Ale najbardziej ujmujący jest fakt, że amerykańscy filmowcy nawet w takiej prostej opowiastce kombinowali, wymyślali kapitalne pomysły na prowadzenie akcji. No bo ile filmów dzieje się w masarni, w ilu do złożenia raportu z przeczytanych akt skorzystano ze sklepu do nagrywania płyt. Ukłony.
Teraz to bardziej ujmująca ramotka z lepszych czasów.
Ja daję jeden punkt dodatkowy za wielką rzadkość: nakręcili tramwaje w Los Angeles.