'In space, no one can hear you laugh.' :D
właśnie skończyłem oglądać, tak długo wyczekiwanego przeze mnie Aliena Przymierze i tak jak dostałem w twarz od jednego z ulubionych reżyserów, ta jeszcze nikt z twórców mnie nie zawiódł jak Ridley Scott...... Co to k**** było ?? Jak w taki sposób można zniszczyć swoje dziedzictwo, przy okazji obrażając inteligencje odbiorców ?
Tego filmu nie da się obronić, nawet ja, wielki fan reżysera i całej serii. Absurd goni absurd i to największa bolączka, brak logiki, przewidywalność do bólu. Po co wmieszał Prometeusza w uniwersum Aliena, nic nie zostało wyjaśnione, a jeśli to jakiś stek bzdur nie trzymających się kupy. Od reżysera takiej klasy oczekiwałoby się choć trochę logiki w filmie, nawet jeśli jest to SF. Bo dobry film SF w którym twórca spaja logiką świat z założenia absurdalny, z obcymi światami, rasami i pojazdami antygrawitacyjnymi. I tak misja dziejowa, kolonizacyjna, a kapitan, nie ważne, że mianowany awaryjnie, zachowuje się jak debil. Usłyszeli Johnego Casha czy innego country grajka i bach... zmieniają wieloletni plan misji... A polecimy sobie tutaj, bo ludziom nie chce się wskakiwać w hibernacje ponownie... Takiej postawy ewentualnie można byłoby się spodziewać po załodze, a nie po kapitanie, który przekonuje do tego, jedną trzeźwo myślącą osobę, będącą jego zastępcą.... To, że wyskoczyli sobie na nową, parę godzin wcześniej poznaną planetę w ubrankach jak z Decathlonu które przywdziewają ekoterroryści przypinający się do drzew w puszczy Białowieskiej to pal licho. Usłyszeli od pokładowego systemu, że warunki jak na ziemi i wszyscy razem z uśmiechem na twarzy polecieli zwiedzać okolice.... Nikt tam nie pomyślał, że może jedna osoba wyjdzie i zbada teren, a może był mały error w systemie i zamiast 71% azotu jest metan...
O Alienach wylatujących jako pyłki z purchawek i przez uszy i płuca dostających się do krwiobiegu, po czym w ciągu godziny są wielkości kota nie chcę nawet wspominać... On tym pogrążył siebie i całą sagę Aliena.. Również, od twórcy pokroju Scotta wymagam raczej, żeby na orbicie w zero-g ciężarówki nie spadały w dół jak kamień w wodę....skoro wszystko wokół się dodatkowo unosi.. W pewnym momencie myślałem, że chcą Przymierzem wylądować na tej planecie i zastanawiałem się czy nie podziękować za seans..
Nawet nie chcę, żeby jakiś nawiedzony fan, starał się mnie teraz przekonywać do tego filmu, udowadniając to tonami wykresów i argumentów. Takie są moje odczucia po obejrzeniu i takie były w trakcie.
Gość nie nakręcił od dekady dobrego filmu, wiosną 2012 już wiedziałem, że Alien zostanie przez niego spierd*** jakimś gównem, które wówczas jeszcze zwało się debilnie Prometeuszem. Ponad rok temu cieszyłem się, że Blomkamp tworzy nowy film w uniwersum, ale nie, znów ten dziadyga, który powinien już dawno zawiesić 'kamerę na kołku' (bo umówmy się reżyser, który akceptuje tak syfiaste scenariusze jest gównianym reżyserem i kropka) raz jeszcze musiał nasrać do ogródka fanom Aliena.
Jak bardzo się popier*** Scottowi w głowie obrazuje dobrze jego wyjaśnienie dlaczego Inżynierowie postanowili zniszczyć ludzkość 2000 lat temu - wysłali ludziom Inżyniera o imieniu Jezus a oni go zabili!
dżizys k... ja p...! :D
Fanom już się tak pochrzaniło po jego ostatnich dokonaniach, że już nie wiedzą czy Inżynierowie to w ogóle Space Jockey'e i żeby poskładać choć trochę do logicznej postaci ten nowy syf od Ridley'a z klasyką dorabiają totalnie zakręcone wyjaśnienia, które panowi reżyserowi i jego gromadce wesołych scenarzystów nie przyszłyby w ogóle do głowy choćby dekadę nad tym myśleli. Wprowadzają rasę wyższą od Inżynierów, jakąś Alpha bodajże tj. Space Jockey'a z Aliena w statku na LV-426, ktoś tam inny twierdzi, że to David stanie się tym Inżynierem (Space Jockey'em?). Beka totalna, i tak nie są w stanie tego dokonać, ja zalecam totalnie olać nowe 'Alieny' i traktować je wyłącznie jako produkt uboczny degradacji umysłowej Ridley'a Scotta, i w ogóle dzisiejszego sci-fi w większości.