrażeń, czy ta ruina z finału wersji reżyserskiej. Bo jeśli to pierwsze, to po cholerę taki statek, z niebezpiecznym ładunkiem, ma wlatywać w środek cywilizacji? Bo ludzie przyszłości to masochiści i samobójcy? Bo wszyscy tam dostali zbiorowego obłąkania i według nich lepiej jest zrobić z incydentu katastrofę, niż pozostawić taki statek w miejscu i kazać mu wysłać sygnał ostrzegawczy, żeby się tym zajęły odpowiednie ekipy?
A jeśli to drugie (Ziemia-ruina), to tym bardziej bez sensu. CO miałoby na celu przelecenie z jednego pustkowia w drugie? Pardon, to drugie to nie do końca pustkowie, bo tam miała być rzekomo "główna baza". PO CO miałby taki statek tam lecieć? Dla jaj?
Nie - wszystko to po to, żeby podjąć nieudolną próbę wyciśnięcia z sytuacji większej grozy. Nie musi mieć sensu, ważne tylko, żeby było. I tyle.
"Dostał kwasem molekularnym w twarz, prosto w oczy - uwierz nie jest to błaha sprawa, mógł stracić nawet wzrok"
Utrata wzroku nie powoduje śmierci.
"co spowodowało że puścił drabinkę zaś cały ciężar spadł na ręce Vriess'a"
Zauważyłem. Co w żaden sposób nie wpływa na moje spostrzeżenie i nie wyjaśnia, dlaczego ów gość od oparzenia tak po prostu puścił drabinkę, po czym zamiast wziąć się w garść i złapać ją na nowo (ew. odpiąć się od Vriessa, ale po to, żeby zdjąć rękę Aliena ze stopy), po prostu popełnił samobójstwo. Ba, nawet rzuciwszy się do wody, mógł wypłynąć i wspiąć się po drabince na nowo. Jego obrażenia mogły się przyczynić do częściowej utraty sprawności, ale nie były śmiertelne.
"Dlaczego Obcy postanowił dopaść właśnie Christie? Mógł sobie przecież zapolować na kalekiego Vriess'a..."
Zapolował na ich obu. Ale cóż, wkracza kolejna teoria niezwyciężonego interpretatora, który jako jedyny widzi w A:R prawdziwe arcydzieło i dostrzega to, czego nie widzą inni (bo inni na rzeczy błahe nie zwracają uwagi) - po czym wykrawa z tego teorie, że A:R to film trudny i głęboki.
Żenada, wstyd, płacz i zgrzytanie zębów.
"Kompletną tragedię stanowi charakterystyka tej postaci przez ludzi którzy nie potrafią tego zrobić"
Nie zabieraj się zatem do tego.
"Powstanie Newborna jest zgodne z tym co do tej pory przedstawiano w filmach serii. Obcy przejmuje wartościowe cechy swojego żywiciela na etapie rozwoju embrionalnego"
Znowu przekręcasz swoje własne teorie, fałszywy człowieku, aby ich nowa forma pasowała do obecnej sytuacji.
Jeszcze w poprzedniej wymianie zdań utrzymywałeś, że Alien przejmuje "tylko najbardziej dla siebie korzystne cechy żywiciela", co miało być m.in. obroną przed owym pogardliwym zarzutem ze wzmianką o Pingwalienie. A teraz próbujesz się po raz kolejny wycofać z własnego stwierdzenia? Mam dość tej dyskusji, kolejnych twoich kłamstw i fałszerstw, i nieustającego klecenia bzdurnych teorii.
"Obcy powstali z żywicieli którymi byli ludzie wykazywali inne cechy niż Obcy powstały z psa/wołu"
Oczywiście, że tak. Przecież embrion tamtego Obcego pochodził z tego samego facehuggera, co embrion Królowej - co każe domniemywać, że był to po prostu specjalny Alien, rodzaj bodyguarda Królowej. Proste. Ale niektórym jest mało - wolą konstruować jakieś wydumane teorie, i z góry przyznawać im Jedyną Słuszność. Po czym oczywiście wmawiać sobie, że z tym swoim kombinatorstwem i robieniem igły z wideł są dojrzalszymi i uważniejszymi odbiorcami.
"Jest to dowód iż Obcy z części trzeciej przejął od swojego żywiciela zdolność poruszania się na czterech kończynach"
Ależ tak - nie mięśnie, nie siłę, nie budowę, tylko dodatkową parę kończyn. Śmiechu warte. Powtarzać przykładów ze zwierzętami biegającymi na dwóch nogach, a mimo to szybszymi od biegających na czterech, nie chce mi się po raz wtóry przytaczać, bo poprzednim razem odbiło się jak grochem od ściany - wwl1 w swoim zarozumialstwie nie przyznał, że popełnił gafę, i zamiast tego błyskawicznie przemodelował swoją poprzednią teorię.
"Błąd, nie wciskają ale uzasadniają i to faktami zaczerpniętymi zarówno z filmów jak i ze świata nauki"
Czy ty w ogóle zrozumiałeś, o co mi w tamtym zdaniu chodziło? Nie wydaje mi się. Bo chrzanisz o czymś KOMPLETNIE niezwiązanym z ówczesnym stwierdzeniem.
"W kwestii gówna to powiem tyle, że potrafi ono wygenerować niezbyt miły zapach o czym zaraz się przekonasz"
Nawet jak się silisz na dowcipy, to powód do wstydu ci z tego wychodzi...
"Jakby tego było mało, nowa umiejętność wcale nie jest wolniejszym systemem rozmnażania a Królowa w cale nie rodziła jednego Newborna przez pół filmu"
Nie? To czemu już dużo wcześniej Ripley stwierdziła, że Królowa cierpi?
"Urodziła go bardzo szybko w ramach jednej dosyć krótkiej sekwencji, przy minimalnym wkładzie własnym"
Tja, mordownia przy akompaniamencie własnych krzyków oraz rozerwanie tego "odwłoku", czy co to było, to z pewnością "minimalny wkład własny"...
"Poza tym podczas porodu Newborn Królowej nie rozerwał żadnego brzucha...Urodził się poprzez macicę a nie brzuch"
No więc dobrze - obejrzałem tamten kawałek i jak się przyjrzałem, to zauważyłem, że faktycznie ów kokon/odwłok/macica/czy co tam, w czym rozwijał się Newborn, to Królowa ma między nogami - znaczy, to nie brzuch jej rozerwało, czyli tę "torbę".
Ale co z tego? Nadal dokonał pewnych szkód, podczas gdy kokon z składający jaja - z drugiej części - był "wielorazowego użytku". Oznacza to, że takie płodzenie potomstwa jest nieefektywne i kosztowne dla Królowej.
Nadal też pozostaje cała reszta zarzutów pod adresem tego pomysłu.
"Komiczną powiadasz? Szczerze wątpię żebyś to samo stwierdził stając z nim oko w oko"
A co to za argument? Niektóre stwory z filmu Ghost Busters pewnie też by mnie tak nie bawiły, gdybym się na nie w realu natknął...
Czego ty chcesz dowieść tym bezsensownym spostrzeżeniem? On ma przerażać na ekranie, a nie na zasadzie "co by było, gdyby".
"Tak wiem, że wnikliwa charakterystyka postaci może wykraczać poza zakres niektórych pseudokrytyków ale tak właśnie jest"
Zgadzam się. Na przykładzie tych twoich rozdętych teorii widać to wyraźnie - "wannabe" intelektualista chwycił temat i sparzył się boleśnie.
"To przede wszystkim nieprzewidywalność tej postaci buduje wokół niej strach"
A ja powtórzę - tylko za pierwszym razem był nieprzewidywalny. Bardzo szybko się toto zdewaluowało, skoro już wiadomo, na czym polega jego taktyka. I żadnej "gry w ciemno" nie było. Ot - udaje, że nie ma złych zamiarów, potem przestaje się tak bawić i zabija.
"W czym? Choćby w jego ciosach. Królowa potrafiła wytrzymać jeden taki cios i było po zawodach. Proste"
Zgoda, więc jest silny.
"Jakiego znów łamagę...Newborn w filmie zabijał ofiary które po prostu nie wymagały dużej aktywności fizycznej z jego strony, i tyle"
Poprzednie Alieny też takie ofiary zabijały, i były dużo bardziej żwawe. Argument jest więc bezsensowny.
"Był to normalny poród...I teraz najlepsze, mianowicie kłamstwo z Twojej strony ponieważ Królowa podczas porodu nie doznała żadnych obrażeń..."
To nie jest "kłamstwo", oszczerco podły. "Kłamstwo" to jest wtedy, gdy Z ROZMYSŁEM konfabuluję coś, wiedząc, że jest to nieprawdą. A ja czegoś takiego NIE ROBIĘ - piszę tak, bo czegoś nie dopatrzyłem.
Nadrobiłem więc zaległości, ale mój argument większej zmianie nie ulega - nie rozerwało samej Królowej, tylko kokon. I co to za efektywna produkcja, skoro wcześniej z jednego kokonu było mnóstwo jaj, a tu na każdego Newborna potrzebny nowy?
"To podarowała jej Ripley - ludzki układ rozrodczy"
A gdzie, twoim zdaniem, rozwija się dziecko w ludzkim układzie rozrodczym? W kokonie między nogami?
Więc ja, usłyszawszy to, przyjąłem, że ów kokon to był rozdęty brzuch Królowej - jak u ludzkiej kobiety. Bo tam właśnie jest przecież, co cholery, macica. Proste. Ale nie da co niektórych.
Żenada w twoim wykonaniu i nic więcej.
"A widzisz nie bardzo, ponieważ podczas sekwencji ukazującej transport ładunku do laboratoriów - przez Call i Christie - widać dokładnie osiem tub hibernacyjnych"
Znowu własne przypuszczenie przyjmujesz jako pewnik. Rzygać mi się już chce od tego.
POKAZANO tylko osiem tub. Skąd pewność, że pokazywania transportu reszty sobie nie darowano?
To raz. Dwa, błędnie obliczasz ilość Obcych, bo nie uwzględniasz tego, który zginął w wysadzonej przez Pereza kapsule, oraz tych wszystkich, które zginęły w komorach, zabite przez pobratymców.
Trzy - nawet jeśli Purvis był zainfekowany później, to przecież tych żywicieli infekowano grupowo. Gdzie więc się podziała reszta grupy Purvisa?
Podsumowanie:
Mam już dość tej dyskusji, dość twojego nieustannego przyjmowania swoich TEORII jako światłych i objawionych prawd, dość twoich oszczerstw pod moim adresem, dość ciągłej hipokryzji (przypisywanej w dodatku mnie) i zmieniania własnych ustaleń sprzed paru postów, dość rozgłaszania wszem i wobec fałszywych informacji na mój temat, dość ciągłych problemów z interpretacją (oraz nadinterpretacją - co robisz na potęgę, i jak przystało na ciebie od razu uznajesz za objawioną prawdę) poszczególnych scen z jednoczesnymi adnotacjami, jakobym to ja miał z tym problemy, dość różnych przejawów chamstwa z obowiązkowym dodawaniem spostrzeżeń, że oczywiście tylko ja jestem niegrzeczny, dość ogólnej obłudy i fałszywości. Męczy mnie już ta rozmowa, a po tym, jak śmiałeś zarzucić mi, żmijo jadowita, bezczelne potwarze, wręcz tobą gardzę, jak każdą kłamliwą żmiją. Zdementuję więc tylko twoje kłamstwa w innych tematach, a potem to kończę. Więcej wpisów już ode mnie nie ujrzysz. Dalsze oszczerstwa i potwarze możesz sobie wypluwać do kogoś innego, bo ja ich przeczytaniem nie zaszczycę.
"Musiałem odrobinkę ochłonąć po przeczytaniu tego steku bzdur. Nie dlatego, że gość się ze mną nie zgadza. Dlatego, że pozwolił sobie na szereg oszczerstw. A oszczerców to ja po prostu nienawidzę. NIC tak mnie nie wkurza, jak rzucanie we mnie potwarzy. Nic więc dziwnego, że krew mnie zalała, po prostu."
Cieniutka próba uzasadnienia Twojego skandalicznego zachowania jakie tu raczyłeś zaprezentować. Oszczerstw żadnych nie było - napisałeś kilka nieprawdziwych zdań przedstawiających zdarzenia które w filmie nie miały miejsca jednocześnie czyniąc z tego zarzuty wobec filmu - a tam gdzie nie do końca miałem rację potrafiłem z Twarzą wyjść merytorycznie uzasadniając dlaczego taka sytuacja miała miejsce, przykład to zamieszanie z rożnymi wersjami dialogu rozgrywanego na stówce pomiędzy Ripley a naukowcami.
"Jest nie inna, niż twoja"
O tak z pewnością, ja nie wyzywam swoich oponentów od żmij, łgarzy i tym podobnej twórczości. W tym się zgadzamy w 100%
"Ty też operujesz "żenadami" i tym podobnym słownictwem, w odniesieniu do moich wypowiedzi."
Słowo żenada w odniesieniu do nieprawdziwych rewelacji których byłeś autorem jest czymś obraźliwym? Przypomnę mówiłem tak o wypowiedziach które mijały się z prawdą a jednocześnie stanowiły zarzuty wobec filmu. Jeszcze jedno żadnym innym podobnym słownictwem nie operuję. Pamiętasz może kto moje wypowiedzi - znacznie wcześniej niż pojawił się ten temat - określał mianem bełkotu, bzdur? Kto był autorem wycieczek personalnych pod moim adresem o moim rzekomym niedouczeniu? No kto? Ano Pan.
"Przestań więc zachowywać się jak hipokryta."
Kto tu się zachowuje jak hipokryta widać jak na dłoni.
"Przypominam, że autor tego tekstu przed chwilą narzekał na mój poziom kultury. Hipokryta bezczelny.
Twój wybór, odpowiadając na pytanie. Patrząc na ciebie i te twoje wypociny, można się zarówno śmiać, jak i płakać."
Nic dodać nic ująć właśnie sam sobie wystawiasz świadectwo swojego wychowania...A raczej jego braku.
