Wszystko czego mielibyśmy się spodziewać po numerkach Oceana tu jest.
Na dodatkowy plus Pacino na którego talent zawsze miło popatrzeć
(w scenkach z Clooneyem - George wygląda jak szara myszka:D), a także (chyba najśmieszniejszy z filmu) rewolucyjny epizod w Meksyku.
na minus: za dużo Dammona, podczas gdy Pitt w tej części niby jest, ale jakby go nie było oraz coraz kosmiczniejsze, nierealistyczne tricki i sprzęty (ale to mały minus)
O dziwo wciąż smaczna powtórka z rozrywki.
7/10
Hmm, no właśnie Pacino. Chyba nie do końca wykorzystany w tym filmie. Jako pedantyczny, bezwzględny, ambitny dyrektor hotelu ok. Ale jako przeciwnik dla gangu Oceana nie bardzo wymagający. Na kolejne porażki reaguje otwartymi ze zdumienia oczami. Ale nie przeciwdziała. Nie jest to rywal na miarę Benedicta z pierwszej części.
Sam film oczywiście można bez znudzenia obejrzeć. Niestety nie cała intryga i nie wszystkie dialogi do mnie docierają - niewykluczone że film przeznaczony dla bardziej bystrych ...
"Chyba nie do końca wykorzystany w tym filmie. Jako pedantyczny, bezwzględny, ambitny dyrektor hotelu ok. Ale jako przeciwnik dla gangu Oceana nie bardzo wymagający. Na kolejne porażki reaguje otwartymi ze zdumienia oczami. Ale nie przeciwdziała. Nie jest to rywal na miarę Benedicta z pierwszej części."
To prawda, do końca wykorzystany nie jest, i nie najcięższy z niego rywal, ale pomimo to i tak zawsze lubię na Pacino popatrzeć, bo to klasa sama w sobie. Gdyby w tej części nie byłoby go w ogóle, a przeciwnikiem (choć może i bezwzględniejszym) byłby Garcia to wydaje mi się, że film oglądało by mi się jednak gorzej.