Nie szłam na niego z jakimś nastawieniem, że zobaczę wspaniałe, ambitne dzieło, chciałam po prostu dobrze bawić się z qmplami no i okazało się, że film się do tego świetnie nadaje no i było na czym oko zawiesić;>> [przypominam, że w filmie występują: George Clooney, Matt Damon i Brad Pitt :>>] Cóż muszę przyznać, że jestem wychowana na amerykańskich filmach i ta komercyjna papka chwilami naprawdę mi się podoba, szczególnie jeśli jest profesjonalnie zrobiona, a "Ocean's eleven" niewątpliwie do takiej należy. Dobra obsada [oprócz wyżej wymienionych także Julia Roberts, Andy Garcia...], a do tego świetna muzyka, czasami muzyka w filmach mnie denerwuje, lub w ogólne jej nie zauważam, bo albo zupełnie nie współgra z obrazem, albo w ogóle jej nie słychać, a tutaj... Tutaj była świetna, idealnie komponowała się z tłem, oddawała atmosferę chwili, w każdym razie moim zdaniem :>>

Sama historia jest dość utarta... Kolejna misja niemożliwa, napad na skarbiec największego kasyna w Las Vegas, oczywiście doskonale chronionego, lecz cóż najnowocześniejsze cuda antywłamaniowe znaczą dla jedenastki sprytnych facetów ? Otóż nic moi mili państwo, misja udaje się i to bez większych wpadek, po prostu wszystko idzie "jak po maśle", wszyscy wychodzą cało i w doskonałych humorach, no może za wyjątkiem Danny'ego, który za złamanie warunków zwolnienia warunkowego, trafia na 3-6 miesięcy do pudła, jednak zostaje mu to wynagrodzone... powrotem żony ;) Bo cóż to by było za kino amerykańskie bez pięknej kobiety i happy endu ? Oczywiście żadne ! :>>

Film jest dość typowy, powstał wg starych hollywoodzkich schematów [no cóż w końcu remake], ale mimo wszystko nie nudzi i może się podobać, a może to mój smak filmowy tak się wyjałowił ?