"Nie odwracaj kota ogonem. Czy ja w trakcie całego tekstu mówiłem stricte o postaci Aliena? Nie, do diabła! Mówiłem o to, w jakim to "ambitnym" filmie go umieszczono."
Powiedziałeś coś takiego:
"Niemniej fakt, że Alien: Resurrection jest zaledwie wstępem do utopienia jednych z najbardziej rozpoznawalnych postaci w SF w szambie, jakiego dopuścili się Anderson z braćmi Strause, wcale nie usprawiedliwia Jeuneta i jego ekipy za popełnienie "czwórki". "Czwórki", która nigdy nie powinna była powstawać."
a to się nie godzi zestawiając to co reprezentują sobą Obcy z czwórki oraz z cyklu AvP. Stąd też moje porównanie zachowań.
"W odpowiedzi na owe przykłady "manifestowania wielkości Obcego" - zgoda. Chociaż - patrz, w AvP dwóch Predatorów jeden Alien załatwił! Czyli ten film też "manifestuje wielkość Obcego"!"
Bądź poważny, bowiem równie złośliwie można się zapytać a ile Obcych zginęło? I co ważne w jakim stylu zginęło? Posypała się złośliwość jak domek z kart. Zresztą w AvP Predator ma problem z lokalizacją celu na odległość ok 4 metrów...Także wiele to mówi o jakości tego "dzieła".
"To nie są oskarżenia. To jest po prostu pozostawanie na ziemi, a nie bujanie w obłokach."
Nie dla mnie są to poważne oskarżenia.
"Bo ty oczywiście, zamiast przyjąć do wiadomości, że jedynym motywem powstania "czwórki" była chęć wyciśnięcia jeszcze tej odrobiny więcej kasy z marki, wolisz snuć te złudzenia o "obronie wizerunku Aliena". I, rzecz jasna, podawać je w dyskusji jako argumenty (ty to powiedziałeś - a to oznacza, że jest to prawda. Bo ty tak powiedziałeś...) Śmiechu warte."
Prawda objawiona? Czy co? Wyobraź sobie że są ludzie którzy myślą innaczej. Jakby było tak jak mówisz to teraz AvP nie liczyłby dwóch części a trzy. Całe szczęście, że tak nie jest.
"Klęskę? Chyba w twoich snach."
Zdecydowaną klęskę, przy czym - z tego co widzę - klęska ta stała się Twoim koszmarem.
"Nic żeś w tamtym temacie nie udowodnił - pogrążałeś się tylko coraz bardziej, plotąc kolejne kulawe założenia, i idąc dalej w to błędne koło, przez co doszedłeś do takiego absurdu, że próbowałeś udowadniać jedne teorie (i tylko teorie) innymi teoriami (i tylko teoriami). Finał tego był po prostu tragiczny."
Tragiczne są owszem ale treści Twojej wypowiedzi na którą to przyszło mi odpowiadać.
"Szczyt żenady to to zagadnienie czterech nóg. Przy czym z tamtego stwierdzenia oczywiście się nie wycofasz, tylko będziesz szedł w zaparte - i choć wcześniej zdementowałeś teorię, jakoby "pożyczanie" przez Aliena cech psa/byka odnosiło się do jego masy mięśniowej (bo na żartobliwą sugestię, że w takim razie Runner powinien być postury byka, odpowiedziałeś, że to nie tak), to teraz bezczelnie znowu do niej powracasz - gdy była mowa tylko o czterech nogach, to ty nagle znowu gadasz o budowie mięśni i całej reszty, chociaż wcześniej się od tego odżegnałeś. Jesteś więc żałosnym hipokrytą, który mota się coraz bardziej w swoim steku kulawych głupot, gdzie jedna kulawa teoria podtrzymuje drugą, ale nie ma niczego rzeczowego, co by ten cały pokraczny twór trzymało w jednym, logicznym kawałku."
Po pierwsze pierwotny wątek tej dyskusji odnosił się do zagadnienia genetyki. Dwa jak się zorientowałeś, że na tym polu Ci nie wychodzi to sprytnie spróbowałeś zmienić temat na zagadnienie ilości nóżek. Moja odpowiedź na tem patent wyglądała następująco:
Kto tu jest niedouczony to mieliśmy okazję przekonać się przy okazji nieszczęsnych cech. W Twoim przypadku nie jest to poezja tylko dramat. Zauważ iż odnoszę się do dwóch zwierząt psa i byka zestawionych z człowiekiem to raz. Dwa, w tym przypadku cztery kończyny to przede wszystkim zwiększona liczba wykonywanych ruchów przez owe kończyny...I to ona w pierwszej kolejności decyduje o szybkości z jaką porusza się organizm. Cztery kończyny u psa i byka w takim zestawieniu mają przede wszystkim zwiększyć częstotliwość wygenerowanych ruchów. I nie jest to zły patent bo taki gepard - uważany za jedno z szybszych zwierząt lądowych - właśnie z takowego korzysta. Wyraźnie w swojej wypowiedzi napisałem o szybkości generowanej przez cztery kończyny. Pominąłeś to niczym starożytna wyrocznia forsując swoje teorie. Zapomniałeś też dodać, że mówimy tu o psie i byku zestawionymi z człowiekiem pod kątem poruszania. I jak Pan teraz wygląda? Szkoda słów.
Zauważ, że mówię o zestawieniu/układzie który to ma zwiększyć częstotliwość generowanych ruchów. Podałem stosowne przykłady a więc argumentacja była kompletna. Jak zwykle rzuciłeś oskarżenia i olałeś sprawę równo. Także nie wciskaj mi swoich wynurzeń jako prawd objawionych i proszę zachowuj się bo to co sobą prezentujesz stanowi smutny przykład braku kultury.
"Nieprawda. Jest dokładnie odwrotnie - gdyby Fincher bez sensu wcisnął do filmu postacie nie pełniące tam większej roli, po to tylko, żeby były, i tylko dlatego, że były wcześniej, to byłoby to faktycznie nadużycie. On natomiast postąpił konsekwentnie - miał swoją wizję, i nie wciskał do niej na siłę postaci stworzonych przez kogoś innego, przemodelowując je po swojemu."
Prawda, i swojego czasu na kanwie tych wydarzeń wybuchł niemały konflikt, także w środowisku fanów więc nie tylko ja mam podobne odczucia. Oczywiście ty to "zlewasz" równo i prezentujesz swoją interpretację tych zdarzeń. Masz do tego prawo ale nie czyń zarzutu wyróżniając w tym działaniu jednych, drugich zaś pomijając.
"Bardzo dobrze - to oznacza, że jest jeszcze dla ciebie nadzieja. I tylko dlatego ciągnę jeszcze tę bezsensowną dyskusję z facetem, który mnie zresztą niedawno obraził do żywego (bo oszczerstwami sypnął - a ja, jak już mówiłem, niczego bardziej nie nienawidzę)."
A widzisz sam przyznałeś, że rację miałem w kwestii "zahipnotyzowanych" fanów ...Myliłeś się, zresztą nie po raz pierwszy. W pomyłkach nie ma nic złego, człowiek jest omylny. Problem w tym że Ty rzucając nieprawdziwym stwierdzeniami robisz z nich zarzuty. Dlatego też stwierdziłem iż posługujesz się nieprawdą celem zrównania A;R z ziemią. Proste. Nie ma tu nic z oszczerstwa. Udowodniłem, że się myliłeś a tam gdzie nie do końca miałem rację, z godnością potrafiłem wyjaśnić sprawę podając przyczyny mojego zachowania. Naprawdę skończ już z tym obrażaniem, bowiem w Twoich ustach brzmi to co najmniej niepoważnie. Przypomnę, że już dawno moje wypowiedzi określałeś mianem bełkotu, bzdur, rozbiłeś wycieczki pod adresem mojego wykształcenia a skończyłeś na określani mojej osoby stwierdzeniami typu żmija, łgarz itd. Kończ waść wstydu oszczędź bo jeszcze jakiś obcokrajowiec to przeczyta i pomyśli że to mało cywilizowany kraj jest.
"Zarzut? A kto powiedział, że to jest zarzut?
Ty tak powiedziałeś. I tylko ty. Jak przystało na hipokrytę, z rozmysłem interpretujesz wypowiedź po swojemu, rozpowiadasz kłamstwa i oszczerstwa, a potem zdobywasz się na niewyobrażalną bezczelność, żeby coś takiego zarzucać oponentowi."
Nieprawda oczywistym jest - zresztą jak sam napisałeś - że tekst ten powstał z myślą zrównania A:R z ziemią, także teraz Twoje wykręty są śmieszne.
"Nigdzie nie pytałem o to "dlaczego". Mnie nie pasuje SAM FAKT, że jej nie ma. Kolejny Alien bez złowrogiej korporacji Weyland-Yutani to jest, jak mawiał Jaskier, niepełne szczęście."
I co z tego, że jej nie ma? Minęło od tamtych wydarzeń - z trójki - 200 lat...Normalnym więc będzie fakt że przez te blisko ćwierć tysiąclecia dana korporacja mogła zmienić właściciela, działalność itd, itd. Dziwne byłoby jakby po tylu latach wszystko było po staremu. Oczywista oczywistość w ładzie korporacyjnym. A że Tobie to nie pasuje to Twój problem, nie czyń jednak z tego zarzutu bowiem będzie on bezzasadny.
"Tu pierwszy kawałek, po którym krew mnie zalała (fragment pisany pod wpływem ataku słusznego gniewu)."
Zachowanie uwłaczające godności innego czlowieka nigdy nie jest słuszne w żadnej cywilizowanej konwersacji.
"Kłamcą, a na dodatek oszczercą, jesteś ty. Specjalnie odpaliłem film, żeby się upewnić podwójnie, że nie popełniłem gafy, i nie mam zamiaru w związku z tym wycofywać się z tamtego stwierdzenia, które, w przeciwieństwie do twojego zarzutu, NIE JEST KŁAMSTWEM."
Szkoda, że odpaliłeś tylko wersję special edition, ja pofatygowałem się i odpaliłem także wersję theatrical release - fatyga to może za duże słowo ponieważ wystarczy wejść do menu DVD oraz wybrać inną wersję - co zauważyłem? Ano to, że wersje te się różnią. normalna rzecz. Tyle, że wersja specjalna zawiera informacje o wykupieniu Weyland-Yutani przez Wal-Mart natomiast wersja theatrical release już takiej informacji nie zawiera. Stosowne info zawarłem w poprzednim poście ale dla pewności wrzucę:
Na początku jednak - w ramach przyzwoitości - chciałbym zamieścić małe sprostowanie, wynikające z pewnych różnic pomiędzy A:R w wersji special edition_101>se a wersją theatrical release_201>TR. Mianowicie wersja rozszerzona - Special Edition - nieznacznie różni się od wersji kinowej między innymi dialogiem na stołówce. W wersji kinowej wygląda on następująco:
Ripley: Umrzesz.
Wszyscy w firmie zginą.
Naukowiec: W...W firmie?
przychodzi Wren i mówi:
Weyland-Yutani.
Były pracodawca Ripley.
Konglomerat wzrostu terenowego.
Podpisywali kontrakty obronne z armią.
Na pewno uznasz,
że wiele się zmieniło od twoich czasów.
Ripley: Wątpię.
Z kolei w wersji special edition dialog ten został nieco zmodyfikowany - wzbogacony- i wygląda następująco:
Ripley: Umrzesz.
Wszyscy w firmie zginął.
Naukowiec: W...W firmie?
przychodzi Wren i mówi:
Weyland Yutani.
Były pracodawca Ripley.
Konglomerat wzrostu terenowego.
Podpisywali kontrakty obronne z armią.
Upadli dekady temu, Gediman.
Dawno przed tobą.
Wykupił ich Wal-Mart.
Zawierucha Wojenna.
Na pewno uznasz,
że wiele się zmieniło od twoich czasów.
Ripley:Wątpię.
Jak widać w wersji special edition rzeczywiście jest informacja o wykupieniu Weyland-Yutani przez Wal-Mart. Rozbieżności mogły powstać ponieważ obie wersje różnią się od siebie zasadniczo w tej kwestii. Sytuacja jest wiec dwuznaczna, można powiedzieć że obaj mieliśmy rację. Kultura jednak wymaga ode mnie wycofania się z twierdzenia iż to było kłamstwo. Nie kłamstwo to nie było i za to przepraszam. W przeciwieństwie do Ciebie stać mnie na takie postępowanie. Nie zmienia to jednak faktu iż nie można czynić z tego zarzutu. Wal-Mart jest w USA postrzegany jako dosyć kontrowersyjna korporacja podobnie jak Weyland - Yutani w filmie. Z kolei wykupienie jednych przez drugich to normalny proces występujący w ładzie korporacyjnym. Robienie z tego zarzutu pod adresem filmu jest zwykłym czepialstwem. Finito.
Zresztą stosowne info na ten temat masz tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Weyland-Yutani
wyraźnie jest napisane iż informacja ta jest podana w wersji SE. Następne info znalazłem:
http://www.kmf.org.pl/dir_cut/alien_resurrection.html
Także powstrzymaj się ze swoimi emocjami bo znów wyjdziesz jak zawsze...Czyli nijak.
" I jeśli w ogóle masz czelność zarzucać mi, że w ogóle posunąłbym się do czegoś takiego, żeby Z ROZMYSŁEM konfabulować, to... kurde, ciesz się, że kabel nas dzieli. Nienawidzę oszczerców. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Do szału mnie doprowadzają. Krew się we mnie gotuje. A ty właśnie grubo przegiąłeś pałę."
To ma być groźba czy co? Widzisz ja jestem osobą dorosłą i obronić się umiem ale uważam środki przymusu bezpośredniego są ostateczną ostateczność, zazwyczaj preferują cywilizowaną drogę, adekwatną do tego typu sytuacji tak jak to robią normalni ludzie. także uważajmy na to co mówimy. Dobrze? A więc przechodzimy do kwestii zasadniczej, wyjaśniłem całą sprawę zamieszczając sprostowanie, w świetle którego sprawa jest...Co tu dużo mówić dyskusyjna. Są dwie wersje filmu różniące się w tej kwestii zasadniczo.
