Koles co tlumaczyl tytul powinnien dostac oscara ... skad wogole dystrybutorzy biora takich ludzi ??? ... no cuz zblaz na caly swiat ...
Ciekawy jestem jaką Ty masz propozycje tłumaczenia tego tytułu? Zakładam, że film widziałeś i pamiętasz, co dokładnie było napisane na tym zeszycie, na którym Leland dopisał swoje imię i nazwisko. Poza tym przetłumacz to, mając na uwadze tą samą grę słów, gdzie "states" są jednostką administracyjną Stanów Zjednoczonych i jednocześnie jest określeniem stanów świadomości (na przykład). Można byłoby, oczywiście, nie tłumaczyć tego tytułu. Obawiam się, że wtedy, sądząc po tytule nikt nie domyślił by się, o co chodzi. Slogan reklamowy "United Colors of Benetton" jest tak samo nieprzetłumaczalny - a jednak coś znaczy. "Wild Wild West" - podobnie. I wiele innych. To akurat tłumaczenie, uważam, nie jest najgorsze, w porównaniu z innymi "dziełami sztuki tłamaczenia", które rzeczywiście rażą nieudolnością, idiotyzmem i czym tam jeszcze chesz.
moim zdaniem tytuł bardzo adekwatny do treści filmu, biorąc pod uwagę większość "genialnych" tłumaczeń, to może i jeden z lepszych. ty się błaźnisz takie rzeczy wypisując, podjarałeś się że rozumiesz co to znaczy "united states of ..." w dosłownym tłumaczeniu to ( to wie dziecko w wieku 6 lat) i nie jest to zgodne z tym co mówi polski tytuł. na drugi raz jak będziesz krytykował jakiś tytuł to wiedz, że nie zawsze są one tłumaczone dosłownie bo często jest to niemożliwe jak w tym przypadku. i przede wszystkim obejrzyj film w którym cokolwiek krytykujesz.
Cóż, widziałem film - i mogę o Polskim tytule powiedzieć wszystko poza tym, że jest dobry. Po pierwsze, zupełnie niezrozumiale nawiązuje do pewnego starszego filmu. Po drugie, nie oddaje sensu oryginału, bo z wytkniętej przez Was wieloznaczeniowości robi jednoznaczne stwierdzenie. Po trzecie, jasno stwierdza coś, co w oryginale było ledwie zasugerowane - mianowicie tychże stanów odnienność. Nawet jeśli po seansie jesteście co do tego zupełnie zgodni, nie usprawiedliwia to i tak oznajmiania tego faktu już przy okazji tytułu. Po czwarte, film nie jest ogólnie o moralności jako takiej, tylko o moralności wymienionej w oryginalnym tytule osoby głównie i wartoby o tym pamiętać. Po piąte, jeśli oryginalny tytuł jest nieprzetłumaczalny, mniejszym złem jest przełożyć go łopatologicznie i odebrać osobie nie znającej języka gładkie wejście w wielość znaczeń, niż dokonać interpretacji własnej bez wiedzy autora, wypaczyć być może jego intencje, zasugerować odbiorcy angielskiego nie znającemu kierunek myślenia i odebrać szansę na pełen odbiór zupełnie. Po szóste, sugerując, że "Zjednoczone stany Lelanda" (mała litera użyta świadomie) narzuca pojedyncze znaczenie, odmawiacie Polskiemu widzowi inteligencji i wyobraźni. Co przed seansem zapewne umknie, to po seansie ma już szanse zastanowić, a zwykła mała litera zamiast dużej jest już pewnym drogowskazem. Słowo "zjednoczony" także w języku polskim ma kilka znaczeń. To - mam nadzieję - rozwiało część Waszym wątpliwości. Pozdrawiam serdecznie, Pjotrus.
Wcale nie twierdzę, że tytuł jest dobry. Zresztą napisałem, że „nie jest najgoszy”. No i podzieliłem się tym, co myślę, nic więcej. Nie pretenduję na miano „wszechwiędzącego” w tej dziedzinie i nie wiem, jak byłoby lepiej. Nie zaproponowałem też niczego innego, bo wiem, że to nie jest taka prosta sprawa i nie mialem pomyslu.
Buntuję się jednak przeciwko takiemu prostemu potępieniu, jakie przeczytałem w pierwszym poście. Porozmawiajmy o tym, owszem, a nie grajmy wielkich znawców, bo to faktycznie jest wcale takie prościutkie, że tłumacz się uparł i specjalnie zrobił wszystkim na złość.
„Zjednoczone stany Lelanda” – propozycja ciekawa, to prawda. Chociaż gdyby się uprzeć, to jeszcze bardziej dosłownym tłumaczeniem byłoby „stany Zjednoczone Lelanda” (własnie w takiej kolejności tłumaczy się na Polski nazwę tego kraju) – tylko, że tutaj ta mała litera w „stanach” wygląda dość dziwnie. No, ale to tylko, jeśli by się uprzeć. Ja się nie upieram. I też pozdrawiam.
I jeszcze jedno – większość polskich wersji nie może być przecież tylko prostym i zwyczajnym tłumaczeniem tytułów oryginalnych.
Jeśli w mojej wypowiedzi dało się przypadkiem wyczuć jakąś agresję, była raczej wymierzona w tą drugą osobę, która swoim atakiem też się specjalnie klasą nie popisała. "sZL" faktycznie jest wierniejsze (wiem w jakiej kolejności się tłumaczy ;]) ale z powodów które sam już podałeś przesadna wierność też nie jest dobra. Celowałem w jakiś kompromis. Jeśli zgadzasz się, widać choć trochę wyszło =]