Trochę nie rozumiem tego masowego hejtu na ten film. Zwłaszcza w Polsce. Oficjalne recenzje znacząco bardziej negatywne niż za granicą, te mniej oficjalne - również. Narzekania, że film klasy b, że to nie to samo, co pierwsze 4 części (poważnie? nagle 4 część wróciła do łask?).
Myślę, że podstawowym problemem jest to, że dla wielu osób Obcy (I-IV) był jednym z pierwszych doświadczeń filmowych, a nie oszukujmy się - tego dreszczyku ekscytacji, strachu i uniesień serca do Ripley w bieliźnie nikt już nie przywróci. To trafiło do magicznej sfery dziecięctwa i nastolęctwa. Szkoda, że wiele osób nie jest w stanie przefiltrować i oddzielić faktycznej jakości Obcych od swoich sentymentów.
Ja z całą serią Obcych zapoznałam się dopiero jako dorosła osoba, mam przez to zupełnie inną perspektywę - o ile oryginalnego Obcego faktycznie można uznać za ponadczasowe arcydzieło, tak np. już druga część pod wieloma względami bardzo trąci myszką.
Prometeusza uznałam za niedoskonały, ale fascynujący prequel, za to Przymierze nie dość, że jest fantastyczną rozrywką, to pogłębia pytania pojawiające się w Prometeuszu. Jako dorosły fan Obcego i Prometeusza czułam się bardzo usatysfakcjonowana nową odsłoną i z wypiekami czekam na kolejną część.
Ale wydaje mi się, że mam szansę czerpać przyjemność z nowych Obcych Scotta właśnie dlatego, że nie jestem otumaniona przez pamięć o pierwszych Obcych skąpanych w blasku dzieciństwa.
Teraz to aż mi przykro, że nowe Obce są tak niedocenione;p A przecież jest w nich snuta tak fantastycznie mroczna wizja stworzenia...
Więcej na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=L1TExK-Xw3U&t=5s