"Nie dość, że rzucasz oszczerstwa odnośnie tego, co powiedziałem, to jeszcze rozgłaszasz, że jestem człowiekiem zdolnym do CZEGOŚ TAKIEGO..."
Tak, ponieważ to nie jest jedyny przypadek, w temacie który powstał celem zrównania czegoś z ziemią...A sokoro zakładasz taki temat to treści w nim zamieszczone muszą być czyściutkie niczym żona cezara. Proste.
"A, idź do diabła, ty łgarzu. Ty hipokryto. Ty oszczerco. Ty żmijo z jadowitym jęzorem. I chromolę twoje zdanie na temat mojej kultury - bo kolesi twojego pokroju mam, delikatnie mówiąc, w głębokim poważaniu. Okazuję im zatem taki szacunek, jaki na to zasługują. Żmije opowiadające o innych bezczelne kłamstwa nie zasługują na żaden szacunek. Kiedy więc zachce ci się komentować mój poziom kultury, wiedz, że zawdzięczasz go sobie i jadowi, który bezustannie sączysz."
W świetle powyższego z pobłażaniem patrzę na to co sobą reprezentujesz...Żal mi Ciebie i tego jakim jesteś człowiekiem. Naprawdę. Myślisz, że mnie sprowokujesz? To się grubo mylisz. Za poważnym człowiekiem jestem na tego typu miernej jakości pyskówki. Proste. Przeczytaj jeszcze raz to co zamieściłem i spójrz w lustro...Może być trudno.
"Skoro tak lubisz operować cytatami, mam dla ciebie jeden. Nie ten sfałszowany, w którym pominąłeś kluczową linijkę. Prawdziwy:
- Wyda potomstwo. Umrzesz. Wszyscy w firmie zginą.
- W firmie?
- Weyland-Yutani. Były pracodawca Ripley. Konglomerat wzrostu terenowego. Podpisywali kontrakty obronne z armią. Upadli dekady temu, Gediman. Dawno przed tobą. Wykupił ich Wal-Mart."
Nic podobnego, niczego nie pominąłem, odpaliłem po prostu wersję theatrical release która się rożni - w tej kwestii - od wersji SE i to zasadniczo:
Ripley: Umrzesz.
Wszyscy w firmie zginą.
Naukowiec: W...W firmie?
przychodzi Wren i mówi:
Weyland-Yutani.
Były pracodawca Ripley.
Konglomerat wzrostu terenowego.
Podpisywali kontrakty obronne z armią.
Na pewno uznasz,
że wiele się zmieniło od twoich czasów.
Ripley: Wątpię.
"Poza tym, nawet gdybym przyznał ci w tym punkcie rację, CZEGO TO DOWODZI? Co chcesz udowodnić wyłuskiwaniem z wypowiedzi takich pierdół?"
Ano to dowodzi, że z robienie z tak błahych spraw zarzutu pod adresem filmu jest zwykłym czepialstwem a nie profesjonalną krytyką.
"Już ci mówiłem, żebyś kłamstw naokoło nie rozpowiadał na temat mojej linii obrony, nagłaśniając takie pierdoły - a ty nadal to robisz? I jeszcze masz w tym właśnie poście czelność komentować moje umiejętności jako krytyka?"
Oczywiście ponieważ po tym co zaprezentowałeś jestem pewien, iż żaden z ciebie krytyk.
"Masz tupet i bezczelność rozrośnięte jak stąd do Alfa Centauri."
Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o Twoim wychowaniu...Którego najwyraźniej Ci brak.
"Zagadnienie owo było już w tamtej dyskusji poruszane i rozbijało się cały czas o to, że w krwi Ripley ŻADNYCH KOMÓREK ALIENA NIE BYŁO. Czyli co, wzięli tę informację w postaci materiału genetycznego Z NICZEGO?"
Nie chce już mi się na okrągło wałkować jednego tematu. Krótko pasożyt ingerując w DNA żywiciela - celem przejecia pewnych jego cech - również zostawia w nim ślady bytowania. To tyle. W innym wątku dokładniej o tym pisałem i nie zamierzam się powtarzać.
"Właśnie o to się rozchodzi, że mnie ma żadnego. Ani tego z Aliena, ani tego z Aliens, ani tego z Alien3. Po prostu żadnego. Nuda - tego jest za to w bród."
Mamy dwa zupełnie inne poglądy na sprawę. Ja uważam że ma, Ty nie i nie zamierzam Cię przekonywać szczególnie po tym co tu zaprezentowałeś
"Wiem, że się produkowałeś. Przypomina mi to do złudzenia brednie jednego takiego małolata - tutaj, na FW - który wszem i wobec rozgłaszał, po obejrzeniu filmu "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" (tego nowego), że to pierwszy film, w jakim podejmuje się dialog z widzem."
Zważ na to co mówisz bo małolatem - szczeniakiem jak się poetycko wyraziłeś - nie jestem.
"Jest to po prostu kolejna produkcja spod szyldu "produkowane w pocie czoła wymysły pseudoznawców". I tak, dla ciebie wystarczy garść łopatologicznych scen (jak choćby ten silnie tendencyjny kawałek z pokojem "1-7"), żebyś zaraz zaczął nawijać o trudnym do zrozumienia filmie i wielkim przesłaniu. Wystarczy dla ciebie odgrzewany kotlet z poprzednich części (czyli, że "ludzie są źli"), tyle że podsunięty tym razem prosto pod nos (jak dla prostaków), żebyś chrzanił naokoło głupoty, że ten czy tamten nie zrozumiał filmu."
Nic podobnego nie tylko ten motyw świadczy o tym, że film ma przesłanie, zachowanie Newborna również jest takim świadectwem. Nie jest to również odgrzewany kotlet ponieważ jego zachowanie stanowi pewne novum w całej serii. Ty oczywiście skupiłeś się na samym wyglądzie i tego typu niuansach. Można i tak ale nie jest to rzetelna analiza.
"A co, według ciebie mam się przez resztę filmu bać tych obrzydliwości z pokoju "1-7"? Te silnie łopatologiczne i tendencyjne obrazy, co do których na kilometr widać, że zrobiono je pod wpływem (m.in.) przekonania, że "klonowanie jest zue", mają mi sen spędzać z powiek? Nie ma to jak głębsza refleksja."
Naucz się co oznacza słowo interpretacja następnie wciel to w życie a uzyskasz odpowiedź.
"Tutaj z kolei pierwszy (i nie ostatni) raz zdradzasz, że nie zadałeś sobie trudu, aby prawidłowo zinterpretować moją
wypowiedź. Podkreśliłem bowiem w jej trakcie, że mniej więcej do momentu wydostania się Obcych wszystko jest w miarę OK. A ty podajesz mi przykłady właśnie z tego fragmentu? Nie produkuj się bez sensu."
Interpretacja u Ciebie leży, napisałem że Obcy stosują zaawansowaną strategię polowania...A robią to niemal przez cały czas...Nie dogadamy się w takim stylu, niestety.
"Drugi raz to robisz. Drugi raz wybiórczo interpretujesz to, co piszę, i podajesz jako obiektywną i prawdziwą informację.
Otóż nie, ilość scen akcji to tylko pojedynczy czynnik. Powiedziałem to wyraźnie (ale nie dla co niektórych). Co się zaś tyczy jakości owych scen w A:R, to chyba wyraziłem się jasno, poświęcając na to prawie cały akapit."
Daj sobie spokój z usprawiedliwieniami mającymi usprawiedliwić iż oceniłeś ten film - nazwijmy to - pomijając wgląd w szczegóły czy też robiąc to w nieudolnym stylu.
"Smutne, że widzisz to, czego nie ma, ale ty jedynie miałeś wychwalać ten film pod niebiosa...
Ja też mogę w taką kretyńską komedię grać. Ale nie jestem na tyle głupi, aby z tego wykrawać argument."
Tak, wiesz smutne jest to, że piszesz coś co nie miało miejsca w filmie i robisz z tego zarzuty.
Bo grasz, odgrywasz właśnie miernej jakości przedstawienie. Dobrze przynajmniej , że się zorientowałeś, lepiej późno niż wcale.
"A PO CO W OGÓLE ONE BYŁY? Czy w poprzednich filmach Alienom potrzebne były uniki a'la Matrix? Nie? To po co teraz dowalili taką komedię? Żeby fajnie było?
Pseudośmieszne pseudoargumenty, pokroju właśnie tego, i z adnotacją dotyczącą Pitagorasa, doskonale świadczą o reprezentowanym przez ciebie poziomie."
To co było im potrzebne w poprzednich częściach tym się wykazywali a w tej widać co innego było potrzebne ponieważ...Sytuacja tego wymagała. Tak trudno to pojąc? A co mieli z tego robić dokładną kopię poprzednich części? Śmiech na sali. Zaprzeczanie idei cyklu. Co do poziomu to Ty już przekroczyłeś wszelkie rubikony przyzwoitości. Niestety po tym co tu zaprezentowałeś wniosek jest oczywisty.
"Aaaa, czyli teraz nie rozumiemy, że "akcja" w tamtym kontekście, to nie był synonim oparty na równaniu "akcja = sceny akcji"? To ty mnie nie załamuj, bo teraz to już naprawdę bełkot z tego wychodzi, jak gdyby pijany do Papuasa nawijał."
Widzisz i to są właśnie teksty w Twoim stylu, co rusz o bełkocie mówisz i innych mało eleganckich rzeczach pod adresem swego oponenta. Żal na to wogóle odpisywać.
"Ależ oczywiście. I TYLKO dla takiego kogoś, godzi się rzec..."
Nieudolna interpretacja, zresztą jak większość.
"Trzeci raz. Przypomnij sobie, skoro tego nie ogarniasz samodzielnie - OD KTÓREGO MOMENTU NARZEKAŁEM NA NIEPRAWIDŁOWE ROZŁOŻENIE AKCJI?!?"
Nie jest to żadne nieprawidłowe rozłożenie akcji tylko rozłozenie poszczególnych wątków.
"To było zaskakujące i dobre tylko za pierwszym razem. Natychmiast potem, powtarzane po wielokroć, stało się trywialne. I jeszcze bardziej oddaliło się od wtrętu z rodzaju takich, które uzasadniają nadawanie filmowi łatki ponadprzeciętnego i z przesłaniem."
Jasne Newborn postać która w filmie występuje stosunkowo krótko powtarza coś po wielokroć...Masakra.
"Wow, a to nowość. Taka "nowość", co to już w postaci Aliena (pierwszego) się pojawiła. Który też się nad ofiarami znęcał i zabijał je niejednokrotnie baaardzo powoli. Przy czym zachowanie Newborna wobec Call nie może iść w porównanie z tym, co Alien zrobił Dallasowi oraz Brettowi."
Nic podobnego, napisałem coś takiego:
Pięknie wręcz ukazano moment przechodzenia ze zdawałoby sie łagodnego zachowania tej postaci które chwilę później przeistacza się w niczym niekontrolowaną agresję. Widać to już podczas kontaktu Newborna z Królową. Newborn potrafi również znęcać się nad swymi ofiarami, przykład na to stanowi jego zachowanie względem Call. To jest majstersztyk, zwycięzca który wykorzysta wszystko celem pokonania i upodlenia swoich wrogów...Orężem będzie nawet wzbudzenie litości oraz sadystyczne skłonności.
Interpretacja i jeszcze raz interpretacja.
"Ty zaś podoklejałeś to, czego nie ma, wyolbrzymiłeś to, co było, po czym określiłeś się z dumą mianem znawcy. To nie jest analiza, to jest autoparodia."
Kto tu podoklejał coś czego nie ma to już miałem okazję przeczytać...I masz rację prezentujesz autoparodię.
"Nie robić żadnego Newborna i zostawić wizję geniusza w spokoju."
Twoje zdanie, ja mam inne.
"Jak zwykle nic żeś w rzeczywistości nie udowodnił. Dołożyłeś tylko kolejne oszczerstwo (zaraz do tego dojdę) i poszedłeś się kompromitować dalej. I, oczywiście, utrzymywać mimo oczywistych faktów, że to ja się jednak kompromituję."
Kłamiesz, wciskasz ludziom zdarzenia które w filmie nie miały miejsca. Rzekomy poród Królowej przez brzuch z jednoczesnym rozrywaniem, ta cała chora wizja strzelaniny w stołówce. Co to jest? Kompromitacja.
"Nawet taka broń, produkowana do tępienia czegoś o wiele mniej trwałego, niż statek kosmiczny, nie powinna mu zaszkodzić. Amunicja przeciwpancerna? Znaczy co, AP na przykład? Cholewcia, przecież w próżni to się pęta całe mnóstwo drobin, pyłu kosmicznego i innego tego typu śmiecia - a że w próżni nie ma oporów, osiąga to kolosalne wręcz prędkości tudzież siłę przebicia. Amunicja AP jak ta lala! A dla tego statku taki rodzaj pocisku jest groźny? To ja wolałbym czymś takim nie latać.
Zarzut zdecydowanie NIE skasowany."
Skasowany, skasowany. Poszycie statku wcale nie jest takie mocne i trzeba na nie uważać...Przekonali się o tym członkowie załogi promu Columbia kilka lat temu, kiedy to niewielkie uszkodzenie poszycia - rzędu kilkunastu centymetrów - zadecydowało o zagładzie statku. Także lepiej nie lataj w kosmos.
"Uhu, kolejna spośród Niezawodnych Tudzież Nieomylnych Teorii Pana Wwl1. Naturalnie, choć są teoriami, to jednak są wciąż Niezawodne, jak również Nieomylne (w końcu wwl1 je stworzył! Czyż trzeba lepszej legitymacji?).
Wiesz, ja jednak bym obstawał przy tym, że on jednak mówił serio - zwłaszcza w połączeniu z tamtym faktem, że nie można strzelać do Aliena, bo jest blisko kadłuba."
Mało mnie obchodzą Twoje teorie, przedstawiłem stosowne cytaty opisując sytuację, więc w czym problem? A zapomniałem umiejętność interpretacji której zdaje się nie posiadasz. Cóż to nie mój problem. Sytuację z Obcym przed kadłubem również opisałem załączając stosowne cytaty.
