Podstawowym nieporozumieniem w filmie jest dźwięk i niepoliczalność aktorów.
Dowód zbrodni nr 1 - magiczne aparaty/kamery cywili łapią każdy najmniejszy nawet szmer
łącznie z szeptanymi konwersacjami z odległości 10 metrów wśród drużyny, ale prawie do samego
końca nie usłyszymy oddechu kamerzysty, nie nawet jak biegnie to nie oddycha, nie sapie, nawet
nie stąpa, a aż do samego końca właściwie nic także nie mówi, bo na końcu odzywa się jeden z
tych kamerzystów,dokładnie trzema słowami.

No i właśnie tu dochodzimy do dowodu zbrodni nr 2 - liczebności ekipy - albowiem na początku,
na zebraniu mówią '3 cywili - Pani, dwóch Panów', po czym w końcowych ujęciach pojawia się
jeszcze trzeci kamerzysta. ( SPOILER po tym jak jeden umiera w jaskini, wciąż mamy dwóch
ponieważ drugi kamerzysta pokazuje tego niby trzeciego)
Mało tego - kiedy w końcowych scenach zostaje dwójka z całej ekipy dostajemy także ujęcia od
trzeciej niewidzialnej osoby ukazujące jedynego kamerzystę.

Generalnie ostatnie 20 minut to jakiś cholerny chaos. Raz widać błysk wystrzału z karabinu, raz
nie widać, raz ktoś w ekipie, raz go nie ma, a potem znowu się pojawia.

2 punkty dałam za piękne ujęcia ruin, jaskiń i dżungli generalnie.