wystarczy przytoczyc scenę ze śmigłowcem ,wszyscy zgineli ale Michael pozostał żywy

"Wszyscy zginęli"? Coś Ci się pomieszało koleżko ... Jest przytoczony fragment po tym zamachu jak Don Altobello przekazał wieści Vincentowi, że parę donów przeżyło i poparło Joy'ego Zase. :)

ale i tak śmigłowiec był kiczowaty a w tej scenie każdy dostawał kulkę,pewno i tak było że przeżyło paru i poparło ZAse bo to przecież tylko interesy, ta częśc i tak jest zdecydowanie najsłabsza ze wszystkich

a przepraszam jest słaba ale pozostałe nie ;)

Sporo osób uważa podobnie jak Ty, sporo osób uważa również, że Sofia Coppola nie pasowała do tej roli. Moim zdaniem to prawda, pewnie dostała tą rolę za nazwisko ale mimo wszystko przy całej ekranizacji mi nie przeszkadzała. Powiem więcej, najbardziej mi szkoda, że Nino Rota nie dożył tej III części bo jego brak tutaj spowodował lekkie obniżenie chodzi o muzykę która mimo wszystko jest nadal piękna. Dużo wątków może było na siłę ale mimo wszystko trzecia część urzekła mnie równie dobrze jak inne. Może to wszystko zależy od gustu ... nie wiem, oglądam ten film od swojego dzieciństwa co roku w święta i co roku uczę się czegoś nowego. :)

To już osobiste spojrzenie, nie uważam że ten film jest nie wart obejżenia ale nie jest to w moim odczuciu godne zakończenie

Wg mnie równie dobra część albo nawet i lepsza (może dlatego tak myślę, ponieważ dwie poprzednie części oglądałem już jakiś czas temu). Poziom aktorstwa, ujęcia, krajobrazy, lokalizacje, ubiór, fabuła, napięcia, muzka... no to wszystko razem do kupy dało niesamowity efekt. W tej części najbardziej podobało mi się ukazanie władzy, potęgi rodziny mafijnej. Byli tak potężni, że nawet robili już biznes z Watykanem. Budowanie napięcia w scenie w operze... scena chyba trwa ze 30 minut ale jest poprostu mistrzowska. Tak samo pierwsza scena, impreza, chyba ze 40 minut, ale poprostu majstersztyk :) W ogóle wszystkie sceny "ceremonialne" w każdej z części robią niesamowite wrażanie, są kręcone z tak wielkim rozmachem, że sozk :) A cała trzecia część jest tak pompatyczna, że aż odpowiednia do stanu społecznego Corleone :)

Odstaje, bo też czasy się zmieniły, bo tez główny bohater przeszedł/przechodzi metamorfozie. Jak sobie wyobrażasz film utrzymany w tym samym tonie, w tym samym klimacie? Klimat jest, ale inny...Dlatego właśnie jest świetny. Dlatego, że idzie z duchem czasu. Owszem - pewne nieścisłości z historią (data panowania papieża) Rola córki reżysera? Owszem, nie jest to rola oscarowa, jednak ona całkiem dobrze sprawdziła się w roli zakochanej w ojcu córki, niewinnej, ale też przeżywającej pierwszą miłość. Aktorka tak naiwna, jak jej rola, tak niedojrzała, jak osobę, którą miała grać, stawiająca pierwsze kroki w życiu i na scenie - przynajmniej takie wrażenie stwarzała. Dla mnie OK. Jedyne, co mnie denerwowało, to jej częsty grymas na twarzy, ale to chyba po prostu fizjonomia... Film świetny. Na koniec powiem jedno, o czym nikt nie wspomniał - jedyne, co mi przeszkadza w filmie, jedyne, co odstaje, to wątek z Grace Hamilton - dla mnie całkowicie zbędny. Można było zaoszczędzić co najmniej 20 minut, które były praktycznie bez znaczenia. Ktoś, owszem może poddać to pod dyskusję, bo wprowadza on lepiej postać nieślubnego syna brata Michaela, ale można to było zrobić zupełnie inaczej, bądź całkowicie pominąć, bez szkody dla treści filmu. Takie jest moje zdanie. Pojawiły się też głosy, że zakończenie jest "beznadziejne" (skrót myślowy). A jakie niby miało być. I żyli długo i szczęśliwie?