Taki skok na kasę to jest coś. Mam na myśli oczywiście tylko i
wyłącznie tą ... kasę. Ale najpierw o samych przygotowaniach,
bohaterach jednej i drugiej strony spektaklu, banałach i przede
wszystkim dobrej rozrywce skierowanej do widza.
Zacznijmy od samego pomysłu i przygotowaniach. Kilka osób
stwierdziło ,że za łatwo pozyskali sprzęt i wszystko inne co miało
bezpośredni związek ze skokiem. To fakt ,że są momenty, gdy
podobno nie powinniśmy myśleć tylko dobrze się bawić,ale
włącza się właśnie to myślenie. Podejrzewam ,że zdecydowaną
większość ''artykułów'' potrzebnych do akcji ,mogli zdobyć bez
jakichkolwiek przeszkód. Mają pieniądze ,bo mają sponsora z
pieniędzmi. Jest to ogromnym zapewne ryzykiem, ale wkład
własny jest najważniejszy. Bez niego lepiej nie wybierać się z
motyką na Księżyc. Jeden mało realny tylko przykład ,że pewne
rzecz z tym są, powiedzmy, trochę naciągane - recydywista Danny,
który bez problemów kopiuje plany skarbca pod okiem strażnika.
To samo się tyczy ekipy. Zostają zwerbowani Ci ,którzy są bardzo
dobrzy w tym co robią. Może sama rekrutacja wygląda i trochę
naiwnie, ale zastanówmy się ile by trwała ,gdyby połowa z nich
odmówiła lub była z różnych przyczyn niedysponowana. Film
trwałby 30 minut dłużej, bo ten czas byłby poświęcony na
poszukiwania '' innych najlepszych'' :) A tak mamy doborowe
towarzystwo. Każdy ma swoje zdanie. Każdy też ma swoje ''5
minut''. Jednak kilka osób z drużyny jest bardziej naświetlona.
Świetnie wypada błyskotliwy Danny Ocean ,a najbardziej
spodobało mi się jak odzyskał Tess. To było chyba lepsze niż cały
ich wyczyn w kasynie. Ciekawa rola Clooneya ,który akurat do
moich ulubieńców nie należy i który mile mnie tu zaskakuje.
Dobra gra aktora. Kolejny członek zespołu to Rusty czyli sam Brad
Pitt. Taki duży chłopiec z jajami również dobrze wykonał swoje
zadanie na planie. Linus grany przez Matta Damona z całego
teamu wypada najjaśniej, przynajmniej dla mnie. Jaki tam z niego
drobny kieszonkowiec? Lecz dla mnie najbardziej wyrazistą
postacią jest ta ,która stoi po drugiej stronie barykady ,czyli
Benedict aka Andy Garcia. Świetna rola. Wyjątkowa gra.
Przebiegłość ,która zostaje przechytrzona.
A więc na tle setek filmów ,które producenci sprzedają nam
''Kowalskim'' i mają być one odprężeniem na codzienność ja tą
formę rozrywki mogę zdecydowanie kupić. Nawet jeśli całość nie
tyle filmu co zadania jest mało prawdopodobna to jednak w
jakimś tam procencie jednak jest. Trochę za bardzo wszystko szło
ekipie jak po maśle, chociaż drobne przeszkody były, ale jednak.
Mimo to można się zrelaksować. Rzadko się zdarza ,aby rozrywka
była banalna a zarazem inteligentna. Mam wrażenie ,że tu właśnie
tak jest. Dodać trzeba ,że chociaż jest to po części komedia to
jednak nie bardzo jest komicznie, ale tak do zniesienia i to ,że
kryminalna to w całym tym chytrym planie nie ginie ani jedna
osoba. Chwała twórcom z to ,że nie pokazali nam głupawej
niepotrzebnej papki ze stertą trupów.
Plusem jest fantastyczna ścieżka dźwiękowa. Taka klubowa
klimatyczna i nietypowa, a zarazem doskonale dobrana do
obrazu. Rozbraja mnie scena gdzie podczas wspominania
''medalistów'' nieudanych skoków na kasyna Banedicta, ten ze
złotym krążkiem wybiega z pieniędzmi ,tuż za nim ochrona a w
powietrzu wisi kawałek Berlin "Take My Breath Away".
Podsumowując ,wcale nie takie nudy jak tu niektórzy piszą.
Dobrze zagrany, ciekawy pomysł na film, brak trupów, znakomita
muzyka - film na wieczór jak znalazł. Ode mnie nota 7/10.
pozdrawiam