"Ojciec w podróży służbowej" to jeden z pierwszych filmów Kusturicy. Po jego obejrzeniu można jednak się dowiedzieć że od samego początku reżyser był wierny swojemu stylowi znanemu głównie z rewelacyjnych filmów takich jak "Underground" czy "Biały kot, czarny kot". Chyba nikt nie pokazuje bałkańskiego kociołka tak oryginalnie, kolorowo i intrygująco jak on.
Film ogląda się naprawdę dobrze a przedstawienie świata z perspektywy małego dziecka jest ciekawa. Po pierwsze film nie zalewa nas egzystencjalnym prysznicem wypełnionym tylko smutnymi i negatywnymi emocjami. Dziecko interpretuje świat na różne kolory nie jest on czarno-biały jak świat dorosłych tym bardziej abstrakcyjny świat lat 50, szczytu zimnej wojny i przysłowiowego polowania na czarownice za najbardziej banalne przewinienia.
Kusturica przedstawił demony socjalizmu w sposób pozbawiony przesadnego patosu znanego z naszych produkcji. To właśnie realizm życia zwyczajnych ludzi ich codziennych trosk i pragnień (także tych uczuciowych) są prawdziwą siłą jego filmów. Człowiek się identyfikuje z bohaterami i to mimo różnic w czasie. To jak przeżywają emocje (mecze, śluby i inne obrządki) czynią film uniwersalnym, ciekawym dla każdego niezależnie od wieku.
Wszystko jest to oprawione w specyficzną bałkańską muzykę którą osobiście uwielbiam ale którą wielu także nie lubi. Długo szukałem napisów do filmu i w końcu mi się udało obejrzeć ten film tym bardziej z faktu że Kusturica jest absolutnie jednym z nielicznych reżyserów których każdy film przypadł mi do gustu.