"Zarzut zdecydowanie NIE skasowany."
Zdecydowanie skasowany, napisałeś nieprawdziwe rzeczy.
"Daruj sobie wreszcie te wycieczki osobiste, bo z równym powodzeniem można ci zarzucić, że tobie z kolei calusieńki horyzont przysłoniła idea wysławiania tego filmu pod niebiosa."
W wycieczkach osobistych to Pan dzierży palmę pierwszeństwa. Jeżeli to było dla Ciebie wycieczką osobistą po tym co tutaj nawyczyniałeś to dysponujesz tragiczną wręcz oceną sytuacji.
"A czy ja się tego akurat czepiałem? Samego faktu, że ich rozbrajają?"
Jeden z tych dialogów był powiązany bezpośrednio z tym zdarzeniem.
"Ripley go zabiła, choć postąpił zaledwie kilka kroków od miejsca, gdzie go zauważyli, a nic takiego się nie stało. I nie kłam (bo w innym temacie to zrobiłeś), że te kilka kroków to jest "bardzo daleko". Bardzo daleko to w tej sytuacji byłoby, gdyby w ogóle do innego korytarza uciekli. A on wciąż stał tuż obok zwłok Elgyna, gdzie też został zastrzelony. Ergo - KWAS NIE BYŁ GROŹNY."
To ty nie kłam, mam już dosyć tych Twoich osobliwych poglądów...Widać wyraźnie na pierwszym planie Call potem w głębi drugi plan na którym widać grupkę uciekinierów ratujących to co zostało z Elgyna, Obcy zaś był za plecami Call, A więc nie jest to mały odcinek jak na dosyć niewielkie korytarze statku kosmicznego. Kwas był groźny a Obcy zmienił wyraźnie miejsce położenia zanim został zabity.
"Ten dialog niczego nie dowodzi. Nawet jeśli powiedział to członek załogi "Aurigi". Bo jeśli przyjąć, że powodem niestrzelania było zagrożenie kwasem Aliena, a nie przebicie kadłuba pociskami, to DLACZEGO ZAŁOGA "BETTY" TAK PO PROSTU POSŁUCHAŁA, NIE WIEDZĄC, Z JAKIEJ WŁAŚCIWIE RACJI MAJĄ NIE STRZELAĆ? Ot, masz po raz kolejny dowód swoich umiejętności interpretacyjnych, którymi się wywyższasz."
Z jakiej racji? Pamiętasz może pojedynek Ripley z najemnikami? Ten na sali z boiskiem do kosza? Ripley wtedy od Christie dostała w nos bardzo ciężkim przedmiotem w wyniku czego dostała krwotoku z niego...Po czym wytarła krew i strząchnęła ją na ziemię, w wyniku czego zaczęła ona wypalać podłoże...Następnie Johner zapytał się "kim ty jesteś?" A skoro wiedzieli, że coś takiego może się pojawić to normalnym jest że nie strzelali. Poza tym Call wiedziała o całym eksperymencie co zresztą wyjaśniła w dalszej części filmu. Cała tajemnica, trzeba jedynie poprawnie interpretować zdarzenia z ekranu.
"Ty się, kurde, o siebie martw. Szczegóły powyżej."
Już się zatroszczyłem.
"Naciągane to bardziej, niż Durexy. Skoro wiedzieli, co będzie ów stwór miał zamiast krwi, to z jakiej racji mieliby - ot, tak - NIE uwzględniać zagrożenia? Już nawet nie chodzi dokładnie o to, co Alieny zrobiły w filmie - mogły na przykład doznać jakichś drobnych obrażeń, gdyby się miotały po "klatce", wyładowując złość. Albo ich pancerzyk mógł za którymś razem nie wytrzymać ataku ciekłym azotem (czy to co za mrożące świństwo było) i pęknąć na przykład.
Założenie jest banalnie proste - mają taką bombę z opóźnionym zapłonem, i nie pomyśleli nawet o podstawowych zabezpieczeniach?"
Tak samo naciągane jak Twoje teorie. Dlaczego? Ponieważ drobne obrażenia nie wydzieliłyby na tyle dużej ilości kwasu aby w szybkim stylu można byłoby sforsować zabezpieczenia. Pancerz mógłby nie wytrzymać ataku substancji mającej na celu zdyscyplinowanie Obcych? A skąd taka teoria? Może substancja ta wpływała tylko doraźnie na ciało Obcego? Nie robiąc mu większych szkód? Widzisz to się zaczyna robić takie swoiste gdybanie, z którego nie można robić zarzutów.
"Zgadza się. Ale czy wymagam tak wiele, żądając, aby ta przyczyna nie urągała mojej inteligencji?"
To jest Twoje subiektywne odczucie, inni mają zgoła odmienne doznania.
"Wysłanie żółtodzioba przeciwko Alienom jestem w stanie zrozumieć, niezależnie od tego, którą teorię przyjmę. Jeśli tę moją, to po prostu potraktowano Obcych jak robale do wytępienia, i uznano, że będzie z nich cel ćwiczebny niewymagający doświadczonego dowódcy. Jeśli przyjmę teorię innych (zakładającą, że korporacja od początku wiedziała o Alienach i chciała je mieć), to tym bardziej trzyma to się kupy - wysłali partacza, bo nie chcieli, żeby wszyscy Obcy skończyli marnie, chcieli sprawdzić je w walce, a przy tym znaleźć możność zdobycia kilku egzemplarzy (vide to, do czego dążył Burke).
Z tego punktu widzenia, tamten motyw trzyma się kupy. Ten z A:R - nie."
Facet, co to jest za dowódca który nie robi należytego rozpoznania? Przecież to jest farsa, zagrażająca nawet gościowi jakim był Burke...Ba nawet gdyby tam wysłano najważniejszego czlowieka z W-Y to też byłoby to dla niego bezpośrednim zagrożeniem. Samobójcami byli? Niestety nie trzyma się to kupy.
"A tobie się "rozkładanie" (jak rozkładanie lunety na przykład) pomyliło ze "składaniem" (znaczy składanie lufy, kolby, komory nabojowej itd. w jedną całość). Owszem, Johner w trakcie tej krótkiej strzelaniny przez prawie cały czas stał i przygotowywał do strzału tę swoją "domową recepturę", którą się strażnikowi pochwalił. Wyciągnął toto, potem z wysiłkiem wysuwał jeden element z drugiego, a wszystko to pod nosem żołnierzy, którzy stali na wprost od niego, na schodach, i choć mieli broń praktycznie uniesioną do strzału (mierzyli co prawda jeszcze w Christie, ale to nie zmienia faktu, że nie pociągnęli za spust w czasie, w jakim mogli to zrobić kilkanaście razy). I dopiero, kiedy skończył się tym bawić, wypalił z hukiem. Sorry, ale ktoś tu mnie ma chyba za idiotę. Zgoda, doświadczeni najemnicy mogą chyba pokonać stosunkowo łatwo gnuśnych strażników... ale nie w tak niewiarygodny sposób..."
Nic podobnego, Johner przygotowuje swoją pukawkę przez kotki czas ok 2 sekund max 3 a cała ta procedura dzieje się pod koniec strzelaniny. Z kolei żołnierze byli zaskoczeniu szybkim atakiem Christie - z jego ukrytych pistoletów - tak to wyglądało. W ogóle nie bierzesz pod uwagę faktu zaskoczenia żołnierzy przez Christie. I to jest problem. W konsekwencji wyłażą "kwiatki" które nie miały miejsca...A potem się oburzasz, że ktoś Ci zarzuca kłamstwo.
"Było ich kilka, i co z tego? Trwało to sekundy, a zresztą nic dziwnego, że mogło otworzyć ogień tych kilku, którzy byli akurat na służbie. Reszta natomiast poderwała się po prostu, nie włożyła żadnego ekwipunku (pędzili do tych kapsuł w podkoszulkach nawet!) i noga do kapsuł ratunkowych. Kilku przypadkowych bohaterów nie zmienia ogólnego wizerunku sytuacji."
Ano to z tego, że napisałeś, iż nie podjęli nawet próby walki...Przecież umiem czytać, napisałeś coś takiego:
"Aż tu nagle wydostają się Alieny i oczywiście alarm. Ale panowie z "Aurigi" nie są w ciemię bici, przecież ściągnęli aż czterdziestu sześciu żołnierzy, żeby ci bronili statku. Jaki jest zatem genialny plan obrony uzbrojonych po zęby wojowników? "SPIERDALAAAAAĆ!!!". I nie to nawet, że oni zostali zdziesiątkowani w walce i wycofali się - ONI NIE PODJĘLI NAWET PRÓBY OBRONY! Ledwie huknął alarm, i jedyne, to UZBROJENI ŻOŁNIERZE, przeznaczeni DO OBRONY STATKU, robią w takiej chwili, to noga do kapsuł ratunkowych! Nasuwa się zatem pytanie - po co ci wszyscy żołnierze, skoro są tu tylko po to, żeby zaraz uciec, jak się coś zacznie dziać, albo ewentualnie dać się wystrzelać jak dzieci sześcioosobowej kompanii szajbusów?"
I jest to właśnie nieprawdziwe stwierdzenie będące jednocześnie zarzutem dla filmu. Potem się dziwisz że zarzuca się Tobie stosowanie kłamstw celem osiągnięcia zamierzonego efektu. Co więcej nie wiadomo ilu walczyło? Ja słyszałem odgłosy rzezi walczących żołnierzy. Nie jest to pokazane. Uciekali Ci którzy nie mieli szans realnej obrony ponieważ sytuacja wymknęła się z pod kontroli. dlatego też sceny te były pokazane w drugiej kolejności czyli po pierwszej interwencji żołnierzy.
"Podejrzanie dużo było tych niedobitków (mimo że garnizon to wszystkiego 46 - zdaje się - żołnierzy), i podejrzanie krótko trwał ów "opór" - zdecydowanie za krótko, moim skromnym zdaniem, aby dojść do jakichś konkretnych wniosków co do jego skuteczności."
Oj czepiasz się. Pierwsze sceny gdy żołnierz przychodzi na miejsce rozpoczęcia tej całej awantury oraz odgłosy walki świadczą iż opór był. Lecz był nieskuteczny wobec tak groźnego i szybko działającego przeciwnika. Poza tym włączył się alarm w wyniku naruszenia bezpieczeństwa w ważnych sektorach. Dosyć poważna sprawa. W takich sytuacjach jest jedno wyjście podjąć próbę opanowania sytuacji - takowa została podjęta - a następnie - jeśli ona nie odniesie skutku - ewakuacja, która również została podjęta. Nie widzę tu podstaw do czepiania się.
"Ładnie podsumowałeś własną wypowiedź."
Ja jeśli coś tu podsumowuję to tylko Twoje "radosne" wypowiedzi.
"A CO MA PIERNIK DO WIATRAKA?"
Sam sobie udziel odpowiedzi.
"Zdecydowanie za trudno. Bo kiedy narzekam na ów kretyński i sceniczny salut, oponent bajdurzy mi o truizmach, mających się nijak do mojego spostrzeżenia.
Oczywiście, że mógł nie wiedzieć, i co z tego? To czyni ten jego salut mniej debilnym?"
Wiesz w życiu czasami tak jest że jak ludzie czegoś nie wiedzą to mogą dziwnie wyglądać a także podobnie się zachowywać. Tak trudno to pojąć? Jak widać tak.
"Niski iloraz inteligencji żołnierzy nie tłumaczy od razu absurdu. A tu mieliśmy istną operetkę, kiedy Perez - nie z miną, tylko po prostu ogólnie z postawą godną buddysty - stoi nieruchomo, znosząc z podziwu godnym stoicyzmem atak Aliena. Ten mu kark rozrywa do żywego mięsa, a on co? Nic! Drgnął tylko lekko. Nawet nie krzyknął! A co robi w chwilę potem? Sięga za siebie i podsuwa sobie pod nos własne mięso...
Przepraszam, ale padam, jak widzę tę scenę. Głupia jest w stopniu zabijającym nawet śmieszność.
A ty co? Z inteligencją Pereza wyskakujesz? Ośmieszasz się po raz kolejny."
Widać nie zrozumiałeś...Doskonale zdaję sobie sprawę że od myślenia na statku na pewno nie byli żołnierze. Twórcy nawet podkreślają to w dialogu Pereza z naukowcami. I to jest jasne. To Ty oczekujesz od tych żołdaków nie wiadomo czego? Dlatego moja wzmianka o Omnibusie pod adresem Pereza, który w gwoli ścisłości nie jest moją ulubioną postacią.
"I trwa to oczywiście dłuuugo, w złudnej nadziei, że to klimat buduje."
Nie zmieniaj tematu, ponieważ Elgyn nie kręcił się w miejscu tylko chciał zabrać broń...W wyniku czego wpadł w zasadzkę
"A co, to według ciebie komputer sam ustala, co jest dużym zagrożeniem, a co nie? No, chyba że konkretnie wpisali mu taką informację, bo w końcu zawiadywał statkiem, na którym nad Alienami prowadzono prace."
Nie sam ustala...Tylko go odpowiednio zaprogramowano. Dziwne pytanie...
"Ale to nadal nie zmienia faktu, że cały ten pomysł z powrotem na Ziemię jest nielogiczny - niezależnie od tego, czy to Ziemia według naszych wyobrażeń, czy ta ruina z finału wersji reżyserskiej. Bo jeśli to pierwsze, to po cholerę taki statek, z niebezpiecznym ładunkiem, ma wlatywać w środek cywilizacji? Bo ludzie przyszłości to masochiści i samobójcy? Bo wszyscy tam dostali zbiorowego obłąkania i według nich lepiej jest zrobić z incydentu katastrofę, niż pozostawić taki statek w miejscu i kazać mu wysłać sygnał ostrzegawczy, żeby się tym zajęły odpowiednie ekipy?"
Nie ma takiego scenariusza ponieważ ziemia z A:R to totalnie zrujnowane odludzie co licznie zostało udowodnione odpowiednimi cytatami. I ma to kluczowe znaczenie o czym za chwilę.
