Zastanawia mnie od dawna, że ulubionym słowem wielu facetów jest "kur**" stosowanym niejednokrotnie zamiast znaków interpunkcyjnych... Coraz więcej chodzi po tej ziemi mizoginów. WW film, mimo, że odzwierciedla pełen napięcia świat relacji między płciami w Ameryce, to nadal pasuje do każdego innego miejsca na świecie. Jest ostrzeżeniem, przed nadużyciem władzy. Przed wykorzystaniem pozycji silniejszego. Mimo wszystko kobiety są ciągle "słabszą płcią". Nie psychicznie, ale fizycznie i kulturowo. Należy spojrzeć prawdzie w oczy, ilu facetów jest moralnym przykładem szacunku do płci przeciwnej? Sama znam paru takich w rodzinie. A ilu panów gotowych jest upodlić kobietę lub wykorzystać ją - niekoniecznie seksualnie, w imię zachowania dobrego samopoczucia, świetnej zabawy w towarzystwie, pozycji społecznej, szacunku kolegów, pracy, koneksji itd.? Każdy może rozliczyć swoje własne sumienie.