Pierwszy raz komentuję film na FW, ale w tym przypadku pierwszy raz jestem rozczarowany do granic możliwości. Czym jest to spowodowane? Ano po Prometeuszu oczekiwałem zupełnie czegoś innego. 5 lat oczekiwania na film, który pociągnąłby w moim mniemaniu fantastyczny scenariusz i arcyciekawą fabułę. Wątek inżynierów, starożytnych kultur, odpowiedzi na pytania, celu i sensu życia to były czynniki, które pochłonęły mnie w tym filmie całkowicie. Niestety nic z tego nie zostało uratowane. Uśmiercono fantastyczną bohaterkę (Shaw), uśmiercono świetny wątek inżynierów, a wszystko za sprawą zwarcia w oprogramowaniu robota. Obejrzałem ten film i przy napisach końcowych nie wierzyłem, że to wszystko. I żeby było jasne nie jest dla mnie najważniejsza sieczka z obcym w tle, lecz ten klimat nieznanego i niezrozumiałego z czym muszą się zmierzyć bohaterowie. Niestety osobą, które oczekiwały pociągnięcia wątku Prometeusza ten film może nie przypaść do gustu.
Damian
Prawie w pełni zgadzam się z Twoją opinią - Prometeusz naprawdę mi się podobał, ale Shaw wydawała mi się jakaś taka drewniana, po prostu mi nie przypasowała, ale to kwestia gustu.
"uśmiercono świetny wątek inżynierów, a wszystko za sprawą zwarcia w oprogramowaniu robota" - myślę, że to bardziej kwestia producentów - wydaje mi się, że przy okazji Prometeusza liczyli, że świat odbierze go jako wielkie arcydzieło, tymczasem jak ludzie usłyszeli, że to ma coś do czynienia z Obcym, liczyli, że będzie dużo potworów, krzyku, krwi i się zawiedli, także tutaj musiało być więcej akcji, trzeba było zmienić ogólną koncepcję. Film stara się mieć chwilami jakiś filozoficzny wydźwięk, w innych momentach pojawia się szybka akcja. Dużo wszystkiego, ale sumarycznie wyszło z tego niewiele.
Szkoda wielka, zmarnowali olbrzymi potencjał. Mi akurat postać Shaw się podobała, podobnie zresztą jak bohaterki z Obcy: Przymierze. Obie Panie mające kompetencje naukowe/techniczne musiały szybko nauczyć się walczyć z nowym nieznanym zagrożeniem- charakter głównej bohaterki mocno mi przypominał Ripley, więc pewnie stąd ten sentyment do bohaterek obu filmów. No ale pomimo mojego niezadowolenia końcówka filmu zapowiada dalszą kontynuacje wątku, więc może dalsze przygody znów będą zachwycać ;-)
Ech...ale przecież David od samego początku wykazywał się taką chęcią zabawy i zobaczenia, co się stanie, a także czuł się bardzo urażony słowami ludzi. To nie był magiczny, niewypowiedziany punkt zwrotny, którego nie było.
Zgadza się, aczkolwiek w moim odczuciu nie był to najważniejszy wątek, który zasługiwał na kontynuację. No ale scenarzyści mieli inną koncepcję, mnie osobiście ogromnie to zaskoczyło.
Ja byłem blisko materiałów związanych z filmem od paru miesięcy. Ale nie wiedziałem o czym jest fabuła. Znałem tylko parę bardzo ogólnych zarysów i to nie wszystkiego, ale generalnie trzymałem się z dala od spojlerów. No i ja w fandomie maniaków Obcego, wiedziałem, że ten film oddali się od Prometeusza i postawi na coś innego. Właśnie w świecie polskich mediów, w tym filmwebu było bardzo słabo z informacjami na temat tego filmu. Może ludzie, wiedząc poniekąd, że ten Alien odejdzie od Prometeusza, nie byliby tacy rozczarowani, bo by się na to przygotowali? Dla mnie decyzja o zmianie nacisku na inną postać była świetna, gdyż to David był IMO najlepszym elementem Prometeusza i znacznie przewyższającym wszystkie inne aspekty tego filmu...do tego stopnia, że wiele jego elementów było zmarnowanych w obliczu tak świetnej kreacji. Aczkolwiek ja hejterem Prometeusza nie jestem i oglądałem go ostatnio 2 dni temu na maratonie Obcego. I coraz mniej w nim rzeczy przeszkadzało. Aczkolwiek ja jestem zadowolony z decyzji z przejścia od Shaw do Davida. Shaw dla mnie była zbyt słabo wykreowaną protagonistką. Ta Waterston zagrała oszczędnie i skromnie i nie była tak prominentnie postawiona w pozycji głównej aktorki jak Rapace...i ostatecznie była bohaterką z konieczności, co mi się podobało zresztą...no i dla mnie to lepiej wyszło. Bo Rapace to dla mnie zbyt słaba aktorka by pociągnąć film w którym ona jest prominentnie na pierwszym planie. A Fassbender jest genialny i bez problemu pociągnął w fenomenalny sposób dwie wiodące role.
ja interpretuję to sobie w taki sposób, że David jest pewnego rodzaju kontynuatorem wizji Inżynierów - ludzie byli ich pomyłką i należy ich wyeliminować. Samo oddalenie od Prometeusza byłoby ok, gdyby nie to, że zostało to zrealizowane w dość nieudolny sposób - nie byłem w stanie przywiązać się do jakiejkolwiek postaci, jak dla mnie każdemu bohaterowi brakowało charakteru i charyzmy. Poza świetnymi zdjęciami i dobrym dźwiękiem, nie potrafię w tym filmie doszukać się jakichś większych pozytywów, niemniej jednak bardzo jestem ciekaw jak potoczy się dalsza historia. Być może zdanie zmienię po kolejnym seansie Przymierza w domu, gdzie łatwiej jest mi się skupić na poszczególnych aspektach i niejednokrotnie po kolejnym obejrzeniu filmu potrafiłem stwierdzić, że jednak nie jest tak źle, chociaż ja Przymierza nie uważam za totalną klapę - dla mnie jest to po prostu przeciętny film.