Okruchy dnia to chyba najpiękniejszy film o niespełnionej miłości jakie dane mi było obejrzeć, a uwierzcie mi, widziałem sporo filmów.Gra Hopkinsa po prostu miażdżąca, jedna z jego najlepszych kreacji.To co najbardziej mi się podobało i jest głównym wątkiem filmu to oczywiście świetna relacja pomiędzy Anthony Hopkinsem, a Emmą Thompson.Ta cała niepewność, powściągliwość.Scena w pokoju Hopkinsa, w którym nie chce ujawnić tytułu czytanej książki, to istny majstersztyk.To jego spojrzenie kiedy Emma chce wyciągnąć z jego dłoni książkę jest niesamowite.Później widać w każdej scenie, jak bardzo pragnął bliskości, ale niestety nie było mu to dane.Hopkins jest tu postacią tragiczną, która nie może doświadczyć miłości.Strasznie smutny i gorzki film.Całość dopełnia bardzo dobra muzyka która jest poważna, niepokojąca.Ostatnia scena w której Emma odjeżdża autobusem i widać jej żal i rozpacz na prawdę potrafi wzruszyć.
Tak, zgadzam się w 100%. Od siebie mogę jeszcze dodać fenomenalnie ukazane realia i wielopłaszczyznową osobowość Stevensa, bo jak wiadomo, nie od początku film traktował o miłości. W prostocie i oszczędności środków zawarto taką głębię, że stajemy się jakby uczestnikami tych wydarzeń. Do tego stopnia, iż zdarzyło mi się poczuć chwilowe zakłopotanie wynikające z bezczynnego "gapienia się" na rozterki głównych bohaterów. Takie właśnie powinny być dramaty, rewelacyjny film ;)