(...) Pokaźny body count dowodzi, że Ridley Scott nie zapomniał o korzeniach serii: "Ósmy pasażer Nostromo" wpisywał się przecież w konwencję kina klasy "B". W "Przymierzu" seks i przemoc mają wartość kardynalną, a trzewia oraz ich zniszczenie opiewane są w sposób niemal erotyczny (patrz: mokra scena z udziałem Callie Hernandez i Jussiego Smolletta). Na tym nie koniec: wizja cielesności i jej rozpadu nabiera kształtów cronenbergowskich, a ważkość gatunkowych prawideł, zapoczątkowanych przez Carpentera i Hoopera, urasta tu do rangi sacrum. "Obcy: Przymierze" to film, w którym głupi ludzie popełniają głupie błędy i jest to jedna z jego największych zalet. (...) Scott-sprawca filmowych monumentów umarł dawno temu. Żyje natomiast autor solidnego kina rozrywkowego i powinniśmy życzyć mu wielu lat owocnej kariery.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath