Chyba moje największe rozczarowanie tego roku. Chociaż w sumie to nie wiem czego oczekiwałem, bo niewiele o filmie wiedziałem przed jego obejrzeniem. Niemniej zwiastun w postaci lakonicznego: "kilkunastoletni chłopiec ucieka z bułgarskiego obozu pracy" działał na wyobraźnię. Niestety potem już było tylko gorzej.

Staram się zrozumieć zachwyty nad tym filmem i przychodzą mi do głowy tylko sielskie krajobrazy i happy end, który zazwyczaj w innych przypadkach jest krytykowany. Niektórzy podnosili już kwestię wyjątkowej naiwności i nieprawdopodobności historii. Poczynając od wyjątkowo spłaszczonej sfery charakterologicznej bohaterów po brak problemów lingwistycznych naszego małego "wielkiego" bohatera. Jednak co mnie najbardziej uderzyło to sfera "materialna" filmu, jak scenografia czy kostiumy. Bułgarski obóz bracy z modnie przystrzyżonymi więźniami to zwuiastun wielkiej katastrofy scenograficznej Włoch południowych lat 50-tych. Zdawać by się mogło, że autor podróżuje przez przysłowiową Arkadię a nie po najbiedniejszym regionie kraju biednego i wyniszczonego. Pod tym względem dużo bardziej wiarygodna jest reklama Mastercard niż wspomniane dzieło.

Film by się może obronił gdyby był puszczony w niedzielę w południe w paśmie familijnym.