Co jak co, ale to najobrzydliwsza część o Obcym i najmniej mi się w ogóle podobała.
Obejrzałam ją dopiero drugi raz, czyli nic w porównaniu z poprzednimi częściami, które widziałąm po ileś razy - szczególnie pierwszą, to już w ogóle.
W sumie sam pomysł jest moze i nawet sprytny - Ripley sklonowana (no tak, w końcu coś musieli wymyślić. Trudno, żeby w czwartej części okazało się, że nie wpadła jednak do tej "lawy", tylko złapała się jakiegoś pręta i schowała ;-)
Więc nie dość, że sklonowana, to jeszcze "ulepszona", no i najważniejsze - wyciągnęli z niej "to" i zaczęli hodować (wreszcie - przez 3 odcinki próbowali to zrobić), przy czym wylęgło im się jakieś znów dziwadło.
Ok., więc pomysł już jest, aktorka ta sama też (a to ważne!), mamy rok 1997 więc co? - można zrobić odpowiednie efekty. No i są, szczególnie widać to na Alienie. Jest ohydny, jeszcze bardziej cieknący niż zwykle i robi ohydne rzeczy. Albo ohydne rzeczy się z nim dzieją - przykładowo wstrętna scena wysysania jednego w kosmos. Zresztą on cały był paskudny. Takie nieurodziwe dziecię biedna Ripley miała ;-)
Są jeszcze klony Ripley, też niezbyt estetyczne, no ale jednak ciekawie, że pokazali, że coś takiego im powychodziło (w końcu bardzo niewiarygodnie by było, gdyby udało im się zrobić ładną Sigourney Weaver za pierwszym razem) i że w ogóle coś takiego MOŻE wyjść - przestroga, że nie należy klonować? No i rzecz jasna - eksperymentować z takimi rzeczami i próbować pozyskać potwory do własnych celów - ale to już wiemy od dawna. Klonowanie jest w sumie ciekawym tematem, do filmów również.
Podobały mi się sceny z laboratorium - jak Ripley się tworzy, hodowle, takie to wszystko... laboratoryjne. też fajna była scenka - czy właściwie taki drobiazg - jak ktoś robi sobie whisky - otwiera kostkę wielkości masła albo dżemu turystycznego, wkłada pod wiązkę promieni i ma w 3 sekundy napój. Niezłe.
Z aktorów mamy jak zwykle i tak dobrą S.W., tutaj "trochę" inna niż w poprzednich częściach.
Jeszcze Winona Ryder jako robot. A wcześniej był to Ash, który się psuł (pewnie wina Pierścienia ;-) i był niedobry, potem był Bishop, który był dobry i pomagał Ripley, ale go popsuli. No i teraz Winona, która się nie popsuła i pomagała. Tak to technika poszła u nich przez ten czas, kiedy Ripley sobie "podróżowała" po kosmosie.
Też np. ciekawostka, że jednego z naukowców zagrał przyszły Grima z "Władcy pierścieni"...
No i wreszcie - ważna rzecz: Ripley dociera w końcu na Ziemię! (rany, ile ona lat tam spędziła... przeżyła kilka pokoleń ludzi na Ziemi...). Trzeba było do tego czterech filmów i prawie 20 lat naszych, a jej z 300.
Ciekawe, że mimo tych całych ozdóbek, im nowsza część Obcego, tym więcej efektów specjalnych (bo większe możliwości), to tym mniej się te filmy podobają. Przynajmniej mnie.
Nie ma to jak Alien Ridleya sprzed 20 lat - co z tego, że czasem widać że to było tyle lat temu i że nie mieli wtedy aż takiej techniki. Często najbardziej przestraszyć się można tego, czego nie widać. A nie tego, co rozbryzguje się na cały ekran.
efekty specjalne
Dodam tyle, że efekty może były na wyższym poziomie niż w jedynce (nie umniejszając wagi Oscara :D ), ale czasami bywa tak, że zaciemniają fabułę, co psuje trochę zabawę. Czwórka balansowała na granicy, ale moim zdaniem utrzymała się po właściwej stronie, i całość oceniam wysoko. Po średniej trójce czwórka jest na bardzo dobrym poziomie.
obcy są wśród nas
Lepiej bym tego nie ujął. Z piątką wiąże wielkie nadzieje, lecz mogą się one okazać bardzo płonne. Jeśli utrzyma tą sama jakość co trojka będę mile zaskoczony! A jak nie to pozostaje nam się tylko zadowolić poprzednimi częściami.
_<*^(@,@)^*>_
Dla mnie już sam tytuł *Alien vs Predator* brzmi strasznie. Pewnie wyjdą z tego popłuczyny i tyle..
Aliiiien Rządzi
Święte slowa stary( ostatni akapit).To już nie to kino co kiedyś, w świecie reżyserów nie zapowiada się na żadne odkrycie talentu(ehhhhhh). Patrząc na to wszystko boje sobie wyobrazić przyszłość światowej kinematografii.
Duże nadzieje wiąże z ekranizacją "alien vs. predator". Widzialem trailer i czytalem zarys fabuly. Zapowiada się obiecująco, ale czy nie o tym mowileś! Coż, pożyjemy, zobaczymy.