"A jeśli to drugie (Ziemia-ruina), to tym bardziej bez sensu. CO miałoby na celu przelecenie z jednego pustkowia w drugie? Pardon, to drugie to nie do końca pustkowie, bo tam miała być rzekomo "główna baza". PO CO miałby taki statek tam lecieć? Dla jaj?
Nie - wszystko to po to, żeby podjąć nieudolną próbę wyciśnięcia z sytuacji większej grozy. Nie musi mieć sensu, ważne tylko, żeby było. I tyle."
Chyba normalnym jest fakt iż tajne eksperymenty prowadzi się na odludziu...Mniej świadków = mniej kłopotów. Klepie to już któryś z rzędu raz, a Ty swoje.
"Utrata wzroku nie powoduje śmierci."
Ale powoduje straszny ból...Dostałem raz samym oparem żrącego kwasu - znacznie słabszego niż ten z filmu - prosto w oczy także wiem coś o tym...Co by było gdyby kwas dostał się bezpośrednio do oczów, chyba nie muszę opowiadać.
"Zauważyłem. Co w żaden sposób nie wpływa na moje spostrzeżenie i nie wyjaśnia, dlaczego ów gość od oparzenia tak po prostu puścił drabinkę, po czym zamiast wziąć się w garść i złapać ją na nowo (ew. odpiąć się od Vriessa, ale po to, żeby zdjąć rękę Aliena ze stopy), po prostu popełnił samobójstwo. Ba, nawet rzuciwszy się do wody, mógł wypłynąć i wspiąć się po drabince na nowo. Jego obrażenia mogły się przyczynić do częściowej utraty sprawności, ale nie były śmiertelne."
Widzisz wszystko pięknie jak się siedzi przed komputerem w wygodnym foteliku...Problem w tym, że gość dostał kwasem który pokłady statku kosmicznego "załatwia" w kilka chwil...Także mając tak silnie żrącą substancję na oczach można zrobić z powodzeniem kupę w spodenki. Poważnie.
"Zapolował na ich obu. Ale cóż, wkracza kolejna teoria niezwyciężonego interpretatora, który jako jedyny widzi w A:R prawdziwe arcydzieło i dostrzega to, czego nie widzą inni (bo inni na rzeczy błahe nie zwracają uwagi) - po czym wykrawa z tego teorie, że A:R to film trudny i głęboki.
Żenada, wstyd, płacz i zgrzytanie zębów."
Chłopie obejrzyj sobie uważnie tę scenę, a jeżeli tego nie zrobiłeś bądź nie zrozumiałeś to nie ubliżaj innym.
"Nie zabieraj się zatem do tego."
Skończ wreszcie z cieniutkimi pseudo ripostami. Nudne się to robi.
"Znowu przekręcasz swoje własne teorie, fałszywy człowieku, aby ich nowa forma pasowała do obecnej sytuacji."
Nie sprowokujesz mnie żadnymi obraźliwymi - a co za tym idzie małymi - tekstami, którymi jedynie wystawiasz sobie świadectwo swojego zachowania. A kłamstwo zostało Ci udowodnione. Finto
"Jeszcze w poprzedniej wymianie zdań utrzymywałeś, że Alien przejmuje "tylko najbardziej dla siebie korzystne cechy żywiciela", co miało być m.in. obroną przed owym pogardliwym zarzutem ze wzmianką o Pingwalienie. A teraz próbujesz się po raz kolejny wycofać z własnego stwierdzenia? Mam dość tej dyskusji, kolejnych twoich kłamstw i fałszerstw, i nieustającego klecenia bzdurnych teorii."
Nic podobnego zawsze utrzymywałem że Obcy przejmuje wartościowe cechy żywiciela. Ja również mam dość Twojego stylu retoryki opartego o brak elementarnego poszanowania drugiej osoby. Co Ty myślisz, że jesteś anonimowy? I możesz się zachowywać się w stosunku do ludzi jak chcesz? Śmiech na sali.
"Ależ tak - nie mięśnie, nie siłę, nie budowę, tylko dodatkową parę kończyn. Śmiechu warte. Powtarzać przykładów ze zwierzętami biegającymi na dwóch nogach, a mimo to szybszymi od biegających na czterech, nie chce mi się po raz wtóry przytaczać, bo poprzednim razem odbiło się jak grochem od ściany - wwl1 w swoim zarozumialstwie nie przyznał, że popełnił gafę, i zamiast tego błyskawicznie przemodelował swoją poprzednią teorię."
Słuchaj przyznać się do błędu to ja potrafię co zresztą dzisiaj tu udowodniłem. To nie moja winna że nie przyjmujesz do wiadomości mojego tłumaczenia, o co mi chodziło. A takiego zachowania nie uważam za swój błąd. Powtarzać się też nie zamierzam ponieważ zrobiłeś z tego tematu miejsce od którego robi się niedobrze...Delikatnie rzecz ujmując.
"Czy ty w ogóle zrozumiałeś, o co mi w tamtym zdaniu chodziło? Nie wydaje mi się. Bo chrzanisz o czymś KOMPLETNIE niezwiązanym z ówczesnym stwierdzeniem."
Wiesz co? Zabawne, że to samo odczucie mam czytając Twoje wypowiedzi...O to pewnie chodziło, żeby zostawić główny temat rozmowy daleko poza jej nawiasem.
"Nawet jak się silisz na dowcipy, to powód do wstydu ci z tego wychodzi..."
Na Twoim miejscu już dawno spaliłbym się ze wstydu. Taka jest prawda...Określenia typu żmija, łgarz są wielce wymowne.
"Nie? To czemu już dużo wcześniej Ripley stwierdziła, że Królowa cierpi?"
Zapytam się przewrotnie...A może miała być zadowolona z tego że została uwięziona na Auridze? Kolejne dziwne pytanie z Twojej strony.
"Tja, mordownia przy akompaniamencie własnych krzyków oraz rozerwanie tego "odwłoku", czy co to było, to z pewnością "minimalny wkład własny"..."
Szkoda czasu na komentarz tego typu wynurzeń ...Podpowiem Ci tylko że to była macica...Która umożliwiała wyjście Newbornowi w otoczeniu płynów ustrojowych przez otwór. Newborn niczego nie rozrywał .To tyle i aż tyle.
"No więc dobrze - obejrzałem tamten kawałek i jak się przyjrzałem, to zauważyłem, że faktycznie ów kokon/odwłok/macica/czy co tam, w czym rozwijał się Newborn, to Królowa ma między nogami - znaczy, to nie brzuch jej rozerwało, czyli tę "torbę"."
No widzisz teraz sam sobie zaprzeczyłeś. I jak się zachowałeś? Była to prawda, ta gadka o brzuchu? Czy nie? Dlatego mówiłem o kłamstwach.
"Ale co z tego? Nadal dokonał pewnych szkód, podczas gdy kokon z składający jaja - z drugiej części - był "wielorazowego użytku". Oznacza to, że takie płodzenie potomstwa jest nieefektywne i kosztowne dla Królowej.
Nadal też pozostaje cała reszta zarzutów pod adresem tego pomysłu."
Widać jesteś niereformowalny a ja nie zamierzam z tym walczyć.
"A co to za argument? Niektóre stwory z filmu Ghost Busters pewnie też by mnie tak nie bawiły, gdybym się na nie w realu natknął...
Czego ty chcesz dowieść tym bezsensownym spostrzeżeniem? On ma przerażać na ekranie, a nie na zasadzie "co by było, gdyby"."
I przeraża nie tylko wyglądem ale przede wszystkim swoim zachowaniem. Argument miał uwidocznić absurd Twoich poglądów odnośnie tej postaci.
"Zgadzam się. Na przykładzie tych twoich rozdętych teorii widać to wyraźnie - "wannabe" intelektualista chwycił temat i sparzył się boleśnie."
Sparzyłeś się wiem i to dwukrotnie.
"A ja powtórzę - tylko za pierwszym razem był nieprzewidywalny. Bardzo szybko się toto zdewaluowało, skoro już wiadomo, na czym polega jego taktyka. I żadnej "gry w ciemno" nie było. Ot - udaje, że nie ma złych zamiarów, potem przestaje się tak bawić i zabija"
No pewnie w Twojej opinii - odnośnie tego filmu - niemal wszystko się dewaluuje w trybie ekspres. Szkoda słów. Zwykłe przekrzykiwanie uczyniłeś z tej dyskusji.
"Poprzednie Alieny też takie ofiary zabijały, i były dużo bardziej żwawe. Argument jest więc bezsensowny."
A co poprzedni Obcy mają być jakąś mityczną ikoną dla Newborna jeśli chodzi o metody zabijania...Chyba się trochę różnił od nich poczynając od wyglądu kończąc na sile fizycznej. Argument zasadny,
"To nie jest "kłamstwo", oszczerco podły."
Radze uważać na sformułowania bo zaczyna mi się coraz mniej podobać język którym mnie tu "częstujesz". Jestem osobą mającą swoje lata i potrafię sobie radzić w takich sytuacjach.
""Kłamstwo" to jest wtedy, gdy Z ROZMYSŁEM konfabuluję coś, wiedząc, że jest to nieprawdą. A ja czegoś takiego NIE ROBIĘ - piszę tak, bo czegoś nie dopatrzyłem."
Jeśli tak było to mogłeś to zdementować od razu...Nie zrobiłeś tego. I jeszcze jedno. Tworząc temat mający na celu zrównanie danego filmu z ziemią należy szczególnie sprawdzać zasadność tego co się chce napisać. Również tego nie zrobiłeś. Odbiór więc był oczywisty.
"Nadrobiłem więc zaległości, ale mój argument większej zmianie nie ulega - nie rozerwało samej Królowej, tylko kokon. I co to za efektywna produkcja, skoro wcześniej z jednego kokonu było mnóstwo jaj, a tu na każdego Newborna potrzebny nowy?"
To nie jest kokon tylko macica. Ile razy jeszcze mam to powtórzyć żeby dotarło...Z której Newborn wydzedł poprzez otwór, podobny do kobiecego otworu w otoczeniu płynów ustrojowych. Nic nie rozrywał. Pomimo rzekomego nadrobienia zaległości nadal powtarzasz nieprawdziwe rzeczy. I tak to z Tobą jest...A na dodatek jeszcze mnie obrażasz wyzywając od oszczerców i innych gadów. Hipokryzja do bólu. A skoro nic nie rozrywał to macica była gotowa do ponownego użycia. Ot cale rozwiązanie łamigłówki.
"A gdzie, twoim zdaniem, rozwija się dziecko w ludzkim układzie rozrodczym? W kokonie między nogami?
Więc ja, usłyszawszy to, przyjąłem, że ów kokon to był rozdęty brzuch Królowej - jak u ludzkiej kobiety. Bo tam właśnie jest przecież, co cholery, macica. Proste. Ale nie da co niektórych.
Żenada w twoim wykonaniu i nic więcej."
Mówimy tu o rozwijaniu się dziecka? Czy może o jego porodzie? Widać wyraźnie w filmie gdzie Królowa ma macice i jak rodzi a więc nie jest to wytłumaczenie. Żenada że aż strach.
"Znowu własne przypuszczenie przyjmujesz jako pewnik. Rzygać mi się już chce od tego."
Mi również się zachciało szczególnie jak przeczytałem to na co teraz przyszło mi odpowiadać.
"POKAZANO tylko osiem tub. Skąd pewność, że pokazywania transportu reszty sobie nie darowano?"
Przecież klepię że żywicieli było więcej niż ta ósemka. Ręce opadają.
"To raz. Dwa, błędnie obliczasz ilość Obcych, bo nie uwzględniasz tego, który zginął w wysadzonej przez Pereza kapsule, oraz tych wszystkich, które zginęły w komorach, zabite przez pobratymców."
Fakt, tu się zgadzam ale nie zmienia to ogólnego założenia że żywicieli musiało być więcej niż ta pokazana ósemka. I oto właśnie mi chodziło.
"Trzy - nawet jeśli Purvis był zainfekowany później, to przecież tych żywicieli infekowano grupowo. Gdzie więc się podziała reszta grupy Purvisa?"
A skąd wiesz, że Purvis był zainfekowany grupowo? Może załapał się jako ostatni? Nie było miejsca dla niego z resztą grupy na skutek za małej liczby kapsuł? Bądź jakiś inny powód? Nie możesz tego wykluczyć a więc też nie możesz stawiać zarzutu. Proste.
"Podsumowanie:
Mam już dość tej dyskusji, dość twojego nieustannego przyjmowania swoich TEORII jako światłych i objawionych prawd, dość twoich oszczerstw pod moim adresem, dość ciągłej hipokryzji (przypisywanej w dodatku mnie) i zmieniania własnych ustaleń sprzed paru postów, dość rozgłaszania wszem i wobec fałszywych informacji na mój temat, dość ciągłych problemów z interpretacją (oraz nadinterpretacją - co robisz na potęgę, i jak przystało na ciebie od razu uznajesz za objawioną prawdę) poszczególnych scen z jednoczesnymi adnotacjami, jakobym to ja miał z tym problemy, dość różnych przejawów chamstwa z obowiązkowym dodawaniem spostrzeżeń, że oczywiście tylko ja jestem niegrzeczny, dość ogólnej obłudy i fałszywości. Męczy mnie już ta rozmowa, a po tym, jak śmiałeś zarzucić mi, żmijo jadowita, bezczelne potwarze, wręcz tobą gardzę, jak każdą kłamliwą żmiją. Zdementuję więc tylko twoje kłamstwa w innych tematach, a potem to kończę. Więcej wpisów już ode mnie nie ujrzysz. Dalsze oszczerstwa i potwarze możesz sobie wypluwać do kogoś innego, bo ja ich przeczytaniem nie zaszczycę."
