Czym się charakteryzuje "End of Evangelion"? Piękną muzyką, piękną grafiką, brakiem sensu i nieraz wręcz fanatycznym uwielbieniem otaku serii TV.
"A Tale of Two Sisters" jest podobna pod wszystkimi względami, z wyjątkiem owej serii. Film ma bardzo nastrojową muzykę, ładne zdjęcia - i za cholerę nie wiadomo, o co w nim chodzi. Część scen to rzeczywistość, część to halucynacje - tylko że nijak nie wiadomo, co jest co. Dodajcie do tego masę niewytłumaczonych zajść, ogólną losowość końcówki (która wygląda tak, jakby reżyser postanowił umieścić w filmie wszystkie powstałe koncepcje zakończenia, ponieważ szkoda mu było dobrych ujęć) i niemożność zrozumienia filmu bez przeczytania w jakimś osobnym źródle o co w tym właściwie chodzi i co się dzieje - bo sam film na pewno wam tego nie wyjaśni.
W moim prywatnym rankingu daję filmowi 6/10, ze względu na dobrą oprawę audiowizualną, nastrojowość pierwszej mniej-więcej połowy obrazu oraz śliczne odtwórczynie postaci sióstr. Dałbym dwa punkty więcej, gdybym podczas seansu nie czuł się obrażany przez reżysera i/lub scenarzystę.
I nie, to nie jest horror.
Hmm,od razu zaznaczę,że od "EoE" wolę serial,film uważając za zbyt efekciarski i nonszalancki w operowaniu pewną symboliką.Na pewno jednak nie uważam go za pozbawiony sensu.Tym bardziej nie uważam za takie "Dwóch sióstr",które są mniej surrealistyczne i zdatniejsze do uporządkowania pod względem wyznaczenia (teoretycznych) granic między jawą a halucynacją.Naprawdę wystarczy tylko uważnie oglądać i zwracać uwagę na szczegóły,to nie wyjaśni wszystkiego (są fragmenty np w śnie Su-mi,których znaczenia tylko możemy się domyślać,podobnie jak możemy się tylko zastanawiać czy matka sióstr r z e c z y w i ś c i e powiesiła się w szafie),ale rozjaśni sprawę.Na tyle,żeby zakończenie przestało wydawać się "losowe" a okazało kluczowe dla emocjonalnego impaktu filmu.
Zupełnie zdumiewa mnie natomiast zdanie o obrażaniu przez reżysera lub scenarzystę.Jak dla mnie zarówno "EoE",jak "Siostry" są przykładem pełnego zaufania twórców do inteligencji i wrażliwości widza.Mnie obrażają filmy, w których wszystko wykłada się łopatologicznie kawa na ławę i prowadzi odbiorcę za rekę żeby przypadkiem się nie zmęczył koniecznością wyjścia poza to,co literalnie mu się pokazuje.
Pokój!