Czy tylko ja oczekiwałem w zasadzie przez cały film aż do finału...że w końcu Cassey zacznie mordować i pojawią się krwawe sceny niczym ze slahsera...? Ciągle były robione aluzje ku temu.. a to otwierająca pierwsza scena...Casse leżąć na łóżku przestaje udawać pijaną i robi minę niczym z "american psycho", potem wracając rano..ma zakrawioną ręke...co może sugerować że coś zrobiła temu facetowi z baru, potem scena z robotnikami, gdzie obłąkańczo przystaje i gapi się na nich(też sugeruje , że jest zdolna do wszystkiego),scena z rozbijaniem szyb, wszystko to wskazywało że w końcu w kulminacyjnym momencie Cassey zacznie zabijać.... i stąd wg. mnie takie zdziwienie w końcówce... że to ona w końcu zostaje zabita i to przez tego na którym chciała się zemścić...dla mnie to było największym zaskoczeniem , które wbiło mnie w fotel. Tym bardziej że podejrzewam że Cassey umyślnie zle zapieła kajdanki...