Co tu dużo mówić Twoje podsumowanie jest wynurzeniem bardzo niskich lotów. Szczerze, nie spodziewałem się po tobie że będziesz zdolny do głodzenia tego typu obraźliwych sformułowań pod adresem drugiego czlowieka. Ja w każdym razie nie zamierzam brać w tym udziału ponieważ nie zniżę się do poziomu który sobą tu reprezentujesz. Mnie wychowano innaczej, w poszanowaniu zasad, drugiego człowieka itd. Nie zaś w atmosferze nienawiści. Wszystko co powiedziałem na Twój temat było oparte na prawdzie. Tam gdzie były sytuacje dwuznaczne potrafiłem z godnością postawić kropkę nad i. Sytuacja z Wal-Mart jest tego przykładem. Natomiast w innych kwestiach myliłeś się a wszystko to w temacie który miał zrównać A:R z ziemią. Także nie dziw się ocenie Twojego tekstu. Na koniec, żal mi Ciebie, szczerze, człowiek mający tyle negatywnych emocji które są przyczynkiem do głoszenia tego typu obraźliwych sformułowań z pewnością musi się z tym bardzo zle czuć. Tak w głębi duszy, dlatego życzę Ci szybkiej zmiany innaczej życie Cię tego nauczy...Ale wtedy będzie to znacznie boleśniejsza lekcja.
Nie będę już odpowiadał na temat, bo owa wypowiedź na to zwyczajnie nie zasługuje. Po prostu mnie zamurowało i ręce opadły mi do podłogi, bo takiego pokazu buty, bezczelności, hipokryzji i chamstwa nie widziałem na FW już dawno. Jest to tym większa żenada, że autor tego postu deklaruje na każdym kroku wzorowość swojego zachowania i notorycznie przypisuje wyłączną winę mnie za coś, co robi również on sam.
W ramach pożegnalnego postu (bo wiem już, że wwl1 nie odpowie) wyliczę to, co mnie zamurowało najbardziej. Rozmaite przejawy hipokryzji wwl1, którą ów jegomość z uporem przypisuje mnie.
Fakt pierwszy - wwl1, który regularnie narzeka na używane przeze mnie słownictwo, określające jego wypowiedzi, skarży się, że nazywam to "bełkotem" i tak dalej, zbulwersował mnie szczytowym pokazem swojej hipokryzji w tej materii w postaci cytatu:
"Słowo żenada w odniesieniu do nieprawdziwych rewelacji których byłeś autorem jest czymś obraźliwym?"
Czyli tłumacząc na ludzki - jemu wolno mówić, co mu się żywnie podoba, jemu wolno nazywać moje wypowiedzi żenadą, bełkotem, czymkolwiek tam jeszcze, ile ma ochotę. Ale kiedy ja to zrobię w odniesieniu do jego wypowiedzi, to jestem chamem i prostakiem. Nice.
Szczerze mówiąc, zamurowało mnie, kiedy to przeczytałem, bo to było już niewyobrażalne grubiaństwo i fałsz.
Fakt drugi - wwl1 już dawno dla przydania powagi swojej wypowiedzi określił mnie mianem manipulatora, który posługuje się wymyślonymi wydarzeniami, i jak dotąd się z tego nie wycofał. Abstrahując od jego zdania na temat tej czy tamtej sceny - on nie miał żadnego prawa poddawać mnie takiej ocenie. A na dodatek - a to niespodzianka - po tym, jak dopuścił się owego oszczerstwa, jął się oburzać, kiedy w rewanżu obdarzyłem go równie niemiłymi określeniami. Bo, oczywiście, jemu wolno do woli nazywać mnie manipulatorem, kłamcą, czy kim tam jeszcze, a dla mnie jest to zabronione, bo wtedy jestem cham - patrz poprzedni akapit.
Fakt trzeci - w powiązaniu z faktem wcześniejszym, wwl1 próbował podważać moją dorosłość, twierdząc, że nie umiem panować nad sobą, i że szukam usprawiedliwienia w jego zachowaniu (bo tłumaczyłem mu, że oszczerstwo jest dla mnie najgorszą możliwą obelgą). I co widzą moje piękne oczy? Otóż wwl1, oskarżony o dokonanie krzywdzącej oceny mojej osoby (tej z manipulatorem i spółką), co robi? Szuka usprawiedliwienia w moim zachowaniu! Tłumaczy, że bo to moja wina, bo to ja się nie odezwałem... Doprawdy...
Fakt czwarty - wwl1 męczy mnie i nudzi mocno tendencyjnymi interpretacjami moich własnych wypowiedzi. O tym, że próbował zrobić ze mnie manipulatora, już wspomniałem, ale to nie wszystko. On jeszcze z lubością wykrawa z moich wypowiedzi "zarzuty", które zarzutami nie są (tekst o obłąkanym profesorku), albo robi z byle wzmianek (wykupienie złej korporacji przez Wal-Mart) fundamenty mojej argumentacji - po czym naturalnie nie reaguje na jakiekolwiek próby wyjaśnienia mu, że się myli, sugerując, że ja się wykręcam. Dobre sobie. A czym swoje zachowanie tłumaczy? Tylko jednym - wygłoszonym przeze mnie onegdaj tekstem, że "zrównam A:R z ziemią". Bardzo polubił widać tamto zdanie, bo odtąd tłumaczy nim wszystkie swoje gafy - to, że mnie od manipulatorów wyzwał, to, że w mojej wypowiedzi najsilniej uczepił się rzeczy najmniej ważnych, to, że nawet nie umiał poprawnie zinterpretować istoty mojej wypowiedzi - tym, że kiedyś powiedziałem o równaniu filmu z ziemią. Oczywiście, gdybym ja robił coś podobnego, nie przeszłoby - bo zaraz weszłaby kwestia, że dorosły człowiek swoich gaf cudzym zachowaniem nie tłumaczy. Ale to wwl1 nie dotyczy, rzecz jasna.
Fakt piąty - męczą mnie również przejawiane co jakiś czas przejawy niedouczenia rozmówcy, co kończy się z reguły tym, że buduje bezsensowne argumenty, w których obowiązkowo to ja zostaję wyzwany od ludzi klecących nieporadne opinie tudzież nieudolnych krytyków. Zaowocowało to w powyższej wypowiedzi kłótnią o akcję (ponieważ wwl1 nie rozumie, że "akcja" to nie są tylko sceny akcji, ale też element fabuły, podobnie jak wątki; wydarzenia w filmie składają się na wątki, wątki składają się na akcję, a akcje składają się na fabułę - tego uczą już w szkole podstawowej, ale wwl1 widać tę lekcję opuścił. Przy czym - znów niespodzianka - oczywiście utrzymuje, że to ja nie rozumiem, czym jest akcja w filmie, co częściowo wiąże się również z nieprawidłowym interpretacjami moich wypowiedzi, czyli np. totalną olewką faktu, że kiedy narzekam na nierównomierne rozłożenie akcji, wspominam zarówno o scenach akcji, jak i dialogach tudzież relacjach między postaciami) oraz kłótnią o omnibusa (ponieważ kiedy nazwałem postawę Pereza w chwili jego śmierci godną buddysty, wwl1 oczywiście w ogóle nie zrozumiał, o co chodzi, i zamiast zinterpretować to tak, jak powinien - czyli że posądziłem Pereza o absurdalny stoicyzm - ubzdurał sobie, nie wiedzieć czemu, że chodziło tu o inteligencję godną omnibusa; po czym - niespodzianki nam dziś obrodziły - oczywiście wykrawa z tego bezsensowny pseudoargument). Mówiąc krótko, żenada.
Czasami jest też trochę szczerego śmiechu, kiedy nie rozumie, co się do niego mówi. Na przykład w fragmencie:
Ja: "Jest nie inna [kultura], niż twoja"
On: "O tak z pewnością, ja nie wyzywam swoich oponentów od żmij, łgarzy i tym podobnej twórczości. W tym się zgadzamy w 100%"
Czasami obecność w zdaniu słowa "NIE" robi WIELKĄ różnicę :D.
Fakt szósty - wwl1, chociaż wcale nie ustępuje mi pod względem używanych w trakcie rozmowy niegrzecznych odzywek, w swoim przypadku minimalizuje bezustannie chamstwo własnych wypowiedzi. Jeden z przykładów takiego minimalizowania jest w pierwszym akapicie - on sobie przyznaje prawo do nazywania moich wypowiedzi żenadami, ale mnie czegoś takiego robić nie wolno, bom jest wtedy cham. W innych przypadkach posuwa się do pokrętnej logiki... jakiej znów logiki. Po prostu na potrzeby obrony swojego przekonania, że nie zniżył się do mojego poziomu, buduje na poczekaniu rozmaite reguły, pokroju tego, że "chamstwo to jest tylko wtedy, gdy się obraża bezpośrednio rozmówcę". O tym, że w odniesieniu do mnie traktował jako chamstwo RÓWNIEŻ używane przeze mnie określenia jego wypowiedzi, nie chce mi się nawet gadać - kłopot w tym, że on jakby nie zwrócił uwagi, że on również obrażał mnie niejednokrotnie ad personam, np. mówiąc o moich zdolnościach do korzystania z mózgu i myślenia. Ale nawet wobec tak oczywistych faktów, on przenigdy nie przyzna, że sam zachowuje się chamsko. Chamski jestem tylko ja i koniec dyskusji. Na przytaczanie cytatów jego własnych wypowiedzi też jest odporny - w odpowiedzi przytoczy co najwyżej moje cytaty (aż się chce przytoczyć po raz kolejny jego własne słowa o tym, czego dorosły człowiek nie robi - ale przypominam, że jego takie zasady nie dotyczą, używa ich tylko wtedy, kiedy jest mu wygodnie).
Fakt siódmy - notoryczne przemodelowywanie własnych opinii i zmienianie zdania w sytuacji, kiedy błąd został mu udowodniony, po czym utrzymywanie, że od początku chodziło mu o coś innego i że został źle zrozumiany, przy jednoczesnej olewce tego, co mówi oponent. Typowym przykładem jest zagadnienie "czterech nóg" z innego tematu. Dla przydania powagi, będę operował cytatami.
Poszło generalnie o to, że Runner musiał zapożyczyć swoje cechy od żywiciela, czyli psa. Na co ja oczywiście przypomniałem: no jak to, przecież w wersji reżyserskiej to był byk, czemu więc nie porusza się, jak byk?. Na co oczywiście wwl1 odpowiedział, że, cytuję:
"Musisz wiedzieć, że były dwie wersje z pieskiem oraz z byczkiem. Musisz również wiedzieć, że zarówno piesek jak i byczek poruszają się na czterech kończynach..".
Tylko to. Nie mówił nic o masie mięśniowej, o budowie ciała, o niczym innym. Tylko o tych czterech nogach. Mnie się to wydało dziwne, więc napisałem, iż, cytuję:
"I co z tego? Skoro, jak twierdzisz, Alien sobie przyswaja cechy nosiciela podczas rozwoju, to dlaczego jedyne, co zyskuje po bytowaniu w ciele byka czy psa, to chodzenie na czterech nogach? Skoro to był byk, to czemu miast masywności, gargantuicznej siły i rozmiarów tego zwierzęcia, Runner ma posturę i zwinność bliższe psu? A i tak nie do końca go odwzorowujące, bo psy przecież nie biegają po suficie?"
Jego odpowiedź utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak:
"W dwójce byli to ludzie zaś w trójce zwierzaczki piesek/byczek co kto woli do wyboru do koloru. Teraz dlaczego jedynie to zyskuje? Między innymi dlatego iż uznał, że to jest ta najwłaściwsza cecha która najwydatniej wzmocni już i tak jego wyśrubowane umiejętności, pod kątem przeżycia w danym środowisku. Genialna droga doskonalenia gatunku i przetrwania. Dlaczego uznał iż cztery łapki to ta najwłaściwsza cecha? Ano dlatego iż jednym z głównych atutów Obcych jest ich...Szybkość działania a co za tym idzie element zaskoczenia. Następuje pewne pytanie...Co zapożyczone od takiego pieska/byczka zwiększyłoby najwydatniej jego szybkość? Dołożenie czterech kończyn? Czy może dołożenie dużej masy byczka? Odpowiedz jest chyba oczywista. Cztery łapki + odpowiednio dobrana masa to klucz do sukcesu zwanego zwiększeniem szybkości działania. Proste"
Zauważcie po raz kolejny, że mówi tylko o tych nogach. O niczym innym. Jego zdaniem, nic innego od psa/byka nie było mu potrzebne. Teraz ja odbijam piłkę:
"Kurczę, coraz większe śmieszności wypisujesz. Wlazł do byka i - ot, geniusz - wziął od niego "najwłaściwszą cechę", która "najwydatniej go wzmocni"? I tą cechą są... CZTERY NOGI???"
Tu już wymiękłem, szczerze mówiąc, stąd kpiący ton mojej wypowiedzi. Tak, jasne - oto obecność nóg jest najbardziej korzystną cechą nowego, doskonalszego Aliena. Dlatego, bo - zdaniem autora - dodatkowe dwie nogi to możliwość rozwinięcia większej prędkości i biegania po suficie. Jego reakcja?
"Wiesz co? Pościgaj się z pieskiem czy byczkiem a odpowiedz sama przyjdzie..."
No to oczywiście nadmieniłem, że o wiele bardziej liczy się budowa mięśni i ścięgien, tudzież ich siła, bo były i są zwierzaki, które na dwóch nogach poruszały się nie wolniej, niż te biegające na czterech - a czasem nawet i szybciej. A jego odpowiedź brzmiała, uwaga:
"Zauważ iż odnoszę się do dwóch zwierząt psa i byka zestawionych z człowiekiem to raz. Dwa, w tym przypadku cztery kończyny to przede wszystkim zwiększona liczba wykonywanych ruchów przez owe kończyny...I to ona w pierwszej kolejności decyduje o szybkości z jaką porusza się organizm. Cztery kończyny u psa i byka w takim zestawieniu mają przede wszystkim zwiększyć częstotliwość wygenerowanych ruchów"
Czytelny znak, że nie dotarło ani słowo z tego, co mówiłem. Że same cztery nogi nie wystarczą, że to musi się wiązać ze zmianami w budowie mięśni, i tym podobnych. Czyli jakbym mówił do ściany. A w tym temacie, finalny akt komedii:
"Po pierwsze pierwotny wątek tej dyskusji odnosił się do zagadnienia genetyki. Dwa jak się zorientowałeś, że na tym polu Ci nie wychodzi to sprytnie spróbowałeś zmienić temat na zagadnienie ilości nóżek."
