Raczej nie będę się tutaj rozpisywać, ale już na samym początku zdałam sobie sprawę że to będzie kupa, a nie film.
Nie chcę się czepiać szczegółów, ale lądując na obcej planecie bohaterowie zupełnie olali sprawę fauny i flory. Rozumiem że skład powietrza jest zgodny z tym na ziemi, ale prosze was bardzo, gdzie tu realizm?? To że na ziemi nie ma krwiożerczych obcych to nie znaczy że na innej planecie nie żyje ich cała masa. Skafandry ochronne to jedno, ale wysyłanie praktycznie na nieznaną misję całej załogi to jakieś nieporozumienie. Kolejna akcja to zabieranie małżeństw do misji kolonizacyjnej. Rozumiem chęć zaludnienia nowej ziemi, ale tutaj sytuacja sie skomplikowała i co dalej? Gościu pod wpływem emocji, bo jego żona jest na wrogiej planecie postanawia rozwalić całą misję. Przecież ktoś tak niestabilny emocjonalnie nie powinien być w ogóle dopuszczony. Nie chce mi się więcej pisać, bo jednak procenty są spore więc jednak jako fanka aliena z Ripley, szybko zapomnę o tym gniocie i ruszę dalej ścieżką ambitnych filmów. Jedyny plus to chyba gra aktorska Fassbendera. Szkoda gościa że grywa ostatnio w takich gniotach...