Tak jak napisałem w tytule, 1 część to jest mistrzostwo świata i mało jest filmów lepszych od filmu z Marlonem Brando, przynajmniej dla mnie. Uważam jednak, że część 3 jest lepsza od części 2, ponieważ nie jest taka nudna i zagmatwana. Wszystko jest tutaj zrozumiałe od początku do końca, dużo wątków twórcy dobrze zamknęli. Podobało mi się m.in. wspomnienie Michaela o jego pierwszej żonie, z którą wziął ślub na Sycylii w części 1. Postać Vincenza bardzo dobra, uważałem nawet że jest to kandydat na najlepszego Ojca Chrzestnego w historii :P Jedyne do czego można się przyczepić to akcja w operze (przypominała trochę film akcji), a szczególnie mnie wkurzyło jak ten zabójca co miał zabić Michaela, powybijał jego goryli, a już najbardziej jak zabił tego ostatniego co uwierzył, że jego brat załatwił już sprawę, a tu zonk. Jeszcze jedna denerwująca sprawa to związek Vincenza i Mary. Kazirodztwo w tych czasach było normalne czy jak? ;> Może nie było to takie typowe, bo to w końcu nie siostra i brat, albo matka i syn, ale kuzynostwo po ojcach, którzy byli braćmi, to chyba też bardzo bliskie pokrewieństwo? Reszta jest jak najbardziej i ok i tak jak pisałem wcześniej, ta część była dla mnie ciekawsza niż 2, co nie znaczy że drugiej nie lubię. Cała trylogia to wg mnie jedna z lepszych filmowych historii, jakie kiedykolwiek powstały :)