Szczyt wszystkiego. ON, który pokładał ogromną wiarę w potędze :) czterech nóżek, MNIE teraz zarzuca sprowadzanie rozmowy do tego zagadnienia? Normalnie schizo! Ach, zapomniałbym jeszcze o:
"Zauważ, że mówię o zestawieniu/układzie który to ma zwiększyć częstotliwość generowanych ruchów. Podałem stosowne przykłady a więc argumentacja była kompletna"
Dołożył do swojej wcześniejszej argumentacji coś, czego nie uwzględniał, to raz. Dwa, nadal nie widzę, aby dotarło COKOLWIEK z tego, co mówiłem o roli mięśni i ścięgien w tym wszystkim. Bo kiedy poruszałem te kwestie, to wwl1 tłumaczył się żenująco, że on nie mówił o anatomii, tylko o cechach. I co z tego, ja się pytam, że nie mówił? To, że ja po maturze mówiłem tylko o zostawaniu prawnikiem, zwalnia mnie ze studiowania, bo ja tylko o pracy jako prawnik mówię, a nie o uczeniu się? Jeśli chce jakieś cechy w organizmie zmienić, tak wyraźne, jak ilość nóg, musi się to wiązać ze zmianami w anatomii - ale to najwyraźniej do niego nie dociera. Jak zwykle.
I tak to wygląda. Takich przykładów było więcej, ale nie chce mi się teraz cytatów przytaczać.
Fakt ósmy - powiązany z wcześniejszymi, czyli brak samokrytycyzmu. Wwl1 kręci, przeinacza fakty, minimalizuje znaczenie własnych przewinień, i tak dalej. A wszystko to robi dlatego, bo chce przekonać siebie i mnie, że on wcale nie jest chamski i "nie zniżył się do mojego poziomu". No, owszem. Ja jestem chamski i nie neguję tego. Kłopot w tym, że on również jest chamski, ale w przeciwieństwie do mnie, nie umie się do tego publicznie przyznać. I to nas różni.
Fakt dziewiąty - obstawanie przy opiniach, które zostały już dawno obalone tudzież kompletna niereformowalność. Najjaśniejszym przykładem kwestia ożywienia Ripley z punktu widzenia genetyki. Gość uczepił się jak rzep teorii, że Alien "pożycza" cechy swojego nosiciela, po czym, w oparciu o nią (przypominam - teorię!) stwierdził, że Obcy musi pozostawiać jakiś ślad w organizmie żywiciela, kiedy pobiera o nim informacje. I to w zasadzie wszystko - tym całym "śladem" tłumaczył sobie całą resztę. Oczywiście argumentacja, że do sklonowania organizmu nie wystarczy jakiś bliżej nie określony "ślad", lecz potrzebny jest pełny genom, oraz zaznaczenie, że ów genom musiałby trwale znaleźć się w krwi, żeby był dobrze zachowany w jej pojedynczej próbce, spłynęły jak woda po kaczce. Od tamtej pory wwl1 uparcie przy tym swoim enigmatycznym "śladzie" obstaje, a wcześniejsze sugestie z mojej strony na dobre już wywietrzały mu z głowy. A przyszedłszy jakiś czas temu do tego tematu, oczywiście z dumą stwierdził, że w poprzednim poniosłem klęskę. Śmiechu warte! :)
Fakt dziesiąty - budowanie teorii, przyjmowanie ich jako pewnik, po czym oskarżanie tych, którzy widzą to inaczej, o kłamstwo. Przez to na przykład uparcie broni jednej z najgłupszych scen w filmie - strzelaniny w mesie - mimo zmasowanego ataku nie tylko z mojej strony, i nie daje się przekonać oczywistym faktom; przez to również z paru kilkusekundowych krzyków załogi i jednego jedynego ofermy, który z bronią pojawił się w zniszczonej "klatce" wykroił całą, nieistniejącą w ogóle w filmie, obronę przed zbiegłymi Obcymi. I tym podobne. Po czym zaczyna rozmowę od stwierdzenia, że ten, kto widzi to inaczej, to kłamca. Ergo - wwl1 z góry przyznaje sobie rację i myśli, że to on jako jedyny ma zdrowe spojrzenie na film (proszę poddać ocenie owo przekonanie, mając na względzie fakt, że A:R dostał u wwl1 ocenę 10/10, jak również generalną niezdolność do przyznania, że ów film ma jakiekolwiek błędy - nawet błahych kwestii broni własną krwią). No i oczywiście oskarża mnie, że moje spojrzenie na tę czy inną scenę wynika z - same dzisiaj mamy niespodzianki - wygłoszonego wcześniej przeze mnie zdania o równaniu filmu z ziemią. Oczywiście to miecz obosieczny, bo można mu z łatwością przypomnieć, że jemu spojrzenie z kolei przyćmiewa ogromnie pozytywna opinia na temat filmu, ale on jest na to, podobnie jak na wszystkie inne uwagi krytyczne, całkowicie odporny.
I tak to wygląda. Wwl1 to chodząca hipokryzja w pigułce, która na dodatek cechę ową przypisuje z lubością mnie, przy każdej możliwej okazji. Widzę też dość jaskrawo jego ogromne zadufanie w sobie, fałsz (używanie rozmaitych haseł - pokroju tego o dorosłości i o chamstwie - tylko wtedy, gdy jest mu tak wygodnie, oraz robienie z przeprosin w błahej kwestii wielkiego halo, w sytuacji, kiedy w ogóle nie przeprasza za przewinienia dużo poważniejsze), niereformowalność, i tym podobne cechy, które każą mi się dziwić, dlaczego w ogóle liczyłem na normalną rozmowę z kimś takim.
Może i nie powinienem był się tak rozwodzić, ale musiałem. Nie znoszę ludzi fałszywych, a wwl1 owego fałszu ma w sobie całe pokłady.
Nie jestem tak wielkim fanem aliena żeby wykłócać się każdy detal i chyba nie chodzi o rozkładanie na czynniki pierwsze wszystkich szczegółów, ważniejsze wg mnie jest jak prezentuję się jako całość, a te wszystkie dorosło-rozwałkowe sceny budują klimat mało ambitnej siekaniny a nie kultowej serii, do tego powielanie wielu elementów z poprzednich części, i wielki minus za Newborna może komuś to się podoba, dla mnie wygląda jak istna parodia obcego, no i fabuła (np.wskrzeszanie na siłę serii i samej Ripley, i inne drobiazgi ) .Przebudzenie to dla mnie wielkie rozczarowanie pierwszy alien w który miałem ochotę wyłączyć jeszcze przed końcem, takie jest moje zdanie .
Widzisz tu już nawet nie chodzi o te wszystkie sensacyjne niuanse czy inne seanse...Chodzi o to, że gość posłużył się zwykłym kłamstwem - rzekomymi zdarzeniami które w filmie nie miały miejsca - celem osiągnięcia swojego zamierzenia czyli zrównania tego filmu z ziemią. Dla mnie jest to kompromitacja gorsza niż porażenie prądowe prostytutki ciągnącej druta...Zarówno dla autora jak i krytyki którą tu raczył prezentować.
NIE POSŁUŻYŁEM SIĘ ŻADNYM KŁAMSTWEM.
Obejrzałem film ponownie, i upewniłem się, że faktycznie była w nim wzmianka o wykupieniu Weyland-Yutani przez Wal-Mart, i że Johnerowi rozłożenie swej "domowej receptury" zajęło niemal całą strzelaninę. Kropnąłem się może tylko z tym brzuchem, bo usłyszawszy o ludzkim układzie rozrodczym przyjąłem jako pewnik, że w takim razie jest ona w brzuchu Królowej, ale to generalnego przekazu mojej wypowiedzi znacząco nie zmienia. A napisanie tego wynika z mojej niewiedzy, a nie ROZMYŚLNEGO podania konfabulacji, o co ta żmija wwl1 mnie bezczelnie oskarża.
Zatem TO WWL1 KŁAMIE, OSZUKUJE, FAŁSZUJE I OPOWIADA OSZCZERSTWA. NIE JA.
nie wiem czy oszukuje, czy tylko mówi coś, co nie jest prawdą. sprawdziłem. w ciągu kilkunastu sekund żaden żołnierz nie pociąga za spust. christie eliminuje ich jednego po drugim. na koniec johner kilka dobrych sekund rozkłada giwerę, by sprzątnąć nieruchomego oponenta. wreszcie żołnierz, któremu christie wystrzelał kumpli, postanawia wziąć go żywcem, zamiast przesiać towarzystwo full auto. ww, jesteś albo nieuważny, albo zaślepiony, albo zwykły troll.
"nie wiem czy oszukuje, czy tylko mówi coś, co nie jest prawdą. sprawdziłem. w ciągu kilkunastu sekund żaden żołnierz nie pociąga za spust. christie eliminuje ich jednego po drugim."
Nieprawdę mówi tu ktoś inny. Wracając jednak do meritum, bo są zaskoczeni...To tak jak bokser w ringu zaskoczy swojego przeciwnika serią szybkich ciosów...Wtedy też jego przeciwnik pozostanie przez chwilę bez reakcji a głowa będzie mu odskakiwać od przyjmowanych ciosów niczym worek treningowy. Proste. Wystarczy zrozumieć sekwencje zdarzeń. Christie zaskoczył wszystkich otwierając ogień z ukrytych pistoletów, przymocowanych do jego rak. Nie widziałeś tego?
"na koniec johner kilka dobrych sekund rozkłada giwerę, by sprzątnąć nieruchomego oponenta."
No właśnie na koniec. To nie trawa przez niemal całą strzelaninę - jak się tu ktoś raczył wyrazić - tylko sytuacja miała miejsce pod koniec owej strzelaniny. To raz. Dwa, a czego oczekujesz? Żeby Johner rozłożył pukawkę w mgnieniu oka.? Robi to i tak bardzo szybko w czasie ok 2 max 3 sekund. I przypomnę jeszcze raz żołnierze byli zaskoczeni. Cała akcja z udziałem Christie, Hilliard i Johnera trwała bardzo szybko na tyle szybko że zaskoczeni żołnierzy nie byli w stanie zorientować się w temacie.. Proste i logiczne.
"wreszcie żołnierz, któremu christie wystrzelał kumpli, postanawia wziąć go żywcem, zamiast przesiać towarzystwo full auto."
Ta jasne sam mając naprzeciw troje uzbrojonych najemników miał otworzyć ogień. Żołnierz miał przed sobą zarówno Christie, Hilliard jak i Johnera. Jest nawet ukazana scena w której żołnierz nie wie do kogo właściwie ma mierzyć raz celuje w Christie po czym w Jonhnera aby w konsekwencji zając się tym pierwszym. Jak myślisz co by się z nim stało jakby sobie poszedł na rozwiązanie w stylu Rambo przy jednoczesnej przewadze liczebnej przeciwnika? Teraz już wiesz dlaczego koleś nie strzelał...
"ww, jesteś albo nieuważny, albo zaślepiony, albo zwykły troll."
Zapewniam Cię że nic z powyższego mnie nie dotyczy, kwestię trolla...Pozostawię bez komentarza.
przykład zaskoczenia: oglądasz przez lunetę jeźdźców jadących drogą kilkaset metrów dalej. nagle z drzewa nad tobą zeskakuje ci na łeb lampart. jesteś zaskoczony.
przykład braku zaskoczenia: razem z kumplami trzymasz na muszce grupę ludzi właśnie zdemaskowanych jako terrorystów. bardzo niebezpiecznych terrorystów. twój przełożony stwierdził właśnie, że skazuje ich na karę śmiercie. jeden z nich wyjmuje ukrytą broń i zaczyna do was strzelać. ok, zginął twój kumpel. zginął drugi kumpel. tak, to totalny przykład braku zaskoczenia.
Zapomniałeś dodać, że ci "groźni" terroryści w opinii panów z Aurigi nie powinni być...Uzbrojeni. Bravo. Nie wolno wnosić broni na pokład Aurigi, takie stwierdzenie padło podczas filmu. Pamiętasz jak załoga Betty przed wejściem na Aurige przechodziła kontrolę bezpieczeństwa? Także żołnierze którzy przyszli po tych "groźnych" terrorystów mieli przeświadczenie, że idą po nieuzbrojonych gości, z którymi bez problemu zrobią porządek. A tu bęc...Okazało się że goście jednak mają pukawki na stanie a w takiej sytuacji każdy strzał ze strony najemników był właśnie takim swoistym zeskoczeniem lamparta na czyjąś głowę. Tak trudno to zrozumieć? Z kolei sama scena walki była wielowątkowa, przedstawiająca poczynania kilku postaci.
nie, to zupełnie nie to samo. po pierwsze, sam fakt że christy wniósł swoją broń na pokład aurigi jest już niezłym batonem. ten numer nie udał by mu się dziś, na warszawskim okęciu, udaje się natomiast w odległej przyszłość na pilnie strzeżonej wojskowej stacji badawczej. hm... i teraz tak: całe zaskoczenie szlag trafia w momencie, gdy załoga betty okazuje się być bandą terrorystów. skoro jeden z nich, był w stanie dostać się do pilnie strzeżonej celi, jakie inne niespodzianki mają? no właśnie. to tak nie działa stary i koniec. ci żołnierze mogli być zaskoczeni że christy ma pistolety w rękawach, ale nie że jest uzbrojony w ogóle, lub że się broni w obliczu egzekucji. nawet jeśli, to po pierwszym wystrzale, niech będzie że zaskoczeni nie otworzyli ognia na sam widok pojawiającej się w jego rękach broni, przesiali by po załodze betti i nie było by czego zbierać. cała scena, to jakiś super hero movie, lub rambo 6, zupełnie nie pasująca do surowego klimatu alien, tak zresztą jak i reszta tego filmu.
