Olimpiada w Tokio

Tōkyō Olympics
1965
7,9 160  ocen
7,9 10 1 160
Olimpiada w Tokio
powrót do forum filmu Olimpiada w Tokio

Olimpiada z Tokio z ’64 – od zapieprzania ze zniczem aż po maraton na koniec, wszystko okraszone polskim narratorem*. Podkreślam to, chłop cały czas gadał o polakach, że zdobyli 23 medale na całych Igrzyskach, że tu złoto, tam Polak biegnie, tu ich reżyser nie pokazał, tam też pominął...

Reżysera nie interesowało wszystko. Idea samej Olimpiady, cierpienia zawodników, emocje, rekordy i debiuty... To wszystko tu będzie. Fenomenalny bieg kobiety, która na przestrzeni ostatnich 50 metrów zmieniła pozycję z 7 na 1 i wygrała. 10-godzinny turniej skoku o tyczce. Debiut siatkówki jako dyscypliny olimpijskiej (przy okazji można zauważyć postęp – wtedy rzucano tą piłką jak dyskiem, i to jeszcze z pięści).

Jedno co zachwyca – ten film mógłby się obyć bez narratora i opowiadać samymi obrazami. Pewnie, byłby wtedy trudniejszy do wysiedzenia i męczący – cała ta narracja obrazami mogłaby być pewnie dużo lepsza (przydałaby się większa przejrzystość, bo niekiedy naprawdę narrator jest wymagany w zrozumieniu sytuacji, na przykład w biegach) ale i tak jest zaskakująco dobrze. A na pewno jest więcej emocji niż podczas transmisji w tv – te zbliżenia, spowolnienia obrazu, to napięcie! Który dobiegnie? Czy skoczy?

No i oprócz tego kilka sekwencji poetyckich z akrobatami, a w tle jakiś Mozart. Ostatecznie, bardziej dla sportowców, reszta się wynudzi strasznie.


7/10.

*w wersji którą widziałem, która zresztą była też skrócona względem tej oryginalnej (tylko 123 minuty, zamiast tych 170 podanych przez filmweb).

_Garret_Reza_

Filmu nie widziałem, ale muszę zwrócić uwagę na jedną rzecz, wobec której nie mogę pozostać obojętny.
Nie można pisać "jakiś Mozart"! Rozumiem, że chodziło o muzykę Mozarta, ale należało to ująć jako "w tle muzyka Mozarta", a nie "jakiś Mozart"!. Bo to nie jest "jakiś" tylko Wolfgang Amadeusz Mozart, jeden z największych kompozytorów wszech czasów. Za sto lat mało kto będzie pamiętał Depeche Mode, Radiohead, Metallicę a nawet Beatlesów, ale mało kto nie będzie wiedział kim był Mozart. Równie dobrze można napisać, że ligę mistrzów wygrała jakaś Barcelona.
Piszę to tylko dlatego, by uczulić autora (którego tak swoją drogą bardzo szanuję, bo na filmach zna się bardzo dobrze, więc człowiekiem inteligentnym być musi) by nie zachowywał się jak przeciętny współczesny obywatel nie mający szacunku dla autorytetów. To ma być taka konstruktywna krytyka, żebyś na przyszłość unikał tego typu wpadek.

ocenił(a) film na 7
marcinkraj

"Jakiś Mozart" w rozumieniu "Jakaś muzyka klasyczna". Nie rozpoznałem z tamtych dźwięków żadnej symfonii, więc rzuciłem ogólnikiem.

;-)

marcinkraj

"bo na filmach zna się bardzo dobrze, więc człowiekiem inteligentnym być musi"

piszesz takie głupoty, a a później on chodzi po forach i myśli , że jest Bóg wie kim....

ocenił(a) film na 7
Justyna_0288

O co biega?

_Garret_Reza_

przeciez to nie do Ciebie było..

ocenił(a) film na 7
Justyna_0288

Ale mnie dotyczyło. No więc, o co biega?

_Garret_Reza_

Ja właśnie obejrzałem wersję, która trwa 170 minut (Criteriona). Oczywiście nie było polskiego narratora. ;) A Ichikawa zamiast zrobić dokument o igrzyskach narodów (jak kiedyś Riefenstahl) - zrobił igrzyska o Japończykach i reszcie. Sporty drużynowe: widać, że były jakieś spięcia między zawodnikami Pakistanu i Indii w finale hokeja na trawie, ale to wszystko jeśli chodzi o te dyscypliny poza finałem siatkówki kobiet, bo tam Japonki pokonały ZSRR. Zapasy, judo i boks - chyba nikt tam nie walczył poza Japończykami. :P (A wiemy, że tak nie było, bo Polska wygrała wtedy trzy złote medale w boksie)
Zresztą większość dyscyplin potraktowano 'po macoszemu'.
A i od strony czysto filmowej jest tak sobie. Najlepsza jest sekwencja gimnastyki sportowej. Niezłe są krótkie fragmenty żeglarstwa i kajakarstwa (BARDZO krótkie). Są świetne momenty w części lekkoatletycznej. Ale większość to po prostu standard tego typu 'relacji sportowych'. Więc... dość duże rozczarowanie.