na prawdę nie można był przetłumaczyć na "Samolubny olbrzym" ? ...
nie rozumiem, kto to tłumaczy, dzieci z przedszkola?
wieczny hejt na tłumaczenia filmów dalej trwa? jeśli coś wygląda idiotycznie to już prędzej "na prawdę" zamiast naprawdę i kropka po "wg" :)
Czepiasz się drobnych nic nie zmieniających byków.
Powiedz coś sensownego, a nie szukaj zaczepki.
a co ci lepiej brzmi:
1) ale jestes samolubny!
czy moze:
2)ale z ciebie samolub!
?
rzeczownik jest zawsze mocniejszy od przymiotnika
To jak przetłumaczono tytuł na szczęście nie ingeruje w odbiór filmu, i to jest chyba najważniejsze.
A film jest świetny.
Na marginesie, od dziś dostępne są do niego polskie napisy do ściągnięcia. ;)
Pozdrawiam!
Te "nic nie zmieniające byki" nazywają się - błędy ortograficzne. I świadczą o analfabetyzmie.
Jak już chcesz się czepiać innych, uważaj na to jak sam piszesz.
Oscar Wilde, "Olbrzym Samolub". Luźne bądź mniej luźne, ale dość wyraźne nawiązanie. Więc nie, nie można było, no, chyba że przekład prozy Wilde'a też Ci nie pasuje:)
"Samolubny Olbrzym", tak brzmi polski tytuł opowiadania Oscara Wilde'a i tak powinien brzmieć tytuł tego filmu. Nawiązanie do "Selfish Giant" jest bezsprzeczne
jak niżej, plus komentarz: mimo, że akurat ten tytuł przetłumaczono dosłownie, należy zawsze liczyć się z tym, że tytuły filmów w innych językach niż oryginalny nie muszą i bardzo często nie są TŁUMACZENIAMI.
Ponieważ Twój komentarz wprowadza pewne zamieszanie, jako miłośnik twórczości Wilde'a poczułem się w obowiązku zamieścić sprostowanie - w tłumaczeniu p. Ireny Tuwim tytuł baśni brzmi "Samolubny Olbrzym", ale późniejsze tłumaczenia przeważnie podają tytuł "Olbrzym - Samolub".
Wynika stąd jasno, że oba tłumaczenia są jednakowo poprawne a cała dyskusja w tym wątku bezprzedmiotowa.
Przypominam, że producenci filmu również zatwierdzają obcojęzyczne tytuły. Więc skoro oni nie mieli nic przeciwko to moim zdaniem nie powinno być tematu.
Czyli producenci doskonale znają wszystkie języki jakie używane są w krajach w jakich pokazywany jest ich film?
Nie mówiąc m.in. właśnie o pewnych kulturowych powiązaniach (konkretnych dla danego społeczeństwa) które wypadałoby czasem przy tłumaczeniu tytułu filmu zachować, by oddać co mieli na myśli twórcy, dając taki, a nie inny tytuł swojemu filmowi.
BZDURA!
Nie łudź się. Prawda jest taka, że polskie tłumaczenia filmów są wyrazem albo niekompetencji i niezrozumienia filmu ("Ej Ziutek, nowego filma mamy. Siem nazywa jakoś trudno.. widziałem plakat i tam pistolet był, to weź nazwijmy film pistolet, bo ja nie wiem jak inaczej.. filmu nie widziałem.. ale chyba możnaby tak przetłumaczyć, nie?"), albo co gorsze celowej zagrywki mającej w założeniu dać jak największy przychód polskiemu dystrybutorowi filmu (najlepiej żeby tutuł wtedy albo przypominał inny popularny film, albo dawał dreszczyk emocji), nie licząc się z tym że wprowadza się widza w błąd. (i tak np. Broken Flowers był reklamowany jako "komedia romantyczna" itd. itd.)
Producenci mają od tego ludzi. Nie muszą znać każdego języka osobiście. Przecież nie można nazwać filmu jak się chce bez wiedzy twórców filmu. Prawa autorskie, zarejestrowanie nazwy/domen, itp.
Nie wydaję mi się, żeby byli to zawsze lingwiści, "czujący bluesa".
Patrząc na niektóre tłumaczenia ma się wrażenie, że ktoś kto decyduje o tłumaczeniu tytułu nie widział filmu, co w większości przypadków jest niezbędne.
Ale podoba mi się ostatni trend nietłumaczenia tytułów, albo tłumaczenia tylko częściowego.. i wg mnie tak powinno być.