Oj takich batonów mamy w życiu realnym co niemiara...Opowiem Ci zdarzenie - które wydarzyło się w jednym z Sądów Rejonowych - mianowicie kontrolę przechodzili ludzie którzy mogli sobie wnieść na teren gmachu sądowego rożnego rodzaju zabawki ...I to niekoniecznie te bezpieczne. Dlaczego? Ponieważ gdy tylko coś zapiszczało interesanci argumentowali że to np guziki czy też klamerka od paska...Nieliczni decydowali się na szybkie pokazanie klamerki od spodni. Sprawdziłem to osobiście i ja również przeszedłem kontrolę argumentując podobnie, fakt piszczenia urządzeń kontrolnych. I wszystko jest ok w opinii strażników ludzie Ci nie są uzbrojeni. Problem w tym, że niektórzy z nich mogli skłamać...Czyli w pobliżu klamerki mogli mieć również klameczkę na ostre. Widzisz tak to w praktyce wygląda. Podobnie również Johner przemycił swoją zabaweczkę. nie będę już szczegółowo mówił jak to działało na ostatnich mistrzostwach świata w piłce nożnej gdzie dziennikarze demaskowali różnego rodzaju mankamenty kontroli...Oczywiście organizatorzy byli przeświadczeni, że wszystko gra...W lotnictwie też mieliśmy kilka spektakularnych aktów terroru...Trzeba również pamiętać, że mówimy tu o filmie S-F. To nie jest jakiś ultra realistyczny film z nutką sensacji. To jest akcja w klimatach S-F i tyle...Można powiedź tyle i aż tyle. Już raz o tym rozmawialiśmy, rozmawialiśmy również o zdrowym dystansie w stosunku do tego typu produkcji. W kwestii zaskoczenia również pozostaję przy swoim, oni przeszli kontrolę co w opinii tych żołnierzy - myślących co tu dużo mówić "systemowo'" - wykluczało obecność broni. Scena super hero movie? Pewnie po części masz rację...Zresztą jest to wizytówka filmów akcji rodem z za oceanu. Co może Aliens był pozbawiony tych cech? Cameronowska kiczowatość wychodziła wręcz z każdego zakamarka ekranu. To jest standard w większość produkcji - kina akcji - made in USA. Jeżeli szukasz surowego, realistycznego klimatu to nie polecam filmów akcji w klimatach S-F made in USA.
"w jednym z Sądów Rejonowych"
Eeeee ty uważasz, że Polska jest modelowym przykładem czegokolwiek? W takim razie gratulacje :P
"Cameronowska kiczowatość wychodziła wręcz z każdego zakamarka ekranu."
Cameron osiągnął dokładnie to co zamierzał... Nie chciał powielać scematu, który stworzył Scott <choć był to bardzo dobry schemat> i chwała mu za to. Zrobił Aliens po swojemu. I w tym filmie wszystko począwszy od głupkowatego zachowania żołnierzy, a kończąc na tym jak kończą miało właśnie sprawiać wrażenie lekko kiczowatego. W niektórych momentach potraktował Obcego z "przymróżeniem oka" i filmowi wyszło to na dobre. Natomiast A4 jest filmem przekombinwanym z naciąganą fabułą... Krótko mówiąc jego powstanie było błędem.
"Eeeee ty uważasz, że Polska jest modelowym przykładem czegokolwiek? W takim razie gratulacje :P"
Podałem również sytuacje z MŚ w piłce nożnej w RPA...I aktami terroru w lotnictwie...
'Zrobił Aliens po swojemu. I w tym filmie wszystko począwszy od głupkowatego zachowania żołnierzy, a kończąc na tym jak kończą miało właśnie sprawiać wrażenie lekko kiczowatego. W niektórych momentach potraktował Obcego z "przymróżeniem oka" i filmowi wyszło to na dobre. "
Czyli w Aliens można...Ale....
"Natomiast A4 jest filmem przekombinwanym z naciąganą fabułą... Krótko mówiąc jego powstanie było błędem."
w Przebudzeniu już nie można, oj nie można ...Przypomina mi się filozofia Kalego.
Można jeżeli tak zakłada koncepacja filmu. A oglądając A4 wyraźnie widać, że śmieszności i absurdy, które powstały nie miały być takie z założenia, ale takimi się stały, bo film robili ludzie, którzy nie powinni się wogóle za to zabierać...
Pomijając już fakt sklonoiwania Ripley z zarodkiem w środku, to w filmie zdecydowanie przesadzono z inteligencją Obcych, a już najwiekszą porażką był ten "albinos", który się rodzi na końcu.
A wiesz, że właśnie czwórka i dwójka są podobne w ogólnych załozeniach? Natomiast jedynce bliżej w założeniach do trójki. Ot cała tajemnica.
O genetyce już się wypowiadałem używając stosownej argumentacji...Przesadzono z inteligencją Obcych? Szczególnie przed tym co miało nastąpić pod postacią AvP? Inteligencja Obcych to jeden z większych atutów tego filmu. Film jest swoistym manifestem w obronie wizerunku Obcego, przed tym co miało nadejść w AvP. Dlatego tak mocno położono nacisk na rozumowanie naszych potworów. Newborn również miał coś więcej do spełnienia niż tylko pochwalenie się swoim wyglądem.
ależ przebudzeniu najbliżej właśnie do avp, bliżej niż do jakiejkolwiek inne części obcego. innym filmem bliźniaczo podobnym do przebudzenia jest deep rising. przebudzenie to swoisty kicz, nie da się uniknąć takiego wniosku.
To jest Twoja opinia. Ja z kolei mam odmienne zdanie, Przebudzenie jest znacznie lepszym filmem niż którekolwiek AvP. Dlaczego? Ponieważ dysponuje znacznie lepszą grą aktorską - której właściwie w AvP nie ma - dysponuj znacznie lepiej przygotowanymi lokacjami...Z Obcego nie zrobiono bezmyślnego potworka...Tak jak to uczyniono w AvP i jeszcze na dodatek Predatora w podobnym stylu potraktowano...Nie chcę juz tego ciągnąć bo minusy AvP można mnożyć - w przysłowiową - nieskończoność. Zauważ, że mówiłem o ogólnych załozeniach... Jeden Obcy, klaustrofobiczne klimaty = jedynka i trójką. Grupa Obcych, uciekająca zwierzyna = dwójka i czwórka. Tak to w telegraficznym skrócie można podsumować.
Przestań powtarzać o tej wielowątkowości bo to nie tłumaczy że jeden kolo zastrzelił po kolei czyli pojedynczo 5 mających go na muszce zawodowych żołnierzy przyszłości tylko dlatego że ich zaskoczył tym że jednak miał jakąś broń.
Nie przestanę, ponieważ scena ta zawiera w sobie perypetie kilku postaci, które rozgrywane są w tym samym czasie a nie po kolei. A takie coś nazywa się sceną wielowątkową. Jeżeli nie przyjmujesz tego faktu do swojej świadomości, cóż Twoja sprawa ale nie czyń z tego zarzutu pod adresem autorów. Proste.
Tak, jasne każda z postaci żołnierzy zginęła w tej samej sekundzie gdzie było ich pięciu a strzelec był tylko jeden i miał tylko 2 pistolety więc na logikę to równocześnie mógłby zabić najwyżej 2 wojskowych. No ale mówisz że to było wielowątkowe więc wynika z tego że Christi za każdym razem cofał się w czasie do momentu rozpoczęcia akcji i zabijał następnego.
A gdzie ja napisałem że wszystko działo się przez sekundę? Mówiłem ogólnie o całym czasie trwania sceny. Mówiłem również o zaskoczeniu. Wiesz widzę, że się nie dogadamy także nie ma sensu tego ciągnąc, wyraziłem się jasno i nie zamierzam się powtarzać. po drugie temat jest taki...Trochę mało poważny...Dwóch gości analizuje strzelaninę w filmie o Obcym w rolach głównych w klimacie S-F...I na kanwie tego wszystkie powstaje "poważny" spór. Także sam rozumiesz.
A więc przewrotnie się zapytam, kim oni mieli być? Chodziło między innymi o ukazanie głupoty ludzkiej, osobników którzy wierzą w ideę zrobienia z Obcego tresowanego pieska...Do nogi, siad, te sprawy. Na każdym kroku jest to pokazywane, choćby na przykładzie dialogów Pereza z naukowcami itd...Nie ma co ukrywać od myślenia to na tym statku był ktoś inny - z pewnością nie żołnierze. Cóż nie twierdzę, że w tej scenie wszystko było cacy, tip top i ogólnie 100% gitara. Nie, zdaję sobie sprawę że widać tu "klimat" rodem z filmów akcji made in USA. Rozumiem to. Ale nie zgodzę się na stwierdzenie, że wszystko było do bani. O to właśnie mi chodzi.
"NIE POSŁUŻYŁEM SIĘ ŻADNYM KŁAMSTWEM."
Owszem, posłużyłeś się kłamstwem, które już raz zostało Ci udowodnione ale widzę że fakt ten nie dotarł do Ciebie wiec proces będzie powtórzony.
Na początku jednak - w ramach przyzwoitości - chciałbym zamieścić małe sprostowanie, wynikające z pewnych różnic pomiędzy A:R w wersji special edition_101>se a wersją theatrical release_201>TR. Mianowicie wersja rozszerzona - Special Edition - nieznacznie różni się od wersji kinowej między innymi dialogiem na stołówce. W wersji kinowej wygląda on następująco:
Ripley: Umrzesz.
Wszyscy w firmie zginą.
Naukowiec: W...W firmie?
przychodzi Wren i mówi:
Weyland-Yutani.
Były pracodawca Ripley.
Konglomerat wzrostu terenowego.
Podpisywali kontrakty obronne z armią.
Na pewno uznasz,
że wiele się zmieniło od twoich czasów.
Ripley: Wątpię.
Z kolei w wersji special edition dialog ten został nieco zmodyfikowany - wzbogacony- i wygląda następująco:
Ripley: Umrzesz.
Wszyscy w firmie zginął.
Naukowiec: W...W firmie?
przychodzi Wren i mówi:
Weyland Yutani.
Były pracodawca Ripley.
Konglomerat wzrostu terenowego.
Podpisywali kontrakty obronne z armią.
Upadli dekady temu, Gediman.
Dawno przed tobą.
Wykupił ich Wal-Mart.
Zawierucha Wojenna.
Na pewno uznasz,
że wiele się zmieniło od twoich czasów.
Ripley:Wątpię.
Jak widać w wersji special edition rzeczywiście jest informacja o wykupieniu Weyland-Yutani przez Wal-Mart. Rozbieżności mogły powstać ponieważ obie wersje różnią się od siebie zasadniczo w tej kwestii. Sytuacja jest wiec dwuznaczna, można powiedzieć że obaj mieliśmy rację. Kultura jednak wymaga ode mnie wycofania się z twierdzenia iż to było kłamstwo. Nie kłamstwo to nie było i za to przepraszam. W przeciwieństwie do Ciebie stać mnie na takie postępowanie. Nie zmienia to jednak faktu iż nie można czynić z tego zarzutu. Wal-Mart jest w USA postrzegany jako dosyć kontrowersyjna korporacja podobnie jak Weyland - Yutani w filmie. Z kolei wykupienie jednych przez drugich to normalny proces występujący w ładzie korporacyjnym. Robienie z tego zarzutu pod adresem filmu jest zwykłym czepialstwem. Finito.
"i że Johnerowi rozłożenie swej "domowej receptury" zajęło niemal całą strzelaninę"
Nieprawda, Johner dosyć szybko przygotował broń do użytku. I tak jak wcześniej mówiłem to Christie zaczął całą strzelaninę z zaskoczenia - ukrytymi pistoletami - wykańczając prawię całą grupę żołnierzy...Pomogła mu w tym Hilliard zajmując się jednym z nich. Johner z kolei zastrzelił ostatniego żołnierza na schodach...A więc była to już końcówka strzelaniny, Johner przygotował sprawnie broń wtedy kiedy strzelanina trwała już na dobre zaś Christie wykańczał żołnierzy. Żołnierze przegrali ponieważ byli zaskoczeni obrotem sytuacji. Także opowiadasz rzeczy nieprawdziwe celem stworzenia rzekomych zarzutów pod adresem filmu.
"Kropnąłem się może tylko z tym brzuchem, bo usłyszawszy o ludzkim układzie rozrodczym przyjąłem jako pewnik, że w takim razie jest ona w brzuchu Królowej, ale to generalnego przekazu mojej wypowiedzi znacząco nie zmienia."
Zapytam się, co stanowi narząd żeńskiego układu rozrodczego? Macica? Prawda? Gdzie noworodek wychodzi? Ano przez macicę. Widzisz każdy facet to wie :) I tak też powinieneś napisać. To samo było pokazane w filmie. Masz dialog:
Naukowiec: Mówiłem ci, na początku było normalnie.
Królowa złożyła jaja.
Ale potem zaczęła się zmieniać.
Dodała drugi cykl, więc...
Więc...
tym razem nie ma żywiciela.
Nie ma jaj.
Jest tylko jej macica.
i stwór w niej.
To podarowała jej Ripley - ludzki układ rozrodczy.
Jasno jest mówione o macicy i stworze w niej... I zmienia to znacząco przekaz Twojej wypowiedzi, ponieważ wypowiedź ta przedstawia absurdalne zdarzenie - które pociągało za sobą poważne skutki dla Królowej - którego w filmie nie było. Proste.
"A napisanie tego wynika z mojej niewiedzy, a nie ROZMYŚLNEGO podania konfabulacji, o co ta żmija wwl1 mnie bezczelnie oskarża."
Prawdziwe intencje Twoich wywodów widać na przykładzie tej oto wypowiedzi w której nazywasz swojego oponenta żmiją...Co urąga wszelkim standardom poszanowania ludzkiej godności. Winszuję. Nie zamierzam się zniżać do takiego poziomu dyskusji. I przypomnę temat założyłeś po to aby zrównać A:R z ziemią - jak sam to oznajmiłeś - a co za tym idzie umieszczając tego typu "rewelacje" siłą rzeczy naraziłeś się na taki właśnie odbiór Twoich wywodów.
"Zatem TO WWL1 KŁAMIE, OSZUKUJE, FAŁSZUJE I OPOWIADA OSZCZERSTWA. NIE JA."
Traktuję to jako bezpodstawne wynurzenia człowieka który stracił panowanie nad swoimi emocjami a co za tym idzie z takim człowiekiem nie zamierzam wdawać się w dyskusję. Nie zniżę się do miernego poziomu który zaczynasz tu reprezentować.