Dawno żaden film tak mnie kopnął... prosto w twarz.
Temat od dawna znany, od dawna ukrywany i od dawna zamiatany pod dywan.
I wreszcie wybrzmiał i to wybrzmiał zacnie i głośno. Carey Mulligan już nie jest kiziamizia niewiniątkiem, tylko żeńskim Punisherem.
Film rewelacja, wbrew zarzutom, dobrze skomponowany. A klisze są cliché.