Czwarty film o Bondzie gdzie po raz kolejny w postać 007 wciela się świetny Sean Connery. Nie rozumiem dlaczego ten film jest tak niedoceniany gdyż mamy do czynienia z naprawdę bardzo dobrym kinem szpiegowskim. Ale od początku Connery to oczywiście jak zwykle twardy poważny agent. Pod tym względem najbardziej mi przypomina tego Bonda z książek Fleminga. Reszta obsady również spisała się wspaniale. Dziewczyna Bonda Domino nie jest jakaś wspaniała ale aktorka która wcieliła się w tą postać naprawdę zagrała bardzo przyzwoicie. "Zła" Fiona Volpe jest rewelacyjna z jednej strony bardzo seksowna a z drugiej śmiertelnie niebiezpieczna. Jest to wielki pozytyw w przypadku tego filmu. No i ta wspaniała scena śmierci i powiedzenie Bonda w stylu "ona tylko nie zyje" Coś kapitalnego :) Emilio Largo to oczywiście twardy przeciwnik do którego nie można się przyczepić. Fabuła jest rewelacyjna. Mamy do czynienia z kradzieżą bomb atamowych i Bond je musi odnaleźć. Dużym plusem Bondów z Connerym jest fabuła gdzie odczuwamy zimnowojenną atmosferę i gdzie nie ma tylku głupot co w filmach z Rogerem Moore`em (ale i tak Roger jest moim ulubionym Bondem :) ) Dodatkowym plusem jest to że twórcy filmu jako tako trzymali się powieści Fleminga. No ale i oczywiście są minusy, jakie? Przede wszystkim postać Blofelda która nie potrzebnie jest pokazywana bez twarzy. W dodatku ten kot którego u Fleminga nie było i dzisiaj scena z tym kociakiem wygląda po prostu komicznie. Nie potrzebnie pokazali postać Vargasa który w domyśle miał nawiązywać do postaci Donovana "Red" Granta z "Pozdrowień z Moskwy" ale facet co grał tą postać jakoś wypadł tak mizernie w dodatku raczej śmieszył tą swoją chuderlawą sylwetka. Mimo wszystko jest to po "From Russia With Love" najlepszy film z Connerym. Nie tak efekciarski jak "Goldfinger" i nie tak przynudzający jak "Dr